nie potrafię pokonać lęku..

Moderator: moderatorzy

jakub
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wt cze 28, 2011 11:38 pm
płeć: mężczyzna

nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: jakub »

Witam wszystkich i zarazem proszę o pomoc
Mam na imię Jakub. W tej całej układance to ja jestem chory
i ja nie specjalnie obecnie radzę sobie obecnie z własnym życiem pomimo tego ze się leczę i regularnie biorę leki.

Poznałem ją 9 miesięcy temu o tak po prostu na portalu internetowym. Każde z nas było po przejściach i niosło jakiś bagaż doświadczeń. Nawiązała się na początek między nami nić porozumienia: długie rozmowy przez Internet, później telefoniczne. Z racji tego, że pracowałem i mieszkałem na drugim końcu Polski to był nasz kontakt. Nie wiadomo kiedy nasze rozmowy jeszcze się wydłużyły i staliśmy się dla siebie bardzo bliskimi osobami. Serca zadrżały i nastąpił wielki wybuch uczuć. Pomimo tego że nie spotkałem Jej realnie to zakochałem się bardzo. Łączyło nas wiele spraw: to samo spojrzenie na życie, te same życiowe priorytety, zainteresowania, poczucie humoru. To wszystko dawało podstawy do szczęścia. Czas mijał a ja walczyłem wewnętrznie ze sobą ponieważ Ona nadal nie wiedziała o mojej chorobie.
Wiem, że popełniłem okropny błąd pozwalając na to aby najpierw w grę weszły uczucia a później zacząłem się zastanawiać jak jej to powiedzieć.
Czas mijał a my dalej się nie spotkaliśmy – a wszystko z powodu moich lęków przed spotkaniem. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak się dzieje. Doskonale wiem, że to spotkanie wiele by nam wyjaśniło i pomogło bo w tej całej chorobie wsparcie jest ogromnie ważne. Wiele razy próbowałem do niej pojechać. Siedziałem w samochodzie jechałem i nagle ogarniał mnie totalny lęk, panika i strach za każdym razem tchórzyłem. A czas dalej płynął i tak upłynął do maja tego roku. A ona nadal trwała. W maju zmarła moja babcia. Całe to zdarzenie miało na mnie kolosalny wpływ bo babcia była dla mnie najważniejszą osoba w życiu i nagle jej zabrakło.
Po kolejnej nie udanej próbie spotkania się z Nią wyrzuciłem z siebie to że jestem chory. Że mam problemy. Liczyłem się z tym, że w momencie kiedy dowie się zniknie – prawdę mówiąc wcale bym się jej nie dziwił. Wystraszyła się i nastąpiła chwila zawahania. Jednak została !!!. powiedziała ze chce spróbować. Pomimo tego że bywałem dla niej okropny, wulgarny, chamski i bezczelny. Chorobliwe zazdrosny nawet o jej własną rodzinę. Ciągle sobie wmawiałem że umawia się z obcymi facetami ze chce się mnie pozbyć ze swojego życia. Sam sobie nie mogłem z tym poradzić i wiem że Ona nieraz miała mnie serdecznie dość.
To co Ona do mnie mówi rozumiem i zdaję sobie sprawę z tego że ma racje ale w tej chwili jestem na etapie wychodzenia z dołka i obojętnie jak ona by do mnie teraz nie przemawiała to nic nie przynosi skutku. Chociażby wczorajszy dzień. Jestem w mieście w którym ona mieszka – przyjechała wczoraj pod blok gdzie się zatrzymałem a strach i panika tak mnie sparaliżowały ze nie byłem w stanie do niej zejść i nie chciałem się spotkać. Co robić w takiej sytuacji wiem że jak będę tak postępował to ją stracę. Bardzo ją kocham zależy mi na niej i nie chce jej ranić a już na pewno nie tak jak wczoraj mi napisała zabijać to magiczne uczucie które nas połączyło.
To dzięki niej jakoś jeszcze się trzymam – to Jej obecność chociaż na razie taka wirtualna daje mi siły do tego aby wychodzić na prostą. To Ona jest sensem całego mojego istnienia. Dlatego chcę opanować jakoś moje obawy dla nas bo szczęście jakie możemy sobie dać wiele mi w życiu pomoże. Nie mogę jej ciągle ranić nie mogąc na siłę przezwyciężyć swoich obaw. Wiem że ja sobie poradzę tylko ja sam muszę do tego dojść żadne Jej krzyki groźby czy też spokojne tłumaczenia nie pomagają. Już nie raz wychodziłem z dołków, nie raz mi tłumaczono weź się w garść nic to nie dawało – jednak przychodził taki moment że sam zauważałem że dalej tak żyć nie mogę i wtedy walczyłem.

KOCHAM CIE N………… BARDZO JA WIEM ŻE MASZ TEGO ŚWIADOMOŚĆ !!!

Czy jest dla mnie jakiś ratunek…?
Awatar użytkownika
Ralf
zaufany użytkownik
Posty: 11824
Rejestracja: sob maja 14, 2011 6:23 pm
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: Ralf »

Dobrze ze w koncu wyrzuciłeś to z siebie i powiedziałeś jej o swojej chorobie. Wiem ze był to trudny moment bo sam przed wiekszoscia ludzi ukrywam moja chorobę. Ale udało się! Została przy Tobie. Teraz powoli musisz starać się przełamywać swoje lęki i obawy i być dla niej jak najlepszym. Nie zmarnuj tego szcześcia!!!! :)
"Żyjemy w świecie przyjemności pozbawionych radości"
"Nie widzę gwiazd, lecz muszę trwać"
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: zbyszek »

Moim zdaniem fakt, że obawiasz się z nią spotkać nie jest związany z chorobą, lecz musi mieć inne przyczyny, np. w jakimś urazie z okresu dzieciństwa. Myślę tak, bo obecnie bierzesz leki i chyba nie jesteś w stanie ostrym psychozy, więc schizofrenia nie powinna grać tu roli. Chyba warto się nad tym lękiem pochylić i wyjaśnić go niezależnie od waszego związku.
Choć w stosunkach damsko-męskich nie ma mądrych to moim zdaniem jest wszystko jedno jak się zachowasz. Ważne jest tylko, żeby komunikacja uczuć była szczera, co chyba ma miejsce i żeby w ogóle nie została przerwana. W końcu ona musi odczuć i zrozumieć Twoje obawy.
jakub
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wt cze 28, 2011 11:38 pm
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: jakub »

dziękuję Wam bardzo za odpowiedz.
Ralf:

masz racje wyrzucenie z siebie tego wszystkiego było naprawdę bardzo ciężkie ale również niesamowicie istotne w naszych relacja. była chwil dużego zawahania ale przeszło i zwyciężyliśmy to wszystko. poradzilismy sobie z roznymi innymi problemami ale nasza znajmosc nie opierala sie tylko na zlych momentach. przez te 9 miesiecy dalismy sobie tylko fantastycznych chwil ktorych ludzie nie daja sobie bedac razem blisko. wiem tez ze jesli uda sie przezwyciezyc wszystkie te problemy to tych magicznych chwil moze byc duzo wiecej bo jak mi kiedys napisala jestesmy dla siebie stworzeni..
pozdrawiam serdecznie

Zbyszku:

czytając to forum natrafiłem na wiele Twoich ważnych i bardzo trafnych odpowiedzi. chciałbym bardzo Ci przekazać że oboje czytamy forum i czerpiemy z niego wiedzę poznając ludzkie różne przypadki.
wracając do Twojej wypowiedzi nie jestem w stanie ostrej psychozy jednak do równowagi która zawsze osiągałem trochę mi brakuje. ja to sobie tak nazywam "moje wychodzenie na prosta". nie wiem czy fakt iż w dzieciństwie tez wiele przeszedłem może mieć wpływ teraz na moje zachowanie. może w skrocie postaram sie to opisać i bedziesz mogł sie w tym temacie wypowiedziec. miałem ojca alkoholika. wlasciwie alkoholik to lagodne slowo. nie raz wywala nas z domu (matke i dwie moje siostry). wszczynal awantury, bil czym popadlo i gdzie popadlo, nieraz ze strachu przed nim balem sie cokolwiek zrobic zeby mnie nie bil. pamietam ze kiedys zima wrocil pozno do domu, zerwal nas wszystkich z lozek i tak jak stalismy wywalil z domu. nie chce aby wygladalo to ze sie nad soba uzalam bo takiego zamiaru nie mam. nastepna sytuacja jaka mnie spotkala w dzecinstwie bylo to ze matka zostawila mnie u dziadkow i oni dalej mnie wychowywali. ona zabrala siostry i wyjechala. calym swiatem dla mnie byli dziadkowie ktorzy starali mi dac w zyciu to co najlepsze i udalo sie.
zycie przynioslo mi wiele roznych zakretow i jakos sobie z nimi radzilem.
ta znajomosc z N... dala mi naprawde wiele i wiele Jej jako czlowiekowi zawdzieczam. byc moze za rzadko Jej to mowilem.
problemem jest to ze ja nie potrafie do konca wytlumaczyc Jej na czym polegaja moje obawy - moze sprobuje teraz. dskonale rozumiem jak mowi do mnie ze spotkanie moze zmiec wszystko ze ona pomoze mi walczyc z choroba. ja to wszystko wiem rejestruje. do pelnego normalnego funkcjonowania potrzebuje wiecej roznowagi a tego jeszcze nie posiadam. z dnia na dzien te rownowage odzyskuje ale Ona nie jest w stanie zrozumiec ze dla mnie problemem moze byc spotkanie z osoba ktora kocham i ktora kocha mnie. ze potrzebuje na decyzje duzo czasu, ze zastanawiam sie nad blahymi sprawami, nad ktorymi ludzie "zdrowi" nie maja czasu sie zastanawiac.
nie obwiniam jej za nic bo to nie jest jej wina ze jestem chory ze mam ostanio w zyciu "pod górke", nie mam o nic pretensji bo nie moge i nie chce miec. ze te huśtawki nastrojow ja wykanczaja bo chcialaby miec normalny zwiazek. ja tez tego bardzo chce bardzo mi na tym zalezy. jednak jest we mnie cos takiego ze jesli sam nie bede do czegos przekonany to nic mnie nie przekona - zadne grozby, prosby czy tez spokojne rozmowy.
juz w zyciu wychodzilem z dramatow i tez potrzebowalem na to duzo czasu. polowe mojego 28 letniego zycia spedzilem na walce ale sie oplacalo po zlych momentach byly fantastyczne i piekne. i dla takich chwil warto zyc.
jak mam ja przekonac ze warto jest poczekac na takiego czlowieka jak ja? czy jest wogole mam prawo w obecnej sytuacji o cos prosic?
pozdrawia serdecznie
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: zbyszek »

Oczywiście, że nie chodzi o uskarżanie się. Dobrze, że napisałeś o konfliktach dzieciństwa. Jeśli ojciec urządzał awantury i obawiałeś się go to najprostrze, co można sobie wyobrazić to, że takim głęboko ukrytym odczuciem lęku będziesz kierował się teraz w zupełnie innych sytuacjach. Postaraj się sobie ten lęk przypomnieć, przypomnieć sobie te sytuacje i ustosunkuj się do nich na nowo w dojrzały sposób. Druga sprawa dotyczy matki, czyli pierwowzoru Twoich kontaktów z płcią przeciwną. To nawet będzie w kontaktach z N. ważniejsze. Matka dała Cię do dziadków, ale nie wiem co przy tym czułeś. Podobnie tu - przypomnij sobie to i skoryguj według twojej obecnej wiedzy i doświadczenia. Jeśli chcesz więcej rób psychoterapię.
Awatar użytkownika
miś wesołek
zaufany użytkownik
Posty: 8406
Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: miś wesołek »

zbyszek pisze:Druga sprawa dotyczy matki, czyli pierwowzoru Twoich kontaktów z płcią przeciwną. To nawet będzie w kontaktach z N. ważniejsze. Matka dała Cię do dziadków, ale nie wiem co przy tym czułeś. Podobnie tu - przypomnij sobie to i skoryguj według twojej obecnej wiedzy i doświadczenia. Jeśli chcesz więcej rób psychoterapię.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Mam taki sam problem jak jakub_weber, tylko jeszcze bardziej. Nawet już nie próbuję żeby się bardziej nie rozsypać. :( Moi rodzice nie pili, nie bili, nie porzucili, nie...
Wstyd mi było, kiedy zdałem sobie sprawę, że życie to bal kostiumowy, a ja przyszedłem z prawdziwą twarzą.
jakub
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wt cze 28, 2011 11:38 pm
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: jakub »

Zbyszku - nie potrafię jednoznacznie odpowiedzieć Ci co czułem - czasami to była wściekłość czasami ogromny żal ale głównie jako dziecko myślałem to ja popełniłem błąd że zostałem oddany jak miś który już nikogo nie bawi :(. Nigdy nie było we mnie agresji ale potworny żal i lęk i zazdrość kiedy inne dzieci z matkami spacerowały ja urywałem się w sobie. pomimo tego ze babcia stworzyłam mi dom w którym było dużo miłości to jednak nie było to samo. teraz jak babci nie ma pomimo tego że jestem dorosłym facetem to ogromnie brakuje mi jej wsparcia jej życiowym mądrości. wszystko to złożyło się na to że odciąłem się praktycznie od życia. nie będę teraz tego opisywał bo to nie jest istotą tej wypowiedzi.
Już nie wiem co mam ze sobą zrobić, żeby wyjaśnić N.. że naprawdę ze sobą walczę, że jej obecność mi pomaga. Dla niej nie ma efektów wiec uważa że nic nie robię. z własnego doświadczenia z ta choroba i przeżyciami jakie posiadam wiem ze nie zawsze wszystko jest widoczne od razu. często jest to złożony proces. Wiem że 9 miesięcy to szmat czasu również doskonale zdaję sobie sprawę z tego że N może być zmęczona tym czekaniem.... chce abym określił jej ile czasu zajmie mi jeszcze dochodzenie do równowagi ale tego się określić co do dnia i godziny. na dzień dzisiejszy wiem że przeszedłem długą drogę i jestem na jej końcu a wtedy tylko może być dobrze... doskonale ją rozumiem że ma wątpliwości bo jak nie ma namacalnych efektów to są wątpliwości niestety....
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: zbyszek »

jakub_weber pisze:Już nie wiem co mam ze sobą zrobić, żeby wyjaśnić N.....
Coś mi się wydaje, że przy głębszych związkach zawsze posypią się jakieś lęki i blokady z dzieciństwa. Ale każdy ma dzieciństwo. N. też ma swoje lęki i obawy, więc najlepsze co możesz według mnie zrobić to zajmij się teraz nią zamiast sobą. Postaraj się zrozumieć dokładniej je uczucia, a swoje już zostaw w spokoju.
jakub
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wt cze 28, 2011 11:38 pm
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: jakub »

Zgadzam się z Tobą Zbyszku jakoś sobie poradzimy z problemami najważniejsze aby chcieć - żeby walczyć o szczęście które daje los. Ja na pewno nie usiądę na fotelu i nie będę się nad sobą użalał bo to żadne wyjście z sytuacji. Myślę że jeśli ludzie chcą się dogadać i zmienić swoje życie to zrobią to. sam jestem przykładem na to że wiele razy już się podnosiłem z kolan i zawsze się udawało i teraz też się uda.
pozdrawiam serdecznie
Awatar użytkownika
eN
zaufany użytkownik
Posty: 6681
Rejestracja: pn sty 31, 2011 2:25 pm
płeć: mężczyzna

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: eN »

Może te lęki biorą się też z tego, że jak napisała Twoja sympatia, nie byłeś z nią w pewnych sprawach szczery, i dlatego boisz się spotkania, bo czułbyś w bezpośrednim kontakcie większe wyrzuty sumienia, niż odczuwasz na odległość?
PS
Tylko sugeruję jedną z potencjalnych przyczyn lęków, która jako pierwsza przyszła mi do głowy. Nie bierz sobie moich słów za bardzo do serca.
Nina
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: śr cze 29, 2011 6:15 pm

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: Nina »

...A JA NIE POTRAFIĘ DŁUŻEJ TAK CZEKAĆ :(
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: zbyszek »

Witaj Nina, jesteś dziewczyną Jakuba ? Nie czekaj, weź go za rękę i pociągnij w przyzwoitym kierunku, lecz nie zawstydzaj go.
Nina
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: śr cze 29, 2011 6:15 pm

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: Nina »

..problem w tym Zbyszku, że nie dał mi tej szansy ..żebym Go mogła wziąć za rękę... :(
Marys
zarejestrowany użytkownik
Posty: 7
Rejestracja: wt lip 27, 2010 7:41 pm

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: Marys »

hm... czytam wcześniejsze wypowiedzi i nasuwa mi się pewne skojarzenie, oczywiście to tylko moje rozważania. Próbuję sobie wyobrazić dziecko, które zostało oddane, które czuje się z tego powodu źle, które jest przekonane o tym, że to jego wina, że mama go już nie chce, ogarnia go lęk związany z utratą bezpiecznego domu jak i najważniejszej wydawałoby się osoby - matki... Dziecko postrzega siebie jako wybrakowanego? niegodnego miłości? uwagi? mimo całego ciepła jakie daje mu babcia nadal jest przekonany, że to on jest odpowiedzialny za to, że w domu go "nie chcą". Gdy dziecko dorasta spotyka na swojej drodze życiowej bratnią duszę, jednak ma problem...

Jakubie przyszło mi do głowy coś takiego, popraw mnie proszę jeśli się mylę co jest prawdopodobne, boisz się podjąć kolejny krok by nie zostać skrzywdzonym? Boisz się, że okaże się, że N stwierdzi, że nie warto Cię kochać i " porzuci Cię", "Odda" a Ty już to przechodziłeś, zakładasz, że dopóki nie pozna Cię realnie nie zobaczy Twoich "niedoskonałości". ?
Masz rację dopóki nie uporasz się z własnymi przekonaniami może być trudno, ale wydaje mi się również, że obecność drugiej osoby bywa kojąca.
A scenariusz z porzuceniem to tylko jedno zakończenie, możliwości jest wiele podam Ci choć jedno w oczach N możesz jeszcze bardziej zyskać, możecie żyć długo i szczęśliwie. Inne zakończenia tej historii proszę rozważ sam. Twoją decyzją jest co zrobisz dalej, jednak wydaje mi się, że powinieneś popracować nad pewnymi przekonaniami. Można by było pisać wiele jednak nie i ilość a o jakość mi chodzi :) mam nadzieję, że rozumiesz to również
trzymaj się dzielnie, ja będę trzymać kciuki!
Widocznie nie można być filozofem na serio, to znaczy wyznawać filozofię własnym życiem, a nie tylko słowem. Normy społeczne są zbyt silne, by nawet największy filozof mógł się z nich wyłamać. A. Kępiński
Awatar użytkownika
Darius
moderator
moderator
Posty: 2331
Rejestracja: wt maja 16, 2006 11:19 am
Lokalizacja: 3miasto

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: Darius »

Jakub
Poczytaj sobie o DDA, dorosłych dzieciach alkoholików. Jeśli w Twoim mieście są grupy dla takich osób spróbuj na nie zacząć uczęszczać. Według mnie Twoje problemy w relacjach nie wynikają z choroby psychicznej ale są jednym z objawów DDA.
Tak czy siak będziesz się musiał z tym uporać jeśli chcesz stworzyć szczęśliwy związek.
Pozdrawiam
Kocham życie - ale czy życie kocha mnie???
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Re: nie potrafię pokonać lęku..

Post autor: zbyszek »

Marys, dziękuję Ci za ten post. Sam myślę podobnie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „mój partner jest chory”