Tak sobie myślę, że zawodzę wszystkich na około, bo oni wierzą, że ja z tego wyjdę. Czasami myślę, że już się nie otrząsnę, bo są dni takie, że nawet zadbanie o higienę osobistą jest dla mnie nielada wyzwaniem. Szukam czegoś dla czego znów zachciałoby mi się żyć.
Napiszę jeszcze trochę o sobie. Psycholożka (jeszcze jak byłem w szpitalu) powiedziała mi, że przed diagnozą schizofrenii paranoidalnej miałem już zaburzoną osobowość- osobowość unikającą, czyli podatny grunt do rozwoju pozytywnych objawów schizofrenii. Teraz bardziej dokuczają mi chyba objawy negatywne. Nie wiem czy paranoid przeszedł już w schizofrenię rezydualną.
Cały czas zastanawiam się czy nie mam schizofrenii pseudonerwicowej (borderline lub schizotypii). Psychoterapeuta mówi mi, że nie mam borderline, ale ja do końca w to nie wierzę. Czasami zdaję sobie sprawę, że to wszystko co się dzieje ze mną i wokół mnie to wytwór mojej wyobraźni, a czasami nie.
Wg statystyki zaczerpniętej z książki "Psychiatria dla studentów medycyny" 50-60% schizofreników nie ma wglądu w chorobę. Lekarz mówi mi, że mam krytycyzm częściowy co do objawów. Nie realizuje tego co mówią mi głosy. Głosy te najczęściej mnie obrażają, namawiają do samobójstwa, do innych różnych rzeczy i komentują moja zachowanie.
Mam nadzieję, że ktoś się odezwie i napisze coś o swojej psychoterapii.
Może się ktoś do mnie odezwie

