W sumie to nawet już tutaj nie zaglądam, ale że mam trochę czasu to wam napisze co u mnie. Bardziej zajmuje się życiem.
Samopoczucie - jak u zdrowego, koncentracja - jak u zdrowego, motywacja do działania - z tym nieco gorzej, nie chce mi się kończyć pracy mgr, ale może to też wynik tego, że przez 3 lata żyłem jak roślinka i odwykłem od mobilizacji. Co ciekawe; teraz to nieco widzę; wraca mi moja osobowość, dawana. Co mam przez to na myśli. W sumie to nie ze byłem kimś innym, ale wykazywałem pewne zainteresowania, które już mnie nie tak nie pociągają. Może to było wynik choroby. Czuję większy wew. spokój i satysfakcję z życia. Czuje siebie bardziej wewnętrznie i uczucia. Mam większą wrażliwość a nie taka martwotę jak wcześniej, choć różnica jest bardzo subtelna. Zwyczajnie powoli wracam do życia. Śmiem twierdzić, że to Bóg. Choć maiłem kolejną zmianę leków, ale wiem, że to nie leki pomogły w tej poprawie. Może to uzdrowienie po rekolekcjach, które trwa, podobnie jak u mojego kolegi, który tez jest uzdrawiany stopniowo fizycznie (przez co różnicę widać namacalnie; on wręcz czuje jak fizjonomia mu się zmienia powoli).
Kto wie ilu z was mogłoby być na moim miejscu. Módlmy się jeden za drugiego.
Trzymajcie kciuki bym w końcu poszedł do pracy

Pzdr.