do śmierci... jak dziecko do matki
Moderator: moderatorzy
- krys840
- zaufany użytkownik
- Posty: 70
- Rejestracja: ndz mar 28, 2010 5:32 pm
- Lokalizacja: Katowice/Będzin
Re: do śmierci... jak dziecko do matki
Dobra, nie wiem, jak sobie radzić z funkcjonowaniem i desperacko chwytam się źródeł, które w moim uznaniu są jednak mniej irracjonalne niż moje trwanie w stanie naprzemiennych uniesień z obumieraniem na duchu czy zbliżaniem się do fizycznych granic bezpieczeństwa. Otóż nie widzę powodu, by stwierdzić, że to choroba, bo takie stany płyną głównie z zewnątrz. Stąd zbudowałem panoramę wiedzy na temat świata w oparciu m. in. o źródła biblijne, ale zaznaczam, że również w oparciu o doświadczenia, które prokuruję sobie od długich lat. Nie jest to fascynacja psychozą bynajmniej.
Powiem tak - jestem racjonalistą, a dopatrywanie się znaków, których nie da się wyrazić żadną nomenklaturą, ani budować szeregu twierdzeń - hipotez uznałem za uzasadnione pod względem racji bytu. Ponieważ własne doświadczenia są dla mnie bardziej logiczne i uporządkowane, gdy widzę je przez pryzmat prawd absolutnych. Nie jest to fantazja, nie jest to zniekształcone spojrzenie na świat.
Po prostu fakty wskazują mi, choć, przysłowiowo, nie przykładam ręki do pługa, że to, co robię, ma użyteczny wymiar. Z pozoru, chcę wierzyć, że nie jestem nie sforsowany, bo chodzę przejęty do głębi swoim stanem fizycznym i degeneracją, która objawia się w ten sposób, że gdybym miał oderwać oczy od tego, co robię na rzecz powszechnej pracy, to coś mnie nie tylko odstręcza, ale i przejmuje jakąś grozą. Bo jestem zmęczony tak, że tracę czasem granice i to jest mój ból. Zupełnie też jakbym miał się nie spełniać jeszcze długo inaczej, choć wiem, że to szaleństwo oczekiwać, że nie będę musiał pójść i zapracować na chleb.
Czuję że pracuję, podejmuję dziedzictwo, że będę potrzebny, że mam obowiązek ulokować kapitał inaczej. Że powinienem to zrobić dla ludzi. Ciągle chcę wierzyć, w szczególności wobec swoich swoistych zdolności, że znajdę miejsce na swoje wewnętrzne podróże. Często nawet myślę, że robię to na chwałę Bożą i rzecz tych, dla których poznanie Boga jest nawet droższe niż złoto. Że podjąłem drogie dziedzictwo, które ostanie się wraz z tymi, którzy je głoszą, bo jest fundamentem pod racjonalne myślenie i łaski. Nie jestem królem, by nie pracować, ale może trzeba wziąć pod uwagę fakt, że tylko okupione wielkim wyzwaniem, często na miarę śmierci jak pokazują najwięksi, dzieło służy innym. Tak samo prorocy czynili tym, którym prorokowali łaski. Tak samo potrzebują nadziei wszyscy, wiedzy i sądu, który jest miłosierdziem, gdyż nie obejdzie się człowiek bez zrozumienia stanu rzeczy. Dlatego napisane jest: "Tam na nich słońcu postawił namiot...".
Powiem tak - jestem racjonalistą, a dopatrywanie się znaków, których nie da się wyrazić żadną nomenklaturą, ani budować szeregu twierdzeń - hipotez uznałem za uzasadnione pod względem racji bytu. Ponieważ własne doświadczenia są dla mnie bardziej logiczne i uporządkowane, gdy widzę je przez pryzmat prawd absolutnych. Nie jest to fantazja, nie jest to zniekształcone spojrzenie na świat.
Po prostu fakty wskazują mi, choć, przysłowiowo, nie przykładam ręki do pługa, że to, co robię, ma użyteczny wymiar. Z pozoru, chcę wierzyć, że nie jestem nie sforsowany, bo chodzę przejęty do głębi swoim stanem fizycznym i degeneracją, która objawia się w ten sposób, że gdybym miał oderwać oczy od tego, co robię na rzecz powszechnej pracy, to coś mnie nie tylko odstręcza, ale i przejmuje jakąś grozą. Bo jestem zmęczony tak, że tracę czasem granice i to jest mój ból. Zupełnie też jakbym miał się nie spełniać jeszcze długo inaczej, choć wiem, że to szaleństwo oczekiwać, że nie będę musiał pójść i zapracować na chleb.
Czuję że pracuję, podejmuję dziedzictwo, że będę potrzebny, że mam obowiązek ulokować kapitał inaczej. Że powinienem to zrobić dla ludzi. Ciągle chcę wierzyć, w szczególności wobec swoich swoistych zdolności, że znajdę miejsce na swoje wewnętrzne podróże. Często nawet myślę, że robię to na chwałę Bożą i rzecz tych, dla których poznanie Boga jest nawet droższe niż złoto. Że podjąłem drogie dziedzictwo, które ostanie się wraz z tymi, którzy je głoszą, bo jest fundamentem pod racjonalne myślenie i łaski. Nie jestem królem, by nie pracować, ale może trzeba wziąć pod uwagę fakt, że tylko okupione wielkim wyzwaniem, często na miarę śmierci jak pokazują najwięksi, dzieło służy innym. Tak samo prorocy czynili tym, którym prorokowali łaski. Tak samo potrzebują nadziei wszyscy, wiedzy i sądu, który jest miłosierdziem, gdyż nie obejdzie się człowiek bez zrozumienia stanu rzeczy. Dlatego napisane jest: "Tam na nich słońcu postawił namiot...".
Wówczas światło księżyca będzie jak światło słoneczne, a światło słońca stanie się siedmiokrotne, jakby światło siedmiu dni - w dniu, gdy Pan opatrzy rany swego ludu i uleczy jego sińce po razach.Izaj.30,26 - Psychoza.
Re: do śmierci... jak dziecko do matki
Oszalałeś??!
Terapia Hellingera to depiero potrafi zryć umysł, już się z tego ktoś nie podniesie
Terapia Hellingera to depiero potrafi zryć umysł, już się z tego ktoś nie podniesie
Re: do śmierci... jak dziecko do matki
Jakiś mały rekordzik na forum - odpowiedź na post/y sprzed.... 5 latyAndrzejB pisze:Oszalałeś??!

Re: do śmierci... jak dziecko do matki
I pytanie trochę nie na miejscu.Wspaniale pisze:Jakiś mały rekordzik na forum - odpowiedź na post/y sprzed.... 5 latyAndrzejB pisze:Oszalałeś??!

Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Jared Leto, 13.04.2014.
Re: do śmierci... jak dziecko do matki
Takie z grubej rury, wymagające reakcji tykanegomei pisze:I pytanie trochę nie na miejscu.Wspaniale pisze:Jakiś mały rekordzik na forum - odpowiedź na post/y sprzed.... 5 latyAndrzejB pisze:Oszalałeś??!

-
- zaufany użytkownik
- Posty: 1453
- Rejestracja: pn gru 15, 2014 5:47 pm
- Status: trener interpersonalny
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 560878
Re: do śmierci... jak dziecko do matki
osobiscie uwazam ze leki daly mi chyba w 100 % mnie przed choroba jestem taki jak kiedys dumny silny mam sile psychiczna nic mnie nie zalamuje jestem taki jak przed laty kiedy to gralem jeszcze w klubie pilkarskim i mialem poszanowanie i podziw w calym miescie teraz zyskuje sobie zaufania i szacunek wielu osob z miasta tak samo jak i ja Radeczek ktory jest z mojego miasta tez ma bardzo duzo znajomych ja zapoznaje go z moimi on ze swoimi czuje sie wyleczony dzieki lekom. Odstawialem leki to mialem straszne leki glosy od Diabla od Jezusa ze jestem Jezusem,Bogiem na zmiane to bylo z czasem nie do zniesienia.Odkad biore leki nic takiego mnie nie spotyka juz od jakichs 6 lat jest ok.
jestem urodzonym przywodca
"Kto nie wygra sam ze sobą, ten nie zwycięży nigdy"
bylem juz na piensku siedmiu piekiel ale teraz...chyba sie nawet nie spoce...
"Kto nie wygra sam ze sobą, ten nie zwycięży nigdy"
bylem juz na piensku siedmiu piekiel ale teraz...chyba sie nawet nie spoce...