Nazywam sie Kamil, mam 18 lat. mam maly problemik bo kiedys takich odczuc nie mialem albo po prostu ich nie dostrzegalem:[
ostatnio BARDZO czesto zastanawiam sie nad sobą tz. na temat
sensu istnienia istoty ludzkiej,
czy jest to mozliwe ze Bog gdzyby istnial (a tego raczej nie jestem pewien) pozwolilby zeby dzialo sie tak jak jest na ziemi??
a jezeli istnieje to jaka misje mi dal??
czasmi nawet sobie mysle zeby sie poswiecic dla nauki i na wlasnej skorze zobaczyc czy cos tam podrugiej stronie jest.
Czasami mi sie wlaczaja schizy ze mimo iz sam jestem w domu, to wydaje mi sie ze ktos jeszcze jest w poblizu, podobnie w nocy jak ide sam ulica czuje tak jakby ktos mnie sledzil.
Na poczatku myslalem ze to moze po smierci dzadkow( ze strony ojca) moze chca mi pomuc albo cos. wiem ze to glupi brzmi. ale i zajebiscie glupi sie czuje mowiac to

Stracilem chec do komunikacji z ludzmi. Mam 2 znajomych (sasiadow). i tyle ale uwazam ze to wystarczajaco. Lubie sobie czasami ale ostatnio coraz zadziej wyjsc zlapac dyma(ale tylko hash, po trawce mi sie nie podoba ten efekt jak to ktos ladnie okreslil Matrixa)) po tym czlowiek inaczej patrzy na swiat, staje sie duzo prostszy do zrozumienia. ale ostatnio nawet i to moje hobby nie sprawia jusz mi takiej przyjemnosci.
NAjgorzej sie czuje w miejscach publicznych(gdziej jest hałas(nie skoordynowane dzwieki, tłum) ostatnio zauwazylem ze najlepiej sie czuje u dziadkow(ze strony matki) na wsi, szczegolnie w lecie lubie sobie wyjsc przejscie sie w gorace dni po lesie po polach, gdzie tylko slychac szym wiatru i spiew ptakow) och jak ja za tym teraz tesknie w zzzimie. wtedy czloweik chociaz lapal pozytywny klimat.
i teraz ostatnio to zauwazylem ze czesto(ZAWSZE) inaczej odczuwam np.
np. podczas klutni(OSTREJ) z matka (jak zawsze poszlo ze sie nie ucze, ze nie chodze do szkoly itp xD) nie pamietam co jusz powiedzialem ale wiem ze plakala, ale mi sie nie zrobilo smutno czy cos, czylem wielka satysfakcje, tak jakbym cos osiagnol. KOMPLETNIE tego nie rozumiem, i nie wiem co o tym myslec.
aaa i jeszcze jedna rzecz bym zapomnial. czasami jak sie wczesnie poloze spac. Budzi mnie nad ranem(3-4) taki przerazliwy krzyk(placz) dziecka jakby wyrywano mu wszystkie czlonki. To najgorszy krzyk jaki kiedy kolwiek slyszalem po takim ataku z reguly jestem az sparalizowany z mojej niemocy( ze strachu nie wiem jak to okreslic).
ale tak jak teraz zobie myslalem piszac poscicka, ze wszystko sie zaczelo w liceum(nowi luidzie, inne poglady) a zreszta *słowo niedozwolone* wie.
Narazie jedyne co mi pomaga to sobie usasc sobie samemu w fotelu, i przypalic tyton wanilowy(albo jakis inny ale zeby byl slodki w smaku), przy dzwiekach Boba marleya albo Abra Daba
Probowalem na ten temat rozmawiac z rodzina, ale matka mi chce wmowic herezje ze diabel mnie opetal tak wiec teraz najlepiej z nia nie rozmawiam unikam dyskusji itp.
Nie wiem co o tym sadzic:| moze sobie tylko to urajam a zreszta *słowo niedozwolone* wie, teraz sie nawet zastanawiam czy wogule warto zasmiecac forum moimi durnymi przemysleniami:| *słowo niedozwolone* pozeyjemy zobaczymy
P0zDr0 'n N4r4