Szpital ... i co dalej?
Moderator: moderatorzy
Szpital ... i co dalej?
Hey!
Wyszedłem niedawno ze szpitala ... próbuję sobie życie układać.
Brakuje mi wsparcia, nie, nie pocieszania, ale zwykłych rozmów.
Dotychczas izolowałem się od ludzi, zaś społeczność szpitalna składała się z ludzi spontanicznych, szczerych, bez "podwójnej" twarzy.
Ja Wy sobie radzicie z takim problemem. Jakoś nie bardzo mi się chce chodzić na imprezy, tym bardziej, że nie mogę spożywać, chyba jak każdy po lekach alkoholu.
Grupy wsparcia ... no niby są, ale wydaje mi się, że tam chodzą chorzy w nieco gorszej kondycji ode mnie, a tak trudno znaleźć wspólny język.
Pozdrawiam
Wyszedłem niedawno ze szpitala ... próbuję sobie życie układać.
Brakuje mi wsparcia, nie, nie pocieszania, ale zwykłych rozmów.
Dotychczas izolowałem się od ludzi, zaś społeczność szpitalna składała się z ludzi spontanicznych, szczerych, bez "podwójnej" twarzy.
Ja Wy sobie radzicie z takim problemem. Jakoś nie bardzo mi się chce chodzić na imprezy, tym bardziej, że nie mogę spożywać, chyba jak każdy po lekach alkoholu.
Grupy wsparcia ... no niby są, ale wydaje mi się, że tam chodzą chorzy w nieco gorszej kondycji ode mnie, a tak trudno znaleźć wspólny język.
Pozdrawiam
Re: Szpital ... i co dalej?
Witaj;
jak zapewne zauważyłeś na forum poruszanych jest mnóstwo tematów,
zarówno prostych i nieraz zabawnych, jak i polityczno-życiowych.
każdy znajdzie wątek dla siebie
jak zapewne zauważyłeś na forum poruszanych jest mnóstwo tematów,
zarówno prostych i nieraz zabawnych, jak i polityczno-życiowych.
każdy znajdzie wątek dla siebie
Wasz świat nic mi nie dał, nic nie może mi zabrać
Re: Szpital ... i co dalej?
Zobacz nasz czat moze sie na nim troche zaczepisz.
Kupujesz rzeczy których nie potrzebujesz
za pieniądze których nie masz
żeby zrobić wrażenie na ludziach których nie lubisz
za pieniądze których nie masz
żeby zrobić wrażenie na ludziach których nie lubisz
Re: Szpital ... i co dalej?
szpital a potem trzeba zyc,tak jestesmy odizolowani od obowiazkow,po szpitalu trzeba nauczyc sie zyc,po swojemu,powrot do rzeczywistosci czasem boli
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
- marek-sportowiec
- nadużywający
- Posty: 322
- Rejestracja: czw maja 25, 2006 1:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: olimpiada
- Kontakt:
Re: Szpital ... i co dalej?
Ja poszedłem po szpitalu w domatorstwk w sumie . . .
Pierwsza wojna atomowa nadchodzi! Nie pomogą pojazdy czy broń palna! Armia jest zbyteczna! Wojacy się nie przydadzą! Zasobów coraz mniej, bo są marnotrawione bezlitośnie przez samego człowieka!
Puss djevel Dreng, øl rødhåret bjørn.
taurus-piskus
Puss djevel Dreng, øl rødhåret bjørn.
taurus-piskus
Re: Szpital ... i co dalej?
Salydus ja mam to samo, dla niektórych w rodzinie jestem już wrogi, bo to "czubek" to trzeba go pod dywan zamieść. A że robię różne głupstwa bo popijam przy prochach to inna sprawa, dzisiaj od nawrotu było moje pierwsze wyjście na dwór, ciężko było, ale się przełamałem. Trzeba robić swoje i tyle. Ludzie nie rozumieją istoty choroby, bo tak jest im łatwiej, szufladkują od razu. Nawet takie dolegliwości jak ubóstwa w mowie czy problem z koncentracją, problem ze złożeniem zdania. Zaliczany jest taki delikwent (np. jak ja) do odpowiedniej szufladki.salydus pisze:Tylko dlatego, że 'ON' wrócił?! To powoduje obcość i wrogość, jaką się czuje. I to wyczekiwanie, że może znowu tam trafi i już na dłużej lub na stałe, byle 'GO' nie było.
Re: Szpital ... i co dalej?
masspass
zgadzam sie z Toba
u mnie w domu matka nie rozumie,ze moge sie zle czuc,jak tylko leze bo nie mam sily chodzic to zaraz glupie docinki,ze tylko leze i nic nie robie,wczoraj mi powiedziala zebym sobie pampersa na tylek zalozyla to nie bede musiala wstawac,przykre to,ze rodzina tak bardzo nas nie rozumie,ze naprawde cierpimy,czasem mam ochote naprawde zdechnac,by skonczylo sie to ciagle cierpienie,chyba tylko dzieciaki mnie przy zyciu trzymaja,chociaz czasem tez potrafia dolozyc do pieca
zgadzam sie z Toba
u mnie w domu matka nie rozumie,ze moge sie zle czuc,jak tylko leze bo nie mam sily chodzic to zaraz glupie docinki,ze tylko leze i nic nie robie,wczoraj mi powiedziala zebym sobie pampersa na tylek zalozyla to nie bede musiala wstawac,przykre to,ze rodzina tak bardzo nas nie rozumie,ze naprawde cierpimy,czasem mam ochote naprawde zdechnac,by skonczylo sie to ciagle cierpienie,chyba tylko dzieciaki mnie przy zyciu trzymaja,chociaz czasem tez potrafia dolozyc do pieca
Nie tak łatwo jest rzecz: chcę być człowiekiem..
Zycie nie czeka na nikogo.
Zycie nie czeka na nikogo.
Re: Szpital ... i co dalej?
Szpital jest mikroświatem, wracając z jednego do drugiego, którym jest dom, zmienia się jedno bagno z zamieszkującym je ustrojstwem i jego prawami, na drugie. Pozostaje się samemu ze sobą.
Re: Szpital ... i co dalej?
To wychodź z tego domu! Do miasta. Za miasto. Być może za jakąś pracą. Może do kościoła, jak Cię "te sprawy" ruszają. W domu nic poza przyrostem masy ciała nie wysiedzisz!!!Wspaniale pisze:zmienia się jedno bagno z zamieszkującym je ustrojstwem i jego prawami, na drugie. Pozostaje się samemu ze sobą.
Re: Szpital ... i co dalej?
Na to musiałbym mieć jakąś potrzebę i mobilizację, a tego nie mam, musiałbym też ocierać się o ludzi. Ostatnim celem, który mnie przymusił do tego było wyjście latem do lasu po muchomory sromotnikowe. Chodziłem po lesie dobre pięć godzin, szczęśliwy byłem znalazłszy kilka sztuk - przedtem przestudiowałem wygląd i występowanie tego jedynego skutecznego rodzaju grzyba. W domu zjadłem je na surowo i nie wiem jak to możliwe, ale poza bólem brzucha nic się nie stało. Grzyby były wręcz jak z encyklopedii - zielonkawe, z blaszkami, z otoczką pod kapeluszem i 'skarpetą' u nasady, więc byłem na 100 procent pewien, że to jest ten co trzeba grzyb.
- Niemamnie
- zaufany użytkownik
- Posty: 15558
- Rejestracja: pn lip 30, 2018 8:52 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: z Czarnych Dziur, z Pustek Kul, z Lasu gdzie nie ma Czasu
Re: Szpital ... i co dalej?
Łyknij sobie ostropestu plamistego razem z grzybkami, to przeżyjesz.
Wiele osób mających władzę nad światem nie ma władzy nad życiem. A ci którzy mają władzę nad życiem nie mają władzy nad światem. Gdzie tu sprawiedliwość.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 459
- Rejestracja: pn paź 01, 2012 8:45 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Szpital ... i co dalej?
Hey zapewne to nie będzie dla CIebie pocieszające ale jak byłeś w psychiatryku to już przegrałeś.Ja od 5 miesiecy nie wlaczylem telefonu chodze tylko do lasu i gadam z kaczkami żadnych znajomych, odrzucilem wszystkich bo inaczej oni by mnei odrzucili i to by bardziej bolalo jeszcze.Nawet przed rodzina sie chowam,udaje ze mnei nie ma w domu.Kaczki nad stawem tak one po czesci mnei rozumieja i mi współczują.Rano najgorsze jest to że tzreba wstąc i sie umyć a bym nie wstawał.Do sklepu po zakupy nie wychodze bo wstyd przed ludzmi jak widze ze sasiad idzie zmieniam kierunek drogi.Ja pier_dole los nas pokarał nieprzecietnie.Najgorsze ze zamiast byc z miesiaca na miesiac minimalnie lepiej jest coraz gorzej .
21.12.2012 ma być armagedon może to bedzie jakis ratunek !!!!!
21.12.2012 ma być armagedon może to bedzie jakis ratunek !!!!!

Re: Szpital ... i co dalej?
Ej, ale tak nie można. Trzeba się przełamać i rozmawiać z ludźmi. Ja daję korepetycje z matmy i to mnie trzyma jakoś w ryzach, że zawsze muszę mieć posprzątane i muszę jakoś wyglądać. Z pracą jest gorzej, bo jeszcze się nie nadaję, ale szukam cały czas. Może ja mam inaczej, bo mam męża, który też jest chory i jakoś sobie radzimy razem i wspieramy. Ja mam znajomych (dwóch) przez internet i sobie chwalę. Tak w rzeczywistości mam jedną koleżankę, która studiuje i pracuje i nie ma dla mnie czasu.
Po szpitalu było ciężko, ale już rok wytrwałam bez niego, tylko z oddziałem dziennym. Tam nauczyłam się, że trzeba wychodzić do ludzi, bo samemu można zgłupieć.
Moja rodzina (rodzice i rodzeństwo) też nie rozumie mojej choroby. Uważają, że wystarczy znaleźć sobie pracę i wszystko wróci do normy. Ja nawet przestałam się leczyć dwa lata temu bo im uwierzyłam, że jestem zdrowa! Teraz wiem, że to był najgorszy błąd w moim życiu.
Po szpitalu było ciężko, ale już rok wytrwałam bez niego, tylko z oddziałem dziennym. Tam nauczyłam się, że trzeba wychodzić do ludzi, bo samemu można zgłupieć.
Moja rodzina (rodzice i rodzeństwo) też nie rozumie mojej choroby. Uważają, że wystarczy znaleźć sobie pracę i wszystko wróci do normy. Ja nawet przestałam się leczyć dwa lata temu bo im uwierzyłam, że jestem zdrowa! Teraz wiem, że to był najgorszy błąd w moim życiu.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 459
- Rejestracja: pn paź 01, 2012 8:45 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Szpital ... i co dalej?
Mnie to tylko alkohol już trzyma w ryzach.A słuchaj jak przerwalas leczenie skonczylo sie ostrym nawrotem i szpitalem po jakim czasie u Ciebie ?
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 459
- Rejestracja: pn paź 01, 2012 8:45 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Szpital ... i co dalej?
Agatcon nie odpisuj,już Ci kiedyś zadałem na PRIV to pytanei i mi odpowiedzialas .
Re: Szpital ... i co dalej?
Ja nie pamiętam komu na priv odpowiadam. Sorry 

- Piotr Gumienny
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 26
- Rejestracja: wt sty 22, 2013 2:24 pm
- Status: psycholog
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Szpital ... i co dalej?
Hej,
ej, co tu tak bije beznadzieją?! Słuchajcie, ja wiem, że w naszym kraju oferta "poszpitalna", rehabilitacyjna jest jeszcze bardzo słabiutka (szczególnie w porównaniu do naszych zachodnich sąsiadów), ale są przecież różne miejsca, do których można wyjść zamiast siedzieć w domu i pocieszać się alkoholem. Ja jestem z Warszawy, więc znam tutejsze realia - są co najmniej 2 STOWARZYSZENIA, które prowadzą Ośrodki Wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz Warsztaty Terapii Zajęciowej przygotowujące do podjęcia pracy. Są jeszcze (prawie w każdej dzielnicy) Środowiskowe Domy Samopomocy, można korzystać za pośrednictwem Ośrodka Pomocy Społecznej ze Specjalistycznych Usług Opiekuńczych, czyli wizyt domowych terapeutów. Oprócz tego Kluby Pacjenta, które działają popołudniowo.
Znam jeszcze 1 Stowarzyszenie z Lublina oraz 1 z Krakowa, które mają w swojej ofercie podobne programy.
No i można się zapisać na terapie indywidualną, podtrzymującą, zapobiegającą nawrotom.
Pozdrawiam!
ej, co tu tak bije beznadzieją?! Słuchajcie, ja wiem, że w naszym kraju oferta "poszpitalna", rehabilitacyjna jest jeszcze bardzo słabiutka (szczególnie w porównaniu do naszych zachodnich sąsiadów), ale są przecież różne miejsca, do których można wyjść zamiast siedzieć w domu i pocieszać się alkoholem. Ja jestem z Warszawy, więc znam tutejsze realia - są co najmniej 2 STOWARZYSZENIA, które prowadzą Ośrodki Wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi oraz Warsztaty Terapii Zajęciowej przygotowujące do podjęcia pracy. Są jeszcze (prawie w każdej dzielnicy) Środowiskowe Domy Samopomocy, można korzystać za pośrednictwem Ośrodka Pomocy Społecznej ze Specjalistycznych Usług Opiekuńczych, czyli wizyt domowych terapeutów. Oprócz tego Kluby Pacjenta, które działają popołudniowo.
Znam jeszcze 1 Stowarzyszenie z Lublina oraz 1 z Krakowa, które mają w swojej ofercie podobne programy.
No i można się zapisać na terapie indywidualną, podtrzymującą, zapobiegającą nawrotom.
Pozdrawiam!
Nie ma pacjenta, jest człowiek.
http://www.znanylekarz.pl/piotr-gumienn ... g/warszawa
http://www.goldenline.pl/piotr-gumienny3
http://psychoterapiawarszawa.com.pl/
http://www.znanylekarz.pl/piotr-gumienn ... g/warszawa
http://www.goldenline.pl/piotr-gumienny3
http://psychoterapiawarszawa.com.pl/
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 459
- Rejestracja: pn paź 01, 2012 8:45 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Szpital ... i co dalej?
I tak nie jest tak zle bo nas żywią i dają nam komputer z internetem więc możemy sobie czatować i udzielać się na forach.,ale kiedyś to może wyglądać inaczej 
