Tak , można uznać , że jest to pytanie o duszę . Tylko , że pojęcie to jest pochodzenia religijnego i trudno ściśle jest określić co mieli na myśli ci, którzy wymyślili to słowo .
Widać jednak , że ten problem jest stary jak świat.Ta zagadka pewnie dręczyła wszystkie istoty świadome swojego istnienia i istnienia obok siebie kogoś innego, ale nie jego samego.
Proponowałbym zamiast dusza używać pojęcia " świadomość".
Powiem od razu ,( dla tych , którzy Lema nie czytali), że sam Lem nie rozwiązał tej zagadki w swoich książkach.
próżno oczekiwać więc jednoznacznej odpowiedzi. Po prostu jest to taka wielka tajemnica bytu, nad którą można się zastanawiać, ale do jednoznacznego rozwiązania się nie dojdzie.
A przecież czy będziemy ,czy nie będziemy się nad tym zastanawiać to Istnienie trwa. I jasne jak słońce , że obydwa przypadki ( ten sam , i taki sam ) zachodzą . I są na wyciągnięcie ręki , tylko takie nieuchwytne i nierozróżnialne.
Zastanówmy się więc nad takimi sprawami:
Ja z dnia wczorajszego i ja z dnia dzisiejszego nie zgadzamy się przecież co do jednego atomu ( wymiana gazowa, przyswajanie i wydalanie pożywienia) a przecież mam tę samą świadomość.
Więc teoretycznie nasz osobnik nie musiałby być wcale tak dokładnie syntezowany , żeby to był On sam.
Teoretycznie mógłby być nawet dowolnie według swoich zachcianek przekształcany w inne osoby , ale zachowywałby swoją świadomość !
Z drugiej strony jak wcześniej wykazałem nawet idealne złożenie z powrotem atom po atomie nie gwarantuje tego że to On sam otworzy oczy, a nie inny NOWY człowiek taki sam , a nawet uważający się (zgodnie przecież ze swoją subiektywną prawdą ) za Niego? Tylko że tamten już się tym nie pocieszy, bo Go naprawdę już nie ma. (Tutaj polecam inny krótki utwór Lema " Czy pan istnieje Mr. Johns?")
Jednak nikt nie może mi na pewno udowodnić że pierwszy czy drugi przypadek właśnie zachodzi!
Popatrzmy na sprawę inaczej :
Czy taka maszyna syntezująca atom po atomie doskonałe kopie (tylko nie organizmów a świadomości) już nie istnieje? A przyroda i środowisko stwarzające ciągle i stale nowe kopie tej samej świadomości ludzkiej w milionach powtórzeń? Tworzy się przecież atom po atomie nowy człowiek , rośnie , pobierając atomy pierwiastków chemicznych w pożywieniu i powietrzu, dojrzewa , starzeje , ale to cały czas ta sama świadomość. I tak w milionach powtórzeń od wieków.
Poza tym wg. mnie wędrówka dusz i reinkarnacja to tylko nieudolne i trochę fałszywe wyobrażenie tego co się dzieje naprawdę! Tak dobrze popatrzeć, to jest ona całkiem NIEPOTRZEBNA , bo to co zachodzi naprawdę jest o wiele bardziej skomplikowane i fascynujące. Niepotrzebna jest wędrówka mojej duszy do kogoś , bo ten ktoś to i tak już "Ja" tylko ,że obok. Do takich paradoksów można dojść jeżeli trochę się pomyśli

Więc u innego człowieka " nie ma miejsca " na jakąś moją duszę , bo tam całość rzeczywistości wypełnia jego dusza -Taka sama ,czy ta sama???
Z drugiej strony można uznać , że istnieje coś w rodzaju duszy ale pojęciem tym określiłbym ten aspekt istnienia który powoduje , że swoje istnienie odczuwam od "wewnątrz"- jako" Ja" a innych ludzi , o takich samych przecież świadomościach jak moja - tylko z daleka z zewnątrz.
Tylko, że nierozwiązany paradoks Lema powoduje, że pojawia się pytanie: nawet jeżeli istnieje coś takiego jak moja dusza to przecież i ona ulega skopiowaniu podczas syntezy atom po atomie . I co wtedy?
Problem dotyka najbardziej otchłannych spraw bytu, ale uważam że warto czasem się nad takimi rzeczami zastanawiać . To świetne ćwiczenie intelektualne.