Zbyszekch pisze:Żyjemy po to żeby życ
Sztuka dla sztuki..?
Moderator: moderatorzy
Zbyszekch pisze:Żyjemy po to żeby życ
Nieprawda. Owszem człowiek musi sobie stawiać jakieś zadania, zainteresowania, marzenia, bo inaczej z nudów palnąłbym sobie w łeb. W rzeczywistości człowiek ma bardzo mały wpływ na własne życie i środowisko, które go otacza. W większości wszystko bierze się z determinizmu,środowiska i otoczenia, ktore go otacza, losu i przypadku. Realnie człowiek sobie wytacza ścieżkę, plany są ważne, istotne. Co z tego jak człowiek po wyznaczeniu ścieżki, podążaniu nią, wychodząc po mleko został zadźgany 2 ulice dalej od swojej chałupy, przejechał go pijany nastolatek albo dopadł go zawał. Możliwości jest wiele. Te akurat były najtragiczniejsze. Natomiast są lżejsze, ktore blokują człowieka, jego marzenia, dążenia, plany na przyszłość np: zawistni ludzie, choroba psychiczna, brak szczęścia. W rezultacie człowiek wcale nie ma tak wielkiego wpływu na swój los. Marzenia, plany, cele są tylko po to, aby nie zwariować z nudy i mieć zajęcie, zainteresowania. Co do pytania po co żyjemy, to nie można na nie logicznie odpowiedzieć. Bo to nie ludzie są kreatorami samych siebie, tylko Bóg, matka natura, wszechswiat, biologia, czy co tam jeszcze. Myślę, że wszystkie organizmy żywe(głownie te ze świadomością swego bytu) istnieją dla czasu. Po względem fizycznym najwięcej korzysta czas. Gdyby we wszechświecie nie było zadnego organizmu żywego(posiadającego swiadomosc bytu) czas byłby bez sensu i zbędny. Ponieważ dla nicości, wszechświata, ktore nie mają swiadomosci, nie ma znaczenia czy już jest 2010, czy 2100. Pod wzgledem fizycznym czas korzysta najwięcej na istnieniu człowieka. Pozdrawiam.matrix pisze:Człowiek musi zakładać sobie jakieś cele w życiu do których będzie dążył.człowiek tworzy życie a nie życie człowieka.Zawsze można wyrzucić kartkę z kalendarza i rozpocząć nowy dzień z nowymi planami na życie.Mówią jak sobie pościelesz tak się wyśpisz.Wiem że czasami mamy pod górkę ale później jest już z górki.
Pozdrawiam
salydus pisze:W rzeczy samej sensu w życiu nie dostrzegam, bo go nie ma. Wszystkie powody do trwania są zastępcze i płochliwe.
Strasznie to niewesołe co piszesz. Ja myślę, że większość ludzi właśnie odnajduje sens w życiu i się nim radują, a za to mniejszość smęci nad swoim bólem istnienia.salydus pisze:Zdecydowana większość żyje... bo się urodziła. Nie przerywa tego ciągu z różnych powodów. Bo czerpie jakieś przyjemności ze swojego trwania - jedzenie, seks, inne emocje. Bo wpojono jej, że jest stworzeniem bożym i życie do niego nie należy. Bo czuje się odpowiedzialna za innych, ponieważ w ciągu życia takiej jednostki tak ją wytresowano. Bo się boi tego, co potem albo samego końca, po którym nie ma nic. Żyje większość bez żadnego sensu. Są tacy, którzy dopatrują się sensu w przekazywaniu swojego DNA, co z kolei przedłuża istnienie gatunku. Ale powiedzmy sobie szczerze - to nie jest żaden powód. Na Ziemi wiele gatunków roślin i zwierząt wyginęło bezpowrotnie i nic zasadniczego z tego nie wynika. Mogłaby ta kruszyna wylecieć w powietrze, jak tyle innych o wiele większych bytów w kosmosie i nie byłoby to nawet marginalnym wydarzeniem we wszechświecie. To wrednemu człowiekowi wydaje się, że świat zaczyna i kończy się na nim. Gdyby człowiek wymarł, Ziemia dalej by trwała. Nie było człowieka, Ziemia istniała. Człowiek to całkiem młode zwierze zamieszkujące tę planetę. Ale bardzo próżne. Już dawno obwołało siebie królem stworzenia, panem globu, istotą zesłaną z góry, by panować nad innymi gatunkami itp. W rzeczy samej sensu w życiu nie dostrzegam, bo go nie ma. Wszystkie powody do trwania są zastępcze i płochliwe.