EMPATIA ***
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: wt lip 29, 2014 2:40 pm
Re: EMPATIA ***
Jesli w jakis tam sposob urazilam - przepraszam. Wiem , wiem... robie troche bledow jezykowych, ale nie jestem polonistka. Pozdrowionka.
Odkąd łza i wrażliwość stały się słabościami człowiek przestał być już człowiekiem...
Re: EMPATIA ***
a czy ja sie czepiam błędów językowych?
to akurat ostatnia rzecz jaka by mi przyszła do głowy
to akurat ostatnia rzecz jaka by mi przyszła do głowy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: wt lip 29, 2014 2:40 pm
Re: EMPATIA ***
Tutaj, wedlug Ciebie popelnilam blad stylistyczny, ale ja jestem tego swiadoma.Gehenna pisze:tak pisano przed wojną...Winda666 pisze: Kilka tygodni temu mialam zaszczyt rozmawiac z kolega
W kazdym badz razie, nie wazne. Nie chce sie sprzeczac o glupoty. To rzeczywiscie glupota. Gehenna, odpusc mi, prosze. Moim zdaniem takie 'szukanie dziury w calym' nie ma sensu.
Odkąd łza i wrażliwość stały się słabościami człowiek przestał być już człowiekiem...
Re: EMPATIA ***
przepraszamLodrepeina pisze:Gehenna, odpusc mi, prosze.
i też dziękuję, to kolejny powód dla którego nie powinno mnie tu być
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: wt lip 29, 2014 2:40 pm
Re: EMPATIA ***
Dlaczego tak uwazasz? Kazdy moze miec odmienne zdanie, a ja swojego bronilam. Nie przejmuj sie. 

Odkąd łza i wrażliwość stały się słabościami człowiek przestał być już człowiekiem...
Re: EMPATIA ***
nie wiem jak tam z innymi ale ja wypuściłem na fb dwie wiadomości po półtorarocznej ciszy... miesiąc po tym jak zapaliłem sobie marihuanę poczułem się nieco bezpieczniej i łatwiej jest mi rozmawiać o wszystkim tym co mnie trapiło....
1 DZiękuje wszystkim zainteresowanym moim zdrowiem psychicznym i życzącym mi szybkiego powrotu do zdrowia. Przyznam się, że będąc dwa razy w ośrodku psychiatrycznym i mierząc się z dolegliwościami umysłu wobec których realny świat zaczyna prezentować się gorzej niżeli samo piekło.. człowiek nie ma ochoty wierzyć w żadnego człowieka nie ma za bardzo nawet ochoty pomoc samego siebie... nie mniej jednak gdy przychodzi czas Bożego narodzenia wbrew całemu światu zaczyna dziać się coś niezwykłego... myśli samobójcze zaczynają znikać... a zamiast nich po prostu pojawia się wstyd i rozczarowanie wobec samego siebie... w człowieku rodzą się różne myśli, które są niczym wirus otwierające niechciane strony w przeglądarce internetowej... a cały świat zamiast przypominaś sielankę jest czymś w rodzaju tego co się wytwarza w momencie uderzania młota o kowadło.... i takie rzeczy najwyrażniej dzieją się naprawdę skoro tak wiele osób choruje na to w jaki sposób określa to psychologia schizofremia. Sam po sobie widzę, że bardzo często nie chce mi się nawet wstać z łóźka a co dopiero spotykać się ze znajomymi wobec wszystkich nieufności jakie rodzi ta choroba w umyśle potęcjalnej ofiary, która stałem się ja.. to coś takiego, że patrząc na osoby z którymi grało się w przeszłości na biosku w piłkę człowiek dostrzega coś co w zasadzie zdaje się byćnierealne nie mniej istniej i zwię się niczym innym jak po prostu wariactwem ewentualnie opętaniem... zwał jak zwał nie mniej jednak niejest to nic przyjemnego w doświadczaniu. Jadłem tabletki ale za bardzo mi nie pomagały.. co najwyżej pozwlały się obudzić i zasnąć. Nie mniej jednak nie mogłem się pogodzić z faktem, że spotkało mnie to tylko i wyłącznie dlatego, że paliłem marihuanę..
2. Pewna osoba w Gdańsku kiedyś powiedziała mi, że życie to potrafi kurewsko zaskoczyć i choć w pełni wówczas nie rozumiałem tych słów wydała mi się to całkiem złota myśl, która stała się motywem przedostatnim ostatnich 1,5 roku mojego życia. Inna osoba powiedziała mi kiedyś, że prawda wskazuje drogę. Dla mnie mój przypadek jest nieco niezwykły ilekroć przypominam sobie pewne 10 sekund z mojego życia... wobec którego pewna siła rozpisała całe moje życie niczym szkic. Jest nawet taka reklama w telewizji o dwóch samochodach z czego jeden jedzie 50 a drugi z prędkością 60 na godzinę. Cóż przez ostatni rok miałem okazję przekonać się jak czuje się osoba opuszczona przez Boga... Czasami chyba warto coś stracić aby pewnego dnia móc cieszyć się tym na nowo. Tak więc osoba, która nie doświadcza Boga jest atakowana przez każda myśl każdej osoby ze społeczeństwa i nie ma w sobie żadnego mechanizmu obronnego. Czasami moze powiedziećtylko yle na ile inn jej pozwolą a gdy chciała by powiedzieć coś od siebie doświadcza ogromnego bólu i niemalże paraliżu własnych myśli, które są związane niczym ręce i ulegają zatraceniu pod presją chociązy dziesiatek osób które być może w tym samym momencie myślą o tej osobie. Cóż w taki stan można popaśc w skutek klątwy wróżki, można np przegrać swoją duszę sskutek przegranego zakładu z całym światem, bądz też zaufać niewłaściwej osobie. Taka osoba nie ma ochoty się z nikim spotykać.. nie czerpie przyjemności z bycia sobą bo kordynatorem jej poczynań staje się czasami każdy człowiek czasmi nawet taki, który żyje innymi wartościami wobec czego osoba, która miała jakiekolwiek powody by się lubić czuję się totalnie zatracona gdy odczuwa, ze nie ma żadnego wpływu na to jaka jest a to co odczuwa jest niewidoczne gołym okiem. Poglega osądowi każdego człowieka i każdy na jej tamat może powiedzieć i dopiąc etykietkę jakakolwiek jej się podoba a ta osoba będzie wiedziała, że będzie musiała z nią żyć. Każda myśl jest zastraszona, tak że taka osoba z czasem nie ma już własnego zdania... ap rzekonania ją do czegokolwiek jest tak proste, jak namówienie psa aby zjadł kiełbasę... aczkolwiek ta osoba wie, że jakby miała wpływ na swoje życie to było by nieco inaczej
No i puściłem to tylko na chwilę bo nieco odwykłem od poruszających serca wpisów, którymi niegdyśnadawałem balsku każdemu dniowi
A rozmawiać z człowiekiem takicm chorym na schizofremię to trochę jak z wściekłym psem... czyli taką osobą , która często zadję sobie sprawę, ze robi i mówi coś nie właściwie... a czasami nawet jeżeli czuję siew głębi siebie niewinna to za to, że schizofrenia tak go wiesz obraziła dolegliwościami, których piękna odrazu nie spostrzegł ma ochotę strzelić focha na siebie za to, żę ma takie myśli, które mu się nie podobają a które jakby żyjąwłąsnym życiem.. Taka osoba często wie, że jak będzie jej bardziej zależyć na rozumówcy to poczuje się lepiej nie mniej jednak w przeszłości okazywała takie zainteresowanie i teraz czasami się lęka. Jeżeli nie masz w sobie mentalności, osoby która dokarmia muchy i za robaka była w stanioe życie oddać to raczej nie stworzysz wokół siebie takiej aury aby taka osobą czuła się wobec Ciebie bezpiecznie a rozmowa była obupulną przyjemnością.. dopóki tamta osoba sam się nie opatrzy i nie wyliże.. co oczywiście nie znaczy, że nie masz się odzywać co raczej znaczy tyle, że nie powinnaś sięgniewać jeżeli tamta osoba czasami nie odpowiada bądz palnie coś co w twoim mneimaniu nie jest zbyt madre. czasami proste pytania są bardzo dokuczliwe np pytanie jak się czujesz... nie zawsze osoba odpowiadająca wiej w jaki psosób chciała by się wyrazić jeżeli choroba przedstawia ją w roli mięsa a Ciebie lwa.
1 DZiękuje wszystkim zainteresowanym moim zdrowiem psychicznym i życzącym mi szybkiego powrotu do zdrowia. Przyznam się, że będąc dwa razy w ośrodku psychiatrycznym i mierząc się z dolegliwościami umysłu wobec których realny świat zaczyna prezentować się gorzej niżeli samo piekło.. człowiek nie ma ochoty wierzyć w żadnego człowieka nie ma za bardzo nawet ochoty pomoc samego siebie... nie mniej jednak gdy przychodzi czas Bożego narodzenia wbrew całemu światu zaczyna dziać się coś niezwykłego... myśli samobójcze zaczynają znikać... a zamiast nich po prostu pojawia się wstyd i rozczarowanie wobec samego siebie... w człowieku rodzą się różne myśli, które są niczym wirus otwierające niechciane strony w przeglądarce internetowej... a cały świat zamiast przypominaś sielankę jest czymś w rodzaju tego co się wytwarza w momencie uderzania młota o kowadło.... i takie rzeczy najwyrażniej dzieją się naprawdę skoro tak wiele osób choruje na to w jaki sposób określa to psychologia schizofremia. Sam po sobie widzę, że bardzo często nie chce mi się nawet wstać z łóźka a co dopiero spotykać się ze znajomymi wobec wszystkich nieufności jakie rodzi ta choroba w umyśle potęcjalnej ofiary, która stałem się ja.. to coś takiego, że patrząc na osoby z którymi grało się w przeszłości na biosku w piłkę człowiek dostrzega coś co w zasadzie zdaje się byćnierealne nie mniej istniej i zwię się niczym innym jak po prostu wariactwem ewentualnie opętaniem... zwał jak zwał nie mniej jednak niejest to nic przyjemnego w doświadczaniu. Jadłem tabletki ale za bardzo mi nie pomagały.. co najwyżej pozwlały się obudzić i zasnąć. Nie mniej jednak nie mogłem się pogodzić z faktem, że spotkało mnie to tylko i wyłącznie dlatego, że paliłem marihuanę..
2. Pewna osoba w Gdańsku kiedyś powiedziała mi, że życie to potrafi kurewsko zaskoczyć i choć w pełni wówczas nie rozumiałem tych słów wydała mi się to całkiem złota myśl, która stała się motywem przedostatnim ostatnich 1,5 roku mojego życia. Inna osoba powiedziała mi kiedyś, że prawda wskazuje drogę. Dla mnie mój przypadek jest nieco niezwykły ilekroć przypominam sobie pewne 10 sekund z mojego życia... wobec którego pewna siła rozpisała całe moje życie niczym szkic. Jest nawet taka reklama w telewizji o dwóch samochodach z czego jeden jedzie 50 a drugi z prędkością 60 na godzinę. Cóż przez ostatni rok miałem okazję przekonać się jak czuje się osoba opuszczona przez Boga... Czasami chyba warto coś stracić aby pewnego dnia móc cieszyć się tym na nowo. Tak więc osoba, która nie doświadcza Boga jest atakowana przez każda myśl każdej osoby ze społeczeństwa i nie ma w sobie żadnego mechanizmu obronnego. Czasami moze powiedziećtylko yle na ile inn jej pozwolą a gdy chciała by powiedzieć coś od siebie doświadcza ogromnego bólu i niemalże paraliżu własnych myśli, które są związane niczym ręce i ulegają zatraceniu pod presją chociązy dziesiatek osób które być może w tym samym momencie myślą o tej osobie. Cóż w taki stan można popaśc w skutek klątwy wróżki, można np przegrać swoją duszę sskutek przegranego zakładu z całym światem, bądz też zaufać niewłaściwej osobie. Taka osoba nie ma ochoty się z nikim spotykać.. nie czerpie przyjemności z bycia sobą bo kordynatorem jej poczynań staje się czasami każdy człowiek czasmi nawet taki, który żyje innymi wartościami wobec czego osoba, która miała jakiekolwiek powody by się lubić czuję się totalnie zatracona gdy odczuwa, ze nie ma żadnego wpływu na to jaka jest a to co odczuwa jest niewidoczne gołym okiem. Poglega osądowi każdego człowieka i każdy na jej tamat może powiedzieć i dopiąc etykietkę jakakolwiek jej się podoba a ta osoba będzie wiedziała, że będzie musiała z nią żyć. Każda myśl jest zastraszona, tak że taka osoba z czasem nie ma już własnego zdania... ap rzekonania ją do czegokolwiek jest tak proste, jak namówienie psa aby zjadł kiełbasę... aczkolwiek ta osoba wie, że jakby miała wpływ na swoje życie to było by nieco inaczej
No i puściłem to tylko na chwilę bo nieco odwykłem od poruszających serca wpisów, którymi niegdyśnadawałem balsku każdemu dniowi
A rozmawiać z człowiekiem takicm chorym na schizofremię to trochę jak z wściekłym psem... czyli taką osobą , która często zadję sobie sprawę, ze robi i mówi coś nie właściwie... a czasami nawet jeżeli czuję siew głębi siebie niewinna to za to, że schizofrenia tak go wiesz obraziła dolegliwościami, których piękna odrazu nie spostrzegł ma ochotę strzelić focha na siebie za to, żę ma takie myśli, które mu się nie podobają a które jakby żyjąwłąsnym życiem.. Taka osoba często wie, że jak będzie jej bardziej zależyć na rozumówcy to poczuje się lepiej nie mniej jednak w przeszłości okazywała takie zainteresowanie i teraz czasami się lęka. Jeżeli nie masz w sobie mentalności, osoby która dokarmia muchy i za robaka była w stanioe życie oddać to raczej nie stworzysz wokół siebie takiej aury aby taka osobą czuła się wobec Ciebie bezpiecznie a rozmowa była obupulną przyjemnością.. dopóki tamta osoba sam się nie opatrzy i nie wyliże.. co oczywiście nie znaczy, że nie masz się odzywać co raczej znaczy tyle, że nie powinnaś sięgniewać jeżeli tamta osoba czasami nie odpowiada bądz palnie coś co w twoim mneimaniu nie jest zbyt madre. czasami proste pytania są bardzo dokuczliwe np pytanie jak się czujesz... nie zawsze osoba odpowiadająca wiej w jaki psosób chciała by się wyrazić jeżeli choroba przedstawia ją w roli mięsa a Ciebie lwa.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 15
- Rejestracja: wt lip 29, 2014 2:40 pm
Re: EMPATIA ***
budkatelefoniczna pisze:nie wiem jak tam z innymi ale ja wypuściłem na fb dwie wiadomości po półtorarocznej ciszy... miesiąc po tym jak zapaliłem sobie marihuanę poczułem się nieco bezpieczniej i łatwiej jest mi rozmawiać o wszystkim tym co mnie trapiło....
1 DZiękuje wszystkim zainteresowanym moim zdrowiem psychicznym i życzącym mi szybkiego powrotu do zdrowia. Przyznam się, że będąc dwa razy w ośrodku psychiatrycznym i mierząc się z dolegliwościami umysłu wobec których realny świat zaczyna prezentować się gorzej niżeli samo piekło.. człowiek nie ma ochoty wierzyć w żadnego człowieka nie ma za bardzo nawet ochoty pomoc samego siebie... nie mniej jednak gdy przychodzi czas Bożego narodzenia wbrew całemu światu zaczyna dziać się coś niezwykłego... myśli samobójcze zaczynają znikać... a zamiast nich po prostu pojawia się wstyd i rozczarowanie wobec samego siebie... w człowieku rodzą się różne myśli, które są niczym wirus otwierające niechciane strony w przeglądarce internetowej... a cały świat zamiast przypominaś sielankę jest czymś w rodzaju tego co się wytwarza w momencie uderzania młota o kowadło.... i takie rzeczy najwyrażniej dzieją się naprawdę skoro tak wiele osób choruje na to w jaki sposób określa to psychologia schizofremia. Sam po sobie widzę, że bardzo często nie chce mi się nawet wstać z łóźka a co dopiero spotykać się ze znajomymi wobec wszystkich nieufności jakie rodzi ta choroba w umyśle potęcjalnej ofiary, która stałem się ja.. to coś takiego, że patrząc na osoby z którymi grało się w przeszłości na biosku w piłkę człowiek dostrzega coś co w zasadzie zdaje się byćnierealne nie mniej istniej i zwię się niczym innym jak po prostu wariactwem ewentualnie opętaniem... zwał jak zwał nie mniej jednak niejest to nic przyjemnego w doświadczaniu. Jadłem tabletki ale za bardzo mi nie pomagały.. co najwyżej pozwlały się obudzić i zasnąć. Nie mniej jednak nie mogłem się pogodzić z faktem, że spotkało mnie to tylko i wyłącznie dlatego, że paliłem marihuanę..
2. Pewna osoba w Gdańsku kiedyś powiedziała mi, że życie to potrafi kurewsko zaskoczyć i choć w pełni wówczas nie rozumiałem tych słów wydała mi się to całkiem złota myśl, która stała się motywem przedostatnim ostatnich 1,5 roku mojego życia. Inna osoba powiedziała mi kiedyś, że prawda wskazuje drogę. Dla mnie mój przypadek jest nieco niezwykły ilekroć przypominam sobie pewne 10 sekund z mojego życia... wobec którego pewna siła rozpisała całe moje życie niczym szkic. Jest nawet taka reklama w telewizji o dwóch samochodach z czego jeden jedzie 50 a drugi z prędkością 60 na godzinę. Cóż przez ostatni rok miałem okazję przekonać się jak czuje się osoba opuszczona przez Boga... Czasami chyba warto coś stracić aby pewnego dnia móc cieszyć się tym na nowo. Tak więc osoba, która nie doświadcza Boga jest atakowana przez każda myśl każdej osoby ze społeczeństwa i nie ma w sobie żadnego mechanizmu obronnego. Czasami moze powiedziećtylko yle na ile inn jej pozwolą a gdy chciała by powiedzieć coś od siebie doświadcza ogromnego bólu i niemalże paraliżu własnych myśli, które są związane niczym ręce i ulegają zatraceniu pod presją chociązy dziesiatek osób które być może w tym samym momencie myślą o tej osobie. Cóż w taki stan można popaśc w skutek klątwy wróżki, można np przegrać swoją duszę sskutek przegranego zakładu z całym światem, bądz też zaufać niewłaściwej osobie. Taka osoba nie ma ochoty się z nikim spotykać.. nie czerpie przyjemności z bycia sobą bo kordynatorem jej poczynań staje się czasami każdy człowiek czasmi nawet taki, który żyje innymi wartościami wobec czego osoba, która miała jakiekolwiek powody by się lubić czuję się totalnie zatracona gdy odczuwa, ze nie ma żadnego wpływu na to jaka jest a to co odczuwa jest niewidoczne gołym okiem. Poglega osądowi każdego człowieka i każdy na jej tamat może powiedzieć i dopiąc etykietkę jakakolwiek jej się podoba a ta osoba będzie wiedziała, że będzie musiała z nią żyć. Każda myśl jest zastraszona, tak że taka osoba z czasem nie ma już własnego zdania... ap rzekonania ją do czegokolwiek jest tak proste, jak namówienie psa aby zjadł kiełbasę... aczkolwiek ta osoba wie, że jakby miała wpływ na swoje życie to było by nieco inaczej
No i puściłem to tylko na chwilę bo nieco odwykłem od poruszających serca wpisów, którymi niegdyśnadawałem balsku każdemu dniowi
A rozmawiać z człowiekiem takicm chorym na schizofremię to trochę jak z wściekłym psem... czyli taką osobą , która często zadję sobie sprawę, ze robi i mówi coś nie właściwie... a czasami nawet jeżeli czuję siew głębi siebie niewinna to za to, że schizofrenia tak go wiesz obraziła dolegliwościami, których piękna odrazu nie spostrzegł ma ochotę strzelić focha na siebie za to, żę ma takie myśli, które mu się nie podobają a które jakby żyjąwłąsnym życiem.. Taka osoba często wie, że jak będzie jej bardziej zależyć na rozumówcy to poczuje się lepiej nie mniej jednak w przeszłości okazywała takie zainteresowanie i teraz czasami się lęka. Jeżeli nie masz w sobie mentalności, osoby która dokarmia muchy i za robaka była w stanioe życie oddać to raczej nie stworzysz wokół siebie takiej aury aby taka osobą czuła się wobec Ciebie bezpiecznie a rozmowa była obupulną przyjemnością.. dopóki tamta osoba sam się nie opatrzy i nie wyliże.. co oczywiście nie znaczy, że nie masz się odzywać co raczej znaczy tyle, że nie powinnaś sięgniewać jeżeli tamta osoba czasami nie odpowiada bądz palnie coś co w twoim mneimaniu nie jest zbyt madre. czasami proste pytania są bardzo dokuczliwe np pytanie jak się czujesz... nie zawsze osoba odpowiadająca wiej w jaki psosób chciała by się wyrazić jeżeli choroba przedstawia ją w roli mięsa a Ciebie lwa.
Kurcze, naprawde wpolczuje, bo co innego moge napisac? Opisales wszystko tak dokladnie. Przeczytalam Tooj post trzy razy. Jestem w stanie pojac co czuje osoba chora, mimo tego, ze nigdy tego nie doswiadczylam. To musi byc takie ciezkie. A Ty jestes bardzo silny, ze z taka latwoscia to wszystko tutaj wylewasz, za co Ci bardzo dziekuje.
Mam jeszcze jedno pytanie. Czy w momencie 'najgorszym' - mam na mysli najgorszy moment w chorobie, czyli wtedy kiedy choroba dala o sobie najbardziej znac.. czy wtedy odebraliscie jakakolwiek osoba 'dobrze' - pozytywnie??? Wiem , ze zdanie nie ladnie zbudowane, ale mam nadzieje, ze zrozumiale.

Odkąd łza i wrażliwość stały się słabościami człowiek przestał być już człowiekiem...
Re: EMPATIA ***
pozytywnie? no bez jaj... mam ostre przeczucie, że wokół mnie same aniołki z królestwa Chrystusowego wyciągają do mnie łapki... a ja jestem tępa kuzka, że tak późno obczajam sytuację
Re: EMPATIA ***
to głębokie pytanie... nie wiem czy chce wracać pamięcią do tamtych chwil... nie wiem czy jest mi to potrzebne... po moim ostatnim poście chyba wolę żyć jakby to się nigdy nie wydarzyło... bo mam silne przeczucię odnośnie tego, że chce wierzyćw to co napisałem w poście wyrzej... rzucając tak wiesz cały wcześniej znany mi swiat na drugi plan. Zyjąc myślą, że otwierają mi się drzwi do świata w którym jeszcze nie byłem.. a bynajmniej miałem już okazję ujrzeć okno... cóż to chyba po prostu nieświadomość... cośtakiego wobec czego dziś wiesz czuję siętrochę jak produkt drugiej kategorii w niebie.. i wstyd mi wogóle sięwobec tej opini usprawiedliwiać z czegokolwiek w moim życiu... gdy tak wiesz teraz czuję jak część moim myśli buszuje już sobie gdzieś tam między granicami nieba a gospodaż za którego postrzegam Jezusa Chrystusa przedląda mój paszport... cóż zwał jak zwał... o samym niebie... to mam co najwyżej teraz przeczucie jako o gromadce aniołków, które mają niezemską puchę z reklam, które oglądam sobie w telewizji... czasami nawet śmieje się razem z nimi... nie no dobra np koleś reklamujący hemorojdy... jako przedstawiciel świata... no tak wiesz nie patrząc mu prosto o oczy tak w domowym zaciszu przez telewizor to jest śmiesznie gdy tak se pomyślę, że wołał reklamowaćmaść niżeli byćprzy Chrystusku z w niebie a innym razem to se wiesz mysle, że to dobry aniołek, który przyszedł na Ziemię aby mnie rozbawić.
Re: EMPATIA ***
u mnie zaczęło się tak, że kobiety traktowałem jak dalaj lama zwierzęta... nie wyróżniałem zbytnio żadnej anie nie pomijałem... filtr jako najprzyjemniejsza forma rozmowy w jakiej się odnajdywałem propagowaem na każdej kobiecie... na każdej kobiecej duszy... dla idei nie chciałem robić wyjątku. nie mniej jednak pod koniec 2012 roku odczuwałem, że kobiety z mojej rodziny mająwzględem mnie ulokowane swoje uczucia... z początku wogóle to było dla mnie nie dopomyślenia aby uczucia lokowaćw czymkolwiek innym nizeli prawdzie. nie mniej jednak szkoda mi było osób ... które tego nie doświadczajądałem im darmowe próbki... i zostałem napadniety przez moją matkę moje uczucia zostały zdewastowane a ja mówiłem, że wolę siedzieć w piekle niżeli dać jej cokolwiek z mojej obecności. Wolałaem nie być Bogiem niżeli adorowaćkogośtakiego kto uderzył w lukęw mojej ideologi tak bardzo, że nawet nie byłem na nią zły... nie mniej jednak moje życie straciło smak , stariło sen... najchętniej brzydkomówiąc bym tym zwymiotował.. pojechałem do ośrodka aby mi to wyjebali z głowy.. to to co poczułem no w skutek poniekad klatwy do mojej starej było tak obrzydliwe względem kogośtakiego nieskalanego jak ja, że nie masz pojęcia. Dla mnie to był koszmar dla osoby, która wiesz sensem życia była miłość a uczucie meżczyzny do kobiety rzadziło by światem jak Adam i Ewa. Majac przy tym poczucie przegranej nie tylk oswoeje duszy ale i mojej mamy spostrzegałem jak moja mama sięnademnąznęca gorzej niżeli sam szatan w piekle w myśl całej tej mojej ide... która tyle dla mnie znaczyła, że cierpiałem aby kobiety cośz tego miały... Nie mniej jednak gdy namacalnie odczuwałem piekło w najczystszej postaci płakałem i wiłem się przed Chrystusem... bo wiedziałem, że każdy chciał mnie zniszczyć... za to, że skradłem całą miłośc tego świata. zaćzałem sięmodlic naprawdę ostro... wobec mojej mamy czułem się jak pies na smyczy skrępowany i zniewolony intuicją... byłem więzniem czegoś czego nie można zobaczyć.. każdego dnia spoglądałem jak świat wokół mnie staje sięcoraz gorszy. A w życiu nie okazał bym najmniejszych przejawów uczuć gdyby to coś co wtedy poczułem odczuła jakikolwiek przejaw mojego zainteresowania... wiedziałem, żemógłbym z nią o tym pogadać... ale to poprostu nie mieściło się aw moim pojęciu etyki. Nigdy w życiu czegoś równie przerażajacego nie przeżyłem. Nie chciałem o ty m myśleć... chciałem stworzyć w swoim umyśle cośinnego... i liczę na to, że Chrystus mnie wysłuchał i ?Dalej Lama.. naprawdę kurde umniejszyłem sięi oddałem co tylko mogłem tak bardzo mnie skręcało z bólu a na dodatek wyazywałem troskę o jej duszę... czym mniemam, że mnie wykorzystywała do tego aby o niej myslał. Rozpominając przeszłośc natrafiłem na czarne sceny z mojej przeszłości na pewnąwizjęwobec której tozyłem dyskusję z Jezusem w Ciemności a on nakręslał mi drogę.. generalnie nie powiątpiewałem ale to było na początku moeje jprygody z Bogiem... zapamiętałem, że tak bardzo zaintrygowała mnie ciemnośc, że nie liczyłem sięze swoją duszą... a w ciemności wykazywałem na początku bezgraniczna wiaręw Boga.. moje drzewo rozmów i prawdy w pewnym elemencie opierało się na kwesti doświwdczania miłości przez moja mamę... nad czym rozmyślałem w wizji... powołałem isę na póbę Abrahama... ale po formie pytania począłem ątpićczy Bóg pyta się o takie sprawy.. ale nie miałem odwagi o poczucie planów straty było zbyt wiele.. ryzykowałem czymś co nie jest moje i nigdy nie było a co mnie urodziło... Zrodził siewe mnie kolejny konflikt ideologiczny... co prawda przez 3 lata nie wątpiłem... ale rzeczywiście wobec mojej mamy alfa i omegą to nigdy nie byłem i nie będę. owszem namawiałem jądo szczerości hccąc jąuratować.. ale *słowo niedozwolone* mać... wszystko się popierdoliło. Wobec czego nie patrzęprzychylnym okiem na samego siebie... ale tak czy siak nie zależy mi na mojej mamie... choć zanim miałem kontakt z Bogiem i te doświadczenia "prawdy w ciemności uwazałem jąza dobrą i troskliwą matkę. Jakby uczyniła wszystko co mogła bym znienawidził moją zyciową decyzję, której nie żałowałem przez trzy lata. spoto tego wszystkiego u mnie... Nie wiem co mam mysleć o moim drzewie... i myslę co by było jakbym weszedł do światłości Chrystusa... Nie minej jednak wówczas wybór zdawał mi siętrafny i nie przewidywałem i nie prowokowałem zadawanych mi pytań. Więc sam od siebie nie mogę powiedzieć, że życzę jej cokolwiek złego. Wkurwi mnie to, że chciałem ją ratowac po ośrodku z rozmową z przyjacielem ale jak *słowo niedozwolone* spotrzegłem jego oczy tka tego samego dnia poczułem wstęt ogromny. Zastanawiałem się jak ona może sięczuć *słowo niedozwolone* mysląc, że tylko mnie prowokuje... *słowo niedozwolone* poznałem co to piekło... Jestem *słowo niedozwolone* w takim szoku, że się *słowo niedozwolone* w pale nie mieści zwłąszcz, z jeżeli zyłbym sobie z pewnąlaską która ma chłopaka i roczne dzicko to było by cacy.... ale czy mnie kręci taki zwiazek z przymusu... kiedy sam czuję się jak palant w stosunku do każdej cycatej istoty, która być może jest niczym innym jak tylko *słowo niedozwolone* pokusą która była warta dla mnie owiele więcej niżeli moja mama... ale jebana ideologia któraswtorzyłem przeczy *słowo niedozwolone* temu aby na mojej zmiania jakakolwiek kobieta miała *słowo niedozwolone* żle... tak też *słowo niedozwolone* sięzwierzyłem zmojego *słowo niedozwolone* świata zmojej *słowo niedozwolone* schizofreni dzięki której wygrywałem w lotto.. zalewałem Japonie Tsunami inapierdalałem Stany Zjednoczone Hugaranami. Jak jeszcze nie wątpiłem w prawdę tak było *słowo niedozwolone* okej.. zawsze jest też opcja marihuany... ale ja *słowo niedozwolone* nie mam ochoty... to jest *słowo niedozwolone* czysta ekonomia, ja powołuje Chrystusa na Boga... we mnie nikt nie ma prawa *słowo niedozwolone* wierzyć. Za chuja nie chciałbym byćkurwa w piekle.. ale jakby mi na kimś *słowo niedozwolone* zależało tak bym *słowo niedozwolone* zaszedł, ale mi *słowo niedozwolone* nie zależy... aby po tym wszystkim choć przez pewien okres czasu myśleć o Chrystusie jako *słowo niedozwolone* niekompletnym ratowniku.. jak kiedyś tylko prawda i cały majątek były *słowo niedozwolone* drogą do nieba... tak dziś kurawa do nieba idzie siębez powodu, wystarczy kościół którym prześladował za to, że nie ma w nim ani marihuany ani orgazmu. Cel raj na Ziemi... żadna dusza nie miała ulec zatraceniu.. ale ta myśl *słowo niedozwolone* mnie rozpierdala takie *słowo niedozwolone* we mnie jest zwątpienie Chryste. I pierdole to wszystko...
tak też Dalej Lama pomógł mi poczuć się na tyle bezpiecznie aby wyksztusić z siebie to wszystko co mnie paraliżowało co. a przedemną...sąd boży.. nie chce już sądzić się sam. Nie sądzcie mnie Wy... gdyż mnieman, że Bóg zrobi to lepiej.. Bóg który bardzije niżeli ja jest pewien swojego istnienia, swoich możliwości
tak też Dalej Lama pomógł mi poczuć się na tyle bezpiecznie aby wyksztusić z siebie to wszystko co mnie paraliżowało co. a przedemną...sąd boży.. nie chce już sądzić się sam. Nie sądzcie mnie Wy... gdyż mnieman, że Bóg zrobi to lepiej.. Bóg który bardzije niżeli ja jest pewien swojego istnienia, swoich możliwości