
Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Moderator: moderatorzy
- Maksymiliana
- moderator
- Posty: 1171
- Rejestracja: pt wrz 08, 2017 8:37 am
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
formą przeznaczenia losu 

Mój blog: http://www.nocnylampion.wordpress.com
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Chcę powiedzieć, że nie ma przeznaczenia, jest tylko bierne potakiwanie losowi.
Istoty ludzkie rodzą się równe i nie skażone jeszcze światem. Potem natura, kultura, środowisko i inne czynniki robią z nimi co zechcą i stwarzają w nich samych przekonanie, że tacy już naprawdę są. I nawet bronią swojego nabytego stanu.
Embriony wszystkich kręgowców na pewnym etapie wyglądają tak samo, a potem nagle zaczyna się biochemiczny materialny koszmar, który jednego uwięzi w ciele żaby, innego w organizmie orła a innego doprowadzi do istoty zwanej człowiekiem.
Sztuką jest zachowanie wolności i swobody wyboru w różnorodności rzeczywistości tak długo jak tylko się da.
- Maksymiliana
- moderator
- Posty: 1171
- Rejestracja: pt wrz 08, 2017 8:37 am
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
No tak, jednak w dzisiejszym świecie to nader trudne wyzwanie, bo zewsząd atakuje nas coś... opinia, sugestia itd
Mój blog: http://www.nocnylampion.wordpress.com
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Kiedyś w środowisku zdrowych, młodych i pięknych dostałem doła z powodu dawnej diagnozy i konieczności anonimowości i zachowywania tajemnicy, takiej samotności i wyobcowania, i poszedłem do psychologa zapytać o jakieś kontakty z osobami mającymi podobne do moich problemy. (nie znałem jeszcze tego forum, ale ono już istniało).
Pani psycholog najpierw patrzy na mnie chwilę a potem słucha. No to mówię:
- Osiem lat temu miałem załamanie nerwowe..
- Tak jak teraz - mruknęła.
- Słucham?
- Niech pan kontynuuje.
- Szukam ludzi, z którymi mógłbym swobodnie porozmawiać o podobnych problemach związanych z chorobami psychicznymi itd.
- A teraz jest pan zadowolony ze stanu swojej psychiki?
- Tak.
- To jak ludzie wychodzą ze szpitala, wychodzą z choroby to wracają do życia i nikt nikogo nie szuka. Zajmują się swoimi sprawami. To nie jest jakiś klub dla osób z problemami. Chyba, że pan chce się leczyć?
- Niekoniecznie
- To proszę wracać do życia.
I głupi byłem, że nie posłuchałem
Poznała się, że przywiodła mnie w te rejony jakaś desperacja, no bo przecież tylko osoba kompletnie załamana z powodu zdrowych potrafiłaby szukać chorych. A chodziło jak zwykle o dziewczyny. Wejść w związek - to trzeba wszystko powiedzieć, a wtedy wszystkie jej koleżanki nazajutrz wiedzą i plotkują i cała rodzina i wspólne środowisko i choćby chciała, to mnie spali. Później nie powstrzyma. Nie powiedzieć - i tak się wyda i to samo będzie.
Poszukać wtajemniczonej, chorującej - jedna wielka niepewność, rzucanie sobie na barki dodatkowych problemów i też pozwolenie na rozpowszechnienie swojej historii w środowisku. I będą dwie załamane istoty z powodu wyobcowania ze świata zdrowych.
Teraz poradziłbym sobie inaczej. Jeżeli już bym potrzebował czegoś koniecznie w sprawach zawodowych, to do lekarzy i niech zmieniają diagnozę. A jak nie, to dyskrecja, anonimowość i spokój.
A w sprawach osobistych - do klubu. Albo do biura matrymonialnego.
Pani psycholog najpierw patrzy na mnie chwilę a potem słucha. No to mówię:
- Osiem lat temu miałem załamanie nerwowe..
- Tak jak teraz - mruknęła.
- Słucham?
- Niech pan kontynuuje.
- Szukam ludzi, z którymi mógłbym swobodnie porozmawiać o podobnych problemach związanych z chorobami psychicznymi itd.
- A teraz jest pan zadowolony ze stanu swojej psychiki?
- Tak.
- To jak ludzie wychodzą ze szpitala, wychodzą z choroby to wracają do życia i nikt nikogo nie szuka. Zajmują się swoimi sprawami. To nie jest jakiś klub dla osób z problemami. Chyba, że pan chce się leczyć?
- Niekoniecznie
- To proszę wracać do życia.
I głupi byłem, że nie posłuchałem

Poznała się, że przywiodła mnie w te rejony jakaś desperacja, no bo przecież tylko osoba kompletnie załamana z powodu zdrowych potrafiłaby szukać chorych. A chodziło jak zwykle o dziewczyny. Wejść w związek - to trzeba wszystko powiedzieć, a wtedy wszystkie jej koleżanki nazajutrz wiedzą i plotkują i cała rodzina i wspólne środowisko i choćby chciała, to mnie spali. Później nie powstrzyma. Nie powiedzieć - i tak się wyda i to samo będzie.
Poszukać wtajemniczonej, chorującej - jedna wielka niepewność, rzucanie sobie na barki dodatkowych problemów i też pozwolenie na rozpowszechnienie swojej historii w środowisku. I będą dwie załamane istoty z powodu wyobcowania ze świata zdrowych.
Teraz poradziłbym sobie inaczej. Jeżeli już bym potrzebował czegoś koniecznie w sprawach zawodowych, to do lekarzy i niech zmieniają diagnozę. A jak nie, to dyskrecja, anonimowość i spokój.
A w sprawach osobistych - do klubu. Albo do biura matrymonialnego.

- Maksymiliana
- moderator
- Posty: 1171
- Rejestracja: pt wrz 08, 2017 8:37 am
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Myślisz, że tak łatwo jest poprosić o zmiane diagnozy z F20? 

Mój blog: http://www.nocnylampion.wordpress.com
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
Dzisiaj gdy przymkniesz oczy na szarym pamięci tle, pośród wyblakłych przeźroczy zobaczysz właśnie mnie.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Dobrze ci powiedziała, trzeba wracać do zdrowia i życia .
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Nie mam zamiaru prosić. Sądzę, że wszystko zależy od tego, jak naprawdę jest z moim zdrowiem, jak funkcjonuję w życiu i co by stwierdzili na obserwacji. Nie tyle pewnie inną diagnozę co remisję po jednym epizodzie w 2000r. A to jest tyle samo co i tak wiem sam po sobie i jestem na razie zadowolony.Maksymiliana pisze: ↑sob lut 23, 2019 7:36 pm Myślisz, że tak łatwo jest poprosić o zmiane diagnozy z F20?![]()
Na razie nie widzę powodu do kolejnej desperacji

Ale żadna diagnoza nie jest ostateczna, a każdy ma prawo skonsultować się z innymi lekarzami, szpitalami, gdyby od tego zależały jakieś naprawdę ważne sprawy w życiu.
"Pacjent z racji młodego wieku znajdował
się w grupie ryzyka dla schizofrenii. Nietrudno zrozumieć, że lekarze uznali te objawy kliniczne za symptomy Morbus Bleuleri, ale w trakcie pięciu lat terapii nie weryfikowali rozpoznania, mimo braku skuteczności leczenia. Bardziej martwi mnie jednak to, że bardzo szybko wdrożyli agresywną terapię klozapiną u 19-letniego chłopca, co nie pozostało bez wpływu na jego stan. Po pierwsze, bardzo przytył, co pogłębiło jego myśli dysmorfofobiczne i obniżyło nastrój;
po drugie, ten toksyczny neuroleptyk na długo pozostawił
zmiany w EEG. Błędem było też przewlekłe podawanie
benzodwuazepin, bo pacjent uzależnił się i w trakcie odstawiania przebył zespół abstynencyjny.
Mężczyzna uważa te pięć lat leczenia za czas zmarnowany. Jednak bardzo szybko, dzięki wdrożonemu postępowaniu i własnemu wysiłkowi, nadrobił zaległości i teraz mam
okazję obserwowania dobrych efektów tych działań".
https://podyplomie.pl/publish/system/ar ... 1472558765
"Przykład tej pacjentki wskazuje, jak błędnie postawiona diagnoza wpłynęła na jej życie i jak ona sama uwierzyła, że jest chora, a choroba stała się dla niej alibi i sposobem na funkcjonowanie – dostawała rentę, nie musiała pracować. Na niekorzystny rozwój tej sytuacji wpływ miała sytuacja rodzinna. Pacjentka nie miała wsparcia ze strony rodziców, dla których choroba córki również była najwygodniejszą wymówką".
https://podyplomie.pl/psychiatria/16030 ... osobowosci
Ostatnio zmieniony sob lut 23, 2019 8:05 pm przez cezary123, łącznie zmieniany 2 razy.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Ale po co? Gdzie wracać? Jak jest jakiś cel w tym to okej, w innym przypadku dobrze jest jak jest. Co tam zastaniemy po powrocie? Wrogość, niezrozumienie, lęk, odtrącenie.
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Moi bliscy znajomi wiedzą że mam taką diagnozę i nie odrzucają mnie ani nie są wrogo nastawieni. Raz tylko pewna dziewczyna jak dowiedziała się o chorobie to skończyły się moje przygody łóżkowe z nią. A tak poza tym jestem traktowany jak zdrowy człowiek .
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
- Walet Pikowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 12339
- Rejestracja: wt kwie 12, 2011 2:37 am
- płeć: mężczyzna
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Ja mam część bliskich znajomych,co się przy nich nie afiszuje z chorobą i to jest takie środowisko niezależne od psychiatrii,gdzie uczę się rozmawiać,bez kontekstu choroby i to jest dobra nauka.Mimo,że by zaakceptowali chorobę,to spotykam się z nimi w innych celach.Każdy chory chyba powinien mieć takie środowisko niezależne od choroby.To sprzyja zdrowieniu i zapomnieniu o chorobie.
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Wystarczy spojrzeć na medyczne procedury przyznawania obywatelstwa do Australii czy Kanady, żeby zobaczyć jaki jest stosunek to ludzi z chorobami psychicznymi. Zwykle jest to szczyt wyżwszy of tych w Himalajach.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Tak się tylko może wydawać, jak przyjdzie co do czego to nikt obok ciebie nie stanie. Dziewczynom lepiej nie gadać o takich rzeczach. Nikomu lepiej nic nie gadać bo poco. Do głowy nam nie wejdą i tak nie zrozumieją.wowo21975 pisze: ↑sob lut 23, 2019 10:37 pm Moi bliscy znajomi wiedzą że mam taką diagnozę i nie odrzucają mnie ani nie są wrogo nastawieni. Raz tylko pewna dziewczyna jak dowiedziała się o chorobie to skończyły się moje przygody łóżkowe z nią. A tak poza tym jestem traktowany jak zdrowy człowiek .
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Tak, tam chcą ludzi zdrowych i młodych by budowali tamtejsze społeczeństwo, zdrowe i prawidłowe.
- Walet Pikowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 12339
- Rejestracja: wt kwie 12, 2011 2:37 am
- płeć: mężczyzna
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Czytałem wypowiedz jakiegoś psychologa odnośnie chorób psychicznych,temat był główny depresji,ale mówiła,że w chorobach psychicznych nadal panuje dużo stereotypów i ludzie taką na ogół mają wiedzę o tych rzeczach.Nie tylko o depresji,ale też o schizofrenii,ludzie tak naprawdę zwykli mało co wiedzą.A ich wiedza często to powielanie jakiś mitów.
W ogóle w chorobach psychicznych są jakieś podobieństwa,ale każdy ma coś też swojego w chorobie.Każdy ma też inną strukturę charakteru,osobowości,umiejętności społecznych,tworzenia więzi,relacji,mądrości życiowej itp.Nie każdy też skorzystał z specjalistycznej terapii co jest w większości przypadków niezbędna w życiu.
Liczyć na tolerancję na siłę to jak dać sobie nożem w plecy.Kiedyś mnie męczyło gdy zbyt długo ukrywałem przed osobą moją chorobę,a teraz to mój chleb powszedni,bo miałem przypadki gdy ujawniłem i to nie było miło przyjęte.Lepiej moim zdaniem w wielu przypadkach ukrywać i traktować jako temat tabu.
Mnie nawet nie ruszają tematy żartów o wariatach,wtedy na ogół milczę.Moi bliscy to przewaga ludzi nie chorych i przy rodzinie też trochę to temat tabu,więc nauczyłem się żyć w tajemnicy z tym.Tak naprawdę w większości przypadków z moich doświadczeń po 95% osoba po takiej wiadomości zerwie kontakt nagle.
W ogóle w chorobach psychicznych są jakieś podobieństwa,ale każdy ma coś też swojego w chorobie.Każdy ma też inną strukturę charakteru,osobowości,umiejętności społecznych,tworzenia więzi,relacji,mądrości życiowej itp.Nie każdy też skorzystał z specjalistycznej terapii co jest w większości przypadków niezbędna w życiu.
Liczyć na tolerancję na siłę to jak dać sobie nożem w plecy.Kiedyś mnie męczyło gdy zbyt długo ukrywałem przed osobą moją chorobę,a teraz to mój chleb powszedni,bo miałem przypadki gdy ujawniłem i to nie było miło przyjęte.Lepiej moim zdaniem w wielu przypadkach ukrywać i traktować jako temat tabu.
Mnie nawet nie ruszają tematy żartów o wariatach,wtedy na ogół milczę.Moi bliscy to przewaga ludzi nie chorych i przy rodzinie też trochę to temat tabu,więc nauczyłem się żyć w tajemnicy z tym.Tak naprawdę w większości przypadków z moich doświadczeń po 95% osoba po takiej wiadomości zerwie kontakt nagle.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Bardzo dobre, prawidłowe i zdrowe podejście Tup. Strach przed choroba psychiczna jest głęboko zakorzeniony w ludzkiej psychice. Dlaczego Indianie nawet nie zabijali chorych psychicznie, takie osoby były u nich nietykalne nie ważne czy białe czy czerwone. Ludzie od zawsze bali się niezrozumiałego, nie należy nikogo za to winić.
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Do swojej pierwotnej postaci, potencjalności, wolności i swobody kształtowania swojej formy losu, bez przeznaczenia.Digital pisze:Ale po co? Gdzie wracać?
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
"Jaka jest lekcja z tej historii?
Psychiatra powinien mieć wątpliwości. To lepsze niż zbytnia pewność w stosunku do swoich diagnoz. Trzeba też pamiętać, że klasyfikacje psychiatryczne zmieniają się, co jakiś czas i czasem znacząco modyfikują nasze myślenie kliniczne. Być może klocki, z których budujemy cały dzisiejszy system diagnostyczny, są ustawione nie najszczęśliwiej, bo są elementem pewnej tradycji diagnostycznej, zastanej wiedzy, ale i nie zawsze uprawnionej ekstrapolacji. Być może psychiatria czeka na swojego Newtona, który w prosty sposób odpowie na wiele pytań, na które dziś nie umiemy sobie odpowiedzieć.
Przykład tego pacjenta pokazuje, jak bardzo konsekwencje rozpoznania mogą zmieniać sposób życia człowieka. I jak wiele strat może wyrządzić błędnie, przedwcześnie lub zbyt stanowczo stawiana diagnoza. Doświadczenie uczy, że niektórzy pacjenci z dużym zaangażowaniem bronią takiego chybionego rozpoznania, ponieważ ono ich w jakiś sposób w życiu usytuowało, a zmiana wiąże się z wymaganiami i skutkami, na które mogą nie być gotowi.
Diagnoza w psychiatrii różni się od tej w innych dziedzinach medycyny. W wielu rozpoznawanych zaburzeniach nie mamy żadnego, niezawodnego, zobiektywizowanego wskaźnika, który świadczyłby o chorobie. Jak więc interpretować to, co widzimy? Jak odczytać interpretację pacjenta, który mówiąc, już dokonuje pewnego przełożenia tego, co czuje, na to, co jest w stanie przekazać? Diagnozowanie jest procesem definiowania egzystencjalnych problemów człowieka według schematów i nomenklatury medycznej. Nasze rozpoznania są częściej roboczą hipotezą niż niekwestionowanym pewnikiem. Czasem psychiatrię oskarża się o nadmierną medykalizację różnych stanów, np. rozpaczy, uniesienia, rezygnacji, które może lepiej byłoby uznać za naturalne i nie poddawać władzy medycyny.
W rozmowie z pacjentami staram się unikać posługiwania się terminami medycznymi, obciążonymi niemedycznymi, często piętnującymi znaczeniami, które mogą im nadawać znaczenie i ciężar „klątwy”, „uroku” czy „wyroku”, z którego trudno się wyzwolić. Dla przykładu, słowo „schizofrenia” niewiele wyjaśnia, ale usilnie sygnalizuje pacjentowi, że jest z nim coś nie tak i że jego życie, jakie zna i jakie planował, jest skończone. Sugeruje, że od tej pory będzie wiódł życie człowieka drugiej kategorii. Rozpoznanie, zamiast dodawać skrzydeł, pokazywać drogi poszukiwania pomocy, otwierać perspektywy terapii, zamyka to wszystko. Często lekarze bezrefleksyjnie komunikują: „Ma pan schizofrenię. Będzie pan brał leki do końca życia. Jeśli będzie pan miał szczęście, co trudno przewidzieć, to będzie pan miał dłużej trwające remisje”. Bardzo trudno będzie taki wyrok z siebie zrzucić.
Czasem jednak pacjenci, a głównie ich rodzina, nalegają, by usłyszeć diagnozę. A gdy usłyszą, zwykle widzę, jak są bezradni i przerażeni. Bo to działa tak, jakby rzucać na nich wspomniany „urok”, odbierający nadzieję, zmieniający tożsamość, odbierający poczucie wpływu na życie i jego sens. Dlatego gdy już pada pytanie o diagnozę, staram się wyjaśnić, że tego typu przeżycia, o których pacjent mówi, spełniają kryteria danej choroby. Dodaję natychmiast, że to jest nazwa, która obrosła różnymi znaczeniami, bardzo często niesłusznymi, że jest zwykle źle i tendencyjnie rozumiana. A dla przyszłości jest ważne, co sam pacjent myśli o swoich trudnościach i co chciałby z nimi zrobić. Dlatego próbuję przekonać kolegów, żeby bez namysłu i rozwagi nie mówili o „schizofrenii”, ale raczej o kryzysie psychotycznym, który zawiera w sobie wyzwanie i obietnicę, nie odbiera nadziei. Zarzucają mi, że to nieuczciwe, że to jest eufemizacja i wprowadzam pacjenta w błąd. Ale bronię się, bo jestem przekonany, że zdanie „pan ma schizofrenię” nie jest ani prawdziwe, ani szczere wobec pacjenta. Schizofrenia jest nazwą – pacjent spełnia kryteria zapisane w klasyfikacji i przypisywane tej chorobie, ale one się zmieniają, a dyskusja nad samym konstruktem i pojęciem nie została zakończona."
https://podyplomie.pl/medical-tribune/2 ... hizofrenia
Psychiatra powinien mieć wątpliwości. To lepsze niż zbytnia pewność w stosunku do swoich diagnoz. Trzeba też pamiętać, że klasyfikacje psychiatryczne zmieniają się, co jakiś czas i czasem znacząco modyfikują nasze myślenie kliniczne. Być może klocki, z których budujemy cały dzisiejszy system diagnostyczny, są ustawione nie najszczęśliwiej, bo są elementem pewnej tradycji diagnostycznej, zastanej wiedzy, ale i nie zawsze uprawnionej ekstrapolacji. Być może psychiatria czeka na swojego Newtona, który w prosty sposób odpowie na wiele pytań, na które dziś nie umiemy sobie odpowiedzieć.
Przykład tego pacjenta pokazuje, jak bardzo konsekwencje rozpoznania mogą zmieniać sposób życia człowieka. I jak wiele strat może wyrządzić błędnie, przedwcześnie lub zbyt stanowczo stawiana diagnoza. Doświadczenie uczy, że niektórzy pacjenci z dużym zaangażowaniem bronią takiego chybionego rozpoznania, ponieważ ono ich w jakiś sposób w życiu usytuowało, a zmiana wiąże się z wymaganiami i skutkami, na które mogą nie być gotowi.
Diagnoza w psychiatrii różni się od tej w innych dziedzinach medycyny. W wielu rozpoznawanych zaburzeniach nie mamy żadnego, niezawodnego, zobiektywizowanego wskaźnika, który świadczyłby o chorobie. Jak więc interpretować to, co widzimy? Jak odczytać interpretację pacjenta, który mówiąc, już dokonuje pewnego przełożenia tego, co czuje, na to, co jest w stanie przekazać? Diagnozowanie jest procesem definiowania egzystencjalnych problemów człowieka według schematów i nomenklatury medycznej. Nasze rozpoznania są częściej roboczą hipotezą niż niekwestionowanym pewnikiem. Czasem psychiatrię oskarża się o nadmierną medykalizację różnych stanów, np. rozpaczy, uniesienia, rezygnacji, które może lepiej byłoby uznać za naturalne i nie poddawać władzy medycyny.
W rozmowie z pacjentami staram się unikać posługiwania się terminami medycznymi, obciążonymi niemedycznymi, często piętnującymi znaczeniami, które mogą im nadawać znaczenie i ciężar „klątwy”, „uroku” czy „wyroku”, z którego trudno się wyzwolić. Dla przykładu, słowo „schizofrenia” niewiele wyjaśnia, ale usilnie sygnalizuje pacjentowi, że jest z nim coś nie tak i że jego życie, jakie zna i jakie planował, jest skończone. Sugeruje, że od tej pory będzie wiódł życie człowieka drugiej kategorii. Rozpoznanie, zamiast dodawać skrzydeł, pokazywać drogi poszukiwania pomocy, otwierać perspektywy terapii, zamyka to wszystko. Często lekarze bezrefleksyjnie komunikują: „Ma pan schizofrenię. Będzie pan brał leki do końca życia. Jeśli będzie pan miał szczęście, co trudno przewidzieć, to będzie pan miał dłużej trwające remisje”. Bardzo trudno będzie taki wyrok z siebie zrzucić.
Czasem jednak pacjenci, a głównie ich rodzina, nalegają, by usłyszeć diagnozę. A gdy usłyszą, zwykle widzę, jak są bezradni i przerażeni. Bo to działa tak, jakby rzucać na nich wspomniany „urok”, odbierający nadzieję, zmieniający tożsamość, odbierający poczucie wpływu na życie i jego sens. Dlatego gdy już pada pytanie o diagnozę, staram się wyjaśnić, że tego typu przeżycia, o których pacjent mówi, spełniają kryteria danej choroby. Dodaję natychmiast, że to jest nazwa, która obrosła różnymi znaczeniami, bardzo często niesłusznymi, że jest zwykle źle i tendencyjnie rozumiana. A dla przyszłości jest ważne, co sam pacjent myśli o swoich trudnościach i co chciałby z nimi zrobić. Dlatego próbuję przekonać kolegów, żeby bez namysłu i rozwagi nie mówili o „schizofrenii”, ale raczej o kryzysie psychotycznym, który zawiera w sobie wyzwanie i obietnicę, nie odbiera nadziei. Zarzucają mi, że to nieuczciwe, że to jest eufemizacja i wprowadzam pacjenta w błąd. Ale bronię się, bo jestem przekonany, że zdanie „pan ma schizofrenię” nie jest ani prawdziwe, ani szczere wobec pacjenta. Schizofrenia jest nazwą – pacjent spełnia kryteria zapisane w klasyfikacji i przypisywane tej chorobie, ale one się zmieniają, a dyskusja nad samym konstruktem i pojęciem nie została zakończona."
https://podyplomie.pl/medical-tribune/2 ... hizofrenia
- wowo
- zaufany użytkownik
- Posty: 5318
- Rejestracja: wt maja 28, 2019 9:30 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 9697465
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Dokładnie, wracać do tego co było z przed choroby. W ostatnim czasie czuje jak moja jaźń łączy się z tym co było przed epizodem. To jest dobre.cezary123 pisze:Do swojej pierwotnej postaci, potencjalności, wolności i swobody kształtowania swojej formy losu, bez przeznaczenia.Digital pisze:Ale po co? Gdzie wracać?
Wysłane z iPhone za pomocą Tapatalk Pro
- Walet Pikowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 12339
- Rejestracja: wt kwie 12, 2011 2:37 am
- płeć: mężczyzna
Re: Jak najwięcej spotkań w realu!!!
Czas zapiernicza nie da się cofać ciągle,trzeba żyć tym co jest i co będzie,a przeszłość zamknąć wtedy tylko jest nadzieja na lepsze życie.
Ja nie wrócę do bycia nastolatkiem,bo to niemożliwe.
Trzeba zbudować nową bazę,nawet są często nowi ludzie już w naszym życiu,inne możliwości.
Ja nie wrócę do bycia nastolatkiem,bo to niemożliwe.
Trzeba zbudować nową bazę,nawet są często nowi ludzie już w naszym życiu,inne możliwości.