forum dla osób dotkniętych schizofrenią, ich rodzin oraz zainteresowanych ''Dla człowieka nie tylko świat otaczający jest zagadką, jest on nią sam dla siebie. I z obu tajemnic bardziej dręczącą wydaje się ta druga.'' Antoni Kępiński
Niewinny artykuł, który zdaje się nic nie mówić, a w rzeczywistości wywraca całą fizykę do góry nogami. Mówi bowiem, że w napromieniowanym atomie elektron, który jest czymś w rodzaju stanu, czy potencjału, opuszcza atom zarówno przed, jak i po napromieniowaniu. Miano zbadać, czy splątanie odbywa się bez straty w czasie, a wyszło coś ciekawszego - informacja rozchodzi się niezależnie od czasu i przestrzeni. Jest coś, co rozchodzi się w kosmosie szybciej, niż foton. Parafrazując - informacja rozchodzi się z szybkością większą, niż nieskończona.
To zaś oznacza, że już niedługo powstaną metody komunikacji, które nie będą potrzebowały fal elektromagnetycznych. Wystarczy, że informacja pojawi się w dwóch miejscach naraz, dzięki splątaniu, a nawet możliwym będzie, że pojawi się wcześniej.. to już o krok od teleportacji i podróży międzygwiezdnych.
Załóżmy, że mamy przedmiot, który jest splątany z innymi miejscami w przestrzeni na prostej. Tak, że w niektórych miejscach splątany jest bardziej, a w niektórych mniej. Tak jak w przedstawionym tu ciągu liczb (0 oznacza brak splątania, a liczby od 1 do 9 coraz bardziej wyraźne splątanie). 0123456789100. A więc jest to coś w stylu starej ikonki czasu na YouTube, tylko w linii prostej. Gdy dwa miejsca obok siebie są splątane z podobną mocą, ta moc splątania maleje (432 zamienia się na 321), ale gdy moc splątania bardzo się rożni (8910 - 91) obie moce splątania rosną. A więc 0123456789100 przesuwa się dalej w pseudoruchu i mamy 0012345678910. To oznacza że można się poruszać szybciej niż światło i bez przyspieszenia, a materia tak się poruszająca może przenikać bez wypadku inne materialne przeszkody
W latach pięćdziesiątych XX wieku Rosjanie i Amerykanie wdali się w konflikt uwieńczony wyścigiem zbrojeń. Wtedy też USA była w stanie nuklearnie zniszczyć Ziemię 12 razy, a CCCP potrafiła zniszczyć Ziemię około 50 razy. Sprzeczano się kto więc jest silniejszy. Konflikt przeniósł się na sferę „Gwiezdnych Wojen”, czyli zaplanowano rywalizację w kosmosie. Pierwsze próby skutecznie wygrywali Rosjanie i śmiali się w twarz USA sugerując, że skoro USA ma tak słabych inżynierów, to CCCP im tych w ramach pomocy krajom trzeciego świata wyśle.
Rzeczywiście w USA było z wyższą edukacją krucho. Studiowali tylko potomkowie bogatych rodzin, snobistyczna elita, a ich poziom wiedzy po tych studiach pozostawał wiele do życzenia. CCCP z ich marksistowską pracą organiczną jakoś zdawała się wygrywać ten konkurs. W kosmosie umieszczono Sputnik, psa Łajkę i Gagarina. Wiadomo było, że ten, kto poleci na księżyc, wygra konkurs.
Potrzebny był plan. W płomiennych słowach John Fitzgerald Kennedy ogłosił plan dziesięcioletni, kiedy to USA wylecą na księżyc. Aby tego dokonać zrobiono sprytny manewr. Zorganizowano „kredyty studenckie”, które sprawiały, że mógł studiować każdy, łącznie z Afroamerykanami i innymi mniejszościami, gdyż mógł zadłużyć się celem studiowania na uczelni, a kredyt miałby spłacić później.
To był sukces. Strzał w dziesiątkę. Szybko przybyło utalentowanych ludzi i USA miała poważne zasoby inżynierów, które pracowały nad lotem w kosmos. Szybko nadrobiono straty za Rosją, choć ta wciąż wydawała się z pewnej perspektywy mieć jakąś delikatną przewagę.
Rosjanie wygraliby ten wyścig, gdyby nie Rosyjscy przywódcy, którzy przedwcześnie, zanim ukończono prace kazali startować rakietom. Odbyło się kilka katastrof, a w tym czasie Amerykanie, którzy spieszyli się powoli i w ten sposób zaryzykowali, dostali się na księżyc i wygrali. Ta rewolucja zadecydowała o tym, że Ameryka uzyskała lead (przywództwo/pierwszeństwo) wśród innych mocarstw na świecie. Straciła je dopiero teraz, gdy po raz drugi Ameryka wybrała Trumpa.
Dlaczego to takie istotne? Cały te podbój księżyca zakończył się sukcesem nie tylko dla Ameryki, ale też dał szansę światu, powodując między innymi rewolucję informatyczną. Dziś dzięki temu mamy superkomputery, komputery kwatowe i a przykład dzięki zmazom z umysłów ludzkich zaawansowana technologia jest w stanie tworzyć inną technologię.
Ludzkość dając sobie perspektywę – licząc na coś wielkiego w przyszłości, innymi słowy mając nadzieję, że w przyszłości stanie się coś wspaniałego, co nas wszystkich zjednoczy, sprawiła, że na kilkadziesiąt lat rządziły nami, naszym zachowaniem i postawami reguły szlachetne i zacne. To ta perspektywa jest czymś wspaniałym. A co dziś? Plastikowy rap, cukrzyca i smartfon. Ludzkość nie ma już takiej perspektywy, a nawet lot na Marsa będzie sensacją przez dwa tygodnie. Potrzebujemy czegoś wielkiego – lotu na Proximę B. Gdyby Słońce zmniejszyć do rozmiaru ziarenka groszku, to Proxima B leżałaby o jakieś 200 km dalej.. Nie można się tam więc dostać z wielu przyczyn jakąkolwiek formą napędu odrzutowego. Musi to być napęd międzygwiezdny, jakiego ludzkość nie zna.
Zgodnie z „hipotezą ZOO” (Joh Allan Ball) – inaczej np. „Najwyższą Dyrektywą” ze Star Treka, albo też takim samym i prościej wytłumaczonym mechanizmem w serialu Orville bazującym na serialu Star Trek, przybysze z innych planet nie nawiązują z nami oficjalnych kontaktów, gdyż nie ingerują w cywilizacje archaiczne bez napędu międzygwiezdnego. Odkrycie takiego napędu przez daną cywilizację wiąże się z niewyobrażalnymi dla niej przemianami, które musi dokonać sama – zmianami niemal we wszystkich dziedzinach. Gdy taka cywilizacja ma już napęd międzygwiezdny, jest włączana w społeczność uniwersalną. Dlaczego tak się dzieje?
Gdyby kosmici wcześniej kontaktowali się z nami, wymusilibyśmy od nich tą technologię i dlatego wykorzystalibyśmy ją do podbojów – zniszczylibyśmy zarówno swoją cywilizację, jak i inne. Nie daje się zapałek dzieciom w lesie. Gdybyśmy też sami opracowali tą technologię i nie byłoby takiego warunku „conditio sinne qua non”, również zrobilibyśmy krzywdę innym cywilizacjom i sobie, nawet dlatego, że bez tej społeczności uniwersalnej i nadrzędnego prawa podbijalibyśmy planety, które uznalibyśmy za mniej cywilizowane, niż nasze.
Te światła na niebie nad Chinami są takie, jak te punkty na obrazku. Wszyscy wiemy jak wygląda "ikonka czasu" na YouTube, albo przynajmniej jak kiedyś wyglądała. Wszyscy widzieliśmy i rozumieliśmy na czym polega ruch pozorny w tej ikonce - punkty się nie poruszały, ale albo jaśniały i ciemniały dając pozór ruchu, albo jak w Linuxie rosły i malały. To trochę zawiłe i nie do końca potrafię to wytłumaczyć, ale uważam, że technologie kwantowe wykorzystują dziś głównie rachunek różnicowy, który do tej pory był zsuwany na bok ze względu na tylko hipotetyczne zastosowanie. Widziałem kiedyś zadania z rachunku różnicowego i jakaś metoda "Pana C..." (Nie pamiętam nazwiska - wiem tylko, że zaczynało się na C) opisywała efekt podobny do tej ikonki. Stąd przy rozważaniu qubitów, czyli sfer Blocha pojawił się zapewne taki motyw, który fajnie wyglądał i wszedł do kanonu jako ikonka czasu.
To, co ciekawsze, to to, że taki model prowokuje do myślenia. A co jeśli zamiast ruchu pozornego w kółko udałoby się zrobić taki ruch po prostej? Z założeniem, że na froncie ten najmniejszy punkcik pojawia się wcześniej, niż teraźniejszość, a gdy tak się dzieje, to się szybko powiększa. Wystarczy zainicjować ten fakt. Bo w ikonce czasu jeśli dwa punkty są sobie podobne, oba np. maleją, czy gasną. Gdy nie są do siebie podobne i są dużo różne rosną.
Przedstawia to rysunek.
Tak więc ten eksperyment to próba stworzenia napędu nadświetlnego.
To, że jesne punkty są jaśniejsze od innych wynika z tego, że dany przedmiot istnieje jako stan splątany w kilku miejscach na prostej i tam, gdzie jest jaśniej, tam splątanie jest mocniejsze, tam gdzie ciemniej, splątanie jest słabsze.
To oznacza, że możemy się poruszać czymś w rodzaju ruchu pozornego, bez prędkości i przyspieszenia, a przedmiot, który tak się porusza może przenikać inne materialne przeszkody.
Jest tak, że wszechświat jest nieskończony, acz ograniczony. Einstein uważał na odwrót. Elektrony zą ograniczone, bo nie mogą w łatwy sposób umieścić się gdziekolwiek, podobnie protony, a nawet to, że gdy mamy przed sobą drzwi, musimy je otworzyć, aby się dalej dostać. Wszechświat jest ograniczony i nieskończony. Jest taka anegdota „The great Bill Gates donut problem”. Chodzi w niej o to, że Bill Gates jest tak bogaty, że nie stać go na przejście na drugą stronę ulicy i kupienie sobie pączka, gdyż wiązałoby się to z niewyobrażalnie skomplikowaną akcją logistyczną jego ochrony. Stało się więc tak, że jedna z najbardziej utalentowanych pracownic Microsoftu zwolniła się, poszła na drugą stronę ulicy i kazała sobie zrobić zdjęcie jak je pączka. Nie do końca był to żart z Billa Gatesa. Jest to pewien znak czasów, że dążenie do niewyobrażalnego dostatku jest trochę zgubne i na przykład według badań i biedota i bajecznie bogaci i klasa pracująca są tak samo szczęśliwi. Najszczęśliwsi są jednak Ci, którym nie brakuje, ale też nie muszą się przejmować naddatkiem.
Jednak jeśli wszechświat jest nieskończony, acz ograniczony, to da się znaleźć dziedzinę, w której suma przyczyn determinuje dany skutek – i jakiś ten skutek jest – jakoś tam wygląda. Jednak zawsze da się znaleźć jeszcze większą dziedzinę, która sprawiałaby, aby ten skutek był całkiem inny.. i jeszcze większą się da znaleźć dziedzinę, która też zmieniałaby skutek o którym wspominamy. A jednak coś się dzieje, a więc co?
Odpowiedzią nie jest indeterminizm, jak myślano – determinizm jest dynamiczny – nawet jeśli zajdą jakieś nieprzewidziane zmiany, wydarzy się i tak i tak to, co miało się zdarzyć pierwotnie. Odpowiedzią jest splątanie.
Wszechświat na poziomie rozmiarów Plancka, czyli tam gdzie mamy do czynienia ze sferami Blocha (w komputerach kwantowych sfery Blocha to qubity), wszechświat składa się z niepodzielnych elementów. Dla nas te elementy są niewyobrażalnie małe, ale z ich perspektywy mają one rozmiar zerowy – nie mają wcale rozmiaru. Jednak podobnie jak to jest w wierzeniach indyjskich (zapomniałem jak to się nazywa) w tych drobinkach zawiera się „prawie cały wszechświat”, a więc możliwe jest splątanie w niewyobrażalnie dużych rozmiarach. To, co dzieje się z danym skutkiem jest więc determinowane przez prawie cały wszechświat.
To opis (w dwóch tych przekazach) technologii wykorzystującej splątanie.