Moja choroba
Moderator: moderatorzy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 2
- Rejestracja: czw kwie 23, 2015 9:28 pm
- płeć: mężczyzna
Moja choroba
Początek
Wszystko zaczęło się w czerwcu ubiegłego roku. Natłok spraw na studiach, sprzeczki z różnymi osobami, parę innych spraw, wszystko spowodowało, że miałem natłok negatywnych uczuć i emocji. Nie spałem też kilka nocy, i pod koniec tygodnia w nocy z piątku na sobotę zobaczyłem u siebie jakąś dziwną zmianę. Artykuły na onecie zaczęły być jakoś dziwnie powiązane ze mną, komentarze jakby pisali koledzy ze studiów, wszystko jakieś takie znajome i jakby skierowane do mnie, to samo na demotywatorach, wszystkie jakby były o mnie, na youtube odczuwałem, że piosenki są skierowane do mnie i opowiadają o mnie, że są jakimś głosem z zaświatów albo od Boga, np. http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_kil ... _done.html albo https://www.youtube.com/watch?v=YLb3-nQ3Y4o, zacząłem sobie przez to wszystko wkręcać, że jestem jakimś kolejnym zbawicielem świata, potomkiem samego Jezusa Chrystusa i Janosika, że rozwiązałem jakąś zagadkę, że całe moje dotychczasowe życie było testem i że osiągnąłem jakiś wyższy poziom, w dodatku chodziła za mną https://www.youtube.com/watch?v=NkfZbayGuuU, zacząłem sobie wkręcać, że Jezus umarł, Janosik też, ale ja przez miłość do świata nie umarłem, i że od tej chwili na ziemi nastanie raj. Wyszedłem z domu na spacer, wszystko wydawało się jakieś dziwne, ludzie wszyscy jakby znajomi, ale nie chcieli patrzeć mi w oczy, co uznałem jako to, że zgrzeszyli w jakiś sposób i teraz wstydzą się popatrzeć. W ten dzień byłem umówiony z dziewczyną, że gdzieś pójdziemy, ale od początku dziwnie się przy niej zachowywałem, ona zaczęła się denerwować, co odebrałem jako to, że jest ona wcieleniem jakichś złych mocy, które muszę pokonać i tak się sam zdenerwowałem, że uderzyłem ją. Tata przyjechał po mnie do miasta w którym studiuje i zabrał mnie do domu rodzinnego. W domu wszystko wydawało mi się takie dziwnie znajome, każdy przedmiot przywoływał jakieś skojarzenia, w telewizji wydawało mi się, że wszystkie programy są skierowane do mnie, i w każdym z nich znajduję jakieś odniesienie do siebie, wydawało mi się, że rozumiem lepiej obce słowa na obcojęzycznych stacjach i zacząłem sobie wkręcać, że dostałem dar znajomości języków i że od samego oglądania się ich nauczę, weekend przeleżałem w łóżku, ale już w poniedziałek znowu zacząłem sobie wkręcać z Janosikiem, miałem poczucie, że muszę uciekać z domu, wszystko było pozamykane, więc wyskoczyłem z pierwszego piętra z balkonu, mam lęk wysokości, a wtedy w ogóle się nie bałem, więc wmówiłem sobie, że pokonałem swoje wszystkie lęki i że mogę wszystko i zacząłem biec, taki wolny..., cudem jakoś kuzyn mnie złapał i z powrotem przyprowadził do domu, pojechaliśmy do psychiatry, który coś tam przepisał, powiedział, że najlepiej będzie jak skierują mnie do szpitala, ale żeby jeszcze poczekać, ale kolejnego zacząłem sobie wkręcać, że muszę uciekać do Krakowa, na Wawel, gdzie jest ukryty czakram, że z niego będę mógł czerpać moc, oczywiście nie udało mi się uciec, Mama i brat nie pozwolili mi na to, pobiłem ich i po tym wszystkim zadzwoniono po karetkę i tak trafiłem do szpitala...
Szpital
Początkowo w szpitalu coś tam stwierdzili, że może psychoza, ale pewnie, że brałem jakieś narkotyki i że nie chce powiedzieć co to było, dodam że nic nie brałem, papierosów nie palę, alkohol sporadycznie. Pierwsze dni znalazłem w swoim telefonie różne piosenki Nirvany i Pearl Jam, które wgrywałem rok wcześniej i w sumie o nich zapomniałem, zacząłem sobie wkręcać, że to jakieś przesłanie, jakiś kod, że mam jakąś misję do spełnienia w szpitalu i oczywiście, że jestem zdrowy tylko, że otrzymałem nadludzkie zdolności. Chodziło za mną http://www.tekstowo.pl/piosenka,pearl_j ... o_fly.html i różne inne takie. Początkowo nie wiem co mi tam dawali, potem zaczęli dawać Solian, dawka początkowa pewnie była z 1200 mg, ale tak się domyślam, bo skąd mam wiedzieć. Przesiedziałem w szpitalu 5 tygodni, zaczęło mi się poprawiać, jakoś powoli zrozumiałem że to wszystko moje paranoje, ale niektóre rzeczy takie jak pozorna zdolność rozumienia języków czy szybkie czytanie pozostały jeszcze po powrocie ze szpitala, więc jeszcze sobie wkręcałem, że tak mi zostanie, że choroba mi dała takie zdolności, co oczywiście było nieprawdą...
Przerwa
Po powrocie ze szpitala była już połowa sierpnia, miałem zaczynać staż w takiej firmie, ale źle się jeszcze czułem i zrezygnowałem z tego, dodatkowo pojawiła się akatyzja, której nie mogłem niczym zwalczyć, przeżyłem najgorsze dwa tygodnie w moim życiu, nikomu nie życzę akatyzji bo to niezła męczarnia, dopiero w internecie znalazłem akineton, który jakoś udało się zdobyć i bardzo mi pomógł, chociaż psychiatra u którego się leczyłem nie wspominał o nim, jedynie o propranololu, ale to nie pomagało zupełnie. Dawka solianu po wyjściu ze szpitala została ustalona na 400 mg rano i 400 mg wieczorem, ale potem zmniejszono na 200 rano, 200 wieczorem, głównie przez tą akatyzję. Zacząłem się czuć kiepsko, powoli łapała mnie depresja, w planach miałem jeszcze zaliczyć we wrześniu wszystko na studiach ale zrezygnowałem z tego i postanowiłem, że wezmę urlop dziekański. We wrześniu coraz mniej wychodziłem z łóżka, nie miałem apetytu, proste rzeczy jak piosenki, programy w telewizji, filmy, które przedtem słuchałem i oglądałem nie sprawiały mi już przyjemności, w ogóle zacząłem nie odczuwać przyjemności, po prostu anhedonia, nie wiedziałem co z sobą zrobić, przez dobry miesiąc chodziłem po domu w kółko, nie miałem ochoty przesiadywać przed komputerem, czy tym bardziej telewizorem, przed chorobą biegałem i można powiedzieć, że była to moja pasja, tak wtedy kompletnie to bieganie nie sprawiało mi przyjemności. Trafiłem do prywatnego psychiatry, który tłumaczył, że to takie wypalenie po psychozie, że tak musi być, przepisał jeszcze dodatkowo Escitalopram jako antydepresant i biorę go do tej pory od października, zmniejszył także dawkę solianu do 200 mg. Październik i listopad kiepsko przeżyłem, mało co wychodziłem z łóżka, na nic nie miałem ochoty, nic mnie nie cieszyło, totalny dołek. Od grudnia coś się zaczęło poprawiać, przed Świętami postanowiłem sobie, że zaryzykuję i zmniejszyłem sam dawkę do 100 mg, coś tam się zacząłem odblokowywać, poziom dopaminy zaczął wzrastać, zaczęły mnie cieszyć drobne sprawy, styczeń i luty spędziłem jeszcze w domu i odpocząłem, a od marca wróciłem na studia...
Na nowej drodze
Od grudnia znalazłem sobie nowe hobby, jest to poker, znalazłem sobie jakieś zajęcie, a przy okazji można coś nieco przy tym zarobić, od tej pory codziennie się uczę pokera i analizuje rozdania, chciałbym się w tym rozwijać. Uważam, że bardzo mi to pomogło, może nie się całkowicie ogarnąć, ale małymi kroczkami odbić się od dna na jakim byłem. Wróciłem na studia, największy problem mam z rannym wstawaniem, więc trochę zajęć opuszczam, w ogóle, nie wiem czy to skutek solianu, ale pewnie tak, bardzo długo śpię, 12-14 h na dobę i bardzo te sny mam bogate, często pojawia się motyw że latam, nawet nie to, że latam ale coś takiego, że tylko ja umiem to robić i pokazuje każdemu w śnie jak latam. Każdego dnia mówię sobie, że jakoś się ogarnę, że jeszcze miesiąc, dwa i wróci motywacja z przed choroby, na razie jej jeszcze nie ma, ale wierzę, że jestem na dobrej drodze, chorych urojeń już nie mam, no może poza zwycięstwem w jakimś pokerowym turnieju i zostaniem milionerem. https://www.youtube.com/watch?v=TkYFDFC1h98 Ciężko mi jeszcze się zmotywować, od wakacji chcę zacząć gdzieś pracować, ale bardziej to muszę niż chcę, jakoś studia przestały mnie cieszyć, chociaż kierunek ciekawy - automatyka i robotyka, praca raczej pewna, ale nie wiem czy to dla mnie, jakoś jestem zdemotywowany, ale czas pokaże co będzie, co do biegania jeszcze też do tego nie wróciłem, nie chcę mi się, a z dziewczyną niestety się rozstałem, przestraszyła się mojego stanu i choroby, no nic mówi się trudno. Życzę każdemu powrotu do zdrowia, niestety jest to ciężkie, bo to nie złamana ręka, nie wiemy ile potrwa leczenie. Staram się brać leki, ale cały czas mam się na baczności, żeby nie było powrotu choroby, może się uda... A co do tych snów z lataniem, urojeń i rozważań, kto wie może jest jakaś druga strona tego wszystkiego:
"Dar Latania
On mógł się dostroić, dostosować, ale się sprzeciwił
To był zły czas, nic nie mogło go uchronić
Sam na korytarzu, czekał, odciął się
Odszedł stamtąd, uciekał setki mil
Dotarł do oceanu, zapalił sobie na na drzewie
Zerwał się wiatr, który rzucił go na kolana
Fala uderzyła z łoskotem, jak cios w szczękę
Dała mu skrzydła, spójrzcie teraz na niego
Ramiona szeroko otwarte, a morze pod jego stopami
Oooooooo
On lata, oooo
Wysoko, oooo
Przypłynął z powrotem, bo chciał się podzielić
Swoim kluczem do pęt, które widział wszędzie
Najpierw został odarty, potem ugodzony nożem
Przez ludzi bez twarzy, sukinsynów
On wciąż się trzyma
I nadal daje miłość, po prostu rozdaje ją dookoła
Miłość, którą otrzymuje, to miłość zbawiona
I czasami można zauważyć dziwny obiekt na niebie
To człowiek, który posiadł dar latania
On lata, oooo
Wysoko
Lata, oooo"
Wszystko zaczęło się w czerwcu ubiegłego roku. Natłok spraw na studiach, sprzeczki z różnymi osobami, parę innych spraw, wszystko spowodowało, że miałem natłok negatywnych uczuć i emocji. Nie spałem też kilka nocy, i pod koniec tygodnia w nocy z piątku na sobotę zobaczyłem u siebie jakąś dziwną zmianę. Artykuły na onecie zaczęły być jakoś dziwnie powiązane ze mną, komentarze jakby pisali koledzy ze studiów, wszystko jakieś takie znajome i jakby skierowane do mnie, to samo na demotywatorach, wszystkie jakby były o mnie, na youtube odczuwałem, że piosenki są skierowane do mnie i opowiadają o mnie, że są jakimś głosem z zaświatów albo od Boga, np. http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_kil ... _done.html albo https://www.youtube.com/watch?v=YLb3-nQ3Y4o, zacząłem sobie przez to wszystko wkręcać, że jestem jakimś kolejnym zbawicielem świata, potomkiem samego Jezusa Chrystusa i Janosika, że rozwiązałem jakąś zagadkę, że całe moje dotychczasowe życie było testem i że osiągnąłem jakiś wyższy poziom, w dodatku chodziła za mną https://www.youtube.com/watch?v=NkfZbayGuuU, zacząłem sobie wkręcać, że Jezus umarł, Janosik też, ale ja przez miłość do świata nie umarłem, i że od tej chwili na ziemi nastanie raj. Wyszedłem z domu na spacer, wszystko wydawało się jakieś dziwne, ludzie wszyscy jakby znajomi, ale nie chcieli patrzeć mi w oczy, co uznałem jako to, że zgrzeszyli w jakiś sposób i teraz wstydzą się popatrzeć. W ten dzień byłem umówiony z dziewczyną, że gdzieś pójdziemy, ale od początku dziwnie się przy niej zachowywałem, ona zaczęła się denerwować, co odebrałem jako to, że jest ona wcieleniem jakichś złych mocy, które muszę pokonać i tak się sam zdenerwowałem, że uderzyłem ją. Tata przyjechał po mnie do miasta w którym studiuje i zabrał mnie do domu rodzinnego. W domu wszystko wydawało mi się takie dziwnie znajome, każdy przedmiot przywoływał jakieś skojarzenia, w telewizji wydawało mi się, że wszystkie programy są skierowane do mnie, i w każdym z nich znajduję jakieś odniesienie do siebie, wydawało mi się, że rozumiem lepiej obce słowa na obcojęzycznych stacjach i zacząłem sobie wkręcać, że dostałem dar znajomości języków i że od samego oglądania się ich nauczę, weekend przeleżałem w łóżku, ale już w poniedziałek znowu zacząłem sobie wkręcać z Janosikiem, miałem poczucie, że muszę uciekać z domu, wszystko było pozamykane, więc wyskoczyłem z pierwszego piętra z balkonu, mam lęk wysokości, a wtedy w ogóle się nie bałem, więc wmówiłem sobie, że pokonałem swoje wszystkie lęki i że mogę wszystko i zacząłem biec, taki wolny..., cudem jakoś kuzyn mnie złapał i z powrotem przyprowadził do domu, pojechaliśmy do psychiatry, który coś tam przepisał, powiedział, że najlepiej będzie jak skierują mnie do szpitala, ale żeby jeszcze poczekać, ale kolejnego zacząłem sobie wkręcać, że muszę uciekać do Krakowa, na Wawel, gdzie jest ukryty czakram, że z niego będę mógł czerpać moc, oczywiście nie udało mi się uciec, Mama i brat nie pozwolili mi na to, pobiłem ich i po tym wszystkim zadzwoniono po karetkę i tak trafiłem do szpitala...
Szpital
Początkowo w szpitalu coś tam stwierdzili, że może psychoza, ale pewnie, że brałem jakieś narkotyki i że nie chce powiedzieć co to było, dodam że nic nie brałem, papierosów nie palę, alkohol sporadycznie. Pierwsze dni znalazłem w swoim telefonie różne piosenki Nirvany i Pearl Jam, które wgrywałem rok wcześniej i w sumie o nich zapomniałem, zacząłem sobie wkręcać, że to jakieś przesłanie, jakiś kod, że mam jakąś misję do spełnienia w szpitalu i oczywiście, że jestem zdrowy tylko, że otrzymałem nadludzkie zdolności. Chodziło za mną http://www.tekstowo.pl/piosenka,pearl_j ... o_fly.html i różne inne takie. Początkowo nie wiem co mi tam dawali, potem zaczęli dawać Solian, dawka początkowa pewnie była z 1200 mg, ale tak się domyślam, bo skąd mam wiedzieć. Przesiedziałem w szpitalu 5 tygodni, zaczęło mi się poprawiać, jakoś powoli zrozumiałem że to wszystko moje paranoje, ale niektóre rzeczy takie jak pozorna zdolność rozumienia języków czy szybkie czytanie pozostały jeszcze po powrocie ze szpitala, więc jeszcze sobie wkręcałem, że tak mi zostanie, że choroba mi dała takie zdolności, co oczywiście było nieprawdą...
Przerwa
Po powrocie ze szpitala była już połowa sierpnia, miałem zaczynać staż w takiej firmie, ale źle się jeszcze czułem i zrezygnowałem z tego, dodatkowo pojawiła się akatyzja, której nie mogłem niczym zwalczyć, przeżyłem najgorsze dwa tygodnie w moim życiu, nikomu nie życzę akatyzji bo to niezła męczarnia, dopiero w internecie znalazłem akineton, który jakoś udało się zdobyć i bardzo mi pomógł, chociaż psychiatra u którego się leczyłem nie wspominał o nim, jedynie o propranololu, ale to nie pomagało zupełnie. Dawka solianu po wyjściu ze szpitala została ustalona na 400 mg rano i 400 mg wieczorem, ale potem zmniejszono na 200 rano, 200 wieczorem, głównie przez tą akatyzję. Zacząłem się czuć kiepsko, powoli łapała mnie depresja, w planach miałem jeszcze zaliczyć we wrześniu wszystko na studiach ale zrezygnowałem z tego i postanowiłem, że wezmę urlop dziekański. We wrześniu coraz mniej wychodziłem z łóżka, nie miałem apetytu, proste rzeczy jak piosenki, programy w telewizji, filmy, które przedtem słuchałem i oglądałem nie sprawiały mi już przyjemności, w ogóle zacząłem nie odczuwać przyjemności, po prostu anhedonia, nie wiedziałem co z sobą zrobić, przez dobry miesiąc chodziłem po domu w kółko, nie miałem ochoty przesiadywać przed komputerem, czy tym bardziej telewizorem, przed chorobą biegałem i można powiedzieć, że była to moja pasja, tak wtedy kompletnie to bieganie nie sprawiało mi przyjemności. Trafiłem do prywatnego psychiatry, który tłumaczył, że to takie wypalenie po psychozie, że tak musi być, przepisał jeszcze dodatkowo Escitalopram jako antydepresant i biorę go do tej pory od października, zmniejszył także dawkę solianu do 200 mg. Październik i listopad kiepsko przeżyłem, mało co wychodziłem z łóżka, na nic nie miałem ochoty, nic mnie nie cieszyło, totalny dołek. Od grudnia coś się zaczęło poprawiać, przed Świętami postanowiłem sobie, że zaryzykuję i zmniejszyłem sam dawkę do 100 mg, coś tam się zacząłem odblokowywać, poziom dopaminy zaczął wzrastać, zaczęły mnie cieszyć drobne sprawy, styczeń i luty spędziłem jeszcze w domu i odpocząłem, a od marca wróciłem na studia...
Na nowej drodze
Od grudnia znalazłem sobie nowe hobby, jest to poker, znalazłem sobie jakieś zajęcie, a przy okazji można coś nieco przy tym zarobić, od tej pory codziennie się uczę pokera i analizuje rozdania, chciałbym się w tym rozwijać. Uważam, że bardzo mi to pomogło, może nie się całkowicie ogarnąć, ale małymi kroczkami odbić się od dna na jakim byłem. Wróciłem na studia, największy problem mam z rannym wstawaniem, więc trochę zajęć opuszczam, w ogóle, nie wiem czy to skutek solianu, ale pewnie tak, bardzo długo śpię, 12-14 h na dobę i bardzo te sny mam bogate, często pojawia się motyw że latam, nawet nie to, że latam ale coś takiego, że tylko ja umiem to robić i pokazuje każdemu w śnie jak latam. Każdego dnia mówię sobie, że jakoś się ogarnę, że jeszcze miesiąc, dwa i wróci motywacja z przed choroby, na razie jej jeszcze nie ma, ale wierzę, że jestem na dobrej drodze, chorych urojeń już nie mam, no może poza zwycięstwem w jakimś pokerowym turnieju i zostaniem milionerem. https://www.youtube.com/watch?v=TkYFDFC1h98 Ciężko mi jeszcze się zmotywować, od wakacji chcę zacząć gdzieś pracować, ale bardziej to muszę niż chcę, jakoś studia przestały mnie cieszyć, chociaż kierunek ciekawy - automatyka i robotyka, praca raczej pewna, ale nie wiem czy to dla mnie, jakoś jestem zdemotywowany, ale czas pokaże co będzie, co do biegania jeszcze też do tego nie wróciłem, nie chcę mi się, a z dziewczyną niestety się rozstałem, przestraszyła się mojego stanu i choroby, no nic mówi się trudno. Życzę każdemu powrotu do zdrowia, niestety jest to ciężkie, bo to nie złamana ręka, nie wiemy ile potrwa leczenie. Staram się brać leki, ale cały czas mam się na baczności, żeby nie było powrotu choroby, może się uda... A co do tych snów z lataniem, urojeń i rozważań, kto wie może jest jakaś druga strona tego wszystkiego:
"Dar Latania
On mógł się dostroić, dostosować, ale się sprzeciwił
To był zły czas, nic nie mogło go uchronić
Sam na korytarzu, czekał, odciął się
Odszedł stamtąd, uciekał setki mil
Dotarł do oceanu, zapalił sobie na na drzewie
Zerwał się wiatr, który rzucił go na kolana
Fala uderzyła z łoskotem, jak cios w szczękę
Dała mu skrzydła, spójrzcie teraz na niego
Ramiona szeroko otwarte, a morze pod jego stopami
Oooooooo
On lata, oooo
Wysoko, oooo
Przypłynął z powrotem, bo chciał się podzielić
Swoim kluczem do pęt, które widział wszędzie
Najpierw został odarty, potem ugodzony nożem
Przez ludzi bez twarzy, sukinsynów
On wciąż się trzyma
I nadal daje miłość, po prostu rozdaje ją dookoła
Miłość, którą otrzymuje, to miłość zbawiona
I czasami można zauważyć dziwny obiekt na niebie
To człowiek, który posiadł dar latania
On lata, oooo
Wysoko
Lata, oooo"
- wildchild88
- zaufany użytkownik
- Posty: 154
- Rejestracja: pt wrz 05, 2014 6:36 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Moja choroba
Witaj w klubie niedoszłych zbawicieli świata:)
niestety "coming down is the hardest thing"...
https://www.youtube.com/watch?v=s5BJXwNeKsQ
niestety "coming down is the hardest thing"...
https://www.youtube.com/watch?v=s5BJXwNeKsQ
Live one day as an eagle or a lifetime as a fly
Re: Moja choroba
Fajnie było by żyć w stanie psychozy.
#nostalgia
#nostalgia
Jedni są głusi, inni słyszą głosy.
- Francesco
- zaufany użytkownik
- Posty: 4928
- Rejestracja: ndz gru 22, 2013 5:53 pm
- Status: jatądrobnącząstkącowieczniezłegochceazawszeczynidobro
- Gadu-Gadu: Czarnokrwista
- Lokalizacja: Z Żmijem.
Re: Moja choroba
Studiuj dalej. potrzeba automatyków, przydasz się w sprawach produkcji nowoczesnych elektrycznych samochodów w Polsce 

Miłość & Muzyka
~ Amen ~
~ Amen ~
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 459
- Rejestracja: pn paź 01, 2012 8:45 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Moja choroba
" Artykuły na onecie zaczęły być jakoś dziwnie powiązane ze mną, komentarze jakby pisali koledzy ze studiów, wszystko jakieś takie znajome i jakby skierowane do mnie, to samo na demotywatorach, wszystkie jakby były o mnie, na youtube odczuwałem, że piosenki są skierowane do mnie i opowiadają o mnie,"
Ja tez miałem takie jazdy jak byłem chory
Ja tez miałem takie jazdy jak byłem chory

Re: Moja choroba
Miałam podobnie.. wierszyk ciekawy
"Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Dobrze się widzi tylko sercem."
Antoine de Saint-Exupéry
Antoine de Saint-Exupéry
Re: Moja choroba
przyjemnie się to czyta... masz chyba w darze zdolnoś opanowanego wysławiania się...
pomyślałem o tych zdolnościach językowcy.. i cóż mogę powiedzieć jak nie to, że to interesujący segment do nauki, który napewno Ci nie zaszkodzi
ja w piosenkach miałem tak i dalej tak mam... i nie chcę z tego rezygnować, że są to kobiety stworzone do miłości, które po prostu w teledyskach pokazują się po to aby zostać łatwiej zlokalizowane przez swoją drugą połowę... i, że wiesz ich kariera poszła w takim kierunku żebym ja mógł je zobaczyć i zainteresować się nimi przy wyborze partnerki swojego życia
pomyślałem o tych zdolnościach językowcy.. i cóż mogę powiedzieć jak nie to, że to interesujący segment do nauki, który napewno Ci nie zaszkodzi
ja w piosenkach miałem tak i dalej tak mam... i nie chcę z tego rezygnować, że są to kobiety stworzone do miłości, które po prostu w teledyskach pokazują się po to aby zostać łatwiej zlokalizowane przez swoją drugą połowę... i, że wiesz ich kariera poszła w takim kierunku żebym ja mógł je zobaczyć i zainteresować się nimi przy wyborze partnerki swojego życia
