
Czytam sobie to forum od wczoraj i niektóre rzeczy które piszecie przerażają mnie

Będę pisać z datami bo tak mi łatwiej.
Za dzieciaka nie miałem zbyt wielu kolegów, a już prawie całkowicie kontakty utraciłem tak od 2 klasy podstawówki, z kumplami łączyła mnie jedynie szkoła. W gimnazjum miałem bliższego kolege ale tylko też raczej na terenie szkoły. Nie wiem jak to jest gdy dzwoni dzwonek do drzwi bo kolega do mnie przyszedł.
W 2006 roku miałem trochę cięższe kłopoty ze sobą niż zwykle. Na początku 2007 odwiedziłem szpital psychiatryczny (w wieku 17 lat), psychiatra zdiagnozowała mi zespół paranoidalny (to to samo co schizofrenia paranoidalna? oprócz tego w wypisie z psychiatryka miałem wpisane F20 albo F20.0 chyba). Choć nie wiem dlaczego, wg opisu z wikipedii nigdy nie miałem urojeń, halucynacji, omamów czy jak to się zwie, no ale może miała rację, może czym innym się kierowała przy diagnozie, nie jestem psychiatrą i się na tym nie znam. Jedyna rzecz która mnie charakteryzowała to chorobliwy lęk przed kontaktem z drugą osobą, dzikość, taki odludek ze mnie, aspołeczny. W każdym bądź razie w szpitalu (3 tygodnie) dostałem Pernazyne i Seronil. Po kilku miesiącach miejscowa psychiatra zmieniła mi lek na Zolafren no i dalej Seronil, bo po pernazynie strasznie spać mi się chciało (na początku tego nie było senności). Po lekach było spoko, mimo braku kontaktów z innymi, mimo że całe dnie spędzałem w domu przed komputerem np. oglądając filmy, to i tak byłem szczęśliwy.
Bardzo trudno nawiązać mi z kimś głębszy kontakt. Trudno mi rozmawiać z kimś tak jakoś głębiej, utrzymuje tylko kontakty powierzchowne. Ale w psychiatryku nie wiem dlaczego ale zdobyłem sympatię 3 chłopców 9, 10 i 13 lat. Z ludźmi w swoim wieku nie potrafiłem się dogadać, a taki łepek zawsze miał coś do powiedzenia, fajnie było patrzeć jak cały czas cieszy michę i coś mi opowiada albo próbuje mi dokuczać, rozbawić mnie

No i byłem wtedy jeszcze w wieku internetowych "rozmów". Przed szpitalem poznałem 2 dziewczyny na pewnym forum (już w swoim wieku), ale po szpitalu kontakt sie urwał, dążyłem do spotkania hm.
W 11.2007 poznałem w internecie (na czacie) jakiegoś łepka (13 lat). Szukałem po prostu kogoś do "pogadania" skoro mam 0 znajomych w rzeczywistości i on trafił na mnie. Dziwne, ale go polubiłem, wydawał się przez internet wesołym, fajnym dzieciakiem. No i ostatecznie wyszło tak że w 03.2008 spotkaliśmy się na żywo (oczywiście pod okiem jego rodziców, bo to dziwne że stary grzyb 17 lat szuka kontaktu z małolatem, zależało mi żeby jego starzy byli spokojni o swojego syna, żeby się nie martwili). Tak sobie układal mi się kontakt z nim, prawie w ogóle sie nie odzywałem, nie mówiąc o tym że byłem rozstrzęsiony. Ale do 12.2008 udało mi się rozluźnić, troche otworzyć no i już nie istniało takie coś jak brak tematów do rozmowy, poczułem się swobodnie w jego obecności, on też. W zeszłoroczne wakacje przyjechał do mnie na kilka dni

Obecnie etap "rozmów" na gg nam to już za sobą, teraz moim zdaniem takie rozmowy są bezsensowne i staram się od razu przechodzić do reala. Spotkałem się z koleżanką w swoim wieku 2 razy, niestety kontakt też się nie układa, ale spróbuję jeszcze raz na wakacjach zobaczyć się z nią, może będzie lepiej. Ponadto szukam na forum dla niesmialych jakiegoś kontaktu z innymi, na wakacjach wybiorę sie na jakieś spotkania, przecież na kimś trzeba ćwiczyć umiejętności społeczne. Łepek widział chyba we mnie przyjaciela i dlatego to przetrwało że teraz się dobrze dogadujemy, choć ostatnio nasz kontakt tak średnio się układa, a łepek ma już 15,5 lat, im jest starszy tym lepiej się czuje bo znajomość czy przyjaźń między dorosłymi osobami między którymi jest różnica wieku jest raczej normalna. W międzyczasie zauważyłem też że jest on troche podobny do mnie, bo cały dzień siedzi w domu i gra w gry komputerowe (no raz na miesiąc zaprosi kolege do domu), no ale wziąłem się za niego i obecnie ma wielu kumpli i w ogóle jest już w porządku, większość czasu spędza na świeżym powietrzu z kolegami, no i fajnie patrzeć jak jest szczęśliwy

Po jakimś czasie leki troche z lenistwa troche z buntu brałem w kratkę. W połowie 2009 przestałem chodzić do psychiatry. Taką jakby terapią był dla mnie chyba młody. Teraz wydaje mi się że na lekach byłem spokojniejszy, bardziej chętny do kontaktów, pewniejszy siebie.
Brakuje mi zwykłych znajomych, przyjaciół, dziewczyny. No najbardziej to chyba znajomych, zawsze miałem mało kolegów. Zazdroszczę jak widzę grupę dzieciaków jak potrafią ze sobą rozmawiać, śmiać się, tęsknię za dzieciństwem, czy też grupe normalnych młodych ludzi którzy idą do pubu czy na impreze, chciałbym być kimś takim który spędza fajnie czas z rówieśnikami. No ale czasu nie cofnę.
Obecnie jest tak że moim jedynym znajomym jest 15letni łepek 150km dalej, i czasem przyjdę na jakieś spotkanie klasowe (że na spotkaniu klasowym prawie się nie odzywam to swoją drogą).
Zastanawiam się czy może po roku przerwy w lekach iść do psychiatry, może przepisze mi jakieś leki.
Fajnie jest przezwyciężać strach w kontakcie z innymi, tylko że to już potrafię, ale za to są to kontakty bardzo powierzchowne, umie już zagadać do kogoś na ulicy i o coś się zapytać, czasem zdarzy mi się coś więcej powiedzieć. Można powiedzieć że jestem już bardziej oswojony z ludźmi ale za to nie potrafię nawiązać głębszej więzi, no poza ww chłopcem z którym mi się to udało po dłuższym czasie; utrzymujemy z młodym kontakt telefoniczny, czasem się spotkamy. No ale przecież to widać że jestem jakiś dziwny, młody zauwazył że raczej rzadko się widuję z jakimiś znajomymi, że nie mam dziewczyny. Już nie mówiąc o jego ojcu który nazywa mnie mundkiem (jak młody mu powiedział że nie chodze do kościoła itp) i nastawia go przeciwko mnie, no ale autorytetu rodziców staram się nie podważać mimo wszystko, choć przyznaje - kilka razy się zdarzyło, jak się da to wszystko wyjaśniam neutralnie albo w formie żartu albo normalnie. A może psychoterapeuta albo psycholog? Psychiatra poleciła mi żebym wybrał się na psychoterapie tylko że kasy nie miałem, po wakacjach pójde do pracy i pieniądze na takie coś będę mieć, od rodziców nie chciałem żebrać.
Generalnie to teraz jest w miarę dobrze, bardzo rzadko zdarzy mi się gorszy dzień (no wczoraj mi się zdarzył i dzisiaj). Mam też pewne hobby - rowerowe
