Mi niemożność zaspokojenia pragnień intymnych wystarcza jako cierpienie... W moim przypadku ewentualna praca to tylko dorobienie do renty socjalnej czy analogicznego bezwarunkowego wsparcia, do normalnej pracy absolutnie się nie nadaję, więc nic dziwnego, że dostawałem rentę socjalną. Moje studia magisterskie przypominały mi bardziej pierwszą klasę podstawówki niż pracę w McDonald's dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności (której zresztą sam nigdy nie miałem). Szkoła (nawet wyższa) to "tylko" szkoła, tak, jak podstawówka, a dorosła praca, w której trzeba być poważnym, umieć robić coś dobrze, odpowiedzialnie i wydajnie to zupełnie inna para kaloszy, nawet, gdy jest dzięki orzeczeniu o niepełnosprawności. W związku romantycznym też nigdy nie byłem, przyjaciół nie mam. Żony czasem potrafi mi porządnie pobrakować (

), ale brak "kumpli" spływa po mnie jak po kaczce. Można być dobrym w nauce w szkole, nawet wyższej, i być CAŁKOWICIE niezdolnym do normalnej pracy z powodów psychiatrycznych czy całościowego zaburzenia rozwoju. Tacy jak ja są jak ""kosmici""", nie tylko jak ludzie z drugiego końca świata... Jestem w pewien sposób jakby ""nieludzki"" przez swoje niepełnosprawności i dziwaczność.
Tacy cierpiący fizycznie niepełnosprawni mogą organizować zrzutki w Internecie, tacy jak ja mają antytalent do zarabiania, pracowania w warunkach rynkowych, a i tak powinni mieć godziwe warunki życia, podobnie zresztą jak każdy człowiek, bez względu na to, czy i na ile jest niepełnosprawny. Ludzkość ma tyle technologii i wiedzy i nie chce(?) czy nie potrafi(?) się tak zorganizować, żeby nawet temu, który ma najmniej, było dobrze
W kapitalizmie nie jest tak, że im ciężej pracujesz, tym więcej pieniędzy zarabiasz. Mnóstwo ludzi na świecie pracuje ciężko (np. w Afryce, Azji, Ameryce Południowej) i ma z tego "psi

zarobek"

To psuje całą cywilizację.