Związek ze schizofrenikiem

Moderator: moderatorzy

ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Witajcie. Cieszę się, że znalazłam to forum. Jestem tutaj nowa, ale mam nadzieję przeczytać z uwagą wszystkie wątki tutaj zamieszczone, ponieważ sama jestem w związku z mężczyzną chorym na schizofrenię. Jesteśmy ze sobą od 1,5 roku. O tym, że jest chory na schizofrenię dowiedziałam się 2 miesiące temu. Wiedziałam, że choruje (problemy psychiczne), że jest na rencie, teraz jednak poznałam całą prawdę. Nie ukrywam, że był to dla mnie ogromny szok. Sam przyznał, że powiedział mi dopiero teraz, bo wyczuwał moją słabą psychikę i nie wiedział, jak zareaguję. Myślę, że gdybym wiedziała na samym początku związku, to po prostu bym uciekła, teraz jestem już mocno zaangażowana uczuciowo. Możliwe jest też to, że dopiero teraz tak naprawdę wtajemniczył mnie na poważnie, bo wyczuł, że coraz bardziej zależy mi na naszej wspólnej przyszłości, a materializowanie naszych wspólnych planów jego zaczęło stopniowo przerastać. Myślę, że może powiedział, bo w ten sposób chciał zsabotować nasz związek, nie będąc tego nawet świadomym. Niewiele wiem o schizofrenii, on sam twierdzi, że został zdiagnozowany niesłusznie i że piętno tej diagnozy zaważyło na całym jego życiu. Planuję porozmawiać z jego psychiatrą, ale chcę też sama na własną rękę zagłębić się w temat, niezależnie od tego, czy on chory jest czy nie. W sumie to przecież diagnozowali go specjaliści i z byle powodu renty by nie dostał. Wiem, że regularnie bierze leki, dwa razy był hospitalizowany, opisywał mi swoje stany sprzed lat, gdy rozpadały się jego związki i przyznam szczerze, że wciąż żyję w lęku. Kocham go i nie wyobrażam sobie życia bez niego, ale z drugiej strony niesamowicie boję się, co może mi się stać, gdy będziemy razem na zawsze, gdy choroba znowu da o sobie znać? Co będzie z nim, gdybyśmy się jednak rozstali? Co może mi grozić, gdy on będzie załamany? Czasem myślę, że może nie bez przyczyny poznaliśmy się i może to ja jestem tą osobą, która odmieni jego życie. On wciąż powtarza, że jest dyskryminowany i każdy, kto wie o jego chorobie, ma go za wariata. Głupio się czuję w takich momentach, ale powiedziałam mu otwarcie, że boję się i że jest we mnie sporo lęku. Myśl o życiu w takim permanentnym strachu mnie przeraża, ale serce moje wciąż dla niego mocno bije. Nie wiem, co robić. Wiem, że nikt za mnie nie podejmie decyzji, ale chciałabym prosić o jakiekolwiek wskazówki, które mogłyby choć trochę mnie uspokoić. Dziękuję!
Awatar użytkownika
marta80
zaufany użytkownik
Posty: 45
Rejestracja: ndz paź 18, 2009 5:33 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: marta80 »

No coz, to trudna droga, ale kto powiedział, że będzie łatwo.
Osobiscie nie podoba mi się tylko, że chłopak czekał z ta informacja, aż się zaangazujesz. To troche nie fair, ale nie osadzam, bo sama nie byłam w takiej sytuacji. Nie wiem jak bym postapiła.
Moja rodzina nie akceptuje mojego wyboru. Wiem, że wybrałam nie taka drogę, jaka by po mnie oczekiwano. Wszyscy mi mówia, jak będzie cięzko i wogóle...Ale powiedz mi czy znasz ludzi, którzy maja lekko i przyjemnie?
Moja siostra ma męża "ideał". Zaradny, sympatyczny,fajny, robiący kariere naukową, mega inteligenty, szkolna miłość. Jednak okazał się zupełnie nieodpowiedzialnie zyciowo partnerem kiedy na świat przyszły dzieci. Nie było go w domu, ciągle w rozjazdach, na uczelnie do 22, weekendy, potem kolejne dziecko i zdrada. Sistra juz ma do niego taki żal, że nie wyobraża sobie że będa razem szczęsliwi. Moja śliczna kochana siostra, całe życie przed nia i już taka "wkopana". Co będzie dalej, nie wiem.
Ale tak sobie pomyślałam, że po tym człwieku nikt by się tego nie spodziewał. Po moim chłopaku wszyscy natomiast spodziewaja się najgorszego. A on jest złotym człowiekiem. I tak sobie pomyślałam, że ktos tam w górze dał nam ta chorobe, żeby nam nie było za latwo. Bo zycie nigdy nie jest łatwe, nie może byc łatwe bo wtedy godziłoby to w jego cel-czyli tego, ze ma nas czegos nauczyć. Tylko wtedy gdy jest trudno uczymy się. Zycie ciągle stawia każdego pod granica jego wytrzymałości. Rózni ludzie maja ja gdzie indziej, dlatego jedni na pozór maja łatwiej a drudzy gorzej. Ale wierz mi każdy uderza o ta granicę. Po to jest zycie.
Nikt za ciebie nie podejmie decyzji.
Musisz ją wybrać świadomie, aby nie czuć się ofiarą "zlego losu". To ty decydyjesz o swoim zyciu.
Powodzenia.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Kika, bardzo mądre słowa napisałaś, dziękuję. Wiesz, ja sama wiele w życiu przeszłam. Urodziłam się z wadą wrodzoną - fizyczną. Ona odcisnęła ogromne piętno na moim życiu. Dzięki pomocy wielu osób, w szczególności dzięki mojej terapeutce (sama jestem w terapii od 4 lat) wyszłam na prostą. Myślę tak sobie, że może ja rzeczywiście jestem silna, choć często sama siebie postrzegam za słabą i kruchą psychicznie. Zawsze starałam się normalnie żyć, choć wyglądałam jak wyglądałam, choć ludzie wokół mnie śmiali się ze mnie. Przetrwałam. Może i ślady przeszłości zostaną we mnie na zawsze, ale chyba mogę być z siebie dumna. Może rzeczywiście zostały jeszcze we mnie pokłady siły, żeby walczyć...
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: zbyszek »

Planuję porozmawiać z jego psychiatrą, ale chcę też sama na własną rękę zagłębić się w temat ... niesamowicie boję się, co może mi się stać, gdy będziemy razem na zawsze, gdy choroba znowu da o sobie znać ?
Wiedza decyduje ! Kup jakaś książkę nt. schizofrenii. Czytaj to forum. Oczywiście idźcie wspólnie do lekarza i dowiedź się dokładnie jaka jest diagnoza. W schizofrenii prawidłowa postawa otoczenia - wspomożenie leczenie, a nie odrzucenie i wymagania - jest długofalowo decydująca. Na tyle na ile chłopak ma świadomość choroby na tyle wygrywacie. Jeśli powiedział dopiero teraz to chyba dobry znak - zależało mu na Tobie, a nie szukał sprzymierzeńca do urojeń. Wymagaj od niego prawidłowego kontaktu z lekarzem i leczenia - to powinien być warunek bez którego nie ma niczego innego.
Nie stresuj go innymi oczekiwaniami. np.żeby zapewniał standard życie. etc. - zrobi co będzie w stanie. Pozdrów go od nas serdecznie i zaproś na nasze forum.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Dziękuję za odpowiedź. No właśnie, jak to jest z tym zapewnieniem standardu życia i stresowaniem? Nie ukrywam, że do tej pory odczuwałam ogromną złość patrząc na jego bierność. Ja pracuję po 12 godzin dziennie, oczekiwałam, że w przyszłości, gdy założymy rodzinę, to on będzie tą osobą, która nas (mnie i dziecko) będzie utrzymywać. Czy decydując się na związek z osobą chorą na schizofrenię decyduję się tym samym świadomie na to, że to ja będę żywicielem rodziny? Na ile mam prawo cokolwiek od niego wymagać, a na ile po prostu muszę odpuścić, podejmując taką decyzję? I jeszcze jedno pytanie: czy ja mogę otwarcie z nim rozmawiać o jego chorobie i o związanych z nią moich lękach? Tak jak już napisałam wcześniej, on się nie zgadza z tą diagnozą, uważa, że została mu postawiona niesłusznie i został tym samym skrzywdzony. Skąd zatem byłaby taka bierność? Zupełnie nie wiem, jak do tego podejść? Mówić mu, że jest chory, zaprosić na to forum, czytywać je razem? Czy nie poruszać tego tematu, szczególnie że on sam diagnozę odbiera jako niesprawiedliwość. Nie chciałabym się przyczyniać do pogorszenia jego samopoczucia. Może tak mu jest łatwiej, że to wypiera. Leki bierze, teraz jestem na etapie wysyłania go na terapię, ale jakoś opornie nam to idzie... Na ile ja sama mam prawo w takim związku do słabości i mówienia mu o nich? Niesamowicie się cieszę, że Was tu znalazłam!!! Mam bardzo dobre doświadczenie z tego typu forami. Kiedyś sama dla siebie szukałam pomocy na forum Amazonek. Wiem z własnego doświadczenia, że takie fora potrafią bardzo pomóc. Teraz znowu czuję się spokojniejsza, bo wiem, że doradzą mi osoby zaznajomione z tematem, a ja im więcej wiem, tym mniej się boję :-)
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: zbyszek »

ariodante pisze:... Na ile mam prawo cokolwiek od niego wymagać, a na ile po prostu muszę odpuścić
Z pracą raczej odpuścić. Wymagać możesz szczerości, lojalności, miłości. Wymagaj także leczenia !
czy ja mogę otwarcie z nim rozmawiać
Odpowiedź nie ma związku ze schizofrenią, lecz z Twoimi standardami, jakich oczekujesz po kontakcie z własnych chłopakiem. Może jego niechęć do mówienia o chorobie Cię zdezorientowała.
... nie zgadza z tą diagnozą
jak większość z nas !
Mówić mu, że jest chory
To co sporo osób robi mówiąc komuś o jego chorobie to informowanie tego kogoś o własnym przerażeniu tym faktem. Nie dziw się, że to się odczuwa jak przerażenie jego osobą. Właściwe pytanie to "jak mówić".
Może tak mu jest łatwiej, że to wypiera. Leki bierze
Całkowite wyparcie to odmowa brania leków, a to najczęściej oznacza horror full time.
... Na ile ja sama mam prawo w takim związku do słabości
Na tyle na ile je masz - jak w każdym związku oczywiście.
cieszę, że Was tu znalazłam!!!
To forum jest także dla Ciebie. Pisz.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Moja wiedza o tej chorobie była/jest tak znikoma, że sądziłam, iż wiążąc się z osobą chorą będę jedynie żyła w strachu, co mi grozi, gdy nadejdzie atak. To było wszystko, co sobie wyobrażałam, że każdy dzień to będzie czekanie na to, co mi się może stać. Nie wiem, pewnie większość z moich znajomych miałaby takie samo wyobrażenie, że się skazuję na niebezpieczeństwo. A teraz widzę coraz wyraźniej, że związek z osobą chorą na schizofrenię, to nie tylko ten mój ciągły strach o własną skórę. Widzę, że to walka o każdy nasz dzień, wspólny dzień, razem, szczęśliwie. Czy to będzie już zatem tak, że on będzie dźwigał chorobę, a ja będę dźwigać nasz związek???
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: zbyszek »

Nie, nie obawiaj się żadnego ataku !!! Jeśli Twój chłopak porzuci leki może powrócić stan ostry psychozy. Zwiastunami będzie zwiększony niepokój, może nawet euforia, brak snu. Poczytaj jak taki stan ostry wygląda: będzie mu się wydawało, że go zdradzasz i niczym nie przekonasz go, że to nieprawda. Potem dojdzie do wniosku, że jesteś z kimś w zmowie przeciwko niemu, potem w domu będzie nie do wytrzymania i trzeba będzie wezwać pogotowie. Będąc w szpitalu Twój chłopak będzie chciał złożyć o rozwód, lecz brak mu będzie do tego sił. Po czterech tygodniach będzie się tego bardzo wstydził i wolał unikać w rozmowie. Powie nadal, że to lekarze się przeciw niemu sprzysięgli. Potem wychodząc ze szpitala będzie miał dwa miesiące sporą depresję i brak sił do podjęcia się czegokolwiek.
Sprawy miłości nie będą dotknięte chorobą, jeśli nie dasz się zwieść, zachowasz zimną krew, a on będzie mógł liczyć na Twoją pomoc w prowadzeniu leczenia.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Rety, a gdzie to męskie ramię, na którym kobieta pragnie się oprzeć?? Gdzie poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji?? Gdzie odpowiedzialność za rodzinę, gdzie ta głowa rodziny??? Czy decyzja: zostaję z Tobą równa się temu, że to ja będę głową rodziny, że muszą mi wystarczyć moje własne ramiona, żeby na nich wszystko unieść???
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: zbyszek »

Jeśli będą prawidłowe leki i jeśli kocha dlaczego miałoby go zbraknąć.
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: silna »

hej
ja Wam nie chce truc, bo keidys trulam bardzo duzo:):)
ale Zbyszku z tego co czytam to bardzo madrze mowisz.
Wiec czy moglbys mi odpowiedziec na bardzo wazne pytanie??
mianowicie:
czy podczas leczenia- bierze leki grzecznie, nie zapomina o nich i nie marudzi ze nie chce ich brac wie ze musi i koniec:) z czego ja sie bardzo ciesze........ ale jest jedno duze ALE on mali marichuane:( prosilam zeby tego nie robil, widzial po moim zachowaniu ze jestem o to zla. No bo wydaje mi sie ze o ile na zupelnie zdrowego czlowieka to wplywa zle moim zdaniem bo jakby nie bylo to jest narkotyk to na niego tym bardziej. On pali i sie z tego cieszy bo nie jest mu po tym smutno. I moje pytanie brzmi czy mozliwe ze to po tym mi potrafi powiedziec mase przykrych slow, np nie mu nie zalezy??? kiedy nie palil mowil ze bardzo mu zalezy i ze boi sie mnie stracic. Moglbys mi opisac jak dziala palenie zola w pomieszniu z lekami??? jak dzialaja leki wtedy bo mnie sie wydaje ze nie dzialaja. nie wiem nie znam sie na tym. Nie wiem czy powiedzial mi prawde ze ma mnie w "dupie" czy to jest spowodowane tym ze to pali???? chce z nim byc to juz tyle lat:):) cnce walczyc o niego i o nas:) ale jak to wyglada z Twojego punku widzenia???
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: silna »

ariodante
nie chce sie madrzyc bo sama duzo nie wiem, zawsze pewnie bede miec mnustwo pytan, Zbyszek tu bardzo madrze odpowiada, wie co mowi i sie zna:):) W ogole serdecznie go pozdrawiam bo duzo wzielam do serca z tego co czytalam co on pisal:)
ale moge Ci w sumie powiedziec jak to wyglada u nas keidy moj chlopak ma nawrot. Jestesmy ze soba prawie 6 lat wiec juz troche przeszlam:) ale uwierz ze to jest do wytrzymania tyle ze latwo nie jest czasami:(:(
o chorobie jego dowiedzialam sie w sumie odrazu tyle ze kiedy zaczynalimsy byc ze soba on byl jeszcze zdrowy (chyba) chociaz mimowszytsko wydawal mi sie inny niz inni faceci i to sprawilo ze sie w nim zakochalam:)
kiedy ma nawrot nie chce mnie znac, zrywa ze mna, i wyzywa mnie od wszystkiego. Jestem chyba wtedy najgorsza osoba na swiecie. odpycha mnie rakami i nogami:) nie istnieje dla niego:( to troche trwa np 2 miesiace 3. No ale wkoncu mija. Znajdzie sie w szpitalu, ja go odwiedzam jestem przy nim i jakos z tego wychodzi, hospitalizacja pozniej leczenie w domu:) i jest dobrze, dziekuje mi ze jestem, ze nie odeszlam i mowi ze boi sie ze keidys mnie straci. Jesli sie kocha i chce to da sie wytrzymac, wiadomo ze warto:) w koncu dla uczucia jest sie w stanie wiele wytrzymac, ale niektore slowa tak bardzo potrafia zranic:( ze czasami duzo niszcza:( decydujac sie, musisz wiedziec ze zwiazek nie bedzie taki zwyczajny, ale powiem Ci ze ja jestem z moim "chlopakiem" szczesliwa kiedy jest wszystko dobrze:) nie caly czas jest zle:) zycze Wam powodzenia duzo sily, wyrozumialosci i milosci:*

ja sama teraz w totalnej rozsypce bo wiem ze nawrotu nie ma a nagadal mi takich rzeczy ze glowa mi pekla. Wiec juz zupelnie nie wiem co powinnam robic:(

stad moj pozyzszy post do Zbyszka bo to madry facet:)
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Witaj Silna :) Dziękuję za posta :-) Ja też mojego Ukochanego pokochałam własnie chyba za to, że był/jest takim innym facetem niż większość facetów. Dobry, czuły, wyrozumiały, itd. W zasadzie, kto wie, gdyby nie ta jego choroba, to może nie byłby taki jakim jest??? Hmmm, o problemach zdrowotnych wiem już od dawna, ale dopiero teraz padła nazwa choroby i nie ukrywam, jestem jak większość społeczeństwa: niewykształcona w tym temacie i już sama nazwa budzie we mnie lęk, a co dopiero to wszystko, co się z tą chorobą wiąże. Na razie oswajam się, kompletnie jestem zdezorientowana, nie wiem, co robić. I to już nie chodzi nawet o to, czy zostać z nim czy nie. Ja nie wiem, co robić by z nim być? Nie mieszkamy w tych samych miastach, trochę nas dzieli kilometrów. On nie ma pracy, ma toksyczny związek z matką, który bez wątpienia nie polepszał jego stanu zdrowia, a wręcz przeciwnie. Chciałabym mieć siłę i wierzyć w to usilnie, że po coś się nasze drogi skrzyżowały i pomóc mu zacząć inaczej żyć, ale na ile ja mam do tego narzędzi? Przecież trochę tego jego chcenia musi też być, prawda?
Podziwiam Cię, Silna za te 6 lat, bez wątpienia Twój nick wiele o Tobie samej mówi :-) A jak dawałaś/dajesz sobie radę w chwilach słabości??? Czy można sobie na nie pozwalać??? Pozdrawiam i życzę wytrwałości i miłości :-)
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: silna »

ariodante
na slabosc sobie pozwalam w koncu jestem czlowiekiem. Kiedy sie dowiedzialam to ryczalam poprostu jak bobr i nic mi nie pomagalo, byl jeden wielki ryk, bo nagle sie dowiedzialam ze moj zwiazek bedzie mimowszytsko nieco inny. Wiem ze gdybym wtedy wiedziala jak to bedzie wygladalo dalej to nie zostalabym z nim. nie chce wyjsc na wredna bo mam ogromne serce ale zraniona zostalam nie raz nie 2. wiem ze zranienia klotnie itd moga sie zdarzac rowniez w najnormalniejszym zwiazku ale te klotnie jednak wygladaja inaczej. zerwania z powodu nijakiego- bo nagle juz nie kocha a 2 godziny wczesniej kochal nad zycie. albo ze jestem zwykla dziwka, no sorry ale takich rzeczy od wroga nie chce sie slyszec:( ja rozumiem ze to choroba ale mimowszytsko boli jak cholera albo jak sie nie odzywa po 3 miesiace tez boli:( do tego o kazde uczucie trzeba dbac, a kiedy jedna osoba odpycha, Ty sie starasz a on Cie odpycha, no ciezko jest jak cholera. Ale nie mowie ze nie warto. Moj chlopak to kochany opiekunczy facet. troskliwy i inteligentny. aaaa i nas tez dziela kilometry. Wiec kiedy jest w szpitalu ja tak jezdze. zatrzymuje sie u niego w miescie bo "kawalek" nas dzieli. Wroce do domu na kilka dni, i znowu jade zeby wiedzial ze ja przy nim jestem, mimo ze mnie odpycha to pozniej bardzo sie cieszy i dziekuje.

jak ja sobie radze w takich sytuacjach no coz placze, co mi zostaje:( sila sila, ale mam serce ktore czuje:( placze i nie wiem co robic. Czesto tez pomaga mi rozmowa Mandrynka, swietna i madra dziewczyna:):) buziaki dla niej:*

do niego tez placze keidy zaczyna mu sie poprawiac. on mnie przytula i przeprasza i tak w kolko w sumie:( ale np ze swoimi problemami kiedy nie ma zadnych nawrotow moge zawsze sie podzielic i wyplakac, powiedziec co mnie trapi, co na studiach jakie mam problemy itd, wszytsko moge mu powiedziec. Ale on np nie pracuje, ma niby zamiar isc ale najpierw musi sie poczuc lepiej bo wlasnie nie dawno wyszedl z nawrotu:( w ciagu 5 lat choroby mial 2 duze epizody. 1 taki maly w sumie przeszlo samo szybko dosc:)
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: silna »

chociaz sama nie wiem czy bym odeszla.... moze nie, nie wiem:(:( juz wtedy kochalam go calym serduchem:) ale np teraz zastanawiam sie nad odejsciem:( ciezko mi jest bo mam wielkie uczucie do niego ale nie wiem czy ja daje rade... pogubilam sie we wszytskim:(
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Oj, ja też strasznie ryczałam, jak się dowiedziałam. Praktycznie całą drogę, jadąc w pociągu od niego do siebie. Wtedy jeszcze nie nazwał tego schizofrenią (zresztą cały czas się z tą diagnozą nie zgadza), opisał mi jednak swoje dwa epizody i to mnie strasznie dobiło. On nie zaprzecza, że jest chory. Wie, że jest, bierze leki, chodzi do lekarza. To już o tyle dobrze. A że nie nazywa tego schizofrenią, tylko depresją czy nerwicą, to już nie aż takie ważne. Najważniejsze, że jest świadom, że musi być na lekach. Fajnie, że do mnie napisałaś. Ja tu jestem dopiero od wczoraj, trochę poczytałam, ale jeszcze nie wiedziałam za bardzo, do kogo z jakim pytaniem "uderzyć". W zasadzie to chyba najbardziej zależało mi na nawiązaniu kontaktu z dziewczyną/kobietą, która jest w związku z mężczyzną chorym na schizofrenię. Żyjesz tak już 6 lat, ja na razie oprócz tyłka pełnego strachu i jednej wielkiej niewiadomej, zupełnie jestem zielona. Na początku naszego związku (1,5 roku temu) staraliśmy się o siebie, jak to było tylko możliwe. Powiedzmy pół na pół. Z czasem jednak zaczęłam zauważać, że on jest taki pasywny, ma niewielkie ambicje, nie łapie życia za przysłowiową mordę. Zaczęłam się złościć. Wydawało mi się, że za wiele daję, niewiele otrzymując w zamian. Owszem, jest czuły, troskliwy, itd., ale jakoś tak spodziewałam się wiekszej przedsiębiorczości z jego strony, zdrowego szaleństwa, spontaniczności, zdobywania mnie. Kurcze, może za dużo się naczytałam lub naoglądałam romansów. Teraz wiem, że to wszystko to choroba. Ale czy to oznacza, że ja już nigdy nie będę mogła nic od niego wymagać?? Przecież jest chłopem???? Bierze leki, zgodził się z uporem na terapię, ale wciąż ta pasywność, minimalistyczne podejście do życia, brak werwy i entuzjazmu... Na ile mam być łagodna, a na ile jednak chwycić go za ramię i powiedzieć "Kochanie, musisz też walczyć!!!"? Czy ta walka pozostawiona już będzie tylko mnie samej??
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: silna »

no nieststy mnie moj chlopak tez juz nie zdobywa, to ja bardziej walcze o nas oboje. Mysle ze gdybym odeszla tak naprawde, to jemu byloby zle i byl by smutny ale nie staralby sie o mnie:( czuje zainteresowanie, co robie jakie mam plany na wieczor itd..... (akurat nie teraz bo teraz mnie olal) ale zawsze sie pyta co tam, co robie itd ale nie czuje tego zaangazowania i co najwazniejsze nie czuje stabilizacji:( zastanawiam sie kiedy znow odejdzie, noi stalo sie, znowu mu sie chyba wydaje ze nie ejstesmy razem

nie ma sily bardzo czesto na cokolwiek:( czasami po lekach potrafil przespac caly dzien:( ale to akurat rozumialam:) teraz ma inne leki i juz tak nie spi.
Kiedy widzisz ze ma depresje to mzoezs mu pomagac, nie wiem co on lubi ale staraj sie cos robic, albo zebyscie robili cos razem:) nie wkurzaj sie keidy nie ma sily na cos albo czegos mu sie nie chce. raczej nie rob czegos na sile:( ja czesto sie czyms zajmuje co powinnismy zrobic razem.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Silna, rozmawiałam wczoraj z moją terapeutką, do której sama chodzę - chwała Bogu, że ją mam!!! Po wizycie u niej wiem, że nie mam zamiaru cyrtolić się z nim jak z jajkiem!!!! Chory jest, ok, ale to nie powód, żeby mu teraz we wszystkim pobłażać. Tak to widziałam i rozumiałam, że ja niewiele mogę od niego wymagać, bo chory i że wszystko, co się przykrego wydarzy, to mam znosić z miną męczennika, nie mówiąc ani słowa, że mnie to boli, tylko pokora, pokora, pokora. A ja uważam, że gdyby się wyrwał z tej swojej dziwnej i toksycznej relacji z matką, zamieszkał z dala od jej trucia, podjął jakąś pracę (choćby w domu, ale taką, która dawałaby mu i kasę i poczucie, że jest ważny i zajmowałaby mu czas), gdybyśmy razem wspólnie wychodzili do ludzi, spędzali razem czas, to w połączeniu z lekami można by było naprawdę sobie jakoś życie ułożyć. Jak ja teraz przyjmę postawę Matki Teresy - że on chory i trzeba mu jakoś specjalnie nadskakiwać i na wszystko oko przymykać, to do żadnej poprawy się nie przyczynię. Basta!!!!! Jest mężczyzną, ja jestem kobietą, nie może tak być!!! Oczywiście przesadzać nie mogę, zresztą ja dość często mam wygórowane żądania (nawet w stosunku do zdrowych osobników), więc nauczenie się, jak spauzować, bez wątpienia teraz mi się przyda, ale nie mam zamiaru postawić pod nim tabliczki z napisem "chory" i tańczyć wokół niego, sam niech też trochę w tym tańcu poprowadzi... Wściekła dzisiaj jestem jak osa....
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: zbyszek »

ariodante pisze:... Wściekła dzisiaj jestem....
Lecz masz z tym całkowitą rację.
ariodante
zaufany użytkownik
Posty: 22
Rejestracja: śr lis 11, 2009 7:49 pm

Re: Związek ze schizofrenikiem

Post autor: ariodante »

Po moim kilkudniowym wspaniałomyślnym podejściu do tego związku, kiedy to czułam w sobie, że będę w stanie znieść rzeczy niestworzone i w ogóle wszystko zaakceptuję, wezmę na swoje bary, a jemu dam spokój i możliwość spokojnego i bezstresowego życia, nadeszła teraz pora na wściekłość, która od czwartku wieczora wzrasta w zasadzie z każdą godziną. JESTEM WŚCIEKŁA!!!! Wściekła na niego, na tą chorobę, na los, że ten związek nie może być inny (choć nie wiem, czy inny oznaczałby lepszy), a potem jestem wściekła znowu na siebie, że nie daję sobię z tym rady i że się złoszczę na chorego, a potem znowu wkurzam się na niego, że on tak cuduje, nie weźmie się za siebie, że w ogóle nie pomyśli o mnie, jak mi jest z tym wszystkim ciężko. Dlaczego potrafi dwa czy trzy dni naprawiać samochód, a nie potrafi do cholery iść do jakiejkolwiek roboty, żeby zarobić na bilet i przyjechać do mnie? To jak ja się mam czuć??? Sorry, ale w głowie każdej dziewczyny włączyłoby się takie myślenie: nie kocha mnie już, skoro cztery kółka są ważniejsze!!!!!! Nie jestem silna wystarczająco na taki związek. Póki nie wiedziałam o chorobie, było mi łatwo. Byłam z nim 1,5 roku, ale przynajmniej, jak się złościłam, to nie miałam poczucia winy, a teraz mam. Ja już nie wiem, co jest zwykłym olewaniem mnie a co chorobą? Może on mnie rzeczywiście już nie kocha... A z drugiej strony, jak odejdę, to jak będę bez niego żyć??? Tylko co to za życie teraz???
ODPOWIEDZ

Wróć do „mój partner jest chory”