Perspektywy na przyszłość
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Perspektywy na przyszłość
Chciałbym zadać pytanie jakie są szanse na wyleczenie, od pięciu lat się leczę, nie miałem nawrotów choroby, dużo czytam,
Z książki Psychologia pod red, Sterlau i Dolińskiego wyczytałem że Schizofrenia jest nieuleczalna i kończy się otępieniem, sprawdziłem na internecie i rzeczywiście leki działające na receptor dopaminowy powodują otępienie przy wieloletnim stosowaniu.
Z książki Biologiczne Podstawy Psychologi wyczytałem że powinny mi się trząść ręce po kilku latach i to nie zależnie czy przestane brać leki.
Innym ryzykiem jest Cukrzyca - przestawiłem się na dietę dla osób chorych na cukrzyce, codziennie wykonuje ćwiczenia fizyczne,
Przy cukrzyce zalecają picie kawy i herbaty z Biologicznych Podstaw Psychologii wyczytałem że jeżeli palę i pije kawę to mam mniejsze ryzyko wystąpienia otępienia.
Chciałbym zapytać co by mi specjalista doradzał, co powinienem wprowadzić do swojego trybu życia i co powinienem powiedzieć swojemu lekarzowi.
Z książki Psychologia pod red, Sterlau i Dolińskiego wyczytałem że Schizofrenia jest nieuleczalna i kończy się otępieniem, sprawdziłem na internecie i rzeczywiście leki działające na receptor dopaminowy powodują otępienie przy wieloletnim stosowaniu.
Z książki Biologiczne Podstawy Psychologi wyczytałem że powinny mi się trząść ręce po kilku latach i to nie zależnie czy przestane brać leki.
Innym ryzykiem jest Cukrzyca - przestawiłem się na dietę dla osób chorych na cukrzyce, codziennie wykonuje ćwiczenia fizyczne,
Przy cukrzyce zalecają picie kawy i herbaty z Biologicznych Podstaw Psychologii wyczytałem że jeżeli palę i pije kawę to mam mniejsze ryzyko wystąpienia otępienia.
Chciałbym zapytać co by mi specjalista doradzał, co powinienem wprowadzić do swojego trybu życia i co powinienem powiedzieć swojemu lekarzowi.
Re: Perspektywy na przyszłość
Biorę leki przeciwpsychotyczne - neuroleptyki od 1991 roku non-stop. Nie trzesą mi się ręce!pinokio pisze: wyczytałem że powinny mi się trząść ręce po kilku latach [...]
Innym ryzykiem jest Cukrzyca - przestawiłem się na dietę dla osób chorych na cukrzyce, codziennie wykonuje ćwiczenia fizyczne,
O ile mi wiadomo nie mam cukrzycy (nie robiłem badań w tym kierunku).
Jestem _lekko_ otępiały uczuciowo, co jest szczególnie odczuwalne przy uczuciach tzw. pozytywnych - typu np. radość, rozkosz. Ale może to być spowodowane samym procesem chorobowym, a nie lekami.
Zauważyłem, że stępienie uczuciowe ma charakter falujący tzn, są dni lepsze i gorsze; raczej falująca krzywa niż linia prosta zmierzająca rownomiernie i monotonnie w dół! Jednak... co tu ukrywać... Przy moim stępieniu uczuciowym przeważąją te gorsze dni!
Re: Perspektywy na przyszłość
Wg mnie do swojego życia powinieneś wprowadzić grupę ludzi zorientowaną na taki cel, który odpowiada również i Tobie!pinokio pisze: co powinienem wprowadzić do swojego trybu życia
np. uprawiania wspólne jakiegoś sportu, jakiejś dziedziny sztuki
(tu szczególnie wiele jest "kół plastyków nieprofesjonalnych"),
czy nawet (jeśli odpowiada Ci ten światopogląd) jakaś grupa modlitewna w rodzaju np. wspólnoty neokatehumenalnej.
Drugim takim "istotnym czynnikiem" sprzyjającym zdrowieniu jest bliska osoba płci przeciwnej. Wręcz jest to czynnik pierwszy!
Re: Perspektywy na przyszłość
Cyt.: ,,Z książki Psychologia pod red, Sterlau i Dolińskiego wyczytałem że Schizofrenia jest nieuleczalna i kończy się otępieniem....'' No to k... zajeb.... w końcu każdy z nas da się porwać niepohamowanej psychozie i będziemy warzywami. Ciała jak po wylewie, bezruch, sranie pod siebie itd. a mózgi będą nam pracowały na pełnych obrotach. Tylko co nam po tych ,,pieknych umysłach'' ,jak nasze ciała bedą leżały w miejscu jak kawał mięsa z ubojni? Jednym słowem z..ście. Pierdzielę tą chorobę, jest wredna i podstępna, chyba nie ma gorszego gówna co mogło się człowiekowi zdarzyć w życiu. 100 x lepiej miec już raka z przerzutami przynajmniej sie człowiek by tyle by nie męczył. bo ta schiza wykańcza w ukryciu i robi to powoli a agonia trwa latami. Już czuję sie jak trup chodząc bez motywacji i energii oraz bez perspektyw z kąta w kąt. Odliczając tylko kolejne dni swojej nędznej egzystencji, w której każdy kolejny dzień życia aż dosłownie boli.
Re: Perspektywy na przyszłość
Z kołami plastycznymi jest ciężko mieszkam na wsi i tu nic nie ma a na dodatek wieś jest na uboczu.
Z dziewczyną też może być ciężko, niestety w moim otoczeniu występuje efekt stygmatzacji w stosunku do mnie, na dodatek jestem w tej miejscowości obcy i z tego co czytałem (socjologia) nigdy nie zostanę tu pomijając nawet moją chorobę zaakceptowany. Ale staram się jak mogę, choć nie mam za wielkiego pola do działań.
Co do trzeciej wypowiedzi, właśnie dlatego chce żeby się wypowiedział specjalista, lub osoba chorująca na schizofrenie od jakiś trzydziestu lat.
Wiem już że nigdy nie przestanę się leczyć, bo lekarz stwierdzi że tak na prawdę nie wiadomo czy jestem wyleczony czy to tylko chwilowa przerwa w chorobie (choć leczę się pięć lat i nie mam nawrotów)
Naprawdę chciałbym wiedzieć jak będzie wyglądać moje życie za kilka lat, i na co mogę się zapatrywać.
Pozdrawiam
Pinokio
Z dziewczyną też może być ciężko, niestety w moim otoczeniu występuje efekt stygmatzacji w stosunku do mnie, na dodatek jestem w tej miejscowości obcy i z tego co czytałem (socjologia) nigdy nie zostanę tu pomijając nawet moją chorobę zaakceptowany. Ale staram się jak mogę, choć nie mam za wielkiego pola do działań.
Co do trzeciej wypowiedzi, właśnie dlatego chce żeby się wypowiedział specjalista, lub osoba chorująca na schizofrenie od jakiś trzydziestu lat.
Wiem już że nigdy nie przestanę się leczyć, bo lekarz stwierdzi że tak na prawdę nie wiadomo czy jestem wyleczony czy to tylko chwilowa przerwa w chorobie (choć leczę się pięć lat i nie mam nawrotów)
Naprawdę chciałbym wiedzieć jak będzie wyglądać moje życie za kilka lat, i na co mogę się zapatrywać.
Pozdrawiam
Pinokio
Re: Perspektywy na przyszłość
Sorry!shekspir pisze:Cyt.: ,,Z książki Psychologia pod red, Sterlau i Dolińskiego wyczytałem że Schizofrenia jest nieuleczalna i kończy się otępieniem....'' No to k... zajeb.... w końcu każdy z nas da się porwać niepohamowanej psychozie i będziemy warzywami. Ciała jak po wylewie, bezruch, sranie pod siebie itd. a mózgi będą nam pracowały na pełnych obrotach.
Najbardziej popularna (wśród psychologów i psychiatrów) jest opinia, że 1/3 pacjentów ma w życiu tylko pojedynczy epizod, 1/3 pacjentów choruje bardzo ciężko, a 1/3 może żyć na zadawalającym poziomie, jednak cały czas zażywając leki.
Ponadto są też inne stanowiska! Np. takie: możliwy jest absolutnie każdy przebieg choroby i jest to nie do przwidzenia!
Inni (Levine, Loudon, Soni "Schizofrenia. Poradnik klinicysty") wyróżniają zaś osiem typów przebiegu choroby!
I jeszcze jedno: mózg chronicznego schizofrenika (takiego "warzywa") nie pracuje na pełnych obrotach! Podobno (wg psychiatry Kazimierza Jankowskiego) chory chroniczny nie jest w stanie wypowiedzieć prawidłowo pojedynczego zdania! (ale to książka z 1994 roku, a traktująca o czasach jeszcze dawniejszych!). Taki chory jednak nie leży!
Natomiast do pinokia chciałem napisać o sobie taką informację uzupełniającą: neuroleptyki zażywam od 1991, ale pierwsze objawy - odsunięcie się od wszystkich ludzi - miałem w roku 1979.
Re: Perspektywy na przyszłość
Do hvp2 zawsze to jest jakieś pocieszenie, bo przeraża mnie myśl że skończyłem studia w trakcie choroby, zaczynam teraz następne, pracowałem trochę zarobiłem i z pożytkiem zainwestowałem, choć niestety nie układały mi sie stosunki z przełożonymi z innych powodów, i musiałem zrezygnować (myślę że kryzys namieszał)
Choroba tak bardzo mi nie przeszkadza w życiu, do momentu
Jak wziąłem tą psychologię do reki jest to podręcznik dwu tomowy dla studentów psychologii pisany głównie przez kadrę profesorską z polski z roku 2008r. tak że wydaje mi się ze są to poważni ludzie.
Z tego co czytałem psychologię w żadnej nie znalazłem informacji że choroba kończy się otępieniem (a dużo i szybko czytam).
Tak że cieszy mnie informacja że nie jest z tobą tak źle, bo to w końcu już coś.
Pozdrawiam
Choroba tak bardzo mi nie przeszkadza w życiu, do momentu
Jak wziąłem tą psychologię do reki jest to podręcznik dwu tomowy dla studentów psychologii pisany głównie przez kadrę profesorską z polski z roku 2008r. tak że wydaje mi się ze są to poważni ludzie.
Z tego co czytałem psychologię w żadnej nie znalazłem informacji że choroba kończy się otępieniem (a dużo i szybko czytam).
Tak że cieszy mnie informacja że nie jest z tobą tak źle, bo to w końcu już coś.
Pozdrawiam
Re: Perspektywy na przyszłość
A ja osobiście czuję się bardzo otępiała , jak siedze choć chwilę w miejscu. Dlatego mam nadpobudliwość ruchową , żeby nie zjechać całkowicie, mam tu na myśłi ,,całkowite zapadnięcie się w siebie'' , nie chce mi się gadać z ludźmi itd. gdziekolwiek wychodzić, stwarzać pozorów człowieka zadowolonego i spełnionego w życiu. Po co udawać, że jest ok, skoro nie jest. Dlatego już kiedyś wcześniej pytałam w jakimś wątku (nie pamiętam gdzie to było dokładnie) czy istnieje możliwość totalnego odjazdu? I tu Pinokio fachowo to nazwał otępieniem. Ja takie objawy u siebie zauważam i co gorsze one naprawdę są o wiele mocniejsze od urojeń. Dlatego uważam, że mnie czeka los warzywa bo tym kierunku to zmierza. Oczywiście są krótkie zrywy, jednak proporcje między aktywnością a otępieniem po każdej następnej psychozie przesuwają się w stronę otępienia
Niestety smutne to ale taka jest prawda.

Ostatnio zmieniony ndz wrz 13, 2009 8:15 pm przez shekspir, łącznie zmieniany 1 raz.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Nie chodzi o to, że czeka Cię los warzywa, tylko, że otępienie zwiastuje koniec epizodu chorobowego. To miał chyba na myśli Pinokio.
Wydaje mi się, że tak właśnie jest, bo sama coś takiego przezywałam. W chwili, gdy to otępienie trwa, to jest to rzeczywiście dość przytłaczające, bo szwankuje np. pamięć, motywacja,, itd... pojawia się wiele rzeczy, które przeszkadzają normalnie funkcjonować... pocieszające jest jednak to, że ten stan mija - prędzej lub później, ale na pewno zniknie i pojawią się normalne odczucia.
Trzeba dać sobie tylko trochę więcej czasu, że tak powiem.
Pozdrawiam.m.
Wydaje mi się, że tak właśnie jest, bo sama coś takiego przezywałam. W chwili, gdy to otępienie trwa, to jest to rzeczywiście dość przytłaczające, bo szwankuje np. pamięć, motywacja,, itd... pojawia się wiele rzeczy, które przeszkadzają normalnie funkcjonować... pocieszające jest jednak to, że ten stan mija - prędzej lub później, ale na pewno zniknie i pojawią się normalne odczucia.
Trzeba dać sobie tylko trochę więcej czasu, że tak powiem.
Pozdrawiam.m.
Re: Perspektywy na przyszłość
moi , jak Ty to sobie ładnie wszystko tłumaczysz. W ten sposób uciekasz od prawdy na temat choroby , stany negatywne są najtrudniejsze do usunięcia. Być moze twoje minęły ,ale tylko chwilowo bo pojawił sie nawrót psychozy, w której schizofrenicy są bardzo kreatywni. Codzienne życie schizofrenika jest nudne jak flaki z olejem. A uciekając w ułudę że jakoś to będzie , że to mija oszukujesz sam siebie. Choroba jest nieuleczalna , chyba każdy z was ma tą świadomość. I stopniowo postępuje u każdego z nas. To przykre ale bardzo szczere co mówię. Kto nie ma odwagi niech tego nie czyta :ja nie mam zamiaru już oszukiwać ani siebie ani innych. Poprostu nadchodzi w chorobie i życiu taki moment ,kiedy nie ma już się siły walczyć, kiedy wszystkie możliwości ,,oszukania siebie '' w postaci wymyślania coraz to nowszych metod zagłuszania siebie przestają przynosić skutek. Przecież o to właśnie chodzi w tej chorobie, o zagłuszanie. O zajmowanie czymkolwiek umysłu żeby odrócić uwagę od myśli psychotycznych, które są niczym innym jak naszymi niespełnionymi marzeniami/ prognieniami). Pragnieniami , które nigdy się nie ziszczą, ponieważ jesteśmy chorzy. Ponieważ mamy w sobie konflikt, który w końcu doprowadził do wybuchu choroby, (mówię tu o pierwszym najsilniejszym ataku psychozy- u niektórych zapewne bardzo miłym
) Po, którym bez wątpienia każdy z Was stwierdził, i w końcu uwierzył, że to jest choroba. Niektórzy doprowadzeni do szpitala prawie siłą przez rodzine; inni sami zgłaszając sie do poradni do lekarza. Leki też zagłuszają tylko, że w chemiczny sposób
Jak widzicie mam bardzo duży wgląd w chorobę , potwierdzony wiedzą zdobytą na studiach. I nie zamierzam mydlić innym oczu, serwując grzeczności w stylu { będzie dobrze,; dasz radę; itd. } Uważam, że to jest nie w porządku, utwierdzanie sie we wzajemnej ułudzie i bagatelizowanie objawów choroby. Bardzo podoba mi się podejście Zbyszka (który również ma duży wgląd w chorobę), on nie mydli oczu, wali faktami i nie głaszcze po główce, jak trzeba to powie wprost : zgłoś sie do lekarza masz nawrót, pogarsza ci się itd. Kto ma pytania zapraszam na PW.


- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Nikt Cię nie głaszcze po główce- otępienie zwykle zwiastuje koniec epizodu chorobowego, to fakt. Takie opisy znajdziesz w podręcznikach psychiatrii klinicznej i tak najczęściej opisują to ludzie, którzy wiele lat miewali nawroty chorobowe. Obecnie medycyna poszła jednak do przodu - ja dopiero po 9 latach znalazłam lek, który naprawdę mi pasuje i poprawia moje funkcjonowanie w wymierny, widoczny sposób.
Co do tej mojej kreatywności, która według Ciebie jest nawrotem choroby, to jednak przesadzasz- musiałabym cierpieć na nawrót choroby od jakichś siedmiu lat, co najmniej, tyle bowiem czasu czuję się dobrze, bez większych oznak psychotycznych.
Jeśli lubisz jęczeć i użalać się nad sobą, jak to źle jest być warzywem i że już nic lepszego Cię w życiu nie czeka - droga wolna. Nie sądzę jednak, by to miało coś zmienić w Twoim życiu.
Choroba jest czymś, z czym trzeba nauczyć się żyć, nauczyć się obsługiwać siebie samego - to wymaga czasu i samoobserwacji. Bez popadania w histerię, czy defetyzm. W ten sam sposób ze swoją chorobą musi nauczyć się żyć np. cukrzyk. Jego życie tez jest w pewien sposób ograniczone, przez fakt przyjmowania leków i ograniczeń dietetycznych. Ale gdyby cukrzyk sobie odpuścił i stwierdził, że i tak zbliża się do grobu, to czeka go gwałtowne pogorszenie się stanu zdrowia, utrata wzroku, zakrzepica, prowadząca do amputacji kończyn, itd.
Ty też masz dwa wyjścia z tej sytuacji: albo z buntownicza pieśnią na ustach będziesz głosić, że leczenie nie ma sensu, bo i tak jesteś warzywem, albo spróbujesz się zmierzyć, z tym, co Cię spotkało i znajdziesz swoje sposoby na pokonanie kryzysu.
Pozdrawiam.m.
Co do tej mojej kreatywności, która według Ciebie jest nawrotem choroby, to jednak przesadzasz- musiałabym cierpieć na nawrót choroby od jakichś siedmiu lat, co najmniej, tyle bowiem czasu czuję się dobrze, bez większych oznak psychotycznych.
Jeśli lubisz jęczeć i użalać się nad sobą, jak to źle jest być warzywem i że już nic lepszego Cię w życiu nie czeka - droga wolna. Nie sądzę jednak, by to miało coś zmienić w Twoim życiu.
Choroba jest czymś, z czym trzeba nauczyć się żyć, nauczyć się obsługiwać siebie samego - to wymaga czasu i samoobserwacji. Bez popadania w histerię, czy defetyzm. W ten sam sposób ze swoją chorobą musi nauczyć się żyć np. cukrzyk. Jego życie tez jest w pewien sposób ograniczone, przez fakt przyjmowania leków i ograniczeń dietetycznych. Ale gdyby cukrzyk sobie odpuścił i stwierdził, że i tak zbliża się do grobu, to czeka go gwałtowne pogorszenie się stanu zdrowia, utrata wzroku, zakrzepica, prowadząca do amputacji kończyn, itd.
Ty też masz dwa wyjścia z tej sytuacji: albo z buntownicza pieśnią na ustach będziesz głosić, że leczenie nie ma sensu, bo i tak jesteś warzywem, albo spróbujesz się zmierzyć, z tym, co Cię spotkało i znajdziesz swoje sposoby na pokonanie kryzysu.
Pozdrawiam.m.
Re: Perspektywy na przyszłość
chcę napisać odpowiedz dla Pinokia. na co możesz liczyć w przyszłości i na co się zapatrywać? całkiem prosta odpowiedz: Ty sam o tym zdecydujesz. nikt- nawet najzdrowszy osobnik ludzki nie ma łatwego życia. my chorzy na schizofrenię jestesmy dodatkowo nękani przez stany chorobowe lub skutki uboczne brania leków. ale można żyć całkiem normalnie i cieszyć się tym wszystkium, czym cieszą się inni. bo kto zabroni wam używać życia, gdy znajdziecie na to siłę. ja choruję już siedem lat, z czego 4 razy byłam w szpitalu. naprzemian 2 razy euforia 2 razy depresja. jest to bardzo przykre i trudne do zniesienia przeżycie. taka gorzka tabletka do połknięcia. jednak bez pomocy fachowców w szpitalu powrót do stanu normalnego byłby niemożliwy. owszem wydaje mi się, że pielęgniarki i cała obsługa mają bardzo złe podejście do chorych, ale to chyba wynika z małego zrozumienia choroby. z lekarzami jest już dużo lepiej. wiedzą, że człowiek taki posiada godność i wrtóci mu normalne postrzeganie spraw. w ciągu tych 7 lat zdążyłam skończyć studia wyższe, podjąć pracę zawodową i wyjść zamąż. i wcale nic nie jest łatwe, ale możliwe. ba- cvhwilami jest tak ciężko, że chce się tylko leżeć i wyć, zwłaszcza kiedy lek wchodzi jakby w najwyższą fazę działania otępiającego. to jednak po czasie(nieraz i pół dnia) mija i znów życie cieszy i mogę dużo pracować. bez tego życie rzeczywiście nie miałoby sensu. również bez pomocy farmakologicznej nie damy rady. nawroty miałam wtedy, gdy przestawałam brać leki. okres buntu już mi dawno minął. Bóg wybrał właśnie mnie do tego cierpienia i ja je będę cierpliwie znosić. żyć będę normalnie dopóki będę mogła. etyukietka ,,wariat" na plecach rzeczywiście ciągle na mnie wisi, ale można się tym nie przejmować i robić swoje. można się nawet do tego uśmiechać i pomyślą, że ten wariat jakiś taki sympatyczny. jeśli w końcu mnie odrzucą całkiem i wyeliminują z życia będę miała satysfakcję, że tyle przeżyłam dobrych chwil, póki mogłam. też myślę, że niekiedy łatwiej jest komuś znieść raka z przerzutami, niż egzystencję w nawrocie schizofreni. taki chory na raka ma pełną akceptację społeczną i ogrom współczucia, którego często nam się skąpi. chyba myśląc, że wariat chciał zostać wariatem
jednak można podnieść głowę do góry i żyć, zadne prawo nam tego nie zabrania, a wręcz stoi po naszej stronie. jeśli nie jesteś osobą ubezwłasnowolniooną możesz wszystko. naprawdę wszystko. jesteś tylko bogatszy o bagaż doświadczeń. najgorzej jest przetrwać pierwszy w życiu epizod choroby i pogodzić się z tym faktem, że jest się chorym. tak nagle z pełnego życia cvzłowieka-ciach-stajesz się nieuleczalnie chory. Boże jak to boli!! mam na myśli ból duszy. taqki ból psychiczny. mnie to spotkało!? ale da się żyć.

- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Możliwe, że najbardziej uczciwym podejściem jest takie, które zakłada, że nie ma dwóch takich samych schizofreników z takimi samymi objawami i przebiegiem choroby. Każdy jest specyficzny i trudno tu się w czymś porównywać. Jedni się lepiej, a inni gorzej przystosowują. Wszystko zależy też od gwałtowności i przebiegu epizodów chorobowych, czasu i rodzaju leczenia farmakologicznego, itd.pinokio pisze: (...)właśnie dlatego chce żeby się wypowiedział specjalista, lub osoba chorująca na schizofrenie od jakiś trzydziestu lat.
Wiem już że nigdy nie przestanę się leczyć, bo lekarz stwierdzi że tak na prawdę nie wiadomo czy jestem wyleczony czy to tylko chwilowa przerwa w chorobie (choć leczę się pięć lat i nie mam nawrotów)
Naprawdę chciałbym wiedzieć jak będzie wyglądać moje życie za kilka lat, i na co mogę się zapatrywać.
Mala napisała bardzo mądry post, że najtrudniej jest z tym pierwszym epizodem chorobowym i że nic nie przychodzi w życiu bez pewnego rodzaju samozaparcia.
Ja również skończyłam studia, choć pierwszy epizod choroby dopadł mnie na drugim roku i byłam bliska dwa razy rzucenia studiów. Przetrwałam, mimo dwóch dziekanek i dwóch hospitalizacji. W tej chwili mam też doktorat. Poza tym - mam rodzinę, dziecko, pracuję na uczelni i prowadzę firmę.
To wszystko nie przyszło mi bez trudu, nie było mi dane na zasadzie gwiazdki z nieba- musiałam sobie wszystko wydreptać, bardzo powoli to szło czasami.
Wydaje mi się w tej chwili, że stoję pewnie na ziemi obiema nogami, choć wiem, jak bardzo pozorne i ulotne, złudne może być to przekonanie.
Póki co, od jakichś 6-7 miesięcy nie mam gorszych nastrojów, udało mi się znaleźć dobrego lekarza, który mnie naprawdę wspiera w powrocie do zdrowia, a nie tylko wyciąga ode mnie pieniądze za leczenie.
Wydaje mi się, że uleczenie jest możliwe, pod warunkiem, że Ty sam, Pinokio, będziesz się dobrze ze sobą czuł.
Zdaje się, że o to tak naprawdę w tym wszystkim jest najtrudniej.
Pozdrawiam.m.
Re: Perspektywy na przyszłość
chce napisać swoje skromne zdanie na ten temat,choruję rok i 10 miesięcy,tyle minęło od pierwszego epizodu i pobytu w szpitalu,obecnie nie czuję się już tak bardzo źle,jest już ogólnie znośnie,ale fakt był okres że czułem sie bardzo źle,nawet to przytępienie które mi bardzo dokuczało tak jakby było już mniejsze,jestem coraz aktywniejszy intelektualnie,nie jest jeszcze rewelacyjnie,ale idzie wytrzymać.Pracuję od 4 miesiecy,fakt że w pracy jeszcze czasem sie źle czuje,może to przez stres ale w domu po pracy jest już zdecydowanie lepiej.Nie zgodzę sie z Tobą Szekspir że jest to choroba nieuleczalna.Gdyby tak było to nadal tkwił bym w tym złym stanie i nie byloby żadnej poprawy.Zaznaczam że biorę cały czas leki.Fakt że był czas że kombinowałem z lekami bo miałem kiepskich lekarzy,ale teraz leczę sie u dobrego specjalisty,profesora zresztą.Jak ktoś chce mogę podać namiary.Przyjmuje w Łodzi.On powiedział swego czasu na początku jak byłem u niego zrezygnowany i powiedziałem czy z tego w ogóle mozna wyjść,to on powiedział że chce mnie doprowadzić do normalnośći i to powoli sie sprawdza,czuje się coraz częsciej normalnie.Fakt że jest to powazna choroba dlatego uwazam że leki sa koniecznością,bo nie ma zartów,psychoza moze doprowadzić nawet do smierci.Ja miałem taki odjazd że wsiadłem w samochód pojechałem w nocy do Krakowa(a mieszkam w łódzkiem)bo miałem urojenie że tam moge przeżyć koniec swiata,tydzień czasu błąkałem sie po Krajowie,spałem na ławkach i klatkach schodowych,kradłem jedzenie ze sklepu.W końcu ktoś zadzwonił i policja mnie zabrała z klatki schodowejPolicja przekazała mnie pogotowiu i wyladowałem w psychiatryku w Krakowie..A jakie miałem urojenia to się nie da tego opisać,np W Krakowie na starym rynku w nocy darłem sie na całe gardło,że papież Benedykt jest prawą reką lucyfera,jest archaniołem ciemności i żeby nie modlić się bo modlitwy są przeklete.Swoją matkę i siostrę uważałem za wiedźmy które chcą mnie wykonczyć,otruć.Wyrzucałem często jedzenie do kosza.Zaraz po szpitalu poprawiły mi sie relacje z mamą i siostrą o 100%Fakt że czułem się źle,nawet bardzo źle,momentami płakałem ale wróciłem do normalnego świata.To wszystko dzięki lekom.W miarę upływu czasu jest coraz lepiej także jestem dobrej mysli.Szekspir zdarzają się ciężkie przypadki ale uważam że dobry lekarz każdemu pomoże.Fakt że są tacy którzy wegetują całe zycie.Nie wiem ile to jest % chorych 30% czy mniej.Ale może oni trafili na kiepskich lekarzy bo takich też jest sporo którzy za bardzo nie wiedzą co mają zrobic z takim chorym.Także trzeba miec nadzieje i nie poddawać sie.Najgorsze są te myśli samobójcze,sam to przezywałem i wiem o co chodzi.Są momenty ze człowiek juz nie wytrzymuje.Mi w takich chwilach bardzo pomagała wiara.Jestem wierzący i praktykujacy.W każdą niedziele przyjmuje Komunie Świetą i musze powiedziec że to daje mi ogromną siłę.Kto nie wierzy niech spróbuje.pozdrawiam.
Re: Perspektywy na przyszłość
Wy nie macie chyba pojecia o tej chorobie , ja choruję już 25 lat i jestem już warzywem. Jeżeli macie siłe walczyć, życie sprawia wam radość to super. Macie leki które wam pomagają choć na chwilę , na to super. Macie cel w życiu i tego się trzymajcie. Etap wiary również przerabiałam, pomagało mi do czasu. Jednak choroba cały czas się rozwijała i rozwija nadal. Wypróbowałam juz w życiu wszystkich możliwości walki z chorobą. Jednak stwierdzam, że jest to pprostu choroba i bóg nie ma tu nic do rzeczy. Zwierzęta też chorują. Choroby nie zsyła Bóg. Boga nie ma moi drodzy. Jesteśmy zwierzetami, zakwalifikowanymi pod nazwą człowiek. I wszystko na ten temat. Ewolucja , choroby itd. czysta teoria ewolucji, słabe jednostki giną. Chory człowiek umiera to proste jak 2x2. JA jestem już w bardzo zaawansowanym stadium choroby, wierzcie mi na słowo. Bardzo zmęczona codzienną walką o następny dzień, o każdą następną minute życia o każdy następny oddech. Przykro nawet na mnie patrzeć, nie wspomnę o jakiejkolwiek rozmowie. Dlatego nie mam już siły walczyć z chorobą i wiem że ona zwaliła mnie z nóg całkowicie. Trzymajcie sie celu z całych sił, żeby nie spotkało was to co mnie, czyli przewaga objawów negatywnych z minimalną dawką aktywności życiowej. Nie użalam się nad sobą, jak mi to co niektórzy zarzucają, jestem poprostu świadoma swego stanu i postępu choroby.
Ostatnio zmieniony pn wrz 14, 2009 10:50 pm przez shekspir, łącznie zmieniany 3 razy.
- aaa
- zaufany użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: pn wrz 06, 2004 10:59 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Zwierzęta to chyba dobry przyklad - widzialas kiedys neurotyczne zwierze (...) ?!?? Np delfiny................... Nie powiem nic wiecej bo malo mowie, tez cierpie w tym cyklu i staram sie uwolnic ;-/
"Pobyt w szpitalu grozi kalectwem lub śmiercią"
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
Re: Perspektywy na przyszłość
Choruję nie wiem ile lat, raczej sporo zważywszy na to, iż pierwsze urojenia, którym towarzyszył silny lęk miałam już jako dziecko. Na przykład w podstawówce dostałam swój pierwszy komputer, bardzo się cieszyłam, ale szybko "odkryłam", że nagrywają mnie z monitora, nawet jak komputer był wyłączony, musiałam go zakrywać. Leczyć zaczęłam się dopiero na studiach... tzn. zostałam zamknięta i zmuszona do podjęcia leczenia. Mam świadomość, że ta choroba będzie ze mną cały czas, może nawet do końca życia. Ale chcę żyć jak najdłużej. Chcę, bo to życie mnie cieszy, bo mnie zachwyca. Czasem jest bardzo ciężko, ale gdyby było cały czas łatwo, trudniej byłoby docenić te piękne, radosne chwile. Kiedyś gdy byłam bardzo smutna głos powiedział mi żebym nie płakała, bo jeśli zechcę, to wszystko przezwyciężę. I to jest moja perspektywa na przyszłość.
"My mommy always said there were no monsters. No real ones. But there are."
Re: Perspektywy na przyszłość
szekspir, dla nas cel to właśnie Bóg-przynajmniej dla mnie i to mnie wyrwało z marazmu i trzyma przy ,,lepszym" życiu. to On daje mi chęć do działania, daje mi tą wolę wykorzystania dobrych momentów. na moje dobre samopoczucie muszę sobie nazbierać tych dobrych i radosnych momentów życia. to jest ciężka praca, kiedy podejmuję decyzję, że zrobię to czy tamto wcale nie przychodzi mi to łatwo. jednak cel ostateczny daje mi tą pewność, że moje zmagania zostaną nagrodzone. chcę brać z życia pełnymi garściami, właśnie mimo choroby. kto w życiu nie upada i kto się nie podnosi? każdy tak ma. tylko my chorzy mamy troszkę ciężej wstać, bo często leki nas leczą ale i otumaniają, bo w naszym środowisku przypinają nam etykietkę świra. i właśnie ja chcę udowadniać, że chory może być przydatny, inteligentny, twórczy. potrafię wyjść z ,,dołka" mimo, że nękają mnie myśli samobójcze. nękają dlatego, że w chwilach depresji nawet palcem kiwnąć wydaje się ciężko a śmierć wydaje się ulgą i wybawieniem. i może tak jest, ale w tych właśnie chwilach mówię sobie resztkami mojej woli- Bóg jest Panem mojego życia, On mi je dał i On zabierze je kiedy zechce tzn. w najlepszym ku temu momencie. wiem, że nie dał mi choroby, ale niejako na nią przyzwolił, aby doświadczyć mnie takim a nie innym cierpieniem, aby mnie uszlachetniło i właśnie do Niego przybliżyło. prawdę mówiąc tylko w Nim jest mój cały sens. bunt z mojej strony nie da mi nic, pogrążył by mnie tylko w gorszym maraźmie. a tak zawsze się w końcu wyrywam chorobie i powracam do normalnego życia. postarajcie się w chwilach dobrych zrobić taką obróbkę waszego środowiska i wszystkich waszych spraw, aby potem móc przetrwać atak choroby. ja poprostu przygotowuję sobie grunt do życia.
Re: Perspektywy na przyszłość
szekspir, rsadość trzeba z siebie ,,wykrzesać" i to jest praca.




Re: Perspektywy na przyszłość
Nadzieja umiera ostatnia. I nikt nie ma mi jej prawa zabrac. Moze na dzisiaj jeszcze nie ma lekarstwa, azeby wyleczyc schizofrenie. Ale jaka dacie mi gwarancje ze za 10, 20 lat tego leku nie wynajda. Znam przypadek ze czlowiek ktory chory psychicznie byl w osrodku zamknietym 15 lat. I przyszedl dzien, ze wyzdrowial, wyszedl, zaczal pracowac, ozenil sie i mial dzieci. Zyl ponad 94 lata. I nie bylo wowczas, krotko po wojnie psychotropow. Czlowiek kazdy jest indywidualnoscia bez wzgledu na chorobe. Kazdy z nas ma inne reakcje chemiczne w swoim organizmie. W miesiacu przechodzimy srednio trzy mutacje. Najczesciej je niezauwazamy bo przebiega bez powiklan. Schizofrenia powstala u nas wlasnie dlatego. Mutacje DNA sa tego powodem. Sluza one dla ewolucji czlowieka. Mikro-makro biologia jest jeszcze w pieluchach, dziedzina nowa. Poczekajmy jeszcze pare lat. Gdyby nie te niechciane choroby psychiczne, jakze bylby ubogi ten swiat. Powiedz mi wybitna osobowosc historyczna a ja ci odpowiem na co chorowal , z nich wszystkich dzisiaj czerpiemy wiedze i talenty. Tak jak nie kazdy zdrowy zdobedzie nagrode nobla za swoja prace naukowa lub tworczosc, tak samo nie kazdy schizofrenik pozostanie niczym. Od nas samych wiele zalezy. Uwierz w siebie a bedziesz rosnac. Spojrz na wywieszony jezyk Einsteina i ocen jego pewnosc siebie. Tez byl chory psychicznie ale jego wiara w siebie dawala mu sile. Tych przykladow mozna mnozyc. Wszystko jest relatywne.
Spojzcie na Zbyszka i jego zycie. Myslicie, ze on nie wierzy w siebie i nie ma nadziei.On zna sie na psychologi ludzkiej i napewno ja studiowal, niekoniecznie na uniwersytecie. Jak przeczytalam jego petycje do Bundestagu to az zwatpilam. Jak wiele ten czlowiek potrafi?. Mysle, ze to forum to jest tylko na marginesie. Zna sie swietnie na polityce, histiri a takze programach computerowych.Ludzi madrych cechuje skromnosc. I jak to powiedzial byly schizofrenik , psychiatra pan Daniel Fisher "lepiej powiedziec choremu pan bedzie zdrowy, nawet jesli to jest zludne, niz zabrac mu te nadzieje". Wybierz dla siebie co uwazasz. Solidaryzuje sie z tymi ktorzy wierza, czas i nauka pokaza swoje, cierpliwosci.
"Cala madrosc ludzka polega na tym, umiec czekac i miec nadzieje".
Kuni
Spojzcie na Zbyszka i jego zycie. Myslicie, ze on nie wierzy w siebie i nie ma nadziei.On zna sie na psychologi ludzkiej i napewno ja studiowal, niekoniecznie na uniwersytecie. Jak przeczytalam jego petycje do Bundestagu to az zwatpilam. Jak wiele ten czlowiek potrafi?. Mysle, ze to forum to jest tylko na marginesie. Zna sie swietnie na polityce, histiri a takze programach computerowych.Ludzi madrych cechuje skromnosc. I jak to powiedzial byly schizofrenik , psychiatra pan Daniel Fisher "lepiej powiedziec choremu pan bedzie zdrowy, nawet jesli to jest zludne, niz zabrac mu te nadzieje". Wybierz dla siebie co uwazasz. Solidaryzuje sie z tymi ktorzy wierza, czas i nauka pokaza swoje, cierpliwosci.
"Cala madrosc ludzka polega na tym, umiec czekac i miec nadzieje".
Kuni