Rozstaliśmy się
Moderator: moderatorzy
Rozstaliśmy się
Po 7 miesiącach walki coś we mnie pękło. Jeszcze do czerwca byłam przekonana , że będzie okej. Mój chłopak dostał psychozy po miesiącu brania antydepresantów. Spędził w szpitalu 5 miesięcy (w tym dwa na rehabilitacji). Po 2 miesiącach już nie miał psychozy, ale depresję. W czerwcu już było okej, oprócz lęków raz na tydzień. W lipcu było pogorszenie - pojawiły się objawy negatywne, które nie mijają do tej pory - chociaż czasem ma całkiem dobry humor. Ja sama dostałam depresji oraz nerwicy. Myślałam, że za niego wyjdę - gdyby nie ta choroba, pewnie by tak było. Chociaż lepiej, że wyszło przed ślubem... Czuję się zaniedbana, niekochana - w końcu też mam potrzeby emocjonalne. On nie okazuje mi uczuć, nie mówi "kochanie", nie mówi, że mnie kocha sam z siebie... Jestem samotna w tym związku. Nie zapyta nawet, co tam u mnie słychać. On nie rozumie moich pretensji, niby chce być ze mną ale cóż. Byłam u niego w domu, wytrzymałam 3 dni - serce mnie bolało widząc go w takim stanie - obojętny, śpi albo siedzi na kompie, nie odezwie się, nie powie mi nic miłego, np. że ładnie wyglądam (a starałam się dla niego!) Powiedziałam mu dzisiaj, że go kocham, że jest dla mnie ważny, chcę z nim być ale nie jest mi łatwo, i że jeśli tylko jego stan będzie lepszy i stabilny, to bardzo chętnie do niego wrócę - chcę, żebyśmy sobie zrobili przerwę, będąc przyjaciółmi, będę go wspierać.
Re: Rozstaliśmy się
Więc miłość to tylko złudzenie, niebezpieczna gra, mocowanie się - 'kto kogo?!'.nika91 pisze: Myślałam, że za niego wyjdę - gdyby nie ta choroba, pewnie by tak było. Chociaż lepiej, że wyszło przed ślubem...
Nie ma bezwarunkowych uczuć.
Miłość nie istnieje!
Re: Rozstaliśmy się
Niekoniecznie.
Miłość może istnieć ale nie z nim
A tak naprawdę to chodzi o to:
Nika91, jak uważasz, czy to przez chorobę on tak mało Cię kocha?
Miłość może istnieć ale nie z nim
A tak naprawdę to chodzi o to:
Z medycznego punktu widzenia nie wygląda to na schizofrenię, ale wszystko możliwe.nika91 pisze: Czuję się zaniedbana, niekochana - w końcu też mam potrzeby emocjonalne. On nie okazuje mi uczuć, nie mówi "kochanie", nie mówi, że mnie kocha sam z siebie... Jestem samotna w tym związku. Nie zapyta nawet, co tam u mnie słychać. On nie rozumie moich pretensji, niby chce być ze mną ale cóż. Byłam u niego w domu, wytrzymałam 3 dni - serce mnie bolało widząc go w takim stanie - obojętny, śpi albo siedzi na kompie, nie odezwie się, nie powie mi nic miłego, np. że ładnie wyglądam (a starałam się dla niego!)
Nika91, jak uważasz, czy to przez chorobę on tak mało Cię kocha?
Re: Rozstaliśmy się
Albo wydaje Ci się, że nie kocha.
Re: Rozstaliśmy się
Albo jej, że ona go kocha.cezary123 pisze:Albo wydaje Ci się, że nie kocha.
Re: Rozstaliśmy się
Miłość miłością, a życie życiem. Nie chcę obudzić się za 10 lat z ręką w nocniku. Motylki w brzuchu kiedyś miną. Mój ojciec jest alkoholikiem. Po 12 latach mojego życia w końcu poszedł na odwyk lecz po paru latach niepicia odszedł do kochanki. Paweł też jest dda. Jest bardzo wrażliwy, trochę niezaradny, niezdecydowany i moim zdaniem za dużo pił przed chorobą (przez jakiś czas codziennie widziałam go z piwem). Ja mam tendencje do współuzależnienia - jest bardo odpowiedzialna i rozwiązuję cudze problemy. Nie chcę żeby mój związek tak wyglądał - on obecny tylko ciałem - nie chcę piekła dla moich przyszłych dzieci.
Czy on mnie kocha? Chyba tak, ale przez objawy negatywne mi tego nie okazuje (tak mi się wydaje) . Prawdę mówiąc, w psychozie był dużo bardziej romantyczny Nie zamknęłam mu furtki, zobaczymy, co będzie. Ja już się dość nacierpiałam.
Czy on mnie kocha? Chyba tak, ale przez objawy negatywne mi tego nie okazuje (tak mi się wydaje) . Prawdę mówiąc, w psychozie był dużo bardziej romantyczny Nie zamknęłam mu furtki, zobaczymy, co będzie. Ja już się dość nacierpiałam.
Re: Rozstaliśmy się
Motylki w brzuchu to nie miłość. Nikt ci nie każe z nim być, twoje życie, twój wybór. Ludzie podejmują różne wybory, czasem nic nie robiąc, wobec ciebie też, może w przyszłości twój wymarzony, odpowiednio sformatowany okaże się kanalią mimo iż zdrowy. Życie potrafi zaskakiwać. Nie zawsze pozytywnie. Powiadam, nie myl motylków z miłością. Motylki zawsze umierają albo sobie gdzieś wyfruwają, dla nich co najwyżej warto zrezygnować z wieczornego towarzystwa kumpli i czteropaka, ale nie z życia.
Re: Rozstaliśmy się
Pytanie czy on, jak już "jego stan będzie lepszy i stabilny", będzie chciał być z dziewczyną, która w najtrudniejszym okresie życia go zostawiła.
"Mówię, krzyczę, piszę. Czy warto było mącić ciszę?"
Re: Rozstaliśmy się
O nie, wypraszam sobie. Nie zostawiłam go. Studiując dwa kierunki, byłam w szpitalu prawie codziennie przez te 5 miesięcy, pocieszałam, uspokajałam, dzwoniłam po jego rodzinie, nawet zorganizowałam przyjazd jego matki (mieszkają daleko). Tolerowałam obecność jego byłej dziewczyny i jej matki, tylko po to, żeby mu poprawić samopoczucie. Załatwiałam jego sprawy, dokumenty, pożyczałam pieniądze. Nie miałam czasu pójść do koleżanki czy na zakupy. Dałam z siebie wszystko. Związek nie jest po to, żeby cierpieć i płakać całymi miesiącami, i żyć nadzieją, że może coś się zmieni. Ja też chcę czuć się kochana, doceniana. A on nie jest mi tego w stanie dać w obecnym stanie. Ja obiecałam mu wsparcie i pomoc. Trochę więcej empatii, co?
Re: Rozstaliśmy się
Wiesz, jak ja byłam w szpitalu też miałam wsparcie swojego partnera. Odwiedzał mnie codziennie, dbał o mnie i zapewniał, że przetrwamy to razem. Mniej więcej pół roku po wyjściu ze szpitala, gdy depresja coraz bardziej ciągnęła mnie w dół, też "rozstaliśmy się". A tak mówiąc wprost zostałam kopnięta w tyłek przez najbliższą mi osobę właśnie wtedy, gdy jej najbardziej potrzebowałam. Wybacz więc, ale bardziej potrafię wczuć się w sytuację Twojego chłopaka, niż Tobie współczuć.
Ostatnio zmieniony ndz wrz 08, 2013 10:37 am przez is, łącznie zmieniany 1 raz.
"Mówię, krzyczę, piszę. Czy warto było mącić ciszę?"
Re: Rozstaliśmy się
Ja tam się nie wypowiadam, bo kochającej dziewczyny w ogóle do tej pory w życiu przy mnie nie było ani chwili.
Najwyżej jakieś tam znajome, które udawały, że może szukają mnie.
A może kogoś podobnego, z kim będą szczęśliwsze.
I jakoś przeżyłem.
Może za mało jeszcze szukałem i za mało poznałem odpowiednich osób.
Powinien Cię docenić, oczywiście, Twoją przyjaźń i zainteresowanie i inwestycje w niego, ale pewnie nic z tego więcej nie wyjdzie. Którego jego kochasz? Tego jakim jest realnie, czy tego po zmianie, kiedy będzie napędzał związek z marzeń?
Nie jest to Twoja wina, ani jego, ale po prostu choroby. On też by pewnie chciał być zdrowy i Ciebie w 100% zadowolić.
O ile to masz być dla niego właśnie Ty.
Wcale nie musisz oczekiwać na to, że zmieni się, albo znowu zacznie być romantyczny pod wpływem manii albo czegoś.
Idź w pokoju.
Najwyżej jakieś tam znajome, które udawały, że może szukają mnie.
A może kogoś podobnego, z kim będą szczęśliwsze.
I jakoś przeżyłem.
Może za mało jeszcze szukałem i za mało poznałem odpowiednich osób.
Przykro mi, ale to znaczy, że to już nie ten.nika91 pisze:Dałam z siebie wszystko. Związek nie jest po to, żeby cierpieć i płakać całymi miesiącami, i żyć nadzieją, że może coś się zmieni. Ja też chcę czuć się kochana, doceniana. A on nie jest mi tego w stanie dać w obecnym stanie. Ja obiecałam mu wsparcie i pomoc.
Powinien Cię docenić, oczywiście, Twoją przyjaźń i zainteresowanie i inwestycje w niego, ale pewnie nic z tego więcej nie wyjdzie. Którego jego kochasz? Tego jakim jest realnie, czy tego po zmianie, kiedy będzie napędzał związek z marzeń?
Nie jest to Twoja wina, ani jego, ale po prostu choroby. On też by pewnie chciał być zdrowy i Ciebie w 100% zadowolić.
O ile to masz być dla niego właśnie Ty.
Wcale nie musisz oczekiwać na to, że zmieni się, albo znowu zacznie być romantyczny pod wpływem manii albo czegoś.
Idź w pokoju.
Re: Rozstaliśmy się
Właśnie z nim gadałam, wciąż bez zmian... Pocieszam go i motywuję, żeby zaczął coś robić, ale on tylko śpi i mówi, że "nie wie". Właściwie to między nami niewiele się zmieniło (oprócz statusu na fejsie ), nie traktuję go inaczej tylko nie muszę już myśleć, co będzie, jak mu nie przejdzie. On mnie już wcześniej traktował jak siostrę, w nocy to tylko mnie przytulił. Boże, pomóż nam...
Re: Rozstaliśmy się
Już po prostu nie traktujesz go jako kogoś z kim wiążesz przyszłość, ot co. Jeśli on bierze leki, to nie dziw się, zwłaszcza jeśli od niedawna, do tego silne dawki, że ciągle śpi a w nocy nie w głowie mu figle. To jakby oczekiwać od kobiety świeżo po porodzie, by była kwitnąca w dzień, a w nocy demonem seksu...
Re: Rozstaliśmy się
Seks to mały problem.
Nic nie będzie. Będzie tym samym człowiekiem, który nadal chce wrócić do zdrowia.nika91 pisze: nie traktuję go inaczej tylko nie muszę już myśleć, co będzie, jak mu nie przejdzie.
- zdrowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 911
- Rejestracja: ndz wrz 25, 2011 10:07 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
Re: Rozstaliśmy się
No właśnie: będzie tym samym człowiekiem, który WRÓCI do zdrowia. A jak już wróci to będzie zawiedziony Twoją postawą. Przyjaciół poznaje się w biedzie.
Znając życie Ty poznasz kogoś nowego i pójdziesz na łatwiznę, założysz nowy związek, kto wie czy lepszy czy gorszy od tego poprzedniego. Pomyśl, jak byś się czuła gdybyś była na jego miejscu? Prawo do chorowania ma każdy. Czy to jego wina, że zachorował? Skąd ja to znam " on traktował mnie jak siostrę"...
Ehh te kobiety. Co to się porobiło w tym naszym świecie. A niby to my mężczyźni tylko o seksie myślimy . Jak Ci na nim zależy to wspieraj go ile możesz.. a jak nie to pierwsze kroki już podjęłaś.
3maj się,
Znając życie Ty poznasz kogoś nowego i pójdziesz na łatwiznę, założysz nowy związek, kto wie czy lepszy czy gorszy od tego poprzedniego. Pomyśl, jak byś się czuła gdybyś była na jego miejscu? Prawo do chorowania ma każdy. Czy to jego wina, że zachorował? Skąd ja to znam " on traktował mnie jak siostrę"...
Ehh te kobiety. Co to się porobiło w tym naszym świecie. A niby to my mężczyźni tylko o seksie myślimy . Jak Ci na nim zależy to wspieraj go ile możesz.. a jak nie to pierwsze kroki już podjęłaś.
3maj się,
Re: Rozstaliśmy się
Tylko moze nie zawsze tak jest z tymi madrymi slowami. Bylam w zwiazku dwa lata. Polaczyla nas prawdziwa milosc. Pisalam kiedys o tym.zdrowy pisze:Przyjaciół poznaje się w biedzie.
Ehh te kobiety. Co to się porobiło w tym naszym świecie. A niby to my mężczyźni tylko o seksie myślimy
To nie ja odeszlam. Ja chcialam Go wspierac, pomagac w tych najtrudniejszych chwilach, byc pomimo wszystko! To On odszedl, tak bez slowa.
Zostal bol, dwa lata wspomnien i pierscionek...
Dlaczego??!!
"Nadzieja przychodzi do czlowieka wraz z drugim czlowiekiem"
- Mickey
- zaufany użytkownik
- Posty: 1618
- Rejestracja: śr sty 04, 2012 6:48 am
- Status: pracuję
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Poznań
Re: Rozstaliśmy się
Smutna historia. Współczuję zaróno tobie jak i twojemu chłopakowi, pewnie nie zdaje sobie sprawy jak to wygląda. Też jestem chory na schizę zastanawiam się czy jestem w stanie stworzyć związek.
Re: Rozstaliśmy się
Niezależnie od tego, czy ktoś jest chory czy nie, każdemu należy się wsparcie. Wspierasz osobę chorą, ok, ale kto da wsparcie Tobie? Tak jak powiedziała mi pani psycholog, nie jestem Matką Teresą i zasługuję na szczęście - ok, mój partner jest chory, więc daję z siebie wszystko, ale po roku dawania tylko coś pęka. Trzeba dostać chociaż ochłap miłości, a jak jej nie ma - trudno. Nie można być z kimś z litości albo dlatego, że tylko my kochamy.
Re: Rozstaliśmy się
Słuchajcie obcych psycholożek w sprawach osobistych to wyjdziecie na tym.coschizo pisze:..powiedziała mi pani psycholog, nie jestem Matką Teresą i zasługuję na szczęście
Jeszcze jak trafi się jakaś feministka albo młoda teoretyzująca paniusia bez znajomości życia to rozwala rodziny i związki naiwnych ślepo słuchających jej "mądrości" owieczek lepiej niż sekciarze
Coschizo jak sądzę, jesteś osobą zdrową?
Mów, że rozstałaś się z nim, bo Cię nie kochał, krzywdził i nie nadawał się do związku, to będzie w porządku, ale nie mów, że rozstałaś się z nim, bo posłuchałaś się obcej psycholożki, której naopowiadałaś, że on jest chory psychicznie!
Re: Rozstaliśmy się
Hej, piszę, żeby przekazać dobrą wiadomość. Minęło już kilka lat od mojego postu, ale przez cały ten czas bardzo często myślałam o moim byłym. Utrzymywaliśmy kontakt telefoniczny (odległość) i 2 razy mnie odwiedził. Byłam przekonana, że już nie będziemy razem, że jest aż tak źle z nim i nigdy nie będzie lepiej. Jednak kilka miesięcy temu w wakacje spotkaliśmy się i spędziłam z nim dwa tygodnie. Byłam w szoku - zachowywał się tak, jak przed chorobą i było mi z nim cudownie. Nie da się tego opisać, myślałam, że ten "mój" wesoły chłopak nigdy nie wróci. Z mojej strony uczucie było cały czas i po gruntownym przemyśleniu powiedziałam, że chcę z nim znowu być i tak też się stało. Staramy się żyć normalnie i odzyskać to , co zabrała choroba. Niedługo idzie do psychiatry, żeby zmniejszyła mu leki. Czasem ma zły dzień, co przypomina mi o chorobie, ale i tak jest o niebo lepiej i mam nadzieję na udane życie. Z pozytywnych objawów raczej nic nie ma, psychozę miał tylko raz 4 lata temu. Mamy wiele planów na przyszłość i jesteśmy szczęśliwi, nie widzę siebie z nikim innym. Niedawno była 5 rocznica naszej znajomość