Jak zwykle odwołuję się do książki Birchwooda i Jacksona pt. "Schizofrenia". Aby sprawdzić, czy istnieje "schizofrenogenna rodzina" determinująca rozwój choroby u dziecka wzięto pod uwagę rodziców, którzy sami chorowali i z tego powodu przekazują dziecku podatność genetyczną. W badaniach Kerry'ego (Kety, Rosenthal, Wender, Schulsinger, Jackobsen, 1975) wyłowiono dzieci takich właśnie chorych rodziców, które zostały w pierwszym miesiącu po urodzeniu adoptowane przez zdrowe rodziny. Porównując to z grupą dzieci od zdrowych rodziców okazało się, że ryzyko choroby już obciążonych genetycznie wcale się nie zmienia, gdziekolwiek one by nie były wychowywane, a przecież jeśli wychowanie miałoby jakiś wpływ to musiałoby to te badanie uwidocznić. Nie znaczy to jednak, że proces socjalizacji nie odgrywa żadnej roli w wyzwalaniu schizofrenii. Badania podkreśliły tylko, że rodzina nie jest samoistnym czynnikiem. Później badano sposób wyrażania emocji w rodzinach. Badania przeprowadzili Bebbington i Kuipers, a potem sam Birchwood wielokrotnie publikował na ten temat i w sumie hipoteza oziębłej matki jako samoistnej przyczyny choroby upadła. Badań dokładnie takich, jak opisałem kilka postów powyżej jednak nie znalazłem.dan pisze:... namiar na to badanie
Obecnie mamy obraz, zgodnie z którym pochodzenie jest genetyczne, a rodzina tylko wyzwala z tych skłonności rzeczywistą chorobę. Parafrazując pisałem, że rodzina "nie jest przyczyną lecz miejscem", w którym powstaje schizofrenia.