Życie osoby chorej...

Proszę pisać w części ogólnej tego działu jeśli temat nie pasuje do żadnego z poddziałów.

Moderator: moderatorzy

Awatar użytkownika
Clamo
moderator
moderator
Posty: 1262
Rejestracja: wt cze 16, 2009 11:47 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Narnia

Życie osoby chorej...

Post autor: Clamo »

No właśnie. Myślę, że to dość ciężki temat, jednak chciałbym o tym porozmawiać. Czy jako osoby chore potraficie jeszcze czerpać z życia? Czy wasze życie sprowadza się niemal do samej wegetacji. Czy macie o co walczyć? Czy walczycie? Zakładając, że Bóg nie istnieje - czy nadal widzicie sens w swoim życiu?


Powiem jak to jest u mnie. Znajduję przyjemność w drobnych rzeczach, na dłuższą metę raczej chyba jestem trochę smętny - zwłaszcza kiedy jestem sam. Uciążliwe myśli o tym aby się wyrwać - wyrwać z życia, umrzeć. Ciągle zmagam się z chorobą. Kiedy jestem poza domem to czasem tą moją walkę widać bardzo wyraźnie. Nie wiem czy osoby którym nie mówiłem wiedzą o tej chorobie, ale na pewno widzą, że coś jest nie tak. Czy mam o co walczyć? Cóż, walczę o swoje życie - głównie dla rodziny. Gdybym był sam łatwiej byłoby mi odejść. Czy dostrzegam sens w swoim życiu? Ciężko powiedzieć, chyba jak większość tak na prawdę nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Zwłaszcza, że nie wierzę w życie wieczne. Mój Ojciec uważa, że bez Boga życie nie ma sensu. Nie wiem jak się tego odnieść. Mimo swojego młodego wieku mam spory bagaż doświadczeń, ale to mi nie wystarcza aby się określić.

Pozdrawiam.
"Roses are red, violets are blue, I'm schizophrenic, and so am I."
-Oscar Levant
Awatar użytkownika
hvp2
zaufany użytkownik
Posty: 11072
Rejestracja: ndz lis 04, 2007 2:14 am
płeć: mężczyzna

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: hvp2 »

Clamo pisze:Czy jako osoby chore potraficie jeszcze czerpać z życia? Czy wasze życie sprowadza się niemal do samej wegetacji. Czy macie o co walczyć? Czy walczycie? Zakładając, że Bóg nie istnieje - czy nadal widzicie sens w swoim życiu?
Potrafię czerpać z życia! Tuląc się do bliskiej osoby, wędrując po lesie, wpatrując się w oddalony horyzont, rozbudowywując stronę internetową, ciesząc się z udanego zdjęcia fotograficznego, robiąc przyjemność bliskim ludziom!!!

Walczę o to, aby w miarę sensownie przeżyć każdy dzień,
a także aby tych dni było przede mną jak najwięcej!

Jestem agnostykiem. Dla mnie sensem życia jest po prostu aktywne życie!!! (licząc tu również drobne aktywności dnia codziennego,
nawet typu obieranie ziemniaków!!!)
adammat1990
zaufany użytkownik
Posty: 355
Rejestracja: sob kwie 26, 2008 10:37 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Toruń

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: adammat1990 »

Witaj,

ja również jestem zadowolony z życia. Mam swoją pasję-rower, wspaniałą rodzinę, cudownych znajomych. Cieszę się nawet z tego, że kobieta, którą kocham uważa mnie za fajnego gościa i ma do mnie zaufanie (mimo że nie jesteśmy razem). Wiem, że w przyjaźni z nią i tak dostałem wiele od życia i z tego się cieszę. Poza tym studiuję zarządzanie by zrealizować swoje marzenia o własnej firmie.

Mam nadzieję, że i Ty odnajdziesz radość w życiu czego Ci szczerze i z całego serca życzę.

3maj się :)
"Oddech weż, już najgorsze jest za Tobą
W końcu gdzieś, bedzie lepiej, daje słowo
nie bój sie uwierz w siebie masz juz wszystko
poczuj więc , ze przed Tobą cała przyszłość
przecież wiesz "
Wuezgar
zaufany użytkownik
Posty: 20
Rejestracja: sob maja 15, 2010 8:45 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: Wuezgar »

.............
Ostatnio zmieniony śr sty 26, 2011 6:22 pm przez Wuezgar, łącznie zmieniany 1 raz.
GhostRider
zaufany użytkownik
Posty: 80
Rejestracja: śr sty 27, 2010 1:44 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: GhostRider »

U mnie to było kilka lat totalnej wegetacji , byłem już tym bardzo zmęczony , nie mogłem już patrzec w kompa i cztery ściany swojego pokoju. Treaz jakby było troszeczke lepiej , powoli odnawiam konkakty. Zaczynam wychodzic do znajomych , chociaż nie wiem czy to wrodzona małomównosc czy sprawka choroby , poprostu ciężko sie ze mną gada. No i wracam do realizowania swoich pasji , chociaż mój lekarz troche kręci nosem i twierdzi , że nie powinienem. O czerpaniu z życia garściami , raczej nie ma mowy , ale powolutku idzie ku lepszemu.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: moi »

GhostRider, dlaczego Twój lekarz niechętny jest Twoim pasjom i zainteresowaniom?

Pozdrawiam.m.
GhostRider
zaufany użytkownik
Posty: 80
Rejestracja: śr sty 27, 2010 1:44 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: GhostRider »

ponieważ wiąże sie to z posiadaniem uprawnień i poruszanie sie po drogach publicznych pojazdem zdolnym rozwijac nieraz "przydzwiękowe" prędkości. Krzywo sie patrzy mówi , że to wybuchowa mieszanka.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: moi »

Bez przesady, chyba, że bierzesz leki silnie upośledzające sprawność motoryczną - wtedy rzeczywiście prowadzenie pojazdów może być problematyczne.

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
jojo
zaufany użytkownik
Posty: 2303
Rejestracja: czw gru 11, 2008 6:27 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: jojo »

Widzę sens mojego życia, pomimo choroby i tych cholernych leków, które muszę brać. Nie wiem, czy moje życie można nazwać wegetacją, w pewnym sensie zaczęłam życie od nowa- przeprowadziłam się do Szczecina i jest realna szansa, że znajdę wreszcie pracę. Nie jestem szczęśliwa, ale jestem zadowolona z życia, cieszę się z drobiazgów. Ciągle myślę o sobie jak o osobie chorej, czuję się gorsza z powodu mojej choroby. Na szczęście dzięki lekom jestem ciągle w remisji. Niedługo będę szukać nowego psychiatry, mam nadzieję, że nie trafię na jakiegoś oszołoma.

Uważam, że życie osoby niewierzącej też ma sens. Zasługuję na to by żyć, mimo że nie wierzę w Boga.

Nie mam żadnej pasji- moje hobby to komp i internet i robienie zdjęć.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. :(
lektor
bywalec
Posty: 78
Rejestracja: sob cze 05, 2010 11:43 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: lektor »

W trakcie ostrej psychozy wzialem 1 roczny urlop platny(dobrze ze mialem takie mozliwosci) i po ataku zmienilem swoje srodowisko calkowicie .Obecnie mieszkam w Szkocji,zmienilem zawod ,znajomych , przyzwyczajenia i jezyk.Jestem osoba wycofana ale generalnie uwazam ze wybralem dobrze i mialem szczescie.
Awatar użytkownika
dan
moderator
moderator
Posty: 2097
Rejestracja: śr mar 22, 2006 12:24 am
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Poznań

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: dan »

Miałeś szczęście, że już miałeś jakiś zawód.
W gorszej sytuacji są tacy ludzie, którym się coś popierniczy w makówce zanim zdążą zakończyć edukację. Ba, co gorsza - jeśli jeszcze nawet nie zdążą jej rozpocząć. Po ogólniaku, to sobie można, wiadomo - w MPO porobić (choć tam też nie jest łatwo się dostać, a płacą całkiem nieźle).

Z góry przepraszam za ton mojej wypowiedzi, jeśli zabrzmiał zbyt ostro. Patrząc na ludzi w moim wieku, którzy już mają tego magistra i szanse na w miarę godziwą egzystencję na rynku pracy. Szlag mnie trafia.
Jeszcze cały stek bzdurnych reform edukacji. Wszystko, żeby utrudnić młodym start w życiu.
Były egzaminy wewnętrzne na studia i było dobrze. A teraz lezą takie łajzy, co to wyryli do matury i udało im się dobrze w klucz wstrzelić, zielonego pojęcia o temacie studiów, które wybrali. Wiedza tylko z książek a i ona mało ważna, bo liczy się przecież tylko prestiż ;).
Zapraszam do rozmowy na czacie.
Awatar użytkownika
Clamo
moderator
moderator
Posty: 1262
Rejestracja: wt cze 16, 2009 11:47 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Narnia

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: Clamo »

a nie wydaje Ci się dan, że tak samo jak udało im się wykuć do matury tak samo mogą się wykuć do egzaminów przed-wstępnych? Tak czy siak żeby dostać się na studia trzeba reprezentować przyzwoity poziom (dobrze napisać maturę rozszerzoną z danych przedmiotów), także większość ląduje na płatnych studiach, gdzie i tak połowa odpadnie bo myśli, że jak zapłacą to ukończą bez wysiłku.
"Roses are red, violets are blue, I'm schizophrenic, and so am I."
-Oscar Levant
Awatar użytkownika
dan
moderator
moderator
Posty: 2097
Rejestracja: śr mar 22, 2006 12:24 am
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Poznań

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: dan »

Może i można, ale egzaminy wewnętrzne weryfikowały bardzo ogólną wiedzę z zakresu kierunku studiów, które się wybierało. A nawet jeśli ktoś już zakuł do niego, to była to już jakaś wstępna weryfikacja, czy komuś dany kierunek studiów faktycznie odpowiadał. Czy będzie chciał się tym zajmować po ukończeniu studiów. No i oczywiście proporcjonalnie rosły szanse osobom, których wybór motywowany był pasją tej dziedziny. Weź pierwszego lepszego studenta jakiegoś "prestiżowego" kierunku (najlepiej żeby to był również Twój konik) i zadaj mu kilka pytań z tematu jego studiów.

Rozżaliłem się, bo pewien kierunek jest nie tylko moim celem ale i życiem. Poświęciłem mu całkiem spory kawał życia, interesowałem się tą dziedziną od dziecka. Plany poszykowały mi najpierw osobiste problemy z własną głową a dołożyła reforma szkolnictwa ;).

Życie nie jest sprawiedliwe. Trzeba się z tym pogodzić, wiem o tym. Po prostu mi puściło.
Już się uspokajam.

Miłego dnia :)
Zapraszam do rozmowy na czacie.
Pamal
zaufany użytkownik
Posty: 10323
Rejestracja: sob gru 29, 2007 11:07 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: Pamal »

Ale marudzicie. Możecie chodzić po mieście, nikt was nie opluwa, nie obraża. Dla mnie wyjście z domu to koszmar (gdybym się tym co mówią przejmowała).
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: moi »

agnieszka38 pisze:Ale marudzicie. Możecie chodzić po mieście, nikt was nie opluwa, nie obraża. Dla mnie wyjście z domu to koszmar (gdybym się tym co mówią przejmowała).
Agnieszko, ale zdajesz sobie sprawę, że to nie jest prawa, a jedynie objaw choroby? Ludzie nie mówią o Tobie, to jedynie Twój umysł płata Ci psikusy, łagodnie mówiąc.

Pozdrawaim.m.
Pamal
zaufany użytkownik
Posty: 10323
Rejestracja: sob gru 29, 2007 11:07 pm

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: Pamal »

Mua ja nie jestem taka pomysłowa.
Takie teksty może spłodzić tylko umysł szesnastolatka.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: moi »

agnieszka38 pisze:Mua ja nie jestem taka pomysłowa.
Takie teksty może spłodzić tylko umysł szesnastolatka.
Albo umysł zakręconego, psychotycznego człowieka.

Agnieszko, mam prośbę - nie pisz do mnie "Mua" - mam nick o nazwie "Moi", to nie jest z francuskiego "ja", to zaimek dzierżawczy - moi (bracia, koledzy). Wzięło się od pierwszych słów z piosenki Kazika, jaką usłyszałam, zastanawiając się nad pseudonimem na tym forum: "Moi koledzy, z lepszych, najlepsi..." ;)

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
Marla
zaufany użytkownik
Posty: 242
Rejestracja: wt cze 01, 2010 11:14 am
Lokalizacja: Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: Marla »

Mam potrzebę wyżalenia się.

Jedyne co mnie teraz do pionu sprowadza to fakt, że muszę się opiekować chorą na raka babcią. Wiem, że muszę być silna, że swój czas muszę poświęcić jej a nie na siedzenie i myślenie o swojej chorobie. Jest mi strasznie z tym ciężko, bo łapią mnie takie chwile zwątpienia ale wiem, że nie mogę sobie na to pozwolić.

Co do szkoły to zawsze marzyło mi się studiowanie na ASP. Wiem, że nie jest to przyszłościowy kierunek, bardziej chciałam go studiować dla rozwoju wewnętrznego niż z myślą o pieniądzach.
Niestety, przez chorobę ledwo co zdałam maturę i o dostaniu się na studia dzienne mogę sobie jedynie pomarzyć.
Poszłam za to na architekturę wnętrz, zaoczną do szkoły prywatnej więc bez egzaminów i teczek, niestety, choroba sobie o mnie przypomniała i miałam straszne problemy z nauką. Nie ukończyłam nawet jednego semestru. Wydałam masę pieniędzy i wszystko poszło na marne.
Ale teraz myślę czy by nie zrobić sobie technika dentystycznego albo technika farmaceutycznego. Coś przecież muszę skończyć bo z maturą w dodatku byle jak zdaną niewiele w życiu osiągnę. Mam nadzieję, że chociaż tym razem choroba nie okaże się silniejsza.

Często mam tak, że nie chce mi się walczyć z chorobą, mam ochotę zaszyć się w swoim pokoju, odizolować się od całego świata i niech się dzieje co chce, ja mam dość. Ale są dni, kiedy pragnę żyć jak zdrowy człowiek - mieć znajomych, szkołę, pracę - normalne życie 21latki.

Czuję się strasznie rozdarta, tym bardziej, że od roku od postawienia diagnozy nie widzę żadnej poprawy a jest coraz gorzej łykam coraz to inne leki, miałam już nawet zastrzyki i nic. Nie wiem, może to normalne, że to tyle trwa? Jestem świeża w temacie schizofrenii, dopiero uczę się z tym żyć.

No, to by było na tyle. Potrzebowałam to z siebie wyrzucić, a nie wytrzymałabym do spotkania z terapeutą ;)
adammat1990
zaufany użytkownik
Posty: 355
Rejestracja: sob kwie 26, 2008 10:37 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Toruń

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: adammat1990 »

Droga Marlo,

walcz! Z poddania się nic Ci nie przyjdzie, a co do nauczenia się życia z tą chorobą... Uwierz mi-da się z tym żyć. Ja się tego nauczyłem, jestem teraz szczęśliwym człowiekiem, mimo choroby. Mam nadzieję, że Ty też w czymś/kimś odnajdziesz szczęście.

3maj się :)
"Oddech weż, już najgorsze jest za Tobą
W końcu gdzieś, bedzie lepiej, daje słowo
nie bój sie uwierz w siebie masz juz wszystko
poczuj więc , ze przed Tobą cała przyszłość
przecież wiesz "
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Życie osoby chorej...

Post autor: moi »

Marlo,
po gorszych chwilach zawsze przychodzą lepsze. Gdy takie lepsze chwile się pojawiają, wtedy łap wiatr w żagle i nie poddawaj się w chwilach zwątpienia :)

Na pewno warto inwestować w wykształcenia (jakiekolwiek), bo to zaprocentuje w przyszłości. Z samą maturą niewiele dziś można zdziałać. Pieniędzy straconych nie żałuj - pieniądze to rzecz nabyta, zwrócą Ci się kiedyś z nawiązką :)

Pozdrawiam serdecznie.m.
ODPOWIEDZ

Wróć do „dyskusja ogólna”