Może i nie do końca to bajka, ale w zupełnie innym sensie niż się wydaje, chociaż wątpię, czy robiliby coś takiego. Prawdopodobnie to tylko filmik dla sensacji.Kicius_XXL pisze: Poniżej króciutki filmik o trzyletnim chłopcu, który zdemaskował swojego zabójcę z poprzedniego życia. Oczywiście można podważyć prawdziwość tego przypadku. Chłopiec się nie wypowiada tylko narrator.
Otóż jak najbardziej chłopiec mógłby wskazać zabójcę owego człowieka w Syrii, ale w sensie uczestniczenia w niekonwencjonalnym dochodzeniu jako "świadek". Społeczność tamtej miejscowości odnalazła zwłoki zamordowanego znajomego, przeprowadzili śledztwo, poszukiwania dały efekt, wytypowano podejrzanych i teraz tylko trzeba było nakłonić do przyznania się do zbrodni tego, który to zrobił. Zaaranżowano scenkę z reinkarnacją i rzekomo odrodzonym poszkodowanym, dla zwiększenia efektu i lęku metafizycznego dopasowano pewien znak szczególny u tej istoty i po kolei konfrontowano ją z podejrzanymi. Detektor prawdy dał efekt i koniec.
Ludzie na świecie są przesądni i zabobonni a przecież w różnych społecznościach od wieków stosowano podobne metody (sny, pytanie proroków ujawniających nadprzyrodzone w dawnym Izraelu, testy wody w zabobonnej średniowiecznej Europie, różne dziwne rytuały w dzikich plemionach, gdzie z pewnością szaman pytający duchów przyrody rozstrzyga wiele spraw itd.).
Niestety tą metodą nie można udowodnić nikomu zmarłemu dalszej jego kontynuacji na naszym pięknym świecie i to od nowa w szczęśliwym dzieciństwie, przejścia przez śmierć, wyleczenia ran i krzywd. Zło w realnym świecie jest nieodwracalne a reinkarnacja niematerialnego może nie zachodzić, bo niematerialne kopiuje się bardzo swobodnie w nieskończoność równolegle do siebie samego i wcale nie musi kontynuować tej a nie innej duszy. Nawet jeżeli dzieciak byłby przekonany, że właśnie jest kontynuacją siebie samego sprzed śmierci, to może być zaledwie kopią tamtego jestestwa z utworzonymi sztucznie wspomnieniami i pamięcią istnienia, którego naprawdę nie miał on, a kto inny, kto teraz ugrzązł w punkcie nicości albo jest zupełnie gdzie i kiedy indziej. Nie da się tego odróżnić już nikomu. (Prosty przykład w filmie Pamięć absolutna z Arnoldem Schwarzeneggerem).
Poza tym dlaczego zmarły miałby się odradzać w czasoprzestrzeni w punkcie tuż po przestaniu istnienia i miejscu tym samym, w tej samej wiosce? To zbędna metafizyka. Mógłby się odrodzić za milion lat w innej postaci, wcale się już nie odrodzić, bo miał dosyć, albo jeszcze za życia tej dawnej swojej postaci dublując swoje istnienie i żyć sobie w dwóch postaciach jednocześnie.
Ludzie akurat w takich opowieściach niesamowitych śmierć kojarzą z rozpadem ciała, a potem pojawieniem się nowego podobnego, a jak jeszcze coś łączy obie istoty, to już wierzą w reinkarnację. Tymczasem patrzą i tak zawsze na nie tylko z zewnątrz, oceniają po zewnętrznych oznakach a do wnętrza jestestwa żyjącego lub nieżyjącego dostępu i tak nie mają. Nie ma też go nawet on sam (ten nowy i ten zmarły). Śmierć kasuje wszelki punkt odniesienia do czegokolwiek. Przejście międzyosobowe tak samo. Nic nie wiadomo w tym zjawisku.