syn wynosi przedmioty z domu
Moderator: moderatorzy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: wt lis 06, 2012 10:24 pm
- Gadu-Gadu: 88888888
Re: syn wynosi przedmioty z domu
W środę ponowna wizyta u lekarza,syn narazie bierze leki i odrazu jest troszkę lepiej.Jest mniej agresywny i bardziej zmęczony.Noce spędza w domu i oby tak zostało.Nadal mówi o ucieczce ,mam nadzieję że to minie bo na dzień dzisiejszy traci kontakt z rzeczywistością.Dziękuje za to że tu jesteście ,nawet nie wiecie jaką pomoc jesteście dla ludzi ,którzy są zdrowi a chcą zrozumieć i być oparciem dla człowieka chorego.
Re: syn wynosi przedmioty z domu
Katarzyno4444,
Rozumiem że Ci jest ciężko. My rodzice nie na wszystko mamy wpływ co dzieje się z naszymi dziećmi i mimo bólu warto się z tym pogodzić.
To naprawdę będzie kontrowersyjne co teraz napiszę. Wiem że dużo osób może mnie potępić za te słowa. Ich problem.
Poświęć trochę czasu na zrozumienie i pogodzenie się z tym że możesz już "dawnego" syna nie odzyskać a nawet całkowicie stracić. Przecież na tak wiele rzeczy nie masz wpływu w życiu. Taka prawda.
Zrozumienie tego pozwoli Ci spojrzeć na chorobę syna nie jak na przeszkodę w relacjach między wami tylko jako problem sam w sobie. Będziesz mogła wtedy spojrzeć na wszystko z dystansu, a to jest potrzebne zarówno twojemu synowi jak i Tobie.
A więc co zrobisz jak go nie będzie? Jak się z tym czujesz? Proszę, odpowiedz tylko sobie.
Jeżeli przejdziesz przez to wszystko co podsuwa Ci wyobraźnia. Być może wylejesz łzy, przetrwasz wzburzenia......zobaczysz wszystko innymi oczami.
Jeśli już się z tymi myślami pogodzisz to teraz możesz zacząć działać. Działać bez leku. Bez paraliżu. To co uważasz za słuszne.
Nikt Cię nie będzie osądzał.
Myśmy tak zrobili.
Opowiem Ci trochę naszej historii żeby przybliżyć to o czym warto pomyśleć.
Syn zawsze był trochę dziwny. Niechętny wszystkiemu, leniwy i apatyczny. Tak to widziałem wcześniej.
Przy czym ja też nie byłem "przykładnym tatusiem'. Co też zauważałem ale sądziłem że - jakoś to będzie- .
Z racji tego że syn mając naście lat nie chciał się dalej uczyć, za pracą się nie rozglądał, to dochodziło na tym tle do licznych awantur w domu. Wyszedłem wtedy z założenia że jak go "życie nie kopnie w dupę" to nic z niego nie będzie.
Ot takie zwykłe rozważania przemądrzałego ojca.
Nadarzyła się okazja. Mój syn ,wraz ze swoją uwczesną dziewczyną, postanowili się wyprowadzić ze swoich rodzinnych gniazd i zamieszkać razem w wynajętym mieszkaniu. Uff, poczułem ulgę. Problem z bani.
Jak teraz sięgam pamięcią to był okres gdy choroba stawała się powoli widoczna.
Syn poprosił mnie żebym mu pomógł wstawić zamki na nowym mieszkaniu. Jestem z zawodu stolarzem. Podczas wizyty zauważyłem że syn był pobudzony jak nigdy, wręcz zachowywał się jak dziecko w roli dorosłego. To było takie irytujące.
Ba, większość rzeczy związana z moim synem była dla mnie irytująca.
A poza tym jego oczy. Miał bardzo dziwny, zamglony wzrok. A jak się patrzył na Ciebie to ta jakby przeszywał tym wzrokiem na wskroś. Po wizycie powiedziałem o tym żonie i zastanawialiśmy się czy przypadkiem czegoś nie ćpa.
Jednak prawdopodobieństwo brania przez niego narkotyków było bliskie zeru. Wiedziałem że coś nie tak, ale szybko dałem sobie spokój z takimi myślami.
Minęły miesiące. Dziewczyna odeszła. Wróciła do rodzinnego domu, a mój syn został sam. Po pewnym czasie on też wrócił do nas.
Myślałem że zrozumiał "życiową nauczkę" a było jeszcze gorzej.
Całe dnie albo przesypiał albo przesiedział przed telewizorem. Jak poszedł gdzieś do pracy to zaraz ją tracił.
Jak był w domu to nawet nie umył naczyć. Nie poodkurzał.
Moje wzburzenie sięgało zenitu.
Nie wytrzymałem i zapowiedziałem mu okres wyprowadzki z domu i po kilku przekładkach terminu syn się od nas wyprowadził.
Jakieś 2 tyg. później odwiedził nas wieczorem ( w dniu śmierci M.Jacksona ) i oznajmił nam że ma dar.
Telepatia stała się dla niego rzeczywistością.
Później 6 miesięcy w szpitalu i konieczność wprowadzenia zmian w życiu całej rodziny. Wszyscy którzy mogli się zaangażowali.
Wniosek:
Niemożność spełnienia oczekiwań rodziców mogła być czynnikiem aktywującym chorobę, albo wręcz powodem jej wywołania.
Co do twojego syna, Katarzyno4444.
Przyjrzyjmy się paru sprawom na które zwróciłaś uwagę w swoim poście:
Wynoszenie wartościowych rzeczy z domu i nie wracanie na noc do domu.
Pierwsze, moim zdaniem , absolutnie nieakceptowalne.
Okradanie własnego domu żeby zaspokoić własne przyjemności ?
Czyż nie jest to na poziomie nastolatka?
Czy nie wygląda to zbyt egoistycznie?
Mój syn miał podobnie. Na szczęście nie wynosił nic z domu.
Takie zachowania jak dla mnie są wyraźnym sygnałem choroby.
Nie jestem w stanie "wejść" w wasze relacje, ale próba wytłumaczenia mu że robi źle i z krzywdą dla najbliższych nie przyniesie żadnych skutków. On już jest pogubiony. To choroba odbiera mu rozum i jeśli nie podejmiesz Ty kroków w tym kierunku to nic się na lepsze nie zmieni.
Po pierwsze powinnaś ratować siebie przed obłędem i zubożeniem. W przeciwnym wypadku oboje wylądujecie na dnie i nici z ratowania syna. Zabraknie Ci sił po prostu.
Po drugie rozumiem twojego syna doskonale że potrzebuje pieniędzy na własne przyjemności.
Pomaga Ci w pracach domowych czy wszystko musisz robić sama?
Co z jego rentą?
Jakie są jego zainteresowania?
Czy można je jakoś wykorzystać zarobkowo? nie mówię o pieniądzach typu pensja.
Mój czasami , rzadko bo rzadko, jeździ ze mną do pracy.
Czasami gra w zespołach muzycznych i zarobi sobie trochę grosza.
Poza tym ma rentę którą wydaje na swoje potrzeby jak piwo z kumplami w pubie,czasami jak go najdzie papierosy (czego nie pochwalam - ale to jego płuca) jakieś jedzenie na mieście, struny do gitary itp.
Ale ze względu na to że to prawdopodobnie choroba jest odpowiedzialna za jego zachowanie skupić się na leczeniu a wartościowe rzeczy w domu zabezpieczyć jakoś. Może tymczasowo samemu wynieść. Może uprzedzić w okolicznych lombardach - bardzo spokojnie ale stanowczo. Postraszyć ich że zawierają umowę z chorą osobą lub że to co robią to paserstwo.
Może porozmawiać z jakimś prawnikiem na ten temat.
Ale nie po to by wywierać presję na syna, bo to niepotrzebne tylko by ocalić twój majątek.
Na pewno powiedzieć synowi powiedzieć o tym że jego zachowanie kradzież bo on może tego kompletnie nie widzieć. Nazwać rzeczy po imieniu.
Zrobić to tak żeby go o tym poinformować nie krytykować, nie oczekiwać od razu właściwej odpowiedzi, nie oczekiwać od razu żadnej odpowiedzi. powiedzieć mu to tak jak się uczy małe dzieci.
Np. "Posłuchaj synku. Wiesz że wynoszenie nieswoich rzeczy z domu to kradzież ? Wiesz że takie zachowanie może być karalne a osoba która tak robi nazywana jest złodziejem ?"
Nie należy być impulsywnym, nie naciskać, nie oczekiwać natychmiastowych rezultatów.
Nie reagować porywczo, umieć ugryźć się w język kiedy potrzeba, czasami pogodzić się z drobną stratą by nie psuć bardziej popsutych już relacji.
Wszystkie problematyczne sytuacje pojawiają się w domu cyklicznie. Jak nie zareagujesz teraz impulsywnie to przemyślisz wszystko sobie na następny raz i twoja reakcja będzie przemyślana a osąd trzeźwy.
Rozumiem że nie wszystko może dotyczyć twojego domu ale może ktoś ma podobny problem.
Druga sprawa to na co syn wydaje pieniądze.
Ktoś tu wspomniał o dragach i dla mnie to tez wygląda na narkotyki.
Np. powszechną wśród młodzieży marihuanę lub "piguły".
To z czym może mieć twój syn do czynienia zależne jest w dużym stopniu od środowiska z którym się identyfikuje.
Jeśli znasz jego kumpli, muzykę którą słucha, styl ubioru.
( Uwaga: Młodzi co czytają ten post. Proszę mnie nie traktować jak kogoś przeciwko ruchom kulturowym. Jestem tylko przeciwnikiem zniewolenia myśli. Sam byłem punkiem a później rasta jak byłem w waszym wieku
)
Jeśli w grę wejdą narkotyki to myślę że powinnaś się zgłosić po radę do specjalistów. Ja Ci w tym temacie nic nie pomogę.
Wielu moich kolegów i koleżanek oddało życie narkotykom. Nie pomogłem nikomu
Katarzyno4444 jeśli dotrwałaś do końca tego postu to proszę Cię przeczytaj jeszcze raz dokładnie jego początek.
Wytrwałości życzę. Albo wygrasz albo przegrasz. Nie ma innej możliwości.
Pozdrawiam gorąco.
Rozumiem że Ci jest ciężko. My rodzice nie na wszystko mamy wpływ co dzieje się z naszymi dziećmi i mimo bólu warto się z tym pogodzić.
To naprawdę będzie kontrowersyjne co teraz napiszę. Wiem że dużo osób może mnie potępić za te słowa. Ich problem.
Poświęć trochę czasu na zrozumienie i pogodzenie się z tym że możesz już "dawnego" syna nie odzyskać a nawet całkowicie stracić. Przecież na tak wiele rzeczy nie masz wpływu w życiu. Taka prawda.
Zrozumienie tego pozwoli Ci spojrzeć na chorobę syna nie jak na przeszkodę w relacjach między wami tylko jako problem sam w sobie. Będziesz mogła wtedy spojrzeć na wszystko z dystansu, a to jest potrzebne zarówno twojemu synowi jak i Tobie.
A więc co zrobisz jak go nie będzie? Jak się z tym czujesz? Proszę, odpowiedz tylko sobie.
Jeżeli przejdziesz przez to wszystko co podsuwa Ci wyobraźnia. Być może wylejesz łzy, przetrwasz wzburzenia......zobaczysz wszystko innymi oczami.
Jeśli już się z tymi myślami pogodzisz to teraz możesz zacząć działać. Działać bez leku. Bez paraliżu. To co uważasz za słuszne.
Nikt Cię nie będzie osądzał.
Myśmy tak zrobili.
![Crying or Very Sad :cry:](./images/smilies/icon/cry.gif)
Opowiem Ci trochę naszej historii żeby przybliżyć to o czym warto pomyśleć.
Syn zawsze był trochę dziwny. Niechętny wszystkiemu, leniwy i apatyczny. Tak to widziałem wcześniej.
Przy czym ja też nie byłem "przykładnym tatusiem'. Co też zauważałem ale sądziłem że - jakoś to będzie- .
Z racji tego że syn mając naście lat nie chciał się dalej uczyć, za pracą się nie rozglądał, to dochodziło na tym tle do licznych awantur w domu. Wyszedłem wtedy z założenia że jak go "życie nie kopnie w dupę" to nic z niego nie będzie.
Ot takie zwykłe rozważania przemądrzałego ojca.
Nadarzyła się okazja. Mój syn ,wraz ze swoją uwczesną dziewczyną, postanowili się wyprowadzić ze swoich rodzinnych gniazd i zamieszkać razem w wynajętym mieszkaniu. Uff, poczułem ulgę. Problem z bani.
Jak teraz sięgam pamięcią to był okres gdy choroba stawała się powoli widoczna.
Syn poprosił mnie żebym mu pomógł wstawić zamki na nowym mieszkaniu. Jestem z zawodu stolarzem. Podczas wizyty zauważyłem że syn był pobudzony jak nigdy, wręcz zachowywał się jak dziecko w roli dorosłego. To było takie irytujące.
Ba, większość rzeczy związana z moim synem była dla mnie irytująca.
A poza tym jego oczy. Miał bardzo dziwny, zamglony wzrok. A jak się patrzył na Ciebie to ta jakby przeszywał tym wzrokiem na wskroś. Po wizycie powiedziałem o tym żonie i zastanawialiśmy się czy przypadkiem czegoś nie ćpa.
Jednak prawdopodobieństwo brania przez niego narkotyków było bliskie zeru. Wiedziałem że coś nie tak, ale szybko dałem sobie spokój z takimi myślami.
Minęły miesiące. Dziewczyna odeszła. Wróciła do rodzinnego domu, a mój syn został sam. Po pewnym czasie on też wrócił do nas.
Myślałem że zrozumiał "życiową nauczkę" a było jeszcze gorzej.
Całe dnie albo przesypiał albo przesiedział przed telewizorem. Jak poszedł gdzieś do pracy to zaraz ją tracił.
Jak był w domu to nawet nie umył naczyć. Nie poodkurzał.
Moje wzburzenie sięgało zenitu.
Nie wytrzymałem i zapowiedziałem mu okres wyprowadzki z domu i po kilku przekładkach terminu syn się od nas wyprowadził.
Jakieś 2 tyg. później odwiedził nas wieczorem ( w dniu śmierci M.Jacksona ) i oznajmił nam że ma dar.
Telepatia stała się dla niego rzeczywistością.
Później 6 miesięcy w szpitalu i konieczność wprowadzenia zmian w życiu całej rodziny. Wszyscy którzy mogli się zaangażowali.
Wniosek:
Niemożność spełnienia oczekiwań rodziców mogła być czynnikiem aktywującym chorobę, albo wręcz powodem jej wywołania.
Co do twojego syna, Katarzyno4444.
Przyjrzyjmy się paru sprawom na które zwróciłaś uwagę w swoim poście:
Wynoszenie wartościowych rzeczy z domu i nie wracanie na noc do domu.
Pierwsze, moim zdaniem , absolutnie nieakceptowalne.
Okradanie własnego domu żeby zaspokoić własne przyjemności ?
Czyż nie jest to na poziomie nastolatka?
Czy nie wygląda to zbyt egoistycznie?
Mój syn miał podobnie. Na szczęście nie wynosił nic z domu.
Takie zachowania jak dla mnie są wyraźnym sygnałem choroby.
Nie jestem w stanie "wejść" w wasze relacje, ale próba wytłumaczenia mu że robi źle i z krzywdą dla najbliższych nie przyniesie żadnych skutków. On już jest pogubiony. To choroba odbiera mu rozum i jeśli nie podejmiesz Ty kroków w tym kierunku to nic się na lepsze nie zmieni.
Po pierwsze powinnaś ratować siebie przed obłędem i zubożeniem. W przeciwnym wypadku oboje wylądujecie na dnie i nici z ratowania syna. Zabraknie Ci sił po prostu.
Po drugie rozumiem twojego syna doskonale że potrzebuje pieniędzy na własne przyjemności.
Pomaga Ci w pracach domowych czy wszystko musisz robić sama?
Co z jego rentą?
Jakie są jego zainteresowania?
Czy można je jakoś wykorzystać zarobkowo? nie mówię o pieniądzach typu pensja.
Mój czasami , rzadko bo rzadko, jeździ ze mną do pracy.
Czasami gra w zespołach muzycznych i zarobi sobie trochę grosza.
Poza tym ma rentę którą wydaje na swoje potrzeby jak piwo z kumplami w pubie,czasami jak go najdzie papierosy (czego nie pochwalam - ale to jego płuca) jakieś jedzenie na mieście, struny do gitary itp.
Ale ze względu na to że to prawdopodobnie choroba jest odpowiedzialna za jego zachowanie skupić się na leczeniu a wartościowe rzeczy w domu zabezpieczyć jakoś. Może tymczasowo samemu wynieść. Może uprzedzić w okolicznych lombardach - bardzo spokojnie ale stanowczo. Postraszyć ich że zawierają umowę z chorą osobą lub że to co robią to paserstwo.
Może porozmawiać z jakimś prawnikiem na ten temat.
Ale nie po to by wywierać presję na syna, bo to niepotrzebne tylko by ocalić twój majątek.
Na pewno powiedzieć synowi powiedzieć o tym że jego zachowanie kradzież bo on może tego kompletnie nie widzieć. Nazwać rzeczy po imieniu.
Zrobić to tak żeby go o tym poinformować nie krytykować, nie oczekiwać od razu właściwej odpowiedzi, nie oczekiwać od razu żadnej odpowiedzi. powiedzieć mu to tak jak się uczy małe dzieci.
Np. "Posłuchaj synku. Wiesz że wynoszenie nieswoich rzeczy z domu to kradzież ? Wiesz że takie zachowanie może być karalne a osoba która tak robi nazywana jest złodziejem ?"
Nie należy być impulsywnym, nie naciskać, nie oczekiwać natychmiastowych rezultatów.
Nie reagować porywczo, umieć ugryźć się w język kiedy potrzeba, czasami pogodzić się z drobną stratą by nie psuć bardziej popsutych już relacji.
Wszystkie problematyczne sytuacje pojawiają się w domu cyklicznie. Jak nie zareagujesz teraz impulsywnie to przemyślisz wszystko sobie na następny raz i twoja reakcja będzie przemyślana a osąd trzeźwy.
Rozumiem że nie wszystko może dotyczyć twojego domu ale może ktoś ma podobny problem.
Druga sprawa to na co syn wydaje pieniądze.
Ktoś tu wspomniał o dragach i dla mnie to tez wygląda na narkotyki.
Np. powszechną wśród młodzieży marihuanę lub "piguły".
To z czym może mieć twój syn do czynienia zależne jest w dużym stopniu od środowiska z którym się identyfikuje.
Jeśli znasz jego kumpli, muzykę którą słucha, styl ubioru.
( Uwaga: Młodzi co czytają ten post. Proszę mnie nie traktować jak kogoś przeciwko ruchom kulturowym. Jestem tylko przeciwnikiem zniewolenia myśli. Sam byłem punkiem a później rasta jak byłem w waszym wieku
Jeśli w grę wejdą narkotyki to myślę że powinnaś się zgłosić po radę do specjalistów. Ja Ci w tym temacie nic nie pomogę.
Wielu moich kolegów i koleżanek oddało życie narkotykom. Nie pomogłem nikomu
![Crying or Very Sad :cry:](./images/smilies/icon/cry.gif)
Katarzyno4444 jeśli dotrwałaś do końca tego postu to proszę Cię przeczytaj jeszcze raz dokładnie jego początek.
Wytrwałości życzę. Albo wygrasz albo przegrasz. Nie ma innej możliwości.
Pozdrawiam gorąco.
Mój pierwszy(nieco za długi)post opisujący historię mojego syna napisałem w dziale - KTO POMOŻE - w wątku ŚWIERZAK POZDRAWIA. Umiesciłem w nim moment ujawnienia się choroby. Nie zauważyliśmy wcześniej jej obecności w naszym życiu. Zdarza się.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: wt lis 06, 2012 10:24 pm
- Gadu-Gadu: 88888888
Re: syn wynosi przedmioty z domu
Odległy dziękuje ze poświęciłeś tyle czasu dla mnie.Mam wrażenie jakbym była na początku bardzo wyboistej i trudnej drogi.Fajnie że tak otwarcie piszesz o swoich przeżyciach.Ujęła mnie Twoja szczerość wobec swoich niedoskonałości gratulacje,czego nie mogę powiedzieć o sobie.Mam problem z akceptacją choroby mojego syna,irytuje mnie fakt niemocy wobec jego zachowania.Jego pomysły na dzień dzisiejszy są szalone i mało realne.Potrzebuję dużo cierpliwości.Proszę bądzcie ze mną