jak pozbyc sie brzucha

[Emocja]

moim problemem jest brzuch,mam otylosc brzuszna,nie jest on taki zbytnio wielki,ale mi przeszkadza,czasem jak sie ponazeram wygladam jak w ciazy
jakie proponujecie cwiczenia
zaznacze,ze nie moge robic brzuszkow bo mam refluks zoladkowy,a to powoduje cofanie sie tresci zoladkowej,zgagi

[zalew]

To że sie cwiczy brzuszki nie znaczy ze tluszcz zniknie z brzucha. Znajdz sobei sport ktory lubisz (plywanei, bieganie, rower) i ciesz sie wysilkiem.

[Emocja]

no tak ale mi raczej chodzilo o takie domowe sposoby na zlikwidowanie brzucha,malo mam czasu na przyjemnosci typu basen itp,chyba za duzo pracuje,ale brzuch ni cholery nie spada

[moi]

Kup sobie hoola-hop (takie kółko do kręcenia w pasie) i skacz na skakance. To przynosi dobre efekty.

Pozdrawiam.m.

[Emocja]

skakanke mam w domu,zakupilam,ale na hula hop to ja juz nie daje rady,to nie to co kiedys pol dnia moglam krecic,spada mi z pasa hehehe

[miś wesołek]

To że sie cwiczy brzuszki nie znaczy ze tluszcz zniknie z brzucha.

Dokładnie. Tłuszcz znika z całego ciała, a nie z konkretnego miejsca. Jeśli jest go w jakimś miejscu więcej (prawie każdy ma takie miejsce), to ciężka sprawa.

[marek-sportowiec]

Dieta albo aktywność fizyczna najlepiej!

[zlomiasz]

jakie proponujecie cwiczenia

Jakis czas temu pisałem w dziale "Dieta". Jeśli chcesz spalić te tzw. anormalne zapasy tłuszczu, musisz sie zdobyć na dłuższy, niskointensywny wysiłek fizyczny, co najmniej 20-30 minutowy, a w zasadzie godzinny lub więcej. Najlepszym rodzajem cwiczeń zapewne okazałoby się pływanie jako angażujące najwięcej mięśni, najuniwersalniejszym - bieganie, a najprzyjemniejszym - rower.

[miś wesołek]

najuniwersalniejszym - bieganie, a najprzyjemniejszym - rower.

Pływanie mimo wszystko wydaje mi się czynnością zbyt lajtową. Bieganie jak najbardziej, rower - wiadomo, że przyjemniejszy (sam preferuję). Warto poczytać o 'treningu aerobowym', bo to spalanie tłuszczu zależy najbardziej od osiągnięcia i utrzymania odpowiedniego tętna.

[zlomiasz]

Uważałbym z tą "lajtowością" pływania, bo z posiadanych przeze mnie danych wynika, że dla pływania kraulem z prędkoscią 3km/h wpółczynnik MET (metabolic equivalent) wynosi 15, podczas gdy dla biegania 14 km/h - 12, a jazdy rowerowej z V=20 km/h - raptem 9. W praktyce oznacza to tyle, że pływając w w/w sposób przez godzinę spalisz 15*masa ciała (w kg) kcal.

[miś wesołek]

Ok. Dzięki za dane.

Tak samo nienawidzę pływać kraulem, jak biegać.

[zlomiasz]

Ja dla odmiany od biegania jestem uzależniony quasi-narkotycznie i co najmniej raz na 3 dni MUSZĘ sobie zaaplikować 1.5 godz. ostrego crossu - inaczej zupełnie flaczeję, zwłaszcza psychicznie. Pływać niestety nie mam gdzie, a z roweru korzystam sporadycznie.

[Commodore 64]

Najgorzej jak zima nadchodzi i sport nie wychodzi! Wtedy się więcej pije i krócej żyje!

[Emocja]

wlazlam ostatnio na wage a tam....6 kg mniej,nie robiac nic,znaczy nie cwiczac..mysle,ze to tisercin dziala,nie chce mi sie tak jesc,nie mam napadow obzarstwa

[Pamiętnik Matki]

Mnie też to interesuje zwłaszcza, że przyszedł czas na uelastycznienie mięśni brzucha. Jak są elastyczne to inaczej "chodzą" i są bez nabierania tłuszczu.
Może zacznę od wyginania do tyłu na piłce. Już to robiłam kiedyś na kręgosłup a teraz to zrobię na brzuch.

Napiszę Wam jak Mi poszło i co dalej..... sprawdzę to co ktoś Mi kiedyś podpowiedział.

Zaczynam od dzisiaj.

[hvp2]

Pamiętam, że jak w czasach przedpsychotycznych wyruszałem z plecakiem na tygodniową wędrówkę po górach, to kiedy wracałe z niej to miałem dosłownie "brzuch przyrośnięty do kręgosłupa" (np. leciały ze mnie spodnie).

W ostatnich latach, już mocno popsychotycznych, zaobserwowałem, że w miesiącach letnich, kiedy staram się 1-2 razy w miesiącu wyskakiwać na 1-3 dniowe wędrówki, to w rezultacie chudnę w tempie 1 kg/miesiąc.

Natomiast w miesiącach zimowych, jak tylko siedzę w domu, dużo śpię i zjadam kilka rządków czekolady dziennie, to mi wagi przybywa w tempie 1,3 kg/ miesiąc.

[miś wesołek]

Pamiętam, że jak w czasach przedpsychotycznych wyruszałem z plecakiem na tygodniową wędrówkę po górach, to kiedy wracałe z niej to miałem dosłownie "brzuch przyrośnięty do kręgosłupa" (np. leciały ze mnie spodnie).

Pięknie! Zazdroszczę Ci gór...

[miś wesołek]

Sam marzę o czymś takim, nie wiem, rozbiciu namiotu na półce skalnej, gotowaniu herbaty na małym gazie, zjadaniu dżdżownic na śniadanie, walce z niedźwiedziem (ale jak sobie pójdziesz po prostu w las na takim płaskim placku, gdzie ja mieszkam, to wyglądasz co najwyżej jak psychopata)

[hvp2]

@Przegłosowany!
To już by Ci było praktycznie lepiej zostać żeglarzem czy kajakarzem! Albo np. podjeżdżać na wybrzeże Bałtyku i wędrować plażą. To też jest fantastyczna sprawa! Ludzie tak robią. Wybrzeże jest super! Dla mnie niestety z kolei na wybrzeże za daleko. Tylko raz tak sobie szedłem plażą, a potem po powrocie do miasta miałem w centrum atak klaustrofobii.

A jak jednak zdecydowanie wolisz góry to za 2-3 dni faktycznie niestety nie obskoczysz tam i z powrotem.