Na poczatek wiersze.
Chcę isć twardymi, chwiejnymi krokami.
Zacisnąć zęby i stulając wargi myśleć o powrocie
jak o utracie
Poznawania
Już dłużej nie wahać się, ani nie marzyć.
Rozłożyć ręce i chwytać garściami powietrze.
Butami zgrzytać piach,
Głową rozbijać chmury
Serce orzeźwiać
Wolnością
I gdy będzie wschodziło Słońce,
Duszę ukajać
Światłością
------------
Ciekawsko wyciągam palec,
by dotknąć tafli,
która zadrży, gdy dam jej dotyk
Głęboki wdech chłodnej ulgi
W lustrze zanurzam opuszki palców mej dłoni
Zamykam oczy i oblewa mą rękę
Otacza mnie całego
Uśmiecham się
Nareszcie.
Zanurzam się
I wydycham
Nocne, rzeźkie powietrze
Pojawiam się z nią
Z mą Miłością
Nocą
------------
Gdy przekraczam mgle i
Zanurzam sie w Ciemnosci
Wyciagam dlugie ramiona
I formuje z gliny ksztalty
I pociagam strune,
A drganie nadaje dech ksztaltom
Pomiedzy grubym, cieplym dzwiekiem
Chowam swe gumowe cialo
Zasycha i luszczy sie ma skora
A ujawniaja sie ukryte znamiona
Odbite z Matrycy,
Wiec spogladam ku blaskom
Przebijajacym szmaragdowa Poswiate
I z nimi sie ucze
I od nowa przekraczam mgle i
Zanurzam sie w mroku
Formuje dlugie palce i
Wyciagam z diamentu ksztalty
I dotykam powierzchni,
A fala nadaje im spojrzenie
------------
Czy kiedykolwiek
Mleczna Mgła
Przesłoniła Ci drzewa,
A niebieska Aura
Była rozdzierana
i za wszelką cenę chciała się
Rozpłynąć
Zielone liście,
A w nich błękitna
Krew
Którą chcesz chłeptać
Klęcząc i ciesząc się,
napajając i asymilując
Błękit
W dłoni go trzymasz i chcesz mu coś wyszeptać
Emanujesz
Odczuwaniem
Ale trzymasz usta zamknięte,
Bo wiesz, że
On
I tak Cię słyszy
Szkarłatną czerwień rozlewasz
między nim a Tobą
I chcesz by nastąpiło coś magicznego,
Chcesz rozpłynąć się
----------
Podaj mi dłoń
Z zaufania
Połknij jesienny kamień,
Niech on rozkwitnie w Tobie
Mozaiką Abstrakcji
Niech jego wzór
stanie sie słodyczą
Kwitnących myśli
A to czym jesteś
Niech będzie tylko wspomnieniem
Iluzją mglistej perspektywy
Niech ona przekwitnie,
A Ty staniesz się
Słonecznym i Księżycowym Kwiatem
Dążącym do słodyczy
Owocu Twojego umysłu
----------
Przejdziemy jeszcze raz przez sad,
Trzymajac sie za rece
A ja odczytam i zobacze slodka subtelnosc
I odpowiem jej
Dam jej bicie serca i ukojenie objecia
Ona splecie opuszki na cieplym uscisku
I ja to odczytam
Wypije, i przelkniemy blekitna mgielke
I zatopimy sie wzajemnie pod powiekami
Bede jej wdechem
Ona ma magia, liniami miedzy gwiazdami.
A nasz wydech bedzie
Tancem iskier wznoszacych sie ku gorze
Rozplyniemy sie
Wydechem echa, ktore chcemy uslyszec
Rozplyniemy sie
------------
Splonely laki za nami
Lipiec dal im plomienie
Zorze widzielismy
Slonce na Polnocy
Z pustka w glowie
Tylko mam Ciebie
Wciaz tanczysz dla mnie
A ja tam wzrok mam
Z chmura na niebie i wiankiem
Radosc mi przyplatalas
Reka odcisnelas slad na mym watku
Teraz go przede i przedl bede
Muzo, powiedzialbym Ci
Ale Cie nie zaraze
W Twej lekkosci sie zanurze
Po prostu
A Ty nie zapytasz o nic
Te maja tytuly
Szare Kolce
Dreszcze jak kolce na skórze
Na samych czubkach, jak na żądłach,
Tkwi lodowaty i przenikający
Ból
Wpuszczający truciznę w ciało
Szarą smuge w
Bijace Zródlo
Mącącą kryształową wodę
Oddychaj, Wydychaj...
Widziałem
Stań naprzeciwko mnie
I pokaż swą twarz
A ona znika,
zmienia się,
Ty stoisz
A powietrze drga
Przestrzeń się miesza
Oblicze znika
Głębia w Tobie
A Ty znikasz
Rozmywasz się, rozmazujesz i
Rozpływasz...
Pustka
Nie istniejesz
A ja nie widziałem nic
Bo ja...
Myślokształty
Oddaję mój zmysł Błękitowi
Tęczowe Wstęgi
Łączą mnie z odległymi
Czasoprzestrzeniami
Przyciągają obrazy
Nieustannie wirujące
Fale i Rezonansy
Interferują
Na szczytach tworząc
Niesamowicie barwne, a nieraz
Rzeczywiste
Iluzje
Dalej poleca opowiadania, luzne teksty i troche rzezb oraz moze jakis wegiel. Narazie starczy, jak mysle
