Rozszczepienie jaźni?
Moderator: moderatorzy
Rozszczepienie jaźni?
Schizofrnia to z języka greckiego oznacza rozszczepienie, mimo wszystko choć cierpię na to chorobę nie czuję się rozszepieony a tym bardziej rozdwojony.Czy ta nazwa nie jest przypadkiem przestarzała i nie oddaje pełnych symptomów tej choroby?
Re: Rozszczepienie jaźni?
Nazwa rozszczepienie w schizofrenii oznacza rozszczepienie emocji i mysli, nie jest to okreslenie na rozszczepienie jazni (choc niektorzy mylnie tak przyjmuja). Choroba powoduje rozbieznosci pomiedzy naszym mysleniem, a uczuciami - np. myslisz o czyms pieknym, a odczuwasz gniew. Psychika i emocje powinny sobie odpowiadac, inaczej czlowiek czuje niepokoj.fotex pisze:Schizofrnia to z języka greckiego oznacza rozszczepienie, mimo wszystko choć cierpię na to chorobę nie czuję się rozszepieony a tym bardziej rozdwojony.Czy ta nazwa nie jest przypadkiem przestarzała i nie oddaje pełnych symptomów tej choroby?
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozszczepienie jaźni?
tak, jest przestarzała, ten termin pochodzi chyba od kremplina, który robił jakąś systematykę. posłużył się zwrotem rozszczepienie, bo chory jest czasami jakby w innym stanie, jakby nie był sobą. dziś wiemy, że to tylko nadmiernie rozhuśtane emocje, a poczucie własnego ja jest to samo.fotex pisze:Czy ta nazwa nie jest przypadkiem przestarzała
Re: Rozszczepienie jaźni?
Srormułowanie rozszczepienie, nie jest przestarzałe - oddaje bardzo dobrze podstawowy objaw dla schizofrenii. Chorzy najczęściej właśnie nie zdają sobie sprawy z rozszczepienia wł. osobowości, bo gdyby tak było nie byliby chorzy na schizofrenię.zbyszek pisze:tak, jest przestarzała, ten termin pochodzi chyba od kremplina, który robił jakąś systematykę. posłużył się zwrotem rozszczepienie, bo chory jest czasami jakby w innym stanie, jakby nie był sobą. dziś wiemy, że to tylko nadmiernie rozhuśtane emocje, a poczucie własnego ja jest to samo.fotex pisze:Czy ta nazwa nie jest przypadkiem przestarzała
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Rozszczepienie jaźni?
To chyba trochę kwestia przyjęcej filozofii. Mógłbym argumentować, że nawet w stanie ostrym chory posługuje się jakąś logiką i jego zachowania mają swoje uzasadninie. W tym sensie jego emocje mogą być dość spójne, nawet nie mniej niż zdrowego. ergo rozszczepienie brak !Anonymous pisze:Srormułowanie rozszczepienie, nie jest przestarzałe - oddaje bardzo dobrze podstawowy objaw dla schizofrenii.
dawne sformułowanie "on nie jest sobą" oddaje zmianę, a nie dwoistość, brak spójności, czy rozszczepienie. dlatego można uznać je za mylące.
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
Re: Rozszczepienie jaźni?
Czesław Miłosz w "Traktacie Moralnym" pisał o tym mniej więcej tak..zbyszek pisze:To chyba trochę kwestia przyjęcej filozofii. Mógłbym argumentować, że nawet w stanie ostrym chory posługuje się jakąś logiką i jego zachowania mają swoje uzasadninie. W tym sensie jego emocje mogą być dość spójne, nawet nie mniej niż zdrowego. ergo rozszczepienie brak !Anonymous pisze:Srormułowanie rozszczepienie, nie jest przestarzałe - oddaje bardzo dobrze podstawowy objaw dla schizofrenii.
dawne sformułowanie "on nie jest sobą" oddaje zmianę, a nie dwoistość, brak spójności, czy rozszczepienie. dlatego można uznać je za mylące.
"..bo schizofrenia to rozszczepienie
kwiatu na łodygę i korzenie;
Przeświadczenie, że moje czyny
Spełniam nie ja, lecz ktoś inny". Zgadzasz się z tym, Zbyszku? Bo mi trudno się z Miłoszem w tym wypadku nie zgodzić.
"Twarz, która nie daje światła, nigdy nie będzie gwiazdą."
Znaczy, że nigdy nie przeszlo Ci nawet przez mysl, ze w Tobie procz Ciebie jest jeszcze ktoś inny, kto zrobi wszystko by złośliwie utrudnić Ci życie? Albo myśl, ze oprocz Ciebie jest ktoś inny, kto myśli, a Ty jedynie wykonujesz czyny? albo odwrotnie?zbyszek pisze:takie przeświadczenie może się pojawić, lecz nie jest cechą definiującą schizofrenię, choć tak chyba kiedyś uważano.
ja tego nigdy nie miałem, nie było wątpliwości, że chcę za swoje czyny sam odpowiadać.
-
- bywalec
- Posty: 106
- Rejestracja: czw mar 23, 2006 12:54 pm
- Lokalizacja: Piekary Śl.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
oprócz mnie był głos, który się ze mnie naigrywał, lecz słyszałem go nie w sobie, lecz rozpoznawałem słowa w szumie lodówki, to drugie uczucie też znam: "amerykanie prowadzili próby sterowania ludzkim umysłem na odległość i experymentowali nade mną" oczywiście chciałem się poskarżyć, lecz nie wiedziełam do kogo, w jakiś dziwny sposób, być może też poprzez ten przekaz na odległość zdobyłem przeświadczenie, że jest takie miejsce, gdzie mogę się z nimi skontaktować, lecz to miejsce to będzie koniec świata, ponieważ moja świadomość napotka tam swoją antyświadomość i obydwie ulegną anihilacji.
w sumie jednak nie kwalifikowałem tego jako rozdwojenie, choć teraz po namyśle widzę, że takie elementy też były.
w sumie jednak nie kwalifikowałem tego jako rozdwojenie, choć teraz po namyśle widzę, że takie elementy też były.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 19
- Rejestracja: pn mar 27, 2006 10:58 pm
- Lokalizacja: z kambuza
Haj,
pachnę jeszcze mąką, ale pozwole sobie wlaczyc sie do powaznej rozmowy.
Z której, w połączeniu z moja dotychczasowa wiedza, wysnuwam co następuje.
Zalozmy, ze istnieje w niektorych umyslach potrzeba transcendencji tak silna, ze mogaca stworzyc osobny #byt#. Zalozmy tez, ze nieudane poszukiwania pokojowe (transcendencji, czyli Boga, Idei, ...) sprawiają, iż #byt# daje znac świadomosci o swojej potrzebie, poprzez Uczucie P.(ustki).
Zalozmy, że warunki (umysłowe? środowiskowe?) pozwalaja (są winne) na łatwe oderwanie posiadacza #bytu# od rzeczywistosci. W takiej sytuacji, #byt# posługując się pokaźnymi zasobami myślowymi, tworzy system urojeniowy, zagarnia dla siebie świadomość i leczy swój bolesny brak transcendencji.
Mysle, ze pojawia sie w zwiazku z tym wiele pytan, ale nie mysle (na razie) wystarczająco sprawnie, by je zasymulować
pachnę jeszcze mąką, ale pozwole sobie wlaczyc sie do powaznej rozmowy.
Z której, w połączeniu z moja dotychczasowa wiedza, wysnuwam co następuje.
Zalozmy, ze istnieje w niektorych umyslach potrzeba transcendencji tak silna, ze mogaca stworzyc osobny #byt#. Zalozmy tez, ze nieudane poszukiwania pokojowe (transcendencji, czyli Boga, Idei, ...) sprawiają, iż #byt# daje znac świadomosci o swojej potrzebie, poprzez Uczucie P.(ustki).
Zalozmy, że warunki (umysłowe? środowiskowe?) pozwalaja (są winne) na łatwe oderwanie posiadacza #bytu# od rzeczywistosci. W takiej sytuacji, #byt# posługując się pokaźnymi zasobami myślowymi, tworzy system urojeniowy, zagarnia dla siebie świadomość i leczy swój bolesny brak transcendencji.
Mysle, ze pojawia sie w zwiazku z tym wiele pytan, ale nie mysle (na razie) wystarczająco sprawnie, by je zasymulować
Witam wszystkim jestem nowa. 23 lata.
Co do rozszczepienia jaźni
Zdiagnozowane mam na 100% bpd a schizofrenia jest podejrzewana, padła nawet 'opinia', że mogę być opętana.
Żaden psychiatra nie chce podjąć sie leczenia mnie w warunkach ambulatoryjnych-wszyscy kierują do szpitala aby tam postawili mi konkretną diagnoze.
W końcu zdecydowałam sie na ten szpital bo naprawde cieżki mi już wytrzymać samej ze sobą... byłam tam dobe i wypisalam sie na własne życzenie.
Wydawało mi sie a nawet byłam o tym przekonana w 100% ze wyśmiewali sie ze mnie, interpretowali wypowiedziane przeze mnie słowa po swojemu... Na koniec kiedy podpisalam papierek, ktory mnie uwalniał z tamtego miejsca powiedzieli mi (lekarze) : "i tak tu wrócisz- tylko że być moze juz w pasach" a do tego tak strasznie chichotali. Brrrr
Dlatego nie pojde juz do szpitala.
Co do rozszczepienia jaźni
posiadam w sobie nieograniczoną niczym ambiwalencje np.: kochać=nienawidzićNazwa rozszczepienie w schizofrenii oznacza rozszczepienie emocji i mysli
Coraz częściej dopadają mnie momenty kiedy 'ona' wchodzi w moje ciało-wtedy nie jestem sobą. Zachowuje sie zupełnie inaczej-brutalniej, agresywniej...Chorzy najczęściej właśnie nie zdają sobie sprawy z rozszczepienia wł. osobowości
Zdiagnozowane mam na 100% bpd a schizofrenia jest podejrzewana, padła nawet 'opinia', że mogę być opętana.
Żaden psychiatra nie chce podjąć sie leczenia mnie w warunkach ambulatoryjnych-wszyscy kierują do szpitala aby tam postawili mi konkretną diagnoze.
W końcu zdecydowałam sie na ten szpital bo naprawde cieżki mi już wytrzymać samej ze sobą... byłam tam dobe i wypisalam sie na własne życzenie.
Wydawało mi sie a nawet byłam o tym przekonana w 100% ze wyśmiewali sie ze mnie, interpretowali wypowiedziane przeze mnie słowa po swojemu... Na koniec kiedy podpisalam papierek, ktory mnie uwalniał z tamtego miejsca powiedzieli mi (lekarze) : "i tak tu wrócisz- tylko że być moze juz w pasach" a do tego tak strasznie chichotali. Brrrr
Dlatego nie pojde juz do szpitala.
sad_grey napisał:
sad_grey napisał także:
Tez tak mam tylko ze ci, ktorzy zostali w moim otoczeniu a sa to raptem 2 osoby (jedna jest troche bardziej oddalona), wiedza juz ze poprostu mam taki styl bycia typu "co tam wieśniaku"? i tego typu. Raczej to nie jest problemem i nie o to mi chodziło. Raczej o zagubienie siebie w samej sobie. Wiem to skomplikowane ale trudno mi to inaczej napisac. Z jednej strony czegos bardzo chce a z drugiej nie chce. I to jest wieczna walka samej ze sobą.ja tesz mam cos takiego ze momus okazuje przuyjazn nazywajac go hujem pojebam itp. i wydaje mi sie to jak najbardziej na miescu, mam nawet jakiego kumpla z kturym zawsze sie witamy "czesc skurwysynu"
sad_grey napisał także:
być moze istnieje cos takiego jak opetanie i po egzorcyzmach ludzie staja sie 'normalni'. Tylko ciezko jest mi przyjac to do siebie zwlaszcza ze jestem niewierzaca...a co do opetania i parapsyhologi to sam wiele bardzo mocno dopuszczam morzliwosc istenina wielu tego typu rzeczy, bo sa ludzie po terapiah u kturyh jest lepiej ... sa i szarlatani

... Raczej o zagubienie siebie w samej sobie ...
sam czuje to tylko troszke, i jesli zrozumialem to zdaje sie ze jusz po wszystkim jusz wiesz czy masz kohac czy nienawidzic
w cos tam napewno wierzyszbyć moze istnieje cos takiego jak opetanie i po egzorcyzmach ludzie staja sie 'normalni'. Tylko ciezko jest mi przyjac to do siebie zwlaszcza ze jestem niewierzaca...

powodzenia
www.pajacyk.pl klikac na brzuh to daje 5groszy na dzieci jakies tam biedne
czesc
czesc
sad_grey
Sama juz sie w tym wszystkim gubie.
No...prawie zawsze...
Własnie w tym problem ze dla mnie kochac i nienawidzic to to samo...i jesli zrozumialem to zdaje sie ze jusz po wszystkim jusz wiesz czy masz kohac czy nienawidzic
Sama juz sie w tym wszystkim gubie.
w cos tam na pewno tak...w cos tam napewno wierzysz
mi natomiast zdaje sie ze wiara pacjenta jest niezbedna do tego aby nastąpiła poprawa. Przykład placebo. Wiara w to ze moze byc lepiej to juz polowa sukcesunie w karzdym przypadku jest potrzebna wiara pacjenta w poprawe
powodzenia
