Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Moderator: moderatorzy
Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Witajcie,
Potrzebuje opinii z zewnątrz na temat swojej sytuacji.
Mąż zachorował kilka lat po ślubie gdy mieliśmy już dzieci, aktualnie 4 i 7 lat, Pierwszy epizod u męża wystąpił w wieku 37 lat i doprowadziło do tego wiele czynników stresowych. Mąż spędził 6 tygodni w szpitalu, wyszedł z diagnozą która dawała szanse ze to tylko jednorazowy epizod psychotyczny ale możliwe też ze pierwszy epizod schizofrenii.
Po wyjściu ze szpitala był raczej ospały i bez zycia, po poł roku wrócił do pracy i to co musiał to robił, ale tez normalnym związkiem partnerskim raczej to nie było. Mąż potrzebował wiecej snu, raczej nie miał zbyt wiele inicjatywy ani radosci w sobie. Objawów pozytywnych nie było, ale raczej czułam się dość samotnie w tym czasie.
Stopniowe zmniejszanie dawek leków za zgoda lekarza poprawiało stan męża, a po 2.5 roku mąż za zgodą lekarza całkowicie odstawił leki i wrócił tez do 'starego siebie" Próbował krótko psychoterapii, ale szybko stwierdził, że to nie dla niego.
Spędzilismy rodzinnie dość fajny rok, a potem psychoza wróciła. Wieczorem powiedział mi że czuje sie troche jak wczesniej i ustaliliśmy że rano (moj błąd że nie od razu) pojedzie do psychiatry. W nocy dziecko przyszło do nas do łóżka się przytulić i mąż ujrzał w nim jakieś siły zła. Jedyne szczęście w tej sytuacji to to że byliśmy u moich rodziców i we trójkę udało się syna odkleszczyć od męża. Boję się pomyśleć co by było gdybym była sama. Pierwszy epizod choc przerażający nie stwarzał zagrożenia życia dla nas.
Świat mi runął na głowę i nie bardzo wiem jak powstać.
Przeprowadziłam się póki co z dziecmi do innego miasta do rodziców dzieki temu, że w wiekszosci mogę pracować zdalnie, ale chociaż są bardzo pomocni, to na dłuższą metę nie wyobrażam sobie mieszkać z nimi z wielu powodów. Dzieci są też w takim wieku, że mieszkając samodzielnie i pracując też sobie nie dam rady. Musiały by być min ze 3 lata starsze. Są też bardzo związane z tatą.
Moje opcje to mieszkać z rodzicami lub sprobować dać jeszcze jedną szansę mężowi, ale wtedy mieszkamy w miescie gdzie rodzice mi nie pomogą.
Z jednej strony mąż zalicza się do wysoko funkcjonujących chorych, współpracuje z lekarzem, nie podejmuje samodzielnych "leczniczych" decyzji. Sam jest przerażony tym co się stało, mówi że już raczej nie będzie dążył do odstawienia leków, jest gotowy na psychoterapie (chociaż tutaj jestem sceptyczna bo uważam ze rozumie to głownie jako regularne spotkania a nie pracę nad sobą, a kilka rzeczy do pracy nad sobą ma, typu brak asertywnosci, poczucie własnej wartosci)
Wydaje się, że szybciej wraca do siebie niż po poprzednim epizodzie (aktualnie jest na olanzapinie, poprzenio miał też haloperidol początkowo, potem przeszedł na arbiprazol, na minimalnej dawce arbiprazolu tez był bardzo senny, teraz lekarz planuje wprowadzac latude ktora ma na przyszłość zastąpić olanzapine)
Wg lekarzy możliwe ze leki da sie dobrać lepiej niż poprzednio, aby po tym pierwszym okresie rekonwalescencji nie byl na lekach taki senny.
Z argumentów na minus, myślę że mąż zataił przez te kilka dni, że gorzej śpi i myśli mu się kłębią i mimo wiedzy jaką powinien mieć po pierwszym epizodzie teraz przyjął strategie - wytrzymam jeszcze tydzień do planowej wizyty u lekarza - straciłam do niego zaufanie i nie wiem jak je odbudować. Niby może się uczyć swojej choroby, ale sytuacja zrobiła się zbyt poważna żebym po prostu mogła zaufać, że teraz to już bedzie rozumiał że w razie czego musi biegiem do lekarza. Założyć monitor snu i kontrolowac + spać z gazem pieprzowym obok łóżka?
Po pierwszym epizodzie mówiłam, mu że jak wychwyci objawy choroby i pójdzie w porę do lekarza to możemy z tym żyć, ale zabierania go przez policję w takich okolicznościach przy dzieciach już nie wytrzymam.
Zamieszkanie z rodzicami troche złamie nam wszystkim serce, będę musiała pójsć na wiele kompromisów i długoterminowo na moj stan psychiczny tez nie wpłynie dobrze, ale jest bezpieczne, mąż kontakt z dziecmi raczej będzie miał wiec zależy mi żeby był w jak najlepszym stanie, a nie wiem na ile to jest do osiągnięcia po rozwodzie..
Pozostanie z mężem to znów, przynajmniej dopóki leki nie zostaną dobrze dobrane bycie partnerem sama z sobą, ryzyko nawrotu, lekarze mówią że na lekach juz dużo mniej prawdopodobne i dające wiecej czasu aby wychwycić objawy ale jednak. Czasami jak wpływa jeszcze do mnie jakiś optymizm, myśle że ludzie ogarniają się i w takich chorobach i tworzą dobre rodziny, i że to jednak było by piękne uczucie wyprowadzić to na prostą. Mam nadzieje, że dzieci nie zachorują, ale jeśli to byłoby dobrze zeby wiedziały, że można opanować to i prowadzić w normalne życie. Zakładam, że mąż w miare wróci do normalnego funkcjonowania i jeśli bedzie bral leki nawrot może juz nie wystąpić.
Zaraz potem pojawia się myśl jak mogę ryzykować życie swoich dzieci dla takich mrzonek, bo są i rodzice co w psychozie popełnili zbrodnie.
Gdyby się okazało, że choroba bardziej postepuje, nie wycisza sie, szybko mamy nawrot decyzja byłaby dla mnie jasna. Tutaj miotam się bardzo i nie wiem. Będę wdzięczna za Wasze opinie jak byście postąpili, jak się zabezpieczyć przed nawrotem, jakie warunki postawić mężowi jeśli mielibyśmy znów zamieszkać razem.
Potrzebuje opinii z zewnątrz na temat swojej sytuacji.
Mąż zachorował kilka lat po ślubie gdy mieliśmy już dzieci, aktualnie 4 i 7 lat, Pierwszy epizod u męża wystąpił w wieku 37 lat i doprowadziło do tego wiele czynników stresowych. Mąż spędził 6 tygodni w szpitalu, wyszedł z diagnozą która dawała szanse ze to tylko jednorazowy epizod psychotyczny ale możliwe też ze pierwszy epizod schizofrenii.
Po wyjściu ze szpitala był raczej ospały i bez zycia, po poł roku wrócił do pracy i to co musiał to robił, ale tez normalnym związkiem partnerskim raczej to nie było. Mąż potrzebował wiecej snu, raczej nie miał zbyt wiele inicjatywy ani radosci w sobie. Objawów pozytywnych nie było, ale raczej czułam się dość samotnie w tym czasie.
Stopniowe zmniejszanie dawek leków za zgoda lekarza poprawiało stan męża, a po 2.5 roku mąż za zgodą lekarza całkowicie odstawił leki i wrócił tez do 'starego siebie" Próbował krótko psychoterapii, ale szybko stwierdził, że to nie dla niego.
Spędzilismy rodzinnie dość fajny rok, a potem psychoza wróciła. Wieczorem powiedział mi że czuje sie troche jak wczesniej i ustaliliśmy że rano (moj błąd że nie od razu) pojedzie do psychiatry. W nocy dziecko przyszło do nas do łóżka się przytulić i mąż ujrzał w nim jakieś siły zła. Jedyne szczęście w tej sytuacji to to że byliśmy u moich rodziców i we trójkę udało się syna odkleszczyć od męża. Boję się pomyśleć co by było gdybym była sama. Pierwszy epizod choc przerażający nie stwarzał zagrożenia życia dla nas.
Świat mi runął na głowę i nie bardzo wiem jak powstać.
Przeprowadziłam się póki co z dziecmi do innego miasta do rodziców dzieki temu, że w wiekszosci mogę pracować zdalnie, ale chociaż są bardzo pomocni, to na dłuższą metę nie wyobrażam sobie mieszkać z nimi z wielu powodów. Dzieci są też w takim wieku, że mieszkając samodzielnie i pracując też sobie nie dam rady. Musiały by być min ze 3 lata starsze. Są też bardzo związane z tatą.
Moje opcje to mieszkać z rodzicami lub sprobować dać jeszcze jedną szansę mężowi, ale wtedy mieszkamy w miescie gdzie rodzice mi nie pomogą.
Z jednej strony mąż zalicza się do wysoko funkcjonujących chorych, współpracuje z lekarzem, nie podejmuje samodzielnych "leczniczych" decyzji. Sam jest przerażony tym co się stało, mówi że już raczej nie będzie dążył do odstawienia leków, jest gotowy na psychoterapie (chociaż tutaj jestem sceptyczna bo uważam ze rozumie to głownie jako regularne spotkania a nie pracę nad sobą, a kilka rzeczy do pracy nad sobą ma, typu brak asertywnosci, poczucie własnej wartosci)
Wydaje się, że szybciej wraca do siebie niż po poprzednim epizodzie (aktualnie jest na olanzapinie, poprzenio miał też haloperidol początkowo, potem przeszedł na arbiprazol, na minimalnej dawce arbiprazolu tez był bardzo senny, teraz lekarz planuje wprowadzac latude ktora ma na przyszłość zastąpić olanzapine)
Wg lekarzy możliwe ze leki da sie dobrać lepiej niż poprzednio, aby po tym pierwszym okresie rekonwalescencji nie byl na lekach taki senny.
Z argumentów na minus, myślę że mąż zataił przez te kilka dni, że gorzej śpi i myśli mu się kłębią i mimo wiedzy jaką powinien mieć po pierwszym epizodzie teraz przyjął strategie - wytrzymam jeszcze tydzień do planowej wizyty u lekarza - straciłam do niego zaufanie i nie wiem jak je odbudować. Niby może się uczyć swojej choroby, ale sytuacja zrobiła się zbyt poważna żebym po prostu mogła zaufać, że teraz to już bedzie rozumiał że w razie czego musi biegiem do lekarza. Założyć monitor snu i kontrolowac + spać z gazem pieprzowym obok łóżka?
Po pierwszym epizodzie mówiłam, mu że jak wychwyci objawy choroby i pójdzie w porę do lekarza to możemy z tym żyć, ale zabierania go przez policję w takich okolicznościach przy dzieciach już nie wytrzymam.
Zamieszkanie z rodzicami troche złamie nam wszystkim serce, będę musiała pójsć na wiele kompromisów i długoterminowo na moj stan psychiczny tez nie wpłynie dobrze, ale jest bezpieczne, mąż kontakt z dziecmi raczej będzie miał wiec zależy mi żeby był w jak najlepszym stanie, a nie wiem na ile to jest do osiągnięcia po rozwodzie..
Pozostanie z mężem to znów, przynajmniej dopóki leki nie zostaną dobrze dobrane bycie partnerem sama z sobą, ryzyko nawrotu, lekarze mówią że na lekach juz dużo mniej prawdopodobne i dające wiecej czasu aby wychwycić objawy ale jednak. Czasami jak wpływa jeszcze do mnie jakiś optymizm, myśle że ludzie ogarniają się i w takich chorobach i tworzą dobre rodziny, i że to jednak było by piękne uczucie wyprowadzić to na prostą. Mam nadzieje, że dzieci nie zachorują, ale jeśli to byłoby dobrze zeby wiedziały, że można opanować to i prowadzić w normalne życie. Zakładam, że mąż w miare wróci do normalnego funkcjonowania i jeśli bedzie bral leki nawrot może juz nie wystąpić.
Zaraz potem pojawia się myśl jak mogę ryzykować życie swoich dzieci dla takich mrzonek, bo są i rodzice co w psychozie popełnili zbrodnie.
Gdyby się okazało, że choroba bardziej postepuje, nie wycisza sie, szybko mamy nawrot decyzja byłaby dla mnie jasna. Tutaj miotam się bardzo i nie wiem. Będę wdzięczna za Wasze opinie jak byście postąpili, jak się zabezpieczyć przed nawrotem, jakie warunki postawić mężowi jeśli mielibyśmy znów zamieszkać razem.
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Kurde bardzo trudna sytuacja, współczuję.
Jeśli chcesz ratować ten związek, musisz się dowiedzieć nieco więcej o schizofrenii. To jest właśnie ta responsywność. Psychoedukacja pomaga zrozumieć tę chorobę i wiedzieć co z czego wynika, a także widzieć kiedy idzie pogorszenie. Twój mąż musi wtedy wiedzieć, że zawsze może Ci o wszystkim powiedzieć a Ty nie odrzucisz go tylko pomożesz szukać pomocy. To jest mega ważne... Ja w mojej dysfunkcyjnej rodzinie nigdy nie miałam żadnego wsparcia, dostałam je dopiero od partnera.
I ważne: na tym konkretnym forum kilku mocno odklejonych od rzeczywistości geniuszy może Ci pisać, że leki są złe, że psychiatrzy chcą zamordować Twojego męża, że jakiś demon go zniewolił i trzeba zmówić firankę do śfintej Tereski, dać na mszę i tak dalej... Zignoruj tych ludzi, oni żyją na innej planecie pełnej ich własnych urojeń.
Twój mąż MUSI być pod stałą opieką psychiatry i musi stale brać leki, regularnie, a Ty musisz tego pilnować jeśli on sam nie potrafi. Niestety ludzie którzy zachorowali nagle jako dorośli ludzie mają dużo gorzej i małą szansę na poprawę. Ja choruję od dziecka, mam tyle lat co Twój mąż ale wiem że jestem nie do zaj*bania.
Ty masz gorzej, bo są dzieci i to się może na nich fatalnie odbić. Zadbaj o pomoc psychologiczną dla synka. Mówię to jako córka alkoholika.
Co Wam może pomóc: dobra terapia z dobrym terapeutą, dzienny oddział psychiatryczny, środowiskowy dom samopomocy, asystent osoby niepełnosprawnej.
Trzymaj się dzielnie.
Jeśli chcesz ratować ten związek, musisz się dowiedzieć nieco więcej o schizofrenii. To jest właśnie ta responsywność. Psychoedukacja pomaga zrozumieć tę chorobę i wiedzieć co z czego wynika, a także widzieć kiedy idzie pogorszenie. Twój mąż musi wtedy wiedzieć, że zawsze może Ci o wszystkim powiedzieć a Ty nie odrzucisz go tylko pomożesz szukać pomocy. To jest mega ważne... Ja w mojej dysfunkcyjnej rodzinie nigdy nie miałam żadnego wsparcia, dostałam je dopiero od partnera.
I ważne: na tym konkretnym forum kilku mocno odklejonych od rzeczywistości geniuszy może Ci pisać, że leki są złe, że psychiatrzy chcą zamordować Twojego męża, że jakiś demon go zniewolił i trzeba zmówić firankę do śfintej Tereski, dać na mszę i tak dalej... Zignoruj tych ludzi, oni żyją na innej planecie pełnej ich własnych urojeń.
Twój mąż MUSI być pod stałą opieką psychiatry i musi stale brać leki, regularnie, a Ty musisz tego pilnować jeśli on sam nie potrafi. Niestety ludzie którzy zachorowali nagle jako dorośli ludzie mają dużo gorzej i małą szansę na poprawę. Ja choruję od dziecka, mam tyle lat co Twój mąż ale wiem że jestem nie do zaj*bania.
Ty masz gorzej, bo są dzieci i to się może na nich fatalnie odbić. Zadbaj o pomoc psychologiczną dla synka. Mówię to jako córka alkoholika.
Co Wam może pomóc: dobra terapia z dobrym terapeutą, dzienny oddział psychiatryczny, środowiskowy dom samopomocy, asystent osoby niepełnosprawnej.
Trzymaj się dzielnie.
Ostatnio zmieniony czw paź 03, 2024 1:49 pm przez GagatkA, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: czw paź 03, 2024 4:41 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Zgadzam się z Gagatką.GagatkA pisze: ↑czw paź 03, 2024 1:37 pm Kurde bardzo trudna sytuacja, współczuję.
I ważne: na tym konkretnym forum kilku mocno odklejonych od rzeczywistości geniuszy może Ci pisać, że leki są złe, że psychiatrzy chcą zamordować Twojego męża, że jakiś demon go zniewolił i trzeba zmówić firankę do śfintej Tereski, dać na mszę i tak dalej...
Twój mąż MUSI być pod stałą opieką psychiatry i musi stale brać leki, regularnie, a Ty musisz tego pilnować jeśli on sam nie potrafi. Niestety ludzie którzy zachorowali nagle jako dorośli ludzie mają dużo gorzej i małą szansę na poprawę. Ja choruję od dziecka, mam tyle lat co Twój mąż ale wiem że jestem nie do zaj*bania.
Co Wam może pomóc: dobra terapia z dobrym terapeutą, dzienny oddział psychiatryczny, środowiskowy dom samopomocy, asystent osoby niepełnosprawnej.
Trzymaj się dzielnie.
Nie ma też co słuchać dobrych wujków i niespełnionych kaznodziei.
Nie mogą pomóc samym sobie, więc w zamian próbują szkodzić tutaj innym.
Musisz też pamiętać, że ta choroba jest nieprzewidywalna: możesz mieć do czynienia z najlepszymi lekarzami i lekami oraz świetną psychoterapią (co nie zawsze ma miejsce), a i tak efekty mogą by mizerne. Nie życzę Ci tego, ale wkrada się wtedy zmęczenie chorobą. Wszystkich zainteresowanych.
Gagatka, nie ma ludzi nie do zaj*bania, jedni przechodzą czasem tę chorobę łagodniej.
- gratis
- zaufany użytkownik
- Posty: 1845
- Rejestracja: sob kwie 23, 2022 7:41 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Ja kiedyś jak popadłem w urojenia to nie zauważyłem kiedy się one zaczely i przeiczylem ten moment. Natomiast myslalem, ze swiat taki jest i tu trzeba psychoedukacji, żeby zdawac sobie sprawę, że coś zaczyna się dziać niedobrego, czyli wkracza psychoza. Męża najlepiej byloby odwieźć do szpitala i tam ustalić leczenie, skoro miał tak groźny atak. Pogotowie reaguje natychmiast.
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
"Po wyjściu ze szpitala był raczej ospały i bez zycia" - taka sytuacje nalezalo od razu zglosic lekarzowi. obecnie jest taka masa lekow, ze mozna bez problemu wybrac cos co nie bedzie otepiac ani przymulac
niestety lekarze czasami po jednym epizodzie podejmuja ryzyko odstawiania calkowicie lekow. jest to ryzykowne i niebezpieczne. znacznie lepszym rozwiazanime sa dawki minimalne, tak zwane podtrzymujace remisje. sa to dawki nie zagrazajace zdrowiu i nie majace prawie skutkow ubocznych. ale mozna o tym mowic wylacznie w przypadku dlugotrwalej stabilnej wieloletniej remisji. wtedy jest szansa na normalne funkcjonowanie bez uszczerbku na zdrowiu, bedac przy tym zabezpieczonym przed wystapieniem objawow psychotycznych. do tego jednak potrzeba dobrego lekarza, tak by umial tym odpowiednio pokierowac albo ktos musi sie w tym sam doktoryzowac. wiekszosc chorych po dluzszym czasie potrafi prawidlowo reagowac, zna sie na chorobie i lekach, ma tez wglad w swoj stan psychiczny. niestety nie wszyscy i nie zawsze
nie rozmumiem po co bylo czekac na wizyte kiedy nalezy czym predzej zazyc lek i po klopocie w razie pogorszenia stanu psychicznego albo natretnego myslenia. jest to chyba logiczne postepowanie. nie wiem dlaczego ludzie z tym zwlekaja. przeciez w szpitalu tez nie zrobia nic innego poza podaniem lekow
z jednej strony przerazajace jest jak jeden czlowiek z latwoscia skresla dugiego gdy przychodzi powazna choroba. przeciez przysiega glosi, na dobre i na zle! z drugiej strony zycie jest wartoscia nadrzedna i jesli faktycznie wystapilo zagrozenie zycia dziecka tak jak piszesz, to wcale sie tobie nie dziwie, ze sie powaznie obawiasz i stracilas zaufanie
tyle ze wez pod uwage, ze i on stracil. skoro wyprowadzila go z wlasnego domu policja juz raczej nigdy tobie nie zaufa. cos sie zlamalo. nie jestem specjalista ale nie wiem czy uda sie wam to odbudowac. i nie chce byc tutaj zlym prorokiem ale latwe to nie bedzie
co nie znaczy ze nie musicie sie postarac, w tym przypadku dla dobra dzieci
w takiej sytuacji bedzie musial brac leki prawdopodobnie do konca zycia. niech to beda dobre nowoczesne srodki, jak solian albo abilify
co jeszcze moge dodac?
rozwod to zapewne cos straszliwego, cos co wykancza psychicznie i fizycznie. gdy rozstepuja sie czelusci piekiel i czlowiek spada w otchlan. gdy w jednej chwili zburzone zostaje wszystko co stanowilo fundamenty i ostoje, co budowalo sie wspolnie latami na naszych oczach laduje w gruzach, wszystko na czym sie opieralo oraz wokol czego oscylowalo cale zycie
ja nie wiem czy on to przetrwa
trzymam kciuki by wam sie udalo
jezeli przestaniesz nad nim czuwac nie wiem czy nie odstawi ponownie lekow straciwszy w tym wypadku sens zycia, a wtedy juz jest jedna noga wiadomo gdzie
slowem przerabane tak czy siak
tak czy siak jednak dzieci sa najwazniejsze i na tym sie skup oraz na wlasnym zdrowiu. bo jak ty ucierpisz to i one takze
czasem wyjsciem jest wstepna separacja i zobaczenie jak sobie radzicie
moze jednak bedzie dobrze pod warunkiem ze zostana mu dobrane dobre leki ktorych nie bedzie probowal odstawiac
trzymam mocno za was kciuki
niestety lekarze czasami po jednym epizodzie podejmuja ryzyko odstawiania calkowicie lekow. jest to ryzykowne i niebezpieczne. znacznie lepszym rozwiazanime sa dawki minimalne, tak zwane podtrzymujace remisje. sa to dawki nie zagrazajace zdrowiu i nie majace prawie skutkow ubocznych. ale mozna o tym mowic wylacznie w przypadku dlugotrwalej stabilnej wieloletniej remisji. wtedy jest szansa na normalne funkcjonowanie bez uszczerbku na zdrowiu, bedac przy tym zabezpieczonym przed wystapieniem objawow psychotycznych. do tego jednak potrzeba dobrego lekarza, tak by umial tym odpowiednio pokierowac albo ktos musi sie w tym sam doktoryzowac. wiekszosc chorych po dluzszym czasie potrafi prawidlowo reagowac, zna sie na chorobie i lekach, ma tez wglad w swoj stan psychiczny. niestety nie wszyscy i nie zawsze
nie rozmumiem po co bylo czekac na wizyte kiedy nalezy czym predzej zazyc lek i po klopocie w razie pogorszenia stanu psychicznego albo natretnego myslenia. jest to chyba logiczne postepowanie. nie wiem dlaczego ludzie z tym zwlekaja. przeciez w szpitalu tez nie zrobia nic innego poza podaniem lekow
z jednej strony przerazajace jest jak jeden czlowiek z latwoscia skresla dugiego gdy przychodzi powazna choroba. przeciez przysiega glosi, na dobre i na zle! z drugiej strony zycie jest wartoscia nadrzedna i jesli faktycznie wystapilo zagrozenie zycia dziecka tak jak piszesz, to wcale sie tobie nie dziwie, ze sie powaznie obawiasz i stracilas zaufanie
tyle ze wez pod uwage, ze i on stracil. skoro wyprowadzila go z wlasnego domu policja juz raczej nigdy tobie nie zaufa. cos sie zlamalo. nie jestem specjalista ale nie wiem czy uda sie wam to odbudowac. i nie chce byc tutaj zlym prorokiem ale latwe to nie bedzie
co nie znaczy ze nie musicie sie postarac, w tym przypadku dla dobra dzieci
w takiej sytuacji bedzie musial brac leki prawdopodobnie do konca zycia. niech to beda dobre nowoczesne srodki, jak solian albo abilify
co jeszcze moge dodac?
rozwod to zapewne cos straszliwego, cos co wykancza psychicznie i fizycznie. gdy rozstepuja sie czelusci piekiel i czlowiek spada w otchlan. gdy w jednej chwili zburzone zostaje wszystko co stanowilo fundamenty i ostoje, co budowalo sie wspolnie latami na naszych oczach laduje w gruzach, wszystko na czym sie opieralo oraz wokol czego oscylowalo cale zycie
ja nie wiem czy on to przetrwa
trzymam kciuki by wam sie udalo
jezeli przestaniesz nad nim czuwac nie wiem czy nie odstawi ponownie lekow straciwszy w tym wypadku sens zycia, a wtedy juz jest jedna noga wiadomo gdzie
slowem przerabane tak czy siak
tak czy siak jednak dzieci sa najwazniejsze i na tym sie skup oraz na wlasnym zdrowiu. bo jak ty ucierpisz to i one takze
czasem wyjsciem jest wstepna separacja i zobaczenie jak sobie radzicie
moze jednak bedzie dobrze pod warunkiem ze zostana mu dobrane dobre leki ktorych nie bedzie probowal odstawiac
trzymam mocno za was kciuki
-
- bywalec
- Posty: 147
- Rejestracja: pn lis 07, 2022 11:24 am
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
- amigo
- zaufany użytkownik
- Posty: 6495
- Rejestracja: śr lut 06, 2013 6:20 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Hiszpania
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
no ja sie nie zgodze. Uwazam, ze schizofrenik potrzebuje pomocy/otuchy drugiej osoby. Najlepiej jak to bedzie zdrowa osoba, ale z informacjami o chorobie, zeby byla mozliwosc wsparcia w nawrocie. Taka druga osoba, moze pomoc w zdrowieniu.TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Jak powiedzieć, że nigdy nie było się w szczęśliwym (ani żadnym) związku bez mówienia tego wprost...TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
- gratis
- zaufany użytkownik
- Posty: 1845
- Rejestracja: sob kwie 23, 2022 7:41 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Gdy nie bierze leków to tak może być. A także to, że schizofrenia jest nieuleczalna.TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
- amigo
- zaufany użytkownik
- Posty: 6495
- Rejestracja: śr lut 06, 2013 6:20 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Hiszpania
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Ale jak bierze leki to schizofrenik to calkiem normalny czlowiek.gratis pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:39 pmGdy nie bierze leków to tak może być. A także to, że schizofrenia jest nieuleczalna.TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
- zdrowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 904
- Rejestracja: ndz wrz 25, 2011 10:07 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Brawo Amigo!! W końcu to wybrzmiało!!!amigo pisze: ↑ndz paź 06, 2024 6:48 pmAle jak bierze leki to schizofrenik to calkiem normalny czlowiek.gratis pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:39 pmGdy nie bierze leków to tak może być. A także to, że schizofrenia jest nieuleczalna.TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
Bo jak nie chorował to ok, ale jak chory to wielkie dywagacje co zrobić.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: czw paź 03, 2024 4:41 pm
- płeć: mężczyzna
- zdrowy
- zaufany użytkownik
- Posty: 904
- Rejestracja: ndz wrz 25, 2011 10:07 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Toruń
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Masz racje, że to poważna choroba, ale czy jak ktoś dostaje diagnozę cukrzycy to też idzie w tą stronę?1187Hunterwasser pisze: ↑pn paź 07, 2024 5:47 pmBez sensu.
Gdyby nie choroba, nie byłoby potrzeby pisać akurat na forum.
Przecież schizofrenia to poważny problem, a nie katar sienny.
I to problem dla całej rodziny.
Ja wiem, że ludzie psa wyrzucają jak jadą na wakacje... wszystko zależy od człowieka.
- gratis
- zaufany użytkownik
- Posty: 1845
- Rejestracja: sob kwie 23, 2022 7:41 pm
- płeć: mężczyzna
- Kontakt:
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Sami sobie podcinają gałąź na której siedzą. Ale w niektórych przypadkach i ja bym odszedł od "pacjenta".
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Trzeba brać leki, ale to nie wszystko. Nikt tak nie zniechęci człowieka do życia jak własna rodzina...
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Ech... Brak pieniędzy@amigo pisze: ↑ndz paź 06, 2024 6:48 pmAle jak bierze leki to schizofrenik to calkiem normalny czlowiek.gratis pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:39 pmGdy nie bierze leków to tak może być. A także to, że schizofrenia jest nieuleczalna.TomekTeamGłosy pisze: ↑ndz paź 06, 2024 4:16 am Nie można mieć związku z schizofrenikiem bo schizofrenik żeby wyjść ze schizofrenii musi być sam.
Poza tym schizofrenia jest niebezpieczna dla otoczenie bo to jest opętanie.
Schizofrenia nie istnieje.
streszcze podreczniki i książki i publikacje słowami którymi antoni kępiński rozpoczyna książke pt. Schizofrenia:
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
∆ } Kurde bardzo trudna sytuacja, współczuję. [autor]
Największy geniusz wszechczasów kojarzony z CZASEM i zakrzywionym procesem czasu. W.
Wypieki własną matkę bo kochanka nie chciała kontynuować związku.
Czy to koniec Fizyki jaką znaliśmy.
Największy geniusz wszechczasów kojarzony z CZASEM i zakrzywionym procesem czasu. W.
Wypieki własną matkę bo kochanka nie chciała kontynuować związku.
Czy to koniec Fizyki jaką znaliśmy.
streszcze podreczniki i książki i publikacje słowami którymi antoni kępiński rozpoczyna książke pt. Schizofrenia:
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.
Dla tych co czują więcej i więcej wiedzą.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 27
- Rejestracja: czw paź 03, 2024 4:41 pm
- płeć: mężczyzna
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Zgadzam się, zdarza się.
Ale jest też druga strona medalu.
Znam co najmniej dwie kobiety, które związały się ze schizofrenikami i jedyne co dostały na starość to kopniak w zadek...
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Psychoedukacja i jeszcze raz psychoedukacja. I dla chorego i dla jego rodziny.
Re: Zwiazek ze schizofrenikiem czy to ma szanse?
Schizofrenia to stan kiedy mózg gadzi bierzę kontrolę nad procesem myślenia. Mozg gadzi odpowiada za najbardziej prymitywne reakcje jak walcz, uciekaj itp. Kiedy ten mózg ma kontrolę to nad człowiekiem bierze górę strach. I wtedy powstaje zamknięte koło które samo się napędza. Biorąc leki niwelujemy strach ale według mnie nie jest to wyrok. Jeśli zdamy sobie sprawę z tego mechanizmu to można spróbować żyć bez leków. Grunt to odpowiednie podejście i odżywianie. Nie można się nakręcać bo to niczego nie prowadzi. Niektórzy specjalnie nakręcaja u innych ten stan żeby całe życie sprzedawać im leki, manipulować nimi lub wampirzyć na nich emocjonalnie albo kraść im pomysły. Prawda jest jednak taka że ponieważ wszystko jest względne to nie trzeba być takim podłym kutasem żeby czuć się dobrze,dochodzić do pewnych wniosków to nie trzeba dawać się wykorzystywać i być non stop naćpanym lekami i być w pewnym sensie niewolnikiem. Takie jest moje zdanie i życzę schizfrenikom zdrowia.