Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argumenty:
Moderator: moderatorzy
-
- zbanowany
- Posty: 235
- Rejestracja: pn lip 12, 2010 12:54 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argumenty:
Osobiście, opierając się na moim doświadczeniu i wiedzy o psychiatrii, jestem zdania, że psychiatria dlatego jest szkodliwa, bo:
1. Odwraca uwagę od prawdziwych problemów, prawdziwych przyczyn tego, co się dzieje.
Uwagę się skupia na diagnozie psychiatrycznej i pigułkach, które mają „leczyć”. Tylko czy problemy życiowe to kwestia medycyny? Czy problemy życiowe się leczy? Może to psychiatryczne „leczenie” polega właśnie na walce z symptomami, które są, a są, bo tak nas natura stworzyła, że gdy występuje przyczyna, to pojawia się smutek (nawet bardzo długotrwały i bardzo głęboki smutek) albo gniew, bunt (łącznie z agresją nim spowodowaną)...
Analogiczny jest ból fizyczny – czy ból fizyczny jest chorobą? Moim zdaniem sam ból fizyczny nie jest chorobą, tylko symptomem, naturalnym sygnałem ostrzegawczym, że coś jest nie tak i należy dokonać zmiany – przykładowo zdjąć but, który nam obciera stopę, zanim nie zetrzemy sobie stopy do krwi...
I tak samo ból niefizyczny daje znak, że jakaś nasza potrzeba nie jest zaspokojona, że jest nam źle w obecnej sytuacji, że potrzebne jest dokonanie zmiany...
2. Stygmatyzuje ludzi, przyprawiając im etykietkę, która to etykietka powoduje, że człowiek jest traktowany inaczej – jakby był wadliwy, jakby był podczłowiekiem.
Rodzina, czy też partner, podczas kłótni może wykorzystać wiedzę o diagnozie psychiatrycznej – wystarczy tylko wezwać policję i pogotowie i powiedzieć, że osoba ma objawy choroby psychicznej, leczyła się psychiatrycznie i w tej chwili jest agresywna, awanturuje się itd., a sprawimy, że osoba ta zostanie uwięziona w psychiatryku...
Także w wielu innych sytuacjach życiowych okazuje się, że osoba będzie traktowana inaczej ze względu na diagnozę psychiatryczną: w sądach, w sferze zawodowej, a nawet jest niebezpieczeństwo odebrania dziecka ze względu na diagnozę psychiatryczną rodzica...
3. Od razu serwuje psychotropy, które po prostu ogłupiają, powstrzymują myślenie, powodują "efekt zaczarowania" (osobie wydaje się, że jest lepiej), zaburzają człowieka fizycznie i psychicznie - robią z człowieka grubasa, powodują ginekomastię, parkinsonizm, dziwne rytmiczne ruchy, ślinotok, dziwne miny na twarzy, chód zombie, utratę zdolności do nauki, koncentracji, zapamiętywania, powodują ospałość, mogą powodować nawet różne "jazdy" takie jak trudność w odróżnieniu snu od jawy... Ogólnie upośledzają. Bo właśnie tak mają działać - chemicznie spacyfikować człowieka - jak chemiczne kajdany, żeby pacjent "był spokojny". Inne zaś mają działać jak rozweselacze...
Część pacjentów w ogóle sobie nie zdaje sprawy z tego, gdy pogorszenie stanu wynika właśnie z działania psychotropów... Psychiatrzy pacjentów nie informują o negatywnych skutkach, jakie się będą działy po podaniu psychotropów, więc skąd taki biedny, nieświadomy pacjent ma wiedzieć, że to, co się z nim dzieje złego to od psychotropów?
Szaleje wiara w to, że tabletka jest rozwiązaniem problemu. Podczas gdy nie jest... Jest tak naprawdę tylko psychoaktywnym środkiem starającym się sztucznie manipulować psychiką...
I jest to sposób bardzo prymitywny i niedobry do celów polepszenia swojego stanu emocjonalnego...
Proszę o wpisywanie kolejnych argumentów w tym temacie.
1. Odwraca uwagę od prawdziwych problemów, prawdziwych przyczyn tego, co się dzieje.
Uwagę się skupia na diagnozie psychiatrycznej i pigułkach, które mają „leczyć”. Tylko czy problemy życiowe to kwestia medycyny? Czy problemy życiowe się leczy? Może to psychiatryczne „leczenie” polega właśnie na walce z symptomami, które są, a są, bo tak nas natura stworzyła, że gdy występuje przyczyna, to pojawia się smutek (nawet bardzo długotrwały i bardzo głęboki smutek) albo gniew, bunt (łącznie z agresją nim spowodowaną)...
Analogiczny jest ból fizyczny – czy ból fizyczny jest chorobą? Moim zdaniem sam ból fizyczny nie jest chorobą, tylko symptomem, naturalnym sygnałem ostrzegawczym, że coś jest nie tak i należy dokonać zmiany – przykładowo zdjąć but, który nam obciera stopę, zanim nie zetrzemy sobie stopy do krwi...
I tak samo ból niefizyczny daje znak, że jakaś nasza potrzeba nie jest zaspokojona, że jest nam źle w obecnej sytuacji, że potrzebne jest dokonanie zmiany...
2. Stygmatyzuje ludzi, przyprawiając im etykietkę, która to etykietka powoduje, że człowiek jest traktowany inaczej – jakby był wadliwy, jakby był podczłowiekiem.
Rodzina, czy też partner, podczas kłótni może wykorzystać wiedzę o diagnozie psychiatrycznej – wystarczy tylko wezwać policję i pogotowie i powiedzieć, że osoba ma objawy choroby psychicznej, leczyła się psychiatrycznie i w tej chwili jest agresywna, awanturuje się itd., a sprawimy, że osoba ta zostanie uwięziona w psychiatryku...
Także w wielu innych sytuacjach życiowych okazuje się, że osoba będzie traktowana inaczej ze względu na diagnozę psychiatryczną: w sądach, w sferze zawodowej, a nawet jest niebezpieczeństwo odebrania dziecka ze względu na diagnozę psychiatryczną rodzica...
3. Od razu serwuje psychotropy, które po prostu ogłupiają, powstrzymują myślenie, powodują "efekt zaczarowania" (osobie wydaje się, że jest lepiej), zaburzają człowieka fizycznie i psychicznie - robią z człowieka grubasa, powodują ginekomastię, parkinsonizm, dziwne rytmiczne ruchy, ślinotok, dziwne miny na twarzy, chód zombie, utratę zdolności do nauki, koncentracji, zapamiętywania, powodują ospałość, mogą powodować nawet różne "jazdy" takie jak trudność w odróżnieniu snu od jawy... Ogólnie upośledzają. Bo właśnie tak mają działać - chemicznie spacyfikować człowieka - jak chemiczne kajdany, żeby pacjent "był spokojny". Inne zaś mają działać jak rozweselacze...
Część pacjentów w ogóle sobie nie zdaje sprawy z tego, gdy pogorszenie stanu wynika właśnie z działania psychotropów... Psychiatrzy pacjentów nie informują o negatywnych skutkach, jakie się będą działy po podaniu psychotropów, więc skąd taki biedny, nieświadomy pacjent ma wiedzieć, że to, co się z nim dzieje złego to od psychotropów?
Szaleje wiara w to, że tabletka jest rozwiązaniem problemu. Podczas gdy nie jest... Jest tak naprawdę tylko psychoaktywnym środkiem starającym się sztucznie manipulować psychiką...
I jest to sposób bardzo prymitywny i niedobry do celów polepszenia swojego stanu emocjonalnego...
Proszę o wpisywanie kolejnych argumentów w tym temacie.
Ostatnio zmieniony sob lip 24, 2010 11:34 pm przez DawidWarsaw, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Myślę że psychiatrzy są osobami które starają się kontrolować w jakiś sposób objawy choroby, psycholodzy mogą zajmować się problemami, nie mniej prawdziwymi niż choroba. Nikt nie mówi że problemy życiowe to kwestia medycyny, to chcesz to wmówić światu i to Twój argument że psychiatria jest szkodliwa, a nie jest. Psychiatrycznie nie leczy się smutku, gniewu czy buntu.
Są osoby które chorują na chorobę przez którą nie odczuwają bólu fizycznego. Sam ból fizyczny pewnie nie jest chorobą, ale daje sygnały że z organizmem dzieje się coś nie tak. Np. boli Cię ząb to idziesz do dentysty, a dentysta to leczy i nie rozwiązuje problemów życiowych pacjenta.
Czy za traktowanie inaczej uważasz samą chęć pomocy osobie chorej? Przecież to nie świadczy o tym że taka osoba jest traktowana jak podczłowiek. To Twoje argumenty? Czyli jesteś przeciw bycia profesjonalistą w danej dziedzinie? Bycie lekarzem, ogrodnikiem, matką, fotografem - to też etykiety, etykieta to nie argument, czy argument przeciw lekarzom jest to że stwierdzają że ktoś ma cukrzyce? Chyba nie...
Nie wiem jakie doświadczenia miałeś, jacy ludzie Ciebie otaczali że mówisz że bliscy wzywają pogotowie i tak sobie wmawiają wszystkim dookoła że osoba jest niebezpieczna i więzi ją w szpitalu psychiatrycznym? Twoje argumenty nie świadczą o tym że psychiatria jest szkodliwa, tylko że ludzie bywają podli.
Sama diagnoza nigdy nie jest podstawą do odebrania dziecka, w sądzie osoba osoba która popełniła przestępstwo, a nie mogła rozpoznać swego czynu, uznana za niepoczytalną w trakcie popełnienia czynu rzeczywiście może być potraktowana inaczej, może wobec niej zostać wyłączona odpowiedzialność karna, a sama osoba może zostać wysłana na przymusowe leczenie. To też nie jest argument przeciw psychiatrii lecz za, że jednak warto się leczyć, że konsekwencje trwania w chorobie mogą być dotkliwe nie tylko dla osoby chorej ale i dla otoczenia.
Przykro mi to stwierdzać ale Twoje argumenty nie uderzają w psychiatrię lecz w niewiedzę, uderza może w problem nieposiadania wiedzy o chorobach psychicznych w społeczeństwie, pokazanie tego że są ludzie okrutni, nieczuli i nierozumiejący chorób psychicznych nie jest argumentem przeciw psychiatrii.
Są osoby które chorują na chorobę przez którą nie odczuwają bólu fizycznego. Sam ból fizyczny pewnie nie jest chorobą, ale daje sygnały że z organizmem dzieje się coś nie tak. Np. boli Cię ząb to idziesz do dentysty, a dentysta to leczy i nie rozwiązuje problemów życiowych pacjenta.
Czy za traktowanie inaczej uważasz samą chęć pomocy osobie chorej? Przecież to nie świadczy o tym że taka osoba jest traktowana jak podczłowiek. To Twoje argumenty? Czyli jesteś przeciw bycia profesjonalistą w danej dziedzinie? Bycie lekarzem, ogrodnikiem, matką, fotografem - to też etykiety, etykieta to nie argument, czy argument przeciw lekarzom jest to że stwierdzają że ktoś ma cukrzyce? Chyba nie...
Nie wiem jakie doświadczenia miałeś, jacy ludzie Ciebie otaczali że mówisz że bliscy wzywają pogotowie i tak sobie wmawiają wszystkim dookoła że osoba jest niebezpieczna i więzi ją w szpitalu psychiatrycznym? Twoje argumenty nie świadczą o tym że psychiatria jest szkodliwa, tylko że ludzie bywają podli.
Sama diagnoza nigdy nie jest podstawą do odebrania dziecka, w sądzie osoba osoba która popełniła przestępstwo, a nie mogła rozpoznać swego czynu, uznana za niepoczytalną w trakcie popełnienia czynu rzeczywiście może być potraktowana inaczej, może wobec niej zostać wyłączona odpowiedzialność karna, a sama osoba może zostać wysłana na przymusowe leczenie. To też nie jest argument przeciw psychiatrii lecz za, że jednak warto się leczyć, że konsekwencje trwania w chorobie mogą być dotkliwe nie tylko dla osoby chorej ale i dla otoczenia.
Przykro mi to stwierdzać ale Twoje argumenty nie uderzają w psychiatrię lecz w niewiedzę, uderza może w problem nieposiadania wiedzy o chorobach psychicznych w społeczeństwie, pokazanie tego że są ludzie okrutni, nieczuli i nierozumiejący chorób psychicznych nie jest argumentem przeciw psychiatrii.
-
- zbanowany
- Posty: 235
- Rejestracja: pn lip 12, 2010 12:54 pm
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
[quote="Guzik"]Psychiatrycznie nie leczy się smutku, gniewu czy buntu.[/quote]
Ależ właśnie tu jest sedno, że nie zdajesz sobie sprawy, że właśnie to psychiatria traktuje psychotropami. Czy wierzysz, że "choroba psychiczna" to wada mózgu? Jeśli tak, to jesteś w błędzie, nabrałeś/-łaś się na mit... Psychiatria tak naprawdę serwuje psychotropy na takie problemy jak niepożądane emocje, niekorzystne cechy charakteru oraz zamyka w szpitalach psych. osoby niewygodne dla innych.
Ależ właśnie tu jest sedno, że nie zdajesz sobie sprawy, że właśnie to psychiatria traktuje psychotropami. Czy wierzysz, że "choroba psychiczna" to wada mózgu? Jeśli tak, to jesteś w błędzie, nabrałeś/-łaś się na mit... Psychiatria tak naprawdę serwuje psychotropy na takie problemy jak niepożądane emocje, niekorzystne cechy charakteru oraz zamyka w szpitalach psych. osoby niewygodne dla innych.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Myślałam że dostrzeżesz nierzetelność swych argumentów, a Ty mówisz mi że jestem w błędzie, że psychiatria tak naprawdę serwuje psychotropy na niepożądane emocje, niekorzystne cechy charakteru oraz zamyka w szpitalach psych. osoby niewygodne dla innych - mylisz się i jesteś fanatycznie zapatrzony w swoje idee.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Zgadzam się z tym, że życie po tabletkach traci koloryt. Zmysły są przytępione, więc świat wydaje się "dwuwymiarowy", wyblakły, niepociągający. Człowiek chciałby coś zrobić, a tylko się miota między zajęciami, które nie są w stanie go wciągnąć na dłużej niż kilka minut. To trochę jakby ktoś przeraźliwie głodny siedział przed suto zastawionym stołem, próbował potraw, które raz po raz powodują odruch wymiotny.
Tabletki działają też anty-autystycznie w stopniu pozbawiającym człowieka wewnętrznego świata przemyśleń i analiz. Rozumiem, że to właśnie to "wnętrze" jest najbardziej podatne na chorobę, ale trudno się pogodzić ze stratą.
Z drugiej strony, nic tak efektywnie nie usuwa paranoi jak leki. Leki podają rękę, gdy zapadasz się w swoim świecie.
Tabletki działają też anty-autystycznie w stopniu pozbawiającym człowieka wewnętrznego świata przemyśleń i analiz. Rozumiem, że to właśnie to "wnętrze" jest najbardziej podatne na chorobę, ale trudno się pogodzić ze stratą.
Z drugiej strony, nic tak efektywnie nie usuwa paranoi jak leki. Leki podają rękę, gdy zapadasz się w swoim świecie.
- krys840
- zaufany użytkownik
- Posty: 70
- Rejestracja: ndz mar 28, 2010 5:32 pm
- Lokalizacja: Katowice/Będzin
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
To jest dobra analogia nawet w sensie ścisłym, ponieważ traci się nie tylko tzw. apetyt na życie, ale apetyt w ogóle, człowiek zaczyna się umartwiać aż po tzw. grób...dextro pisze: To trochę jakby ktoś przeraźliwie głodny siedział przed suto zastawionym stołem, próbował potraw, które raz po raz powodują odruch wymiotny.
Stłumienie psychozy, która jest czasem silnym uniesieniem emocjonalnym, buntem wewnętrznym, który prowadzi człowieka czasem wcale nie do zguby, a wręcz jest na odwrót - jej stłumienie może doprowadzić do zguby. To mechanizm, który dobrze rozpoznany pozwala pokonywać bariery, jakich nie sforsowalibyśmy normalnie. Leczenie to zgaszenie motoryki z paradoksalnie poruszeniem na miarę fizycznej, klinicznej odpowiedzi organizmu na stresogenną sytuację spowodowaną wyniszczaniem, pacyfikacją psychotropową i to bywa utożsamiane z pobudzającym, uczynniającym efektem leczenia Czyli poruszenie, akatyzja, niepokój ( paradoks stłamszony lekiem, wyciszony, brak emocji itd. ) itd. w tej sytuacji są tym, co ma być pozytywne i pożądane. Mylnie tożsame z poprawą, bo brak wzmożonego napędu i niestandardowego myślenia w psychozie to ma być plus...
Cała filozofia leczenia - wykończyć tak, by pacjent nie miał siły myśleć, żeby przestał dążyć.
Wiem, że psychoza to uniesienie wewnętrzne, porywy emocjonalne, które odrywają człowieka od standardowych zajęć, że jego myślenie przypomina jakby oderwane od rzeczywistości i że przebieg tego zjawiska dezorganizuje czy jest źródłem cierpień, ascezy, bądź innych. Ale uważam, że przejście przez jakby zaburzenia, wewnętrzne katusze pozwalają paradoksalnie właśnie lepiej wpisać się w realia, o ile zaczynacie słuchać, a nie z góry mówić, że za dużo przeżywacie. Fakt, prawda może być trudna, a powrót do standardowych realiów odwlec się bardzo, ale zyskać stabilność i wiedzę jest lepiej.
Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni - w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.Izaj.30,26 - Psychoza.
- Constantius
- zaufany użytkownik
- Posty: 413
- Rejestracja: ndz lis 22, 2009 9:38 pm
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
drogi Krys840 .... ale na głupotę, pseudo mędrkowanie, zmianę poglądów, myślenie tabletek nie ma. Więc nie ma obawy że ktoś was z tego wyleczy i przy okazji otumani.... Przecież nikt was nie leczy na siłę. Nie ma przymusu leczenia. ( do pewnego momentu ) Najprawdopodobniej jesteś leczeni dlatego że martwili się o wasz stan zdrowia wasi bliscy lub zagrażaliście sami sobie lub otoczeniu. Nawet jeśli nie zagrażaliście to istniało wysokie prawdopodobieństwo że źle skończycie, kogoś skrzywdzicie, coś zniszczycie... Ale tak pies wam modre lizał... Jesteście już dorośli a nie dziećmi - przynajmniej według metryki bo psychicznie to wątpię... Dopóki nikomu nie zagrażacie nie musicie się leczyć. Każdy kowalem swojego losu. Jak powiedziałem na głupotę i zmianę poglądów i pseudo mędrkowanie ( puste gadanie) tabletek nie ma....
Musi być ktoś kogo nie znam, a kto zawładnął mna, moim życiem, śmiercią, tą kartką
- krys840
- zaufany użytkownik
- Posty: 70
- Rejestracja: ndz mar 28, 2010 5:32 pm
- Lokalizacja: Katowice/Będzin
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
I vice versa! Nie radzę się szarlatanów, choć pomoc socjalna mi się przydaje. Nie potrzebuję czarnoksiężników, magów i wróżbitów.Constantius pisze: Jak powiedziałem na głupotę i zmianę poglądów i pseudo mędrkowanie ( puste gadanie) tabletek nie ma....
Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni - w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.Izaj.30,26 - Psychoza.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Psychiatria jest szkodliwa ponieważ wiele pieniędzy podatników zostaje przeznaczonych na zgraję darmozjadów takich jak psychiatrzy i psychologowie którzy żerują na naiwności społeczeństwa. Nie ma czegoś takiego jak "choroba psychiczna" bo nie ma na to najmniejszego dowodu oprócz świstka papieru wystawionego przez pseudolekarza . Szpital psychiatryczny to burdel na kółkach tylko ucharakteryzowany na szpital.
Poczytałem trochę w internecie to co pisze na temat psychiatrii osoba o nicku DawidWarsaw i przyznam że zgadzam się że wszystkimi jego argumentami ponieważ podobnie jak on jestem ofiarą psychiatrii i wszystko co głosi zgadza się z moimi własnymi obserwacjami i wnioskami które wyciągnąłem ze wszystkich pobytów i kontaktów z psychiatrami.
W szpitalach psychiatrycznych byłem 6 czy 7 razy przed ukończeniem 18 lat i mam uraz traumatyczny do końca życia.
W wieku 14 lat przestałem chodzić do szkoły ponieważ bylem gnębiony przez innych uczniów ze względu na to iż byłem z biednej rodziny i byłem wyśmiewany i wyszydzany w okrutny sposób. Moja matka gdy po pewnym czasie się o tym dowiedziała zaczęła mnie głodzić tzn: chować przede mną jedzenie, ubliżać mi, bić mnie oprócz tego bardzo mocno bił mnie mój starszy brat. Zacząłem mieć bardzo silne myśli samobójcze i często włóczyłem się po mieście myśląc o skoku z wieżowca. Pewnego dnia w święto gdy chciałem sobie wziąć ze stołu coś do jedzenia zostałem pobity przez brata a matka rzucała we mnie przedmiotami. Po tym wezwała karetkę a miała już doświadczenie ponieważ moja siostra była agresywną narkomanką. Zostałem przyjęty do szpitala i już pierwszego dnia ponieważ nie chciałem rozmawiać i płakałem została mi przepisana neurotoksyna zyprexa i niby na uczucie niepokoju lorafen który dostawałem jak się później dowiedziałem przez cały kilku miesięczny pobyt. Jak odmawiałem przyjęcia trucizny to przywiązywali mnie do łóżka i wstrzykiwali toksyny domięśniowo co było bardzo bolesne i nigdy nie zapomnę tego bólu i upokorzenia. Na wypisce był stek bzdur opisujący mnie jako uosobienie patologi i "relacja rodziny" jakoby byłem przyjęty z powodu zagrażania ich życiu i to że w wyniku "leczenia" ustąpiły jakieś "objawy psychotyczne". Miałem też taką sytuacje na oddziale młodzieżowym że wszedłem na łóżko by przykleić plakat na ścianie i akurat przechodziła korytarzem "pani" ordynator a że drzwi były otwarte to się zaczęła na mnie patrzeć więc szybko zeskoczyłem z łóżka. Zaraz potem był obchód i ten babsztyl pyta się mojego "lekarza" prowadzącego jakie "leki" dostaję i gdy ten powiedział że zyprexę to ona się bardzo zdziwiła że "tylko" to i dodała że widziała rano jak... "skaczę po łóżku brudnymi butami". Wieczorem miałem już dopisaną depakinę z polecenia ordynatorki. Zostałem wypisany z diagnozą: "schizotypowe zaburzenia osobowości". Oczywiście nie muszę dodawać że nie rozwiązało to żadnego z moich prawdziwych problemów a wręcz je nasiliło gdyż wróciłem po indywidualnym nauczaniu do tej samej szkoły i nawet pedagog szkolny nie został o niczym poinformowany bo przecież według pseudo wychowawczyni miałem problem z główką i z niczym innym. Nie wspominając o tym że wszyscy byli doskonale poinformowani od niej gdzie byłem jak mnie nie było co samo w sobie jest skandalem. Później zawsze bylem bez problemu przyjmowany według kaprysu matki do szpitali a na moje argumenty że jestem zdrowy odpowiadano że nie jestem ponieważ ja już mam diagnozę od innych "lekarzy" i jakbym był zdrowy to nie trzymano by mnie za pierwszym razem pół roku w zamknięciu i nie podawano by mi "leków". Na moje protesty i chęć przedstawienia swoich argumentów byłem zbywany stwierdzeniami że mi się to wszystko wydaje albo że mam zaburzenia logicznego myślenia. Gdy kategorycznie odmówiłem przyjmowania toksyn zaczęto mi wstrzykiwać holoperidol a później trilafon w postaci depot po których czułem się najgorzej w całym swoim życiu. Czułem olbrzymie napięcie nerwowe i mięśniowe nie mogłem usiedzieć ani uleżeć. Chodzenie nie przynosiło ulgi. Łapały mnie straszliwe skurcze. Jedyne o czym marzyłem to kula w łeb (dosłownie!!!). W następnym pobycie na oddziale młodzieżowym powiedziałem że nie będę rozmawiał z psychiatrą ponieważ nie jest ona dla mnie "partnerem do rozmowy" i jak zwykle kategorycznie odmówiłem przyjmowania toksyn a że miałem już 17 lat to przynajmniej teoretycznie zachowali się w porządku że do niczego mnie nie zmuszali i wypisali po miesiącu "obserwacji". Matka założyła mi sprawę w sądzie za rzekome znęcanie się nad nią i zostałem "przebadany" przez biegłego w sprawie przymusowego "leczenia" mojej osoby gdzie dowiedziałem się że w czasie tamtego miesięcznego pobytu bez "leczenia" stwierdzono mi "schizofrenię niezróżnicowaną" z objawami autyzmu i zalecono "leczenie" wbrew mojej woli. Biegły na podstawie dokumentacji "medycznej" i rozmowy ze mną stwierdził jednoznacznie że cierpię na schizofrenię i jest wymagane natychmiastowe przymusowe leczenie mojej osoby (przy okazji z testów wynikło że jestem podobno ponadprzeciętnie inteligentny;)) Zanim sąd wydał jakiekolwiek postanowienie znowu trafiłem do szpitala gdzie "lekarka"(która była jedną z moich psychiatrów prowadzących podczas pierwszego pobytu w psychiatryku) po wysłuchaniu mojej historii i argumentowi że trafiam tak często do szpitala i będę trafiać nadal ze względu na wcześniejszą diagnozę postanowiła mi ją... wycofać i zmienić na "zaburzenia zachowania z nieprawidłowym procesem socjalizacji" co miało mnie uwolnić od zawożenia mnie do szpitali według kaprysu mojej "szalonej" matki. Po wyjściu okazało się że sąd dopiero teraz biorąc pod uwagę wcześniejszą opinię biegłego nakazał mnie przymusowo leczyć psychiatrycznie. I tak się to skończyło że wylądowałem znowu w szpitalu gdzie "zbadało" mnie kółko psychiatrów na czele z profesorem psychiatrii którzy orzekli że jestem zdrowy psychicznie i odwołali się od decyzji sądu. Zanim sąd zmienił postanowienie przeleżałem pół roku na oddziałach na szczęście bez podania mi nawet jednej tabletki psychotropów. Wiem jedno: gdybym trafił na innych pseudo lekarzy możliwe że dzisiaj był bym warzywem przykutym do łóżka gdzie pielegniary ze wzrokiem SS-mana przyglądają się czy łykam "lekarstwa". Tą instytucję należy tępić wszelkimi możliwymi sposobami bo to jest niedopuszczalne by takie tępe ryje pasły się na nieszczęściu innych i uniemożliwiały wielu ludziom należną za ich podatki pomoc i eliminację przyczyny problemu. Kiedyś na ten argument usłyszałem odpowiedź że należy oddzielić przyczynę od skutku i była to właśnie osoba która mi mówiła że mam zaburzenia logicznego myślenia... bez komentarza.
Poczytałem trochę w internecie to co pisze na temat psychiatrii osoba o nicku DawidWarsaw i przyznam że zgadzam się że wszystkimi jego argumentami ponieważ podobnie jak on jestem ofiarą psychiatrii i wszystko co głosi zgadza się z moimi własnymi obserwacjami i wnioskami które wyciągnąłem ze wszystkich pobytów i kontaktów z psychiatrami.
W szpitalach psychiatrycznych byłem 6 czy 7 razy przed ukończeniem 18 lat i mam uraz traumatyczny do końca życia.
W wieku 14 lat przestałem chodzić do szkoły ponieważ bylem gnębiony przez innych uczniów ze względu na to iż byłem z biednej rodziny i byłem wyśmiewany i wyszydzany w okrutny sposób. Moja matka gdy po pewnym czasie się o tym dowiedziała zaczęła mnie głodzić tzn: chować przede mną jedzenie, ubliżać mi, bić mnie oprócz tego bardzo mocno bił mnie mój starszy brat. Zacząłem mieć bardzo silne myśli samobójcze i często włóczyłem się po mieście myśląc o skoku z wieżowca. Pewnego dnia w święto gdy chciałem sobie wziąć ze stołu coś do jedzenia zostałem pobity przez brata a matka rzucała we mnie przedmiotami. Po tym wezwała karetkę a miała już doświadczenie ponieważ moja siostra była agresywną narkomanką. Zostałem przyjęty do szpitala i już pierwszego dnia ponieważ nie chciałem rozmawiać i płakałem została mi przepisana neurotoksyna zyprexa i niby na uczucie niepokoju lorafen który dostawałem jak się później dowiedziałem przez cały kilku miesięczny pobyt. Jak odmawiałem przyjęcia trucizny to przywiązywali mnie do łóżka i wstrzykiwali toksyny domięśniowo co było bardzo bolesne i nigdy nie zapomnę tego bólu i upokorzenia. Na wypisce był stek bzdur opisujący mnie jako uosobienie patologi i "relacja rodziny" jakoby byłem przyjęty z powodu zagrażania ich życiu i to że w wyniku "leczenia" ustąpiły jakieś "objawy psychotyczne". Miałem też taką sytuacje na oddziale młodzieżowym że wszedłem na łóżko by przykleić plakat na ścianie i akurat przechodziła korytarzem "pani" ordynator a że drzwi były otwarte to się zaczęła na mnie patrzeć więc szybko zeskoczyłem z łóżka. Zaraz potem był obchód i ten babsztyl pyta się mojego "lekarza" prowadzącego jakie "leki" dostaję i gdy ten powiedział że zyprexę to ona się bardzo zdziwiła że "tylko" to i dodała że widziała rano jak... "skaczę po łóżku brudnymi butami". Wieczorem miałem już dopisaną depakinę z polecenia ordynatorki. Zostałem wypisany z diagnozą: "schizotypowe zaburzenia osobowości". Oczywiście nie muszę dodawać że nie rozwiązało to żadnego z moich prawdziwych problemów a wręcz je nasiliło gdyż wróciłem po indywidualnym nauczaniu do tej samej szkoły i nawet pedagog szkolny nie został o niczym poinformowany bo przecież według pseudo wychowawczyni miałem problem z główką i z niczym innym. Nie wspominając o tym że wszyscy byli doskonale poinformowani od niej gdzie byłem jak mnie nie było co samo w sobie jest skandalem. Później zawsze bylem bez problemu przyjmowany według kaprysu matki do szpitali a na moje argumenty że jestem zdrowy odpowiadano że nie jestem ponieważ ja już mam diagnozę od innych "lekarzy" i jakbym był zdrowy to nie trzymano by mnie za pierwszym razem pół roku w zamknięciu i nie podawano by mi "leków". Na moje protesty i chęć przedstawienia swoich argumentów byłem zbywany stwierdzeniami że mi się to wszystko wydaje albo że mam zaburzenia logicznego myślenia. Gdy kategorycznie odmówiłem przyjmowania toksyn zaczęto mi wstrzykiwać holoperidol a później trilafon w postaci depot po których czułem się najgorzej w całym swoim życiu. Czułem olbrzymie napięcie nerwowe i mięśniowe nie mogłem usiedzieć ani uleżeć. Chodzenie nie przynosiło ulgi. Łapały mnie straszliwe skurcze. Jedyne o czym marzyłem to kula w łeb (dosłownie!!!). W następnym pobycie na oddziale młodzieżowym powiedziałem że nie będę rozmawiał z psychiatrą ponieważ nie jest ona dla mnie "partnerem do rozmowy" i jak zwykle kategorycznie odmówiłem przyjmowania toksyn a że miałem już 17 lat to przynajmniej teoretycznie zachowali się w porządku że do niczego mnie nie zmuszali i wypisali po miesiącu "obserwacji". Matka założyła mi sprawę w sądzie za rzekome znęcanie się nad nią i zostałem "przebadany" przez biegłego w sprawie przymusowego "leczenia" mojej osoby gdzie dowiedziałem się że w czasie tamtego miesięcznego pobytu bez "leczenia" stwierdzono mi "schizofrenię niezróżnicowaną" z objawami autyzmu i zalecono "leczenie" wbrew mojej woli. Biegły na podstawie dokumentacji "medycznej" i rozmowy ze mną stwierdził jednoznacznie że cierpię na schizofrenię i jest wymagane natychmiastowe przymusowe leczenie mojej osoby (przy okazji z testów wynikło że jestem podobno ponadprzeciętnie inteligentny;)) Zanim sąd wydał jakiekolwiek postanowienie znowu trafiłem do szpitala gdzie "lekarka"(która była jedną z moich psychiatrów prowadzących podczas pierwszego pobytu w psychiatryku) po wysłuchaniu mojej historii i argumentowi że trafiam tak często do szpitala i będę trafiać nadal ze względu na wcześniejszą diagnozę postanowiła mi ją... wycofać i zmienić na "zaburzenia zachowania z nieprawidłowym procesem socjalizacji" co miało mnie uwolnić od zawożenia mnie do szpitali według kaprysu mojej "szalonej" matki. Po wyjściu okazało się że sąd dopiero teraz biorąc pod uwagę wcześniejszą opinię biegłego nakazał mnie przymusowo leczyć psychiatrycznie. I tak się to skończyło że wylądowałem znowu w szpitalu gdzie "zbadało" mnie kółko psychiatrów na czele z profesorem psychiatrii którzy orzekli że jestem zdrowy psychicznie i odwołali się od decyzji sądu. Zanim sąd zmienił postanowienie przeleżałem pół roku na oddziałach na szczęście bez podania mi nawet jednej tabletki psychotropów. Wiem jedno: gdybym trafił na innych pseudo lekarzy możliwe że dzisiaj był bym warzywem przykutym do łóżka gdzie pielegniary ze wzrokiem SS-mana przyglądają się czy łykam "lekarstwa". Tą instytucję należy tępić wszelkimi możliwymi sposobami bo to jest niedopuszczalne by takie tępe ryje pasły się na nieszczęściu innych i uniemożliwiały wielu ludziom należną za ich podatki pomoc i eliminację przyczyny problemu. Kiedyś na ten argument usłyszałem odpowiedź że należy oddzielić przyczynę od skutku i była to właśnie osoba która mi mówiła że mam zaburzenia logicznego myślenia... bez komentarza.
- Antonio Kontrabas
- zaufany użytkownik
- Posty: 6989
- Rejestracja: pt sie 27, 2010 11:49 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
To niezle Cie rodak urzadzil! Ale widzisz lekarze byli w tej sytuacji jedynie narzedziami manipulacji twojego rodaka, przpraszam ale owa osobe ciezko matka nazwac. Lekarze byli jej narzedziami sami bez winy, Ty jej ofiara, poprostu. Widzisz Ty byles zawsze zdrowy i ciebie leczyli bezpodstawnie i na sile. Ja i wielu innych jest naprawde chorych i dla nas lekarze i leki to blogoslawienstwo, druga szansa na zycie wogule. Mnie psychiatria daruje kazdy dzien, Tobie odebrala polowe zycia. Kto ma racje?
Ostatnio zmieniony wt paź 05, 2010 11:27 am przez Antonio Kontrabas, łącznie zmieniany 1 raz.
- Antonio Kontrabas
- zaufany użytkownik
- Posty: 6989
- Rejestracja: pt sie 27, 2010 11:49 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
PS To Twoja matka jest prawdziwym ssmanem, niech jej wszystko zostanie wynagrodzone, nawet okreslenie w czasie wojny powstalo na takich ludzi - foltzdeutch.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Chyba chodzi o folksdojcza ? http://blogmedia24.pl/node/23842
A historia regała bardzo smutna. Ale w życiu mało co jest całkiem czarne albo całkiem białe i pewną są też rosądni psychiatrzy, choćby ci na końcu którzy postawili właściwą diagnozę.
A historia regała bardzo smutna. Ale w życiu mało co jest całkiem czarne albo całkiem białe i pewną są też rosądni psychiatrzy, choćby ci na końcu którzy postawili właściwą diagnozę.
http://www.youtube.com/watch?v=EdmZYu9Lths
Powiedzmy przeciwnikowi otwarcie, że nie podzielamy jego idei, ponieważ je rozumiemy, i że on nie podziela naszych, ponieważ ich nie rozumie.
Powiedzmy przeciwnikowi otwarcie, że nie podzielamy jego idei, ponieważ je rozumiemy, i że on nie podziela naszych, ponieważ ich nie rozumie.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
regal powiedz ile teraz masz lat i jak sobie radzisz? Pozdrawiam Cie
Bo strach to nic innego jak zdradziecka odmowa pomocy ze strony rozumowania
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Młody jestem i nieźle sobie radzę.niewazne pisze:regal powiedz ile teraz masz lat i jak sobie radzisz? Pozdrawiam Cie
- Kamil Kończak
- zaufany użytkownik
- Posty: 12349
- Rejestracja: śr cze 24, 2009 4:11 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Psychiatria jest na usługach firm farmaceutycznych,nie ma w tym żadnej przesady.Zresztą cała medycyna jest.Wystarczy włączyć tv żeby zobaczyć ogrom reklam przeróżnych medykamentów.Ludzie maniakalnie uwierzyli w chemiczną pigułkę,tak jakby miała wszystko rozwiązać.O ile jest to jeszcze zrozumiałe kiedy rzeczywiście komuś coś dolega paranoją jest kiedy ludzie biorą rano po przebudzeniu garść tabletek na wszelki wypadek.Wystarczyło by gdyby ludzie zdrowo się odżywiali,ruszali,żyli w zgodzie ze sobą i światem.Nikt nie skupia się tak naprawdę na rzeczywistych przyczynach choroby,tylko na skutku,działając po omacku.Lekarze i ludzie związani z przemysłem farmaceutycznym chcieliby aby każda choroba dała się wyleczyć chemiczną kapsułką.Chodzi oczywiście m.in.o pieniądze,nie ma się co oszukiwać.Tworzone są różne hipotezy,teorie,które są tylko małym wycinkiem prawdy.Oddala to od poznania rzeczywistych przyczyn choroby psychicznej.Taki system jeszcze bardziej izoluje chorych ludzi od społeczeństwa pogłębiając ich bezradność.Jakakolwiek terapia to fikcja.Bo czym jest 20 minut rozmowy raz w miesiącu z psychologiem,który wygląda jakby kimał?Ludzi przetrzymuje się ich w szpitalach,nawet jeśli nie są dla nikogo groźni i faszeruje się lekami.Często wbrew ich woli.Ja sam trafiłem do szpitala na własne żądanie,kiedy leżałem 2 miesiące z nogami w gipsie.Działy się wtedy ze mną straszne rzeczy,moja choroba się pogłębiała.Najgorsze było ogromne,ponad naturalne napięcie,które rozsadzało mnie od środka a ja nie mogłem wstać.Napięcie było tak ogromne,że rozrywałem na sobie koszulki jak totalny wariat.Czułem jak ogromna energia rozsadza mnie,miałem tak ogromne lęki,że bałem się określonych kolorów,wpadałem w ogromną panikę.Czułem jakbym tracił świadomość,odpływał.To było piekło.W końcu w kulminacyjnym momencie zacząłem się w kółko kiwać,bez przerwy.Powiedziałem mamie,żeby zadzwoniła po karetkę,że chce jechać do szpitala psychiatrycznego.Zawieźli mnie do szpitala.Nowe,nieznane miejsce,psychiatryk a ja z nogami w gipsie...Napięcie coraz bardziej się powiększało a ja wyłem z bólu jakby ktoś rozdzierał moją duszę,szamotałem się,drapałem ścianę...Szpital był okropny.Lekarz ordynator zamiast pytać o mój stan psychiczny,ciągle pytał o moje nogi tak jakby to było najważniejsze.Kiedy przyjechała moja mama,miałem tak ciężkie stany,że zacząłem robić dziwne miny,wydawać dziwne odgłosy jak zwierzę,totalny wariat ale nie byłem agresywny.Widziała to tylko moja mama.Powiedziałem jej żeby poszła do lekarza i powiedziała,żeby mi coś dali na uspokojenie bo nie wyrobię...Dali mi najpierw chyba afobam,potem powiedziałem chyba,że mi nie pomaga.Zawieźli mnie na salę,jeździłem wtedy na wózku i dali dopiero później się dowiedziałem haloperidol.Myślałem,że zaraz wrócę do sali odwiedzin a okazało się,że mama pojechała.Na podłodze została butelka coca-coli,która mama mi przywiozła a ja poczułem,że to już jest jakiś koniec,takiej bezradności jak wtedy i samotności nigdy nie poczułem.Lek zaczął działać a wraz z nim zaczęło się piekło.Zacząłem dygotać,czuć na przemian gorąco aby potem trząść się z zimna.Z moją szczęką zaczęły dziać się straszne rzeczy,zaczęła się sama zaciskać z tak ogromną siłą.Myślałem,że mi pęknie. Dosłownie czułem jak kruszą mi się zęby tak potężna to była siła.Potem zaczęła się rzecz odwrotna-szczęka sama zaczęła się otwierać prawie do granic możliwości.I tak na przemian przez 8 godzin.Najsmutniejsze było kiedy przez szybę pseudo personel patrzał na mnie jak na wariata,tak jakby nie wiedzieli co haloperodol może z ludźmi robić.Po jakimś czasie w ogóle nie mogłem mówić bo szczęka w kółko sama latała,zaciskała się i otwierała.Potem palce zaczęły mi sie same wyginać.Żeby szczęka mi się całkiem nie zacisnęła wkładałem sobie pomiędzy zęby palce.Pod koniec dnia byłem tak wycieńczony tą walką,że zaczęły mi się robić jakieś pół urojenia.Cienie na suficie zaczęły układać się w jakieś kształy,zacząłem w nich widzieć to co w danym momenie chciałem.Potem lekarz powiedział mojej mamie,że poczułem co to ból tak jakbym był agresywny jakbym zrobił coś złego a wcale tak nie było.W szpitalu przeleżałem z miesiąc mimo,że chciałem wyjść wcześniej,lekarz się nie zgadzał,mimo,że sam się do szpitala zgłosiłem.Był to szpital w Złotowie.To co wyprawia się w tego typu szpitalach przerasta ludzkie pojęcie bo są tam przetrzymywani ludzie,którzy nie zagrażają ani sobie ani drugiemu człowiekowi.Aplikowane są leki wbrew woli pacjentów.Jakakolwiek terapia to fikcja,nie ma jej.Leki,żarcie,spanie.Ludzi traktuje się jak przedmioty.Mówi się do nich bezosobowo.Czytałem w internecie historię dziewczyny,która miała boreliozę-wiruose zapalenie mózgu od kleszcza.Mówiła,że ugryzł ją kleszcz a wzieli ją do psychiatryka i pakowali leki.Gdyby nie uparła się na swoim nie zrobiliby jej szczegółowych badań,które potwierdziły boreliozę.Innym przykład-chłopak miał zapalenie ucha,dostał leki,zaczął się po nich bardzo źle czuć,miał zaburzenia świadomości,zabrali go do psychiatyka.W międzyczasie został wszczęty sądowy przymus leczenia.Chłopak był przetrzymywany w szpitalu wbrew jego woli.Wkońcu wyszedł,oddał sprawę do sadu.Taki jest nasz piekny kraj.Odnośnie schizofrenii największym nieporozumieniem jest traktowanie chorych psychicznie jako niebezpiecznych i agresywnych.Jakkolwiek są ludzie agresywni,nastawieni konftontaacyjnie,większość ludzi jest wycofana,można jedynie mówić co najwyżej o autoagresji.Większość ludzi muchy by nie skrzywdziła.Powiedzieć o osobie chorej psychicznie,że jest niebezpieczna jest tym samym co stwierdzenie,że Polak to złodziej i pijak.Bo tak przecież o nas mówią,taki jest stereotyp.Kolejny rzecz-choroby psychicznej,czy zaburzeń psychicznych nie da się zmierzyć za pomoca żadnych dostępnych badań komputerowych.Schizofrenia jest też bardzo mało poznaną chorobą.Jednak pakuje się w takich ludzi leki,niejednokrotnie pod przymusem.Leki tylko zamulają psychikę takiego człowieka i mówi się,że tacy ludzie są leczeni.Nikt jednak nie mówi o skutkach ubocznych,bo tak na prawdę leki nie leczą tylko jak wcześniej pisałem zamulają.W ostateczności przytłumiają niektóre objawy.Każdy z nas posiada ciało i ducha.Niestety nauka wykluczyła ducha podążając tylko za tym co jest materialne,namacalne.Ducha od ciała nie da się oddzielić,tak więc dualizm kartezjański jaki jest stosowany w medycynie jest jej największym błędem.Człowiek jest całością.Nauka podzieliła nasze ciało na wiele elementów tracąc z oczu całość.Nie są leczone przyczyny chorób tylko jej skutki.To nigdy nie przyniesie zadowalających rezultatów.Leczenie zawsze będzie tylko doraźne.Od każdego narządu mamy osobnego lekarza.Nefrolog zajmujący się nerkami nie wchodzi w kompetencje urologa choć wszystko jest ze sobą powiązane.Trochę się to zmienia,czego przykładem jest neuropsychiatria.Z medycyny także wiemy,że problemy psychiczne nie biorą się wyłącznie z naszego mózgu.Na nasze emocje ma wpływ np.tarczyca,narząd typowo psychogenny,której niedoczynność czy nadczynność może powodwać różne zaburzenia emocjonalne.Na naszą psychikę wpływ mają także jelita,które biorą udział w transporcie seroroniny,jednego z hormonów szczęścia.Jelita są także nazywane drugim mózgiem człowieka,to właśnie one w ogromnej większości generują napięcie psychofizyczne naszego ciała.Według badań jelita mają kilkukrotnie większy wpływ na mózg niż mózg na jelita.Z jelit do mózgu idzie 4 razy więcej impulsów nerwowych niż z mózgu do jelit.Na naszą psychikę mają także wpływ nerki,które odpowiadają za procesy hamowania i pobudzania w organiźmie,za naszą równowagę,homeostazę.Także upatrywanie się przyczyn chorób i zaburzeń psychicznych jedynie w mózgu jest nieporozumieniem.
Pragniesz czegoś? - rób to bo zaczniesz o tym marzyć.
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
" May your love of the form culminite in the love of
the formless."
https://www.youtube.com/watch?v=0joS1fzwFcU
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Jakim prawem podaje sie pacjentom haloperidol skoro potrafi robic takie rzeczy z czlowiekiem? Pewnie dlatego, ze jest to stary i tani "lek"....Mojemu bratu tez to podawali odrazu na przyjeciu bo jak stwierdzili "rutynowy lek". Po nim tylko pocil sie, lezal bezczynnie. Ale co czul tego nie wiem. Do tej pory przypuszczam, ze przez ten lek moj brat umarl.
Bo strach to nic innego jak zdradziecka odmowa pomocy ze strony rozumowania
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Dobrze piszecie. W 100% zgadzam się z wami. Nawet chyba słynny dr Hoouse ma takie same zdanie o tej dziedzinie medycyny jak my tutaj. O ile nie mylę się, to on też uważa, iż większość chorób psychicznych ma podłoże głownie organiczne(neurologiczne). Założe się, że w Polsce jest masa leczonych osób(chorych na jakiś organiczny rodzaj schizofreni), a którzy wbitą diagnozę mają osobowość borderline, czy depresję, nerwicę, i w drugą stronę masa znerwicowanych ludzi, ktorym przybili schizę. House tak nienawidził psychiatrów, że dopiero zgłosił się w ostatnich sezonach serialu do nich. Bo juz nie mogl znieść uzaleznienia od vicodinu. On także uważa, że wszystko jest organiczne, neurologiczne. Co do ma być za dział medycyny, ktory po 5-10 minutach rozmowy z pacjentem wydaje opinie, iż ktoś ma depresję. Paranoja. Tak jak przybito schizofrenikom pieczątke, że to agresywni ludzie. Suma sumarrum ktoś. kto nie jest agresywny, tylko katatoniczny, zamulony w stosunku do rodziny, oderwany od świata nie jest już schizofrenikiem, według chorej polskiej psychiatrii. Dresiarz, ktory naćpał się fetą, i nawalił wódą jak atakuje kilku policjantów jest schizofrenikiem według polskiej psychiatrii. Większość polskich psychiatrów to ludzie bez poważnej, solidnej wiedzy. Ludzie, ktorym zależy tylko na zysku, mamonie z prywatnych wizyt, opiniach sądowych, orzeczeniach, itp. Szkoda gadać. To jedna wielka mafia. Zresztą podobnie jak i psychiatria, śmieszy mnie neurologia, stosowana wedlug niektorych neurologów. Po 5 minutach przepukania kolana młoteczkiem stwierdzają, iż ktoś nie ma organicznych problemów neurologicznych. Psychiatria, jasne, że jest szkodliwa. Aczkolwiek trzyma się tylko dzięki naszej słabości, słabości do chęci bycia zdrowym czlowiekiem i osiągnięcia w miare normalnego zycia. Przeciez nie ma to jak walnąć sobie 1mg alprazolami przed rozmową kwalifikacyjną, czy weselem. Inaczej trząsłbym się całe wesele i jedzenie byłoby na stole a nie w żołądku. Tylko to(nasza słabość do normalnosci) trzyma ten dziadoski dział medycyny.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Wiesz to po prostu widać oni mają wprawione oko na mikro ruch, mimikę twarzy ton głosu styl wypowiedzi w tym wszystkie zakodowane są informacje o rodzaju dolegliwości. Np. to jest tak jak gdy widzisz kogoś smutnego to wiesz że on jest smutny, dlatego że np. się nie uśmiecha, mówi anemicznie bez entuzjazmu, lub gdy ktoś jest wesoły to się uśmiecha w jego słowach słychać radość i tak dalej. Pamiętam jak byłem na oddziale, to był koleś którego parę dni wcześniej wypisano do domu, a on nie brał leków i po paru dniach, z powrotem wrócił na oddział, i zaraz jak go przywieźli opowiadał nam czemu tak się stało, był troszkę jakby inny, a pod wieczór gdy dostał tam już jakieś leki to się zmienił jego ton wypowiedzi i mimika twarzy. To było na tyle widoczne że nawet z kolesiem o tym sobie gadaliśmy że szedł na ziemiepanpanpan pisze: Co do ma być za dział medycyny, ktory po 5-10 minutach rozmowy z pacjentem wydaje opinie, iż ktoś ma depresję. Paranoja.
- Antonio Kontrabas
- zaufany użytkownik
- Posty: 6989
- Rejestracja: pt sie 27, 2010 11:49 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
Madrze powiedziane.
Re: Dlaczego uważam, że psychiatria jest szkodliwa. Argument
No, ale jeśli oni mają zakodowaną mimikę, zachowanie, ton wypowiedzi, itp, to dlaczego masa ludzi, ktorzy wszystko całkowicie symulują dla: L4, rent, itp, nabiera lekarzy. Niestety w większosci przypadków psychiatrzy nabierają się i przybijają im depresję, nerwicę lękową. Czyli to w ogóle, co piszesz nie sprawdza się. Chyba nie sądzisz, że pierwszy lepszy spawacz, czy ślusarz potrafi zagrać głosem, mimiką, czy zachowaniem depresję, nerwicę lękową. Wątpie w to. Natomiast pojscie do lekarza i powymyslanie przez 5 minut, jak ja to boje się ludzi, jaki mnie stres ogarnia, nie jest wcale trudne. Także wątpie w tą wiedzę psychiatryczną po barwie głosu, tonie, czy mimice twarzy. Wątpliwa sprawa. Mam sąsiadkę, ktora też leczy zaburzenia lękową w związku z walką o rentę. Dziwne bo jak ją widze na podwórku to potrafi nawijać z innymi sąsiadami przez godzinę bez sensu. I raczej lęku nie ma wypisanego na twarzy. Normalnie dusza towarzystwa. A ja jak widzę sąsiada w moim zasięgu, to chcę przysłowiowo "rozjebać mnie od środka" a jedzenie w bidulu, czy barze mlecznym powoduje, że wszystko jest na stole, na moim czole, a nie w brzuchu. Nie oszukujmy się, nie badzmy hipokrytami. Nasi psychiatrzy są po prostu żałośni pod wzgledem wiedzy.Ertis pisze:Wiesz to po prostu widać oni mają wprawione oko na mikro ruch, mimikę twarzy ton głosu styl wypowiedzi w tym wszystkie zakodowane są informacje o rodzaju dolegliwości. Np. to jest tak jak gdy widzisz kogoś smutnego to wiesz że on jest smutny, dlatego że np. się nie uśmiecha, mówi anemicznie bez entuzjazmu, lub gdy ktoś jest wesoły to się uśmiecha w jego słowach słychać radość i tak dalej. Pamiętam jak byłem na oddziale, to był koleś którego parę dni wcześniej wypisano do domu, a on nie brał leków i po paru dniach, z powrotem wrócił na oddział, i zaraz jak go przywieźli opowiadał nam czemu tak się stało, był troszkę jakby inny, a pod wieczór gdy dostał tam już jakieś leki to się zmienił jego ton wypowiedzi i mimika twarzy. To było na tyle widoczne że nawet z kolesiem o tym sobie gadaliśmy że szedł na ziemiepanpanpan pisze: Co do ma być za dział medycyny, ktory po 5-10 minutach rozmowy z pacjentem wydaje opinie, iż ktoś ma depresję. Paranoja.