cezary123 pisze:
Założyłem, że mądrzy adoptujący nie będą chcieli aby nazywać ich mama, tata.
Na wszelki wypadek.
Różni są ludzie.
cezary123 pisze:A co w wypadku rzeczywistych sierot, którym zginęli oboje rodzice?
Tu przynajmniej dziecko było kochane, nie zostało celowo porzucone tylko doszło do wypadku. Co prawda może sie tak czuć, więc...naprawdę, moze być różnie

. Pewnie zapytasz jaka to różnica. Może dziecko czuje, że rodzice ciagle gdzieś z nim są. nadal jest kochane. Natomiast jeśli żyją i nie obchodzi ich ono, jest to znacznie gorsze.
cezary123 pisze:
Ja też bym ich znalazł, ale raczej to nie byłoby największym problemem mojego dorosłego życia.
Dlaczego tak zrobili to ich egoistyczna sprawa.
Dla mnie byłoby całkiem sporym, ale to zależy od osoby pewnie.
Egoistyczna tak, ale to, może chore, pytanie "dlaczego" męczyło by mnie przez całe życie.
A czy tylko ich, no nie. To by na mnie miało wielki wpływ.
cezary123 pisze:A co myślisz o kobietach, które szukają dawców i tym samym od początku czynią dziecko pozbawione prawdziwego ojca? Półsierotą?
I co o owych dawcach nie mających nadziei normalnej relacji ze swoim dzieckiem?
Czy dziecko szukało by ojca?
Tego nie rozumiem. Nie wiem czym się kieruje taka osoba. Dziecku potrzebny jest i ojciec i matka, więc w pewnym sensie...tak, półsierota wydaje się jakby słowem nawet głupawym, ale zgadzałoby się..
Tutaj teoretyzuję (opieram się na książkach i filmach i sądzę wg. siebie), ale myślę, że problem jest taki sam. Dziecko szukałoby ojca.
Filmu niestety nie znam, ale z tego co widzę to komedia, więc sytuacja pewnie jest trochę...przerysowana.