Kilka lat temu miałam psychozę z prawie wszystkimi rodzajami głosów. Z pewnych względów bardzo, bardzo się opierałam by iść do szpitala. Choć i lekarz i rodzina nie widziała innego wyjścia. Mimo tych nieustannych głosów (nawet ptaki i woda mówiły) latałam ciągle na msze (gdzie myślałam, że katolicy mnie obgadują, bo też całą mszę słyszałam głosy, ale chodziłam mimo to), za często aż do spowiedzi: spowiadałam się nawet z myśli narzuconych przez głosy (aż mi ksiądz, do którego chodziłam powiedział raz, że nie mam grzechów, haha - nie wiem czy tam co drugi dzień nie byłam i starałam się do tego samego księdza;), do komunii koniecznie. Oprócz tego słuchałam religijnych pieśni, które lubiłam. Radziłam się tylko tych, których szanowałam (np. Jan Paweł II mówił do mnie ze zdjęcia

Rodzina postanowiła mnie dać do szpitala przez sąd. Podczas pierwszej rozprawy oczywiście od razu się zorientowano, że ze mną coś nie tak. Ale się odwołałam. Miała być druga rozprawa. Wtedy zaczęłam jeść leki, ale jadłam je w znacznie mniejszej ilości niż lekarz zalecał i bardzo nieregularnie. Zresztą był to za krótki czas, by mogły zadziałać przy tak ostrym stanie. Nie jadłam tych leków za bardzo, bo wyczytałam, że jednym ze skutków ubocznych może być śmierć i stwierdziłam, że lekarz z rodziną chcą mnie zabić

I co się stało? Osoba z rodziny przyjechała na rozprawę, gdzie już było pewne, że mnie wsadzą do szpitala. A ja już nie miałam żadnych głosów, rozmawiałam jak normalny człowiek, żadnych urojeń.

Wiele czasu po tym wydarzeniu, lekarz na spotkaniu z osobą z rodziny powiedział, że to moje uzdrowienie to cud. A jest to bardzo doświadczona osoba. Wiele z pewnością widział. Choć muszę przyznać, że jego ludzkie podejście do mnie itp. też przyczyniło się z pewnością do tego wyleczenia.
Piszę to, bo być może to komuś jakoś pomoże (choć do końca nie wiem który sposób duchowości mnie uzdrowił, być może wszystkie, być może jeden z nich, być może jeszcze inne rzeczy się przyczyniły, ale jak widać już tę metodę się stosuje, więc pewnie duchowość). Czytam tu, że ludzie nie pozbywają się głosów. Muszą z nimi żyć. To mnie bardzo zaskoczyło. Myślałam przedtem, że ludziom mijają tak, jak i mnie.