Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Dla osób szukających ogólnej pomocy i wstępnej orientacji dotyczącej choroby.
Kto umie dokładniej nazwać problem proszę pisać w działach tematycznych "Ogólnej dyskusji"

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
NIKT1
zaufany użytkownik
Posty: 100
Rejestracja: wt cze 12, 2007 2:27 pm
Lokalizacja: małopolska

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: NIKT1 »

ja ciebie na pewno nie krytykuje przykro że tak odebrałeś , ja jestem słaba psychicznie więc przyznaje się że jeśli w moim przypadku to nie był syn tylko mąż to chyba dawno bym się poddała , u mnie dodatkowym plusem jest to że syn jest bardzo spokojną osobą , więc trzymam za ciebie kciuki byś sobie poradził z całą tą sytuacją w domu bo wiem ile cię to kosztuje nerwów i powtarzam nie przejmuj się innymi cokolwiek zadecydujesz to twoja decyzja i masz do niej prawo .pozdrawiam
fffff256
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: czw lut 19, 2009 7:36 am

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: fffff256 »

... może ktoś obserwuje ten wątek - może komuś to pomoże w przyszłości, może ktoś napisze do mnie,
może mi pomoze - choć troszeczkę podniesie na duchu…
mijają tygodnie, ostre jazdy lekko ustąpiły - zazdrość osiąga stan ekstremalny - po za moja pracą i przebywaniem z żoną - nie oddaje się życiu w ogóle, pasję odeszły na bok, totalnie nie godzą się z zazdrością - a wręcz wzbudzają kolejne podstawy zazdrości - więc unikam. Niestety mieszane towarzystwo znajomych też jest strefa podejrzeń i trudno się odnaleźć w grupie z żoną bez stresu i bez jej podejrzeń zazdrości itp…. 3/4 dnia jest super - zbliza się wieczor - zbliża się stres - dzien w dzien tłumaczenie ze to nie jest tak jak myślisz kochanie - przeciez nonstop jesteśmy razem, nie znam tej kobiety, nie znam tamtej itd… kocham tylko ciebie tamtej nie - innej nie - tylko ciebie - :( nic nie dociera, obraża się, gniewa, atakuje mnie, bierze leki uspokajające - nie słucha że za czesto nie można, że do lekarza waroto znowu podejść, jest ostry gniew, atak na moja osobę, że knuję,itd… - noc kolejna z głowy, nastepnego dnia kolejny projekt w pracy może być spaprany - zapewne tak będzie - nie mogę się skupić…. cholerka - powoli osiągam dno - nie daje rady poradzić sobie z tym. Boję się najgorszego. Faktycznie mam fart że dzieci brak!
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8033
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: zbyszek »

Czy żona czytał jakąś książkę poświęconą schizofrenii, np. Kęmpińskiego ?
Przemekk
bywalec
Posty: 68
Rejestracja: wt lis 25, 2008 12:09 am

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Przemekk »

Przeczytałem Twój post, innych nie...bo odrazu wpadła mi rada do głowy więc jeśli już ktoś taka postawił to znaczy, że naprawdę chce Ci pomóc. Zobacz. Najpierw musisz odpowiedzieć sobie na pytanie, skąd się bierze u Twojej żony zazdrość. Potem jej spokojnie wytłumaczyć, że nie ma powodów aby się martwić...ale nie tak na odwal się, jak najwidoczniej to robiłeś...bo skoro wciąż ma zazdrość, to najwidoczniej coś schrzaniłeś. Musisz poprostu zrozumieć, że każdy odczuwa zazdrość, to nie jest chore. Tak pozatym to dlaczego nie zabierzesz na różne spotkanie swojej żony? przecież jesteście parą, zarąbiście mieć wspolnych znajomych...może gdyby ich poznała, to by zrozumiała ze nie ma powodów do zazdrości. W ogóle to nie można też zakonczyć na jednym spotkaniu i wsio...to ma jej wystarczyć, według mnie to potrzeba dużo czasu, spotkań, rozmów, wspólnych wypadów, szaleństw, a nawet nudnych obiadów z nudnymi kumplami czy kumpelami. Ale najważniejsze aby RAZEM. Może to Ty się izolujesz od żony? dlatego ona chce Cię odizolować od reszty. Moja rada. Zaproś ją do swojego świata i oswobódź ją z nim. Pokaż jej, że tak naprawdę ją kochasz. Bo kochasz.


Nie no cholera, jednak przeczytałem reszte postów i wcale mi sie nie podoba co ludzie Ci doradzali i co sam żeś gadał. Stary. Pierwszy błąd jaki popełniasz i najważniejszy to, że traktujesz swoją żonę jako osobę psychicznie chorą. Pytam teraz. Czy żeniąc się z nią mniemałeś o niej w ten sposób?...czy była dla Ciebie jak każdy inny człowiek...a dopiero teraz jak nagle pojawiły się problemy to Ty zwalasz winę, że PRZECIEŻ ONA jest chora. Sam żeś zrobił teraz z niej wariata...a z tego co piszesz, to sam masz wiele wspolnego ze schizofrenią. Może to Ty zachorowałeś, a nie ona? Ona odczuwa zazdrość...to jest przecież normalne...każdy tak ma. A ty masz najwidoczniej depresje. A to psychoza. Wiec lepiej idź do łóżka ze swoją żoną, bzyknij ją jak nigdy w życiu, a następnego dnia wpadnij z bukietem róż. Potem zróbcie coś czego nigdy nie robiliście...Boże, spontaniczność się liczy - PRZEBOJOWOŚĆ. Możesz ogarnąć swój związek na pstryknięcie palca...cyk. Tylko przestań widzieć te problemy. Olej je. Jestem ciekaw co zrobisz. Poryczysz się, czy pokażesz na co Cię stać. Napisz.
Gosia1247
zaufany użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: śr maja 06, 2009 6:01 pm

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Gosia1247 »

fffff256 , Ty masz ogromne problemy ze soba. Rozwiazanie ich jest trudne.Powinienes chodzic na terapie do dobrego psychologa.Moim zdaniem jedynym wyjsciem z tej sytuacji jest rozstanie.A na to trzeba miec odwage.Zycie w takich warunkach doprowadzi Ciebie do roztroju nerwowego albo jeszcze gorzej.... Wiecej wiary w siebie.Zona ma rodzine.
Przemekk
bywalec
Posty: 68
Rejestracja: wt lis 25, 2008 12:09 am

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Przemekk »

Nie słuchaj Gosi, bo ona jest najwidoczniej słaba psychicznie, że doradza Ci takie rzeczy...Słuchaj rozstanie, to iście na łatwiznę. W szczególności gdy powodem rozstania miała by być jakaś głupia zazdrość, co innego gdyby partnerka Cię biła, znęcała się psychicznie...ale bez przesady. Podobał mi się post Zbyszka w którym doradzał Ci aby porozmawiać z przyjacielem. Bez kitu, czemu jego nie posłuchasz? Sam fakt, że tu siedzisz i piszesz do nieznajomych osób świadczy o tym, że brak Ci rozmowy na temat relacji z Twoją żoną.
Małżeństwo zdarza się tylko raz w życiu. Kolejne zaręczyny to jak odgrzewane kotlety. Nie smakują tak smacznie jak z pierwszego smażenia.
Gosia1247
zaufany użytkownik
Posty: 103
Rejestracja: śr maja 06, 2009 6:01 pm

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Gosia1247 »

Kto jest bardziej słaby?
1/ ten ,który potrafi zerwać np z alkoholem lub narkotykami , ze wzglęgu na ich szkodliwość,
2/ czy ten ,który tkwi w nałogu i szuka potwierdzenia ,że dobrze robi.
Związek małżeński ffff nie rokuje żadnych nadziei.Z czasem ffff się wykończy ( może dojść do wielkiej tragedii),a jego żona będzie nadal chora.
Przemekk
bywalec
Posty: 68
Rejestracja: wt lis 25, 2008 12:09 am

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Przemekk »

Co ty za głupoty wygadujesz? Porównujesz małżeństwo do nałogu? Po jaką cholerę w ogóle zakładasz, że jego żona nadal będzie chora. Tym bardziej skąd u Ciebie przypuszczenie, że jego żona JEST chora? Może sama jesteś chora i dlatego przypuszczasz najgorsze na bazie własnych doświadczeń?
Awatar użytkownika
Ryszard
zaufany użytkownik
Posty: 754
Rejestracja: pt paź 03, 2003 4:20 pm
Lokalizacja: Warszawa

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: Ryszard »

Gosia1247 pisze:Kto jest bardziej słaby?
1/ ten ,który potrafi zerwać np z alkoholem lub narkotykami , ze wzglęgu na ich szkodliwość,
2/ czy ten ,który tkwi w nałogu i szuka potwierdzenia ,że dobrze robi.
Związek małżeński ffff nie rokuje żadnych nadziei.Z czasem ffff się wykończy ( może dojść do wielkiej tragedii),a jego żona będzie nadal chora.
No tak, wrzuciłaś do jednogo worka alkoholików, narkomanów i chorych na schizofrenię. Nie widzisz żadnej różnicy ? Chorzy na schizofrenię to 1% ludzkości, zachorować może każdy od przeciętnych po najwybitniejsze jednostki. Owszem ffff ma wielki problem, jesli stanie się dla niego nie do zniesienia to niech idzie do psychiatry po poradę - tu lekarze przyjmują różne postawy, niektórzy doradzają rozstanie. Faktem jest że większość małżeństw na tle schizofrenii się rozpada. Nie wiem czy to dobrze czy źle .... ze schizofrenii można wyjść, od 18 lat jestem zupełnie zdrowy.

... jeśli twoje dziecko zachoruje na schizofrenię to co zrobisz ?

Nie myl nigdy więcej schizofrenii z alkoholikami i narkomanami.
Awatar użytkownika
moi
moderator
moderator
Posty: 27824
Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
Gadu-Gadu: 9
Lokalizacja: Dolny Śląsk
Kontakt:

Re: Miłość - wyzwanie, sens, poświęcenie ? Help me!

Post autor: moi »

Ryszard pisze:Nie wiem czy to dobrze czy źle .... ze schizofrenii można wyjść, od 18 lat jestem zupełnie zdrowy.
No, niezupełnie mogę się z Tobą zgodzić. Ze schizofrenii nie można się wyleczyć, jak np. z grypy. "Z tym" trzeba nauczyć się żyć - ze świadomością, że w każdej chwili, mimo dobrych rokowań, itd mózg może zareagować w sposób dla nas nieprzewidywalny. Na zawsze trzeba też nauczyć się dbać o siebie w sposób szczególny: nie narażać na stres, minimalizować wpływy złego, szkodliwego otoczenia, starać się być aktywnym (zawodowo, towarzysko), dbać o dietę, dużo przebywać na świeżym powietrzu, itd. W przypadku raka, jeśli choroba przez pięć lat się nie odezwie, można mieć pewność, ze jest się wyleczonym. W przypadku schizofrenii, psychozy i innych zaburzeń tego typu - takiej pewności nie ma nigdy. To jak z totolotkiem - jeden będzie miał tylko raz epizod chorobowy w swoim życiu, ktoś inny - dwa, trzy razy i cisza, a jeszcze ktoś inny - będzie od czasu do czasu miał nawroty i nic na to nie poradzi. Ale zawsze można starać się zminimalizować ryzyko.
Nie można jednak ze schizofrenii "się wyleczyć".
Ryszard pisze:... jeśli twoje dziecko zachoruje na schizofrenię to co zrobisz ?
No, niestety, to jest dylemat każdego człowieka, który choć raz w życiu miał jakiś epizod chorobowy zw. ze schizofrenią, psychozą, itd. Ale czy to ma oznaczać, że trzeba założyć pokutny worek i całe życie cierpieć? Chciałam mieć dzieci, nigdy nie myślałam o sobie, że będę gorszym rodzicem, czy że moje dzieci będą obciążone w jakiś sposób. Mam nadzieję, że nie będzie im dane przeżyć czegoś takiego. Że będą zdrowe, radosne, mądre i bez przeszkód, czy wstrząsów wejdą w wiek dojrzały. I tego się trzymam.

Pozdrawiam.m.
ODPOWIEDZ

Wróć do „kto pomoże”