Perspektywy na przyszłość
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: ndz paź 11, 2009 11:11 pm
Re: Perspektywy na przyszłość
Do Shekspir: obchodzisz zdaje się wszystkich, którzy odpisują na Twoje posty, w tym mnie, chociaż pokpiwałaś sobie z mojej afirmacji. Na moje wyczucie co najmniej tak samo jak naiwność metody rozsierdziła Cię treść formułki: stwierdzenie, że jesteś godna szacunku swojego i innych oraz, że pomimo choroby Twój byt jest bytem uzasadnionym nazwałaś samooszukiwaniem się, tak jak bym Ci kazała wmawiać sobie, że umiesz czarować. A ja Cię Shekspir szanuję. A Tobie proponuję w ramach konsekwencji przestać szanować cukrzyków, też zaburzone poziomy tego i owego i całe życie na lekach. Uważasz, że Twoje życie to piekło? O.K. Genów sobie nie podmienisz (póki co:-)) Tylko ja jestem pragmatyczna - próbowałabym wejść w komitywę z diabłami. A poważnie, działamy w ramach zastanej rzeczywistości i w warunkach jakie ona stwarza. Można się nad sobą poużalać, ale potem warto się zastanowić, jak można osiągąć własne cele, a jeśli nie można, zmienić cele. Takich ludzi jak Ty, Shekspir, trochę jest. Może spróbować pomóc im i sobie przy okazji.
Z nadzieją, że nie dołączę do Moi (którą pozdrawiam) na Twojej czarnej liście,
Laura
Z nadzieją, że nie dołączę do Moi (którą pozdrawiam) na Twojej czarnej liście,
Laura
Re: Perspektywy na przyszłość
do dan' a : odpowiadam na twe pytanie. Wielokrotnie mozna było to wyczytać między wierszami w moich wypowiedziach następującą wypowiedź : Nie chce od was nic, kompletnie nic, żadnych rad, współczucia , pocieszania o tym również wielokrotnie pisałam. Proszę was (i to też i tego również nie ukrywałam) o nie pouczanie mnie.Pisałam tęż dlaczego piszę, bo chce podzielić sie z ludźmi tym co czuje człowiek taki jak ja nic poza tym. Zapewniam Cię dan, agresywna nie jestem, choć może (z tej swojej bezsilności wobec społeczeństwa oraz agresji fizycznej która mnie z ich strony spotykała niejednokrotnie) powinnam być agresywna, jednak do tego poziomu nie mam zamiaru się zniżyć i nigdy się nie zniżyłam. JAk dotad, to ja spotykam sie z agresją innych i nigdy agresją na takowe ataki na mnie nie odpowiedzialam. Jak widzisz dan, jestem spokojniejsza w rzeczywistości od ciebie, bo jak stwierdziłeś ty byś sie bronił - ja na to nigdy siły nie miałam żeby się bronić. Być może postrzegacie mnie jako agresywną osobę, jednak naprawdę jesteście w błędzie. Jestem tak bezbronna i zagubiona w społeczeństwie, że to jest obraz nędzy i rozpaczy. Ja nawet nie potrafię się bronić
Bo i po co? Obronię się przed jednym na[astliwym agresywnym człowiekiem , to i tak znajdzie się stu następnych kótrzy mnie zgnoją lub pobiją. To i tak walka z wiatrakami. Może w końcu ktoś pobije mnie tak, że już nie wstanę i mnie nie odratują.

Re: Perspektywy na przyszłość
Shekspir a może tak z innej strony.Jesli chcesz sie tu podzielić sobą z innymi to moze napisz o jakis jasnych stronach siebie i swojego zycia,marzeniach(byc moze niezrealizowanych),planach moze zdolnosciach ktore gdzies w tobie drzemią.Bo tak naprawde jesli jest Pani juz tak doswiadczana osobą jesli chodzi o staż choroby to podejrzewam ze ma Pani juz swoje lata.A trudno jest mi uwierzyć ze nic chociaz najmniejsza,najdrobniejsza dobra chwila nie zdazyła sie w Pani życiu.Naogół dzilelimy sie cierpieniem ale nie tylko przecież,warto jest wracać do chwil które chociaz na chwile w nas zagosciły i przynajmniej dały troszke ulgii w cierpieniu.Zachęcam Panią serdzecznie i Pozdrawiam.
Re: Perspektywy na przyszłość
A ja polecam tobie shekspir (i nie tylko tobie, bo wszystkim forumowiczom) nagranie Bożeny Figarskiej pt.: "Zwyciężyć chorobę" (można znaleźć w necie mp3). Jest to hipnoterapeutka, która tłumaczy, jak powstaje choroba i doskonale się wczuwa w rolę osoby chorej na jakąkolwiek chorobę, co pomaga uwolnić negatywne emocje i poczuć, że nie jesteśmy sami. Nagranie to słuchane codziennie może przynieść wielką ulgę, a nawet zrozumienie, dlaczego chorujemy. Kobieta mówi o chorobie, gdyż sama przeszła przez nią. Mianowicie nie mogła chodzić, ale wyszła z tego. Proszę cię: znajdź to nagranie i wysłuchaj z otwartym umysłem. Ja, który myślałem, że już nie mam uczuć, popłakałem się przy nim, trochę się oczyściłem z negatywnych emocji. Chcę, aby przywróciła ci się iskierka nadziei na to, że będzie lepiej. Za każdym razem, kiedy słuchałem pani Bożeny, wyciągałem nowe wnioski i pewnie jeszcze do nowych wniosków dojdę. Pozdrawiam ciepło!
A poza tym przyłączam się do prośby coty
A poza tym przyłączam się do prośby coty


Re: Perspektywy na przyszłość
Nie ma we mnie nic dobrego, nic godnego uwagi ani zainteresowania, ze strony kogokolwiek. Dobijcie mnie proszę, bo moja agonia trwa w nieskończoność !!!!!!
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Niepotrzebnie histeryzujesz. Weź się za siebie i zrób coś, nie trać czasu na pisanie byle czego na forach internetowych.shekspir pisze:Nie ma we mnie nic dobrego, nic godnego uwagi ani zainteresowania, ze strony kogokolwiek. Dobijcie mnie proszę, bo moja agonia trwa w nieskończoność !!!!!!
Re: Perspektywy na przyszłość
uuuu , to chyb a znowu do mnie, daj mi spokój kobieto !
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 12
- Rejestracja: ndz paź 11, 2009 11:11 pm
Re: Perspektywy na przyszłość
Tak ogólnie w kwestii perspektyw: kiedyś będąc w minorowym nastroju, narzekałam pewnej Mądrej Kobiecie, jak pozbawione sensu jest moje życie. Zapytała, co powinno się zmienić, żeby stało się ono znośne. Och, jak długą listę podałam... Mądra Kobieta zapytała wtedy: wiesz, jak należy zjeść słonia? - Nie - odpowiedziałam zdezorientowana. - Po kawałku. Wyobraź sobie, znika trąba, ogon, uszy, zabierasz się za resztę... Gdyby każdy człowiek zmieniał na lepsze jedną rzecz rocznie w swoim życiu, świat wkrótce stałby się idealny. Zabieraj się za trąbę i nie memłaj się - dodała.
Czego sobie i wszystkim życzę,
Laura
Czego sobie i wszystkim życzę,
Laura
Re: Perspektywy na przyszłość
Są ludzie tacy jak ja, ktorym NIC się od życia nie należy, nie ma co zmieniać bo trzeba by było zmienić to czego niestety nie da się zmienić, a zakceptować roznież nie można. Jestem uwięziona we własnym ciele!!! Co mam zmienić? Otoczenie? Zmiana otoczenia nic nie daje , mam zmienić siebie? Nie da się, tego co przeszkadza mi godnie żyć nie da sie we mnie zmienić, ponieważ jest to zbyyt wielkie i zakorzenione zaburzenie !!! Terapeuci są bezradni w moim przypadku! Otwarcie mówią , nic sie nie da zrobić. Zatem ponawiam prośę - DOBIJCIE MNIE bo sama na to już jestem za slaba. I tak tkiwe zawieszona w agonii, minuta po minucie , dzień po dniu i nikt nie jest w stanie mi pomóc, to może chociaż ktoś ukruci me cierpienie? Też nie ma chętnych ? To gdzie jest ten HUMANITARYZM ??? Czy to, że kazdego dnia cierpię niemiłosiernie bez możliwości uzyskania jakiejkolwiek pomocy i ulgi w cierpieniu , jest humanitarne?
Re: Perspektywy na przyszłość
Nie wierzę w to, że schizofrenię można uleczyć, ale uważam że można ją zaleczyć- latami można być w remisji. Nie wierzę w to, że po wieloletnim braniu leków skończę jako warzywo- byłyby wcześniej jakieś symptomy. Nie sądzę, że grozi mi otępienie wywołane wpływem leków. Prędzej je wywoła schizofrenia- póki biorę leki, nie muszę się bać otępienia.pinokio pisze:
Z książki Psychologia pod red, Sterlau i Dolińskiego wyczytałem że Schizofrenia jest nieuleczalna i kończy się otępieniem, sprawdziłem na internecie i rzeczywiście leki działające na receptor dopaminowy powodują otępienie przy wieloletnim stosowaniu.
Pinokio, nie wszyscy chorzy na schizofrenię mają takie same objawy i nie wszyscy muszą źle skończyć. Zamiast czytać kolejne książki o schizofrenii, porozmawiaj ze swoim lekarzem o tym, jakie są perspektywy na przyszłość. Każdy jest inny. Każdy inaczej reaguje na leczenie, pamiętaj o tym.
Ostatnio zmieniony śr paź 21, 2009 11:12 pm przez jojo, łącznie zmieniany 1 raz.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. 

Re: Perspektywy na przyszłość
U mnei też na poczatku nie było otępienia. Pocżatkowo były psychozy, urojenia, chodziąlm jak nakręcona , pelna energii w euforii i potem był szpital. Były czasy wyciszenia potem przychodziła następna psychoza i znowu był szpital szpital. Z czasem proporcje się zaczęły niestety zwiększać w stronę objawów negatywnych.
Re: Perspektywy na przyszłość
shekspir, przeczytałam gdzieś w internecie, że katatonia i mutyzm są skutkiem schizofrenii. Może dobrali Ci złe lekarstwo, powinno znosić te objawy. Napisałaś gdzieś, że masz lekooporną schizofrenię, a może nie trafiłaś dotąd na skuteczne lekarstwo? Skoro masz lekooporną schizofrenię, to czemu wciąż przepisują Ci leki- te leki muszą na coś działać. Bez powodu by Ci ich nie przepisywali. A może jednym ze skutków ubocznych jest katatonia? U mnie wywołał ją haloperidol, aż chcieli mi zafundować elektrowstrząsy. Nie zrobili tego, bo moja Mama zwróciła ich uwagę na inne skutki uboczne.
Poza tym uważam, że każdy- z wyjątkiem socjopaty, mordercy, pedofila i innych złych ludzi- ma jakieś dobre strony. shekspir, spróbuj w sobie znaleźć coś dobrego, na pewno coś znajdziesz. Na pewno w życiu spotkało Cię coś dobrego, jakiś drobiazg- tylko teraz tego nie pamiętasz, bo za bardzo koncetrujesz się na swoim cierpieniu. Mi też trudno mówić o pozytywach życia- nic mi się nie chce i nie mam na nic energii. Ale powoli zwalczam marazm, objawy negatywne po mału się zmniejszają. Daj sobie trochę czasu, to poczujesz się lepiej. Życie jest najbardziej wartościową rzeczą, jaką masz. Każdy- z wyjątkiem morderców, socjopatów i innych złych typów- jest coś wart.
Pozdrawiam. Trzymaj się ciepło.
Poza tym uważam, że każdy- z wyjątkiem socjopaty, mordercy, pedofila i innych złych ludzi- ma jakieś dobre strony. shekspir, spróbuj w sobie znaleźć coś dobrego, na pewno coś znajdziesz. Na pewno w życiu spotkało Cię coś dobrego, jakiś drobiazg- tylko teraz tego nie pamiętasz, bo za bardzo koncetrujesz się na swoim cierpieniu. Mi też trudno mówić o pozytywach życia- nic mi się nie chce i nie mam na nic energii. Ale powoli zwalczam marazm, objawy negatywne po mału się zmniejszają. Daj sobie trochę czasu, to poczujesz się lepiej. Życie jest najbardziej wartościową rzeczą, jaką masz. Każdy- z wyjątkiem morderców, socjopatów i innych złych typów- jest coś wart.
Pozdrawiam. Trzymaj się ciepło.

To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie. 

Re: Perspektywy na przyszłość
Nie chce mi już nawet pisać. Wszystko co miałam do przekazania , napisałam. Słowa tracą już dla mnie sens. Czytam forum, tępym wzrokiem nie mam siły się nawet myśleć. Nie mam siły podejmować tematu rozmowy.
Re: Perspektywy na przyszłość
Prawda jest taka że otępienie inaczej choroba Alzheimera, tak tłumaczy mi moja psycholog wystąpi, jak już pisałem opóźnić ten proces może nauka i wysiłek fizyczny, tak piszą w każdym podręczniku psychologii i coś podobnego tylko nie wiem na jakiej zasadzie odnosi się do wysiłku. Chodzi o to że w mózgu nawet w okresie starczym powstają nowe połączenia.
Z tego co czytałem na forach od ludzi którzy są dziećmi schizofreników, leczących się już długi okres czasu, nie jest znowu tak tragicznie, bo coś jednak do nic dociera.
Tylko jest pytanie jeśli otępienie ma wystąpić to kiedy, ile czasu mi zostało zanim przestanę sprawnie funkcjonować.
Do moi nie mam dziewczyny jak to wcześniej pisałaś, dopiero teraz będę jej szukał, mam nadziej że upłynął już spory okres czasu od moich przeżyć i ludzie powoli o tym zapominają, i że teraz coś zacznie z tego wychodzić. Tylko że mieszkam na wsi gdzie naprawdę nie mam za co się wziąć, pomijając że jest to wieś na uboczu, gdzie nawet autobus ma problemy przyjechać.
Tylko jeżeli ma wystąpić to całe otępienie, to jak mam się nastawić na życie z dziewczyną, z dziećmi jeśli mi się wszystko poukłada. Czy zdążę je wychować, dojść do momentu że się usamodzielnią? Bo może zmarnowałem pięć lat?
Do shekspir z tego co czytam objawy za objawami otępienia często ukrywa się depresja nie wiem czy to ci pomoże ale zapytaj lekarza, podobno leki antydepresyjne często pomagają. Mówię to choć sam uciekam wszelkimi sposobami od antydepresantów, bo raczej preferuje aktywną formę radzenia sobie z problemami i nie wieże że jest dobrze gdy nie ma problemów.
Najgorsze jest to że przy każdej zmianie nastroju zaczynam się zastanawiać, czy to już przestaje do menie docierać, chciałbym o tym zapomnieć.
Z tego co czytałem na forach od ludzi którzy są dziećmi schizofreników, leczących się już długi okres czasu, nie jest znowu tak tragicznie, bo coś jednak do nic dociera.
Tylko jest pytanie jeśli otępienie ma wystąpić to kiedy, ile czasu mi zostało zanim przestanę sprawnie funkcjonować.
Do moi nie mam dziewczyny jak to wcześniej pisałaś, dopiero teraz będę jej szukał, mam nadziej że upłynął już spory okres czasu od moich przeżyć i ludzie powoli o tym zapominają, i że teraz coś zacznie z tego wychodzić. Tylko że mieszkam na wsi gdzie naprawdę nie mam za co się wziąć, pomijając że jest to wieś na uboczu, gdzie nawet autobus ma problemy przyjechać.
Tylko jeżeli ma wystąpić to całe otępienie, to jak mam się nastawić na życie z dziewczyną, z dziećmi jeśli mi się wszystko poukłada. Czy zdążę je wychować, dojść do momentu że się usamodzielnią? Bo może zmarnowałem pięć lat?
Do shekspir z tego co czytam objawy za objawami otępienia często ukrywa się depresja nie wiem czy to ci pomoże ale zapytaj lekarza, podobno leki antydepresyjne często pomagają. Mówię to choć sam uciekam wszelkimi sposobami od antydepresantów, bo raczej preferuje aktywną formę radzenia sobie z problemami i nie wieże że jest dobrze gdy nie ma problemów.
Najgorsze jest to że przy każdej zmianie nastroju zaczynam się zastanawiać, czy to już przestaje do menie docierać, chciałbym o tym zapomnieć.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Pinokio, nie przesadzaj z tym otępieniem i Alzheimerem - w mojej rodzinie często występowały zaburzenia psychiczne, właściwie w każdym pokoleniu był ktoś z rozpoznaniem schizofrenii, depresji, manii, itd. Do tego dochodziły często liczne nałogi.
Znam losy mojej rodziny, interesowałam się jej genealogią, bo wiele osób zaginęło bez wieści podczas II wojny światowej - szukałam ich wraz z moim ojcem przez Czerwony Krzyż i -przy okazji- ustalałam pewne fakty zw. z tymi chorobami. Większość moich krewnych, nawet tych z zaburzeniami psychicznymi, dożywała szczęśliwie sędziwego wieku i nie był to dla nich okres naznaczony starczą demencją, czy innymi problemami, o których piszesz. Pradziadek, wariat na 100%, latający na golasa po wsi ze strzelbą, itd, w wieku 60 lat ożenił się po raz czwarty i nawet miał potomka z tego związku. Moja prababcia, która co jakiś czas wychodziła z domu bez słowa i nie wracała po kilka tygodni, a nawet miesięcy, bo coś ją gnało w świat, była podobno bardzo znaną zielarką i leczyła ludzi aż do końca swoich dni. Ciocia, która chorowała na autyzm, była zdrowa do końca swoich dni - lekarza na oczy nie widziała. Druga ciocia, cierpiąca na nerwicę natręctw i liczne obsesje, zmarła co prawda dość młodo (miała 56 lata), ale za to do końca swoich dni była bardzo piękną, zgrabną, zadbaną i sprawną intelektualnie kobietą. Wykończył ją - jak sądzę - brak ruchu i samotność (bała się wychodzić z mieszkania po śmierci męża i całe dnie spędzała przed TV).
Moja mama, która także leczyła się psychiatrycznie (o czym teraz nie chce rozmawiać), jest zażywna babcią, która działa społecznie i choć od czasu do czasu ma napady manii prześladowczej (jakieś pół roku temu wydawało jej się, że ktoś czyhał na jej życie w sklepie obuwniczym!), to fizycznie jest okazem zdrowia. Mimo późnego wieku (zbliża się do 70-tki), nie ma problemów z pamięcią i świetnie funkcjonuje wśród ludzi, pełniąc różne funkcje społeczne.
Być może wpływ na samopoczucie tych osób miał fakt, że -w gruncie rzeczy- nigdy nie czuli się "chorzy" i nie przyjmowali takiej postawy życiowej (często - jak moja mama- wyparli chorobę ze swojej świadomości).
Nie wierzę w to, że schizofreniczny są -jak piszesz- skazani na demencję i Alzheimera i że można tylko opóźnić ten proces ćwiczeniami i dietą. Lekarz, który tak mówi swojemu pacjentowi jest jakimś wyrodkiem, który fantazjuje na temat chorób psychicznych. Rozumiem, gdyby Twoja lekarka powiedziała, że np. ryzyko zachorowania na te choroby jest większe u osób chorych psychicznie i nerwowo - to może być prawdą. Żadne badania natomiast nie potwierdzają tego, że osoby chore psychicznie i nerwowo w podeszłym wieku kończą jako śliniący się staruszkowie - to są bujdy wyssane z palca i jakieś spekulacje na ten temat. Twoja lekarka Cię, po prostu, okłamuje. Równie dobrze można powiedzieć, że wszyscy ludzie będą mieć demencję starczą i Alzheimera w podeszłym wieku, bo to się przecież często zdarza.
Moja lekarka powiedziała mi, że to nieprawda, że jest w tej chwili większa zachorowalność na choroby psychiczne i nerwowe, tylko jest ich większa rozpoznawalność, niż była np. 50 lat temu. Sądzę, że podobnie jest z danymi, na temat zachorowalności osób psychicznie i nerwowo chorych na Alzheimera i inne przypadłości wieku starczego.
Pozdrawiam.m.
Znam losy mojej rodziny, interesowałam się jej genealogią, bo wiele osób zaginęło bez wieści podczas II wojny światowej - szukałam ich wraz z moim ojcem przez Czerwony Krzyż i -przy okazji- ustalałam pewne fakty zw. z tymi chorobami. Większość moich krewnych, nawet tych z zaburzeniami psychicznymi, dożywała szczęśliwie sędziwego wieku i nie był to dla nich okres naznaczony starczą demencją, czy innymi problemami, o których piszesz. Pradziadek, wariat na 100%, latający na golasa po wsi ze strzelbą, itd, w wieku 60 lat ożenił się po raz czwarty i nawet miał potomka z tego związku. Moja prababcia, która co jakiś czas wychodziła z domu bez słowa i nie wracała po kilka tygodni, a nawet miesięcy, bo coś ją gnało w świat, była podobno bardzo znaną zielarką i leczyła ludzi aż do końca swoich dni. Ciocia, która chorowała na autyzm, była zdrowa do końca swoich dni - lekarza na oczy nie widziała. Druga ciocia, cierpiąca na nerwicę natręctw i liczne obsesje, zmarła co prawda dość młodo (miała 56 lata), ale za to do końca swoich dni była bardzo piękną, zgrabną, zadbaną i sprawną intelektualnie kobietą. Wykończył ją - jak sądzę - brak ruchu i samotność (bała się wychodzić z mieszkania po śmierci męża i całe dnie spędzała przed TV).
Moja mama, która także leczyła się psychiatrycznie (o czym teraz nie chce rozmawiać), jest zażywna babcią, która działa społecznie i choć od czasu do czasu ma napady manii prześladowczej (jakieś pół roku temu wydawało jej się, że ktoś czyhał na jej życie w sklepie obuwniczym!), to fizycznie jest okazem zdrowia. Mimo późnego wieku (zbliża się do 70-tki), nie ma problemów z pamięcią i świetnie funkcjonuje wśród ludzi, pełniąc różne funkcje społeczne.
Być może wpływ na samopoczucie tych osób miał fakt, że -w gruncie rzeczy- nigdy nie czuli się "chorzy" i nie przyjmowali takiej postawy życiowej (często - jak moja mama- wyparli chorobę ze swojej świadomości).
Nie wierzę w to, że schizofreniczny są -jak piszesz- skazani na demencję i Alzheimera i że można tylko opóźnić ten proces ćwiczeniami i dietą. Lekarz, który tak mówi swojemu pacjentowi jest jakimś wyrodkiem, który fantazjuje na temat chorób psychicznych. Rozumiem, gdyby Twoja lekarka powiedziała, że np. ryzyko zachorowania na te choroby jest większe u osób chorych psychicznie i nerwowo - to może być prawdą. Żadne badania natomiast nie potwierdzają tego, że osoby chore psychicznie i nerwowo w podeszłym wieku kończą jako śliniący się staruszkowie - to są bujdy wyssane z palca i jakieś spekulacje na ten temat. Twoja lekarka Cię, po prostu, okłamuje. Równie dobrze można powiedzieć, że wszyscy ludzie będą mieć demencję starczą i Alzheimera w podeszłym wieku, bo to się przecież często zdarza.
Moja lekarka powiedziała mi, że to nieprawda, że jest w tej chwili większa zachorowalność na choroby psychiczne i nerwowe, tylko jest ich większa rozpoznawalność, niż była np. 50 lat temu. Sądzę, że podobnie jest z danymi, na temat zachorowalności osób psychicznie i nerwowo chorych na Alzheimera i inne przypadłości wieku starczego.
Pozdrawiam.m.
Re: Perspektywy na przyszłość
Niepewność pozostała, ale trochę się lepiej czuje...
Re: Perspektywy na przyszłość
Cyt. za pinokiem,, ... nie wiem czy to ci pomoże ale zapytaj lekarza..'' Nie zapytam, bo nie pomoże, ponieważ ja już nigdzie sie nie wybieram. NIGDZIE! A po co ja mam jeszcze o cokolwiek pytać? W moim przypadku WSZYSTKO jest już jasne.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
Żyj, człowieku i nie przejmuj się tym, co mówią inni. Nikt Twojego życia nie przeżyje za Ciebie - tylko od Ciebie zależy, jakie ono będzie. Jeśli będziesz tkwił uwięziony w strachu i niepewności, to w jaki sposób masz czuć się lepiej?pinokio pisze:Niepewność pozostała, ale trochę się lepiej czuje...
Przynajmniej spróbuj żyć bez tego irracjonalnego lęku o przyszłość. Dbaj o siebie, jedz zdrowo, utrzymuj kontakty towarzyskie, miej jakaś bliską osobę i pasję, które dodadzą Ci energii do działania, nawet w ramach rutyny dnia codziennego.
W ten sposób będziesz z dnia na dzień budował w sobie poczucie pewności, że robisz dla siebie coś dobrego i dbasz o swoje zdrowie, najlepiej jak potrafisz.
To chyba lepsze, niż zamartwianie się tym, co się wydarzy za... 50 czy 60 lat

Pozdrawiam.m.
Re: Perspektywy na przyszłość
Pinokio , nie tylko od ciebie zależy jakie twoje życie będzie. To by było zbyt proste, gdyby funkcjonował zasada mówisz= masz Są jeszcze twoje zalezności z otoczeniem oraz twoje interakcje ze społeczeństwem, i patrząc w drugą stronę otoczenie odziałju na ciebie oraz społeczeństwo również na ciebie. Jak sie na spokojnie w to wgłebisz sam stwierdzisz że zasada ,że wszystko zależy od ciebie jest utopią. Nie wszystko jest proste jak 1=1= 2. Powodzenia.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: Perspektywy na przyszłość
I na to wszystko także masz wpływ.shekspir pisze:Są jeszcze twoje zalezności z otoczeniem oraz twoje interakcje ze społeczeństwem, i patrząc w drugą stronę otoczenie odziałju na ciebie oraz społeczeństwo również na ciebie.
Przykład nr 1.
Wchodzisz do sklepu mięsnego, jesteś wkurzony. Pani kroi kawałek schabu za 6 zł, 78 gr. Wyciągasz 100 zł i rzucasz na ladę. Pani mówi, że nie ma drobnych i nie może Ci wydać reszty. Z okrzykiem : "To, co k...wa- mam kupić szynki na dwa miesiące?" i pianą na ustach wypadasz ze sklepu. Pani krzyczy za Tobą, że nie życzy sobie takich gównianych klientów i "jak się nie podoba, to won". Na drugi dzień złość przechodzi, ale ponieważ w tym sklepie jesteś spalony, codziennie robisz zakupy na drugim końcu miasta.
Przykład nr 2.
Wchodzisz do sklepu drogeryjnego i kupujesz kilka drobiazgów, bardzo się pryz tym śpiesząc. Przy płaceniu okazuje się, że brakuje Ci dokładnie 1 zł 56 gr. Pani sprzedawczyni spokojnym głosem proponuje Ci, żebyś doniósł resztę i będzie kwita. Ponieważ się śpieszysz, przytakujesz i szybko lecisz dalej. Wieczorem przypominasz sobie, że nie uregulowałeś długu w tym sklepie. Z samego rana szykujesz kasę i z przeprosinowym kwiatkiem/czekoladą/uśmiechem na ustach wpadasz do skalpu zaraz po jego otwarciu. Pani jest zaskoczona, ale widać, że sprawiłeś jej ogromną przyjemność i chyba nawet podbudowałeś wiarę w zwykła, ludzką uczciwość. Po roku znajomości bierzecie ślub i ta historia staje się główną rozrywkową dykteryjką podczas spotkań rodzinnych.
Dobre interakcje z otoczeniem i nawiązywanie satysfakcjonujących relacji interpersonalnych to umiejętność, której można "się nauczyć' - np. podczas treningu umiejętności społecznych.
Nie ma sytuacji bez wyjścia, pod warunkiem, że nie żyje się w sposób bierny i że samemu szuka się pewnych rozwiązań, które przełamią impas psychiczny.
Człowiek nie jest bezwolną kukłą, która nie ma wpływu na własny los i tkwi uwięziona w nieprzewidywalnym toku wydarzeń, miotana od przypadku do przypadku. Jeśli nie ubierzesz się ciepło w zimie - zachorujesz, a jeśli nie będziesz dbać o swoje relacje z otoczeniem- będziesz żył samotnie, bez przyjaciół. Każdy z nas ponosi pewne konsekwencje swoich wyborów.
Rzadko zdarza się, żeby było inaczej.
Pozdrawiam.m.