Constantius pisze:Kierkegaard napisał że filozof to jest taki ktoś kto buduje w myślach wielki złoty pałac i nakazuje w nim mieszkać innym gdy tym czasem sam zamieszkuje psią budę....
Może jest właśnie tak, że wszystko toczy się na wysokościach, na firmamencie opowiadającym chwałę Boga i sławiącym Jego dzieła, także realność to mentalna walka i udowadnianie sobie, że to, co materialne jest drugorzędne. Że tak naprawdę musimy zamieszkać w jednym domu, którego kamieniem węgielnym jest Jezus Chrystus, przez którego wszystko, w Nim wszystko, przez Niego wszystko i wszystko Jemu zostało poddane do stóp. Jakim należy wtedy być, by iść do źródeł żywych wód? Rzeczywistość działa jakby wstecz, bo żeby zrozumieć siebie, skąd pochodzimy i dokąd zmierzamy, żeby się autoafirmować i zaistnieć należy mieć udział w tych dziełach, których opiewanie jest zadaniem na wieczność, jest nieśmiertelną podstawą życia. Także idziesz naprzód po to, by zgromadzić pod swoje skrzydła tym więcej, im więcej znasz Boga. Budując przybytek na wysokościach, tzn., taki, który ogarnia Boską wolę i wyroki masz udział we władzy nad drzewem życia.
W praktyce filozofując poniekąd docierasz do zamysłu Bożego, by widzieć, wiedzieć i rozumieć. To użyteczna rzecz, by poprzez ewangelię i staroświeckie przykazania zrozumieć świat i go sobie poddać - odziedziczyć i wypełnić potomstwem. Ci, którzy sławią imię Boga, jedynego Boga, niosą przesłanie o czynnej, żywej sile Bożej, która nigdy nie zamiera, a której obietnice niosą łaski, życie. Przez wzgląd na Pana nie może bezpowrotnie zginąć ten, kto opiewa Jego dzieła, kto każe czcić Go jako jedynego Boga. I w tym meritum, że mając więcej niż ogólny przegląd rzeczywistości mamy wiele szacunku i zrozumienia dla innych. Wprawdzie zamieszkujemy psią budę czasem, ale nasze poznanie jest cenne dla innych i jest podstawą budowy chwalebnego dzieła, w którym nie zamieszka nikt, jeśli nie przyjmie z upodobaniem słowa ust tych, którzy potrafią wykroczyć poza siebie i opiewać dzieła Boże, i strzec Jego cnót. Wyzwolenie obyczajowe i antykoncepcja uwierzcie mi nimi nie są. Także nie wejdzie do niego nic nieczystego, ani nikt kto czyni obrzydliwość i kłamstwo, a odrodzić się można tylko w duchowym przybytku budowanym przez sprawiedliwych.
Zbyt intensywne zmysłowe doznania natomiast wiodą do zguby i potępienia, bo ci, którzy im się oddają nie znają Boga, więc nie wchodzą do pałacu zbudowanego przez świętych czy do biblijnego miasta na górze Syjon, zstępującego od Boga. Zmysłowe doznania ogólnie rzecz biorąc uwalniają ogromne pokłady libido, a nie jest tak, że potrafimy w sensie biologicznym odbudować siły na miarę wysiłku, który podejmujemy. Zatem piekło to stan głębokiego marazmu na miarę powysiłkowej degeneracji ciała, a zatem i moralności, gdyż patologiczny stan ciała objawia się wszelkimi kataklizmami. Wyjałowione ciało jest jak życie na pustyni, gdzie brak wody, również źródeł duchowych wskazówek ( jedność ducha i ciała ) powoduje to, że usychamy w sensie kolokwialnym - kierujemy swoje kroki w stronę zagłady. Wyobraźcie sobie marazm, który przeradza się w lawinę uniesienia i gniewu, bo ziemia, ciało nie rodzi racjonalnych rozwiązań. Panuje chaos, niemoc, pustkowie, ciemność. Wyczerpało się wraz z libido życie...