mandrynka pisze:Nie wspominając już o tym że boję się jakiejkolwiek bliskości fizycznej, zaczynając choćby od głupiego całowania się z języczkiem, bo dla mnie to jest po prostu okropne.
A jeśli o te sprawy chodzi, to się nie spiesz. Jak Pan X jest Ciebie warty i myśli poważnie o tym związku, to poczeka, aż będziesz gotowa.
Muszę Ci powiedzieć, że u nas też od początku nie było kolorowo...
Całowanie było takie sztuczne i na siłę, nie czułam żadnej przyjemności przy tym , ale wiedziałam, że przecież MUSZĘ, bo jeszcze mnie zostawi i odejdzie do innej. Niestety mam taki 'mały" problemik, że kupa "moich koleżanek" tylko czeka aż się rozstaniemy, żeby z NIM zakręcić.
Uparłam się, że będzie mój i jakoś się udało. Tak sobie myślę, że może Bóg (czy INNY, tam na górze) chce mi w ten sposób wynagrodzić krzywdy, które mnie w życiu spotkały. Za rok styknie mi 30 i chyba pora się ustatkować... Hmmmm, nie mówię tu o ślubie i dzieciakach, ale chociaż o tej pewności, że jutro będę miała się przy kim obudzić. Ale napisałam
Wracając do tematu, dziś... nie mogę wyobrazić sobie lepszego partnera, przyjaciela czy kochanka. Wydaje mi się, że czas który jesteśmy razem, dotarł nas i nauczyliśmy się swoich potrzeb i pragnień. Jest mi cudownie zarówno kiedy trzymamy się za ręce, idąc ulicą, kiedy siedzę mu na kolankach i się całujemy, jak i w łóżeczku, kiedy... <= ha, nie napisze, bo mi zarzucisz, że pornosy tworzę ;p
Śmiało mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa, wreszcie. ON przygarnął mnie i moją psinę, dał nam dom i zalążek rodziny, który teraz wspólnie musimy pielęgnować, aby wyrósł na dorodne drzewo genealogiczne.
Chwilo, trwaj wiecznie...