SięSzłoSkrajemDrogi pisze:Ty wciąż piszesz o tym co sam lubisz a nie to o czym ja piszę.
No, trochę, bo jak sobie pomyślałem, sobie dyskutujemy. Ale dobrze pamiętam, co masz na myśli. I właśnie myśląc o tym, co masz na myśli pozwoliłem sobie zarekomendować Tobie "Syna", "Let's talk about Kevin", "Karmel" i jeden na pm.
SięSzłoSkrajemDrogi pisze:Ja właśnie nie mam ochoty oglądać kina silącego się na intelektualne.Dla mnie to jest w tym momencie kolejna niepotrzebna forma,niepotrzebny wymiar,balast.Chce widzieć rzeczy takimi jakimi są,bez odrobiny retuszu.Filmy w których przedstawiona jest chociażby jedna sytuacja dnia codziennego z której wyciśnięte jest wszystko a nie sceny odarte z realności choć zagrane nawet po mistrzowsku.Kino w tym przypadku irańskie niejako na nowo definiuje pewne formy opowiadania o tych samych życiowych sprawach,bez sztampy.Albo turecki film Miód.To jest jeden z tych filmów,w którym pojęcie fabuły w najbardziej znanym rozumieniu tego słowa nie istnieje.Czasami sobie myślę,że nie warto silić się na intelekutalne dywagacje zarówno w życiu jak i w filmie.
Ale właśnie Coenowie, autorzy "Fargo" są programowo antyintelektualni.
I nie sądzę, aby takie kino minimalistyczne o narracji całkującej (tzn. stawia się kamerę, pokazuje kawał życia, z którego nie wymazuje się plam nudy, a reżyser nie robi tu za demiurga próbującego wpłynąć na to, co widz ma sobie myśleć) było jakoś mniej silącym się na intelektualizm. Tak jest niestety często czy nawet częściej, niż w przypadku odwrotnym i dzieła tego typu są czasami zwyczajnie nieciekawe, ciężkie, pozbawione sensu, pretensjonalne (Bruno Dumont czy niezjadliwy jak dla mnie Bela Tarr). Choć powstają też rzeczy znakomite czy wybitne: "Słoń" Gusa van Santa, filmy braci Dardenne, niektóre twory Dogmy, genialny Michael Haneke czy Lukas Moodysson. Aby film mówił o życiu czy o rzeczach w życiu ważnych wcale nie musi "pokazywać życia", może formułować swój przekaz w dowolnej formie. Takie moje zdanie.
Nie odbieraj tego jako krytyki kina irańskiego czy "Dzieci Niebios", które choć słabo pamiętam, to wiem, że podobały się.
Czaję mniej więcej, o jaki typ kina Ci chodzi. Dlatego jeszcze raz napomknę o "Synu", czy ogólnie, Dardennach.