W związku z powyższym powstala okropna potrzeba podzielenia się tym faktem z każdym. Najzwyczajniej w świecie coś w mojej głowie wymaga cudzej obecności i męczę inne osoby.
Dla porównania powiem, że kiedy te myśli spowodowane są depresją czy bezsilnoscia wobec wymagań świata to się izoluje i niechętnie z kimkolwiek rozmawiam, a tu taka odmiana.
Chce również zaznaczyć, że to moje trzecie podejście do tego leku, za pierwszym razem pomógł po dłuższym czasie, drugiego razu nie pamiętam.
Czy to 'normalne' przy tym leku?
Czy może faktycznie jest konieczne branie czegoś jeszcze (np pernazyny lub chlorprotixenu - tego mam zapas i te leki były przepisane razem z amizepinem)?
Pozdrawiam
