mój brat ma schizofrenię
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 9:47 pm
mój brat ma schizofrenię
Witam od dłuższego czasu przyglądam sie forum Mój brat od ponad 2 miesiecy przebywa w szpitalu Wykryto u neigo schizofrenię Najgorsze jest to że zmieniają mu leki (bierze juz 4 rodzaj) i nie ma poprawy Juz bylo lepiej Wyszedl do domu na wekend i po poworcie szpiatala okazalo sie ze w domu nie bral lekow (tylko udawal). Dzsiaj musieli ga wziasc w pasy:( Zachowuje sie tak ajk na samym poczatku pobytu w szpitalu Czuje wielka bezsilnosc Czy on w koncu wyzrowieje?:(:( Wydaje mi sie ze to jakis koszmarny sen Tylko ze dlaczego nie moge sie obudzic:( Co robic?
Re: mój brat ma schizofrenię
Rzadko pisuje na forum (choć codziennie czytam). Wiele się tu dowiedziałam. Doskonale wiem, co teraz czujesz.
Ale trzeba się trzymać, trzeba wierzyć i mieć nadzieję, że objawy będą ustępować. W kwestii leków sie nie wypowiem, lekarz na pewno wie co robi, jednak z pewnością potrzebny jest czas, dużo czasu. Życie się diametralnie zmienia, zarówno chorego, jak i rodziny, najbliższych i wszystkich tych, którym zależy na chorym. Pamiętam siebie z tego okresu, byłam tak spięta, że chyba do granic wytrzymałości, czułam taki strach jakiego jeszcze nigdy w życiu. Tak naprawdę stan ten jest różny u różnych osób i baaardzo indywidualny. wylałam chyba wtedy morze łez..., to też mi pewnie pomogło przetrwać... Ale dziś jest już dużo lepiej (choć oczywiście są dołki i gorsze dni, wtedy znów cała drżę). Czytałam gdzieś, że strach rodziny jest bardzo olbrzymi, jednak nieporównanie większy jest strach chorego, nie potrafię w takim bądź razie wyobrazić sobie co przeżyła siostra... bardzo ją kocham i płakałam razem z nią gdy powolutku docierało do niej co sie stało. Przede wszystkim leki, czas i dużo ciepła, zrozumienia i miłości. Głowa do góry, ja też czułam się jak labiryncie bez wyjścia, upiornym śnie - DOSŁOWNIE, jednak dziś jest nadzieja, poprawa i u Was też tak na pewno będzie. Z jednej strony dni sie dłużyły, z drugiej patrząc na to z perspektywy czasu niewiem kiedy ten najgorszy okres minął, jakoś przeleciał przez palce, nic nie było ważne... Życzę dużo wytrwałości, będzie dobrze.
Ps. Ale sie rozpisałam, mam nadzieję, że choć trochę pomogłam. Pozdrawiam
Ale trzeba się trzymać, trzeba wierzyć i mieć nadzieję, że objawy będą ustępować. W kwestii leków sie nie wypowiem, lekarz na pewno wie co robi, jednak z pewnością potrzebny jest czas, dużo czasu. Życie się diametralnie zmienia, zarówno chorego, jak i rodziny, najbliższych i wszystkich tych, którym zależy na chorym. Pamiętam siebie z tego okresu, byłam tak spięta, że chyba do granic wytrzymałości, czułam taki strach jakiego jeszcze nigdy w życiu. Tak naprawdę stan ten jest różny u różnych osób i baaardzo indywidualny. wylałam chyba wtedy morze łez..., to też mi pewnie pomogło przetrwać... Ale dziś jest już dużo lepiej (choć oczywiście są dołki i gorsze dni, wtedy znów cała drżę). Czytałam gdzieś, że strach rodziny jest bardzo olbrzymi, jednak nieporównanie większy jest strach chorego, nie potrafię w takim bądź razie wyobrazić sobie co przeżyła siostra... bardzo ją kocham i płakałam razem z nią gdy powolutku docierało do niej co sie stało. Przede wszystkim leki, czas i dużo ciepła, zrozumienia i miłości. Głowa do góry, ja też czułam się jak labiryncie bez wyjścia, upiornym śnie - DOSŁOWNIE, jednak dziś jest nadzieja, poprawa i u Was też tak na pewno będzie. Z jednej strony dni sie dłużyły, z drugiej patrząc na to z perspektywy czasu niewiem kiedy ten najgorszy okres minął, jakoś przeleciał przez palce, nic nie było ważne... Życzę dużo wytrwałości, będzie dobrze.
Ps. Ale sie rozpisałam, mam nadzieję, że choć trochę pomogłam. Pozdrawiam
Ostatnio zmieniony ndz lut 17, 2008 7:53 pm przez ilga, łącznie zmieniany 1 raz.
Kasiunia_1 - wszystkie leki dizałające na psychikę muszą się wysycić w organiźmie. Na ogól potrzeba dwóch tygodni, ale każdy reaguje indywidualnie. Potrzeba czasu i systematyczności. Może ktoś z rodziny (Ty?) mógłby wziąć na siebie obowiązek delikatnego czuwania nad bratem?
Zmiany leków służą optymalnemu dobraniu takiego, który będzie bratu pomagał.
Najważniejsze jest to, żebyś i Ty i reszta rodziny przyjęli do wiadomości, że to co dzieje się z Twoim bratem jest wynikiem tylko i wyłacznie choroby. Poczytaj posty na tym forum - przekonasz się, że ludzie fantastycznie funkcjonują ze schiziofrenią - uczą sie, pracują, tworzą,. Zakładają rodziny.
Bądź dobrej myśli - czas jest w tym przypadku sprzymierzeńcem.
Zmiany leków służą optymalnemu dobraniu takiego, który będzie bratu pomagał.
Najważniejsze jest to, żebyś i Ty i reszta rodziny przyjęli do wiadomości, że to co dzieje się z Twoim bratem jest wynikiem tylko i wyłacznie choroby. Poczytaj posty na tym forum - przekonasz się, że ludzie fantastycznie funkcjonują ze schiziofrenią - uczą sie, pracują, tworzą,. Zakładają rodziny.
Bądź dobrej myśli - czas jest w tym przypadku sprzymierzeńcem.
Demeter
Mnie też w psychozie zapięli w pasy, tydzień tak leżałem.
Też po wyjściu ze szpitala nie chciałem brać leków.
A teraz wszystko wróciło do normy
Pracuję, żyję jak przed chorobą.
I Twojemu bratu również tego życzę, szybkiego powrotu do normalności.
Chociaż u mnie trwało to trochę, po wyjściu z psychozy mialem jeszcze depresję. Zajęło mi to około pół roku. Twojemu bratu życzę aby szybciej uporał się z choróbskiem.
Nie wolno zapomnieć o edukacji, Twój brat po wyjściu ze szpitala musi się dużo dowiedzieć na temat choroby. Taka wiedza powinna uchronić od samowolnych decyzji typu "przestaję brać leki"
Też po wyjściu ze szpitala nie chciałem brać leków.
A teraz wszystko wróciło do normy

Pracuję, żyję jak przed chorobą.
I Twojemu bratu również tego życzę, szybkiego powrotu do normalności.
Chociaż u mnie trwało to trochę, po wyjściu z psychozy mialem jeszcze depresję. Zajęło mi to około pół roku. Twojemu bratu życzę aby szybciej uporał się z choróbskiem.
Nie wolno zapomnieć o edukacji, Twój brat po wyjściu ze szpitala musi się dużo dowiedzieć na temat choroby. Taka wiedza powinna uchronić od samowolnych decyzji typu "przestaję brać leki"
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 9:47 pm
dziekuje za pomoc
staram sie to wszystko ogarnąć Czasami jestem po prostu na niego zła Boje sie co bedzie jak wroci do domu, tym bardziej ze jestem z tym problemem praktycznie tylko a mama:( Łapie sie na mysli ze chce zeby tam zostal:( Kocham go bardzo tylko jak byl w czasie pobytu w szpiatlu dwa razy w domu i to byl po porstu koszmar Wyszedl z domu na cala noc i nikt nie wiedzial co sie z nim dzieje Wrocil nad ranem dopiero Staram sie normalnie fuknkcjonowac ale jakos wszystko stalo sie bez wyrazu. Ja chyba mam taki charakter ze bardzo to wszystko przezywam:(
Re: dziekuje za pomoc
witaj,
to zrozumiałe, że przeżywasz. Kochasz go i zależy ci na nim, dlatego sie tak angażujesz. wiem, że jest Ci ciężko. Kiedyś (pewnie już niedługo) brat Ci za to podziękuje. Rozumiem Cię, kiedy myślisz momentami, że lepiej gdyby został w szpitalu. Sytuacja Cię przerasta, ja sama pamiętam jak nie mogłam tego pojąć, ogarnąć, zrozumieć, dlaczego itd. Ale wszystko się jakoś z czasem unormuje, wierzę w to. musi upłynąć jednak trochę czasu. sama byłam przerażona, póki nie dowiedziałam się czegoś więcej o tej chorobie. i uwierz, im dłużej czytam to forum, i im więcej upływa czasu, im więcej wiem myślę sobie, że będzie tylko lepiej. Musi być lepiej. Pozdrawiam.
to zrozumiałe, że przeżywasz. Kochasz go i zależy ci na nim, dlatego sie tak angażujesz. wiem, że jest Ci ciężko. Kiedyś (pewnie już niedługo) brat Ci za to podziękuje. Rozumiem Cię, kiedy myślisz momentami, że lepiej gdyby został w szpitalu. Sytuacja Cię przerasta, ja sama pamiętam jak nie mogłam tego pojąć, ogarnąć, zrozumieć, dlaczego itd. Ale wszystko się jakoś z czasem unormuje, wierzę w to. musi upłynąć jednak trochę czasu. sama byłam przerażona, póki nie dowiedziałam się czegoś więcej o tej chorobie. i uwierz, im dłużej czytam to forum, i im więcej upływa czasu, im więcej wiem myślę sobie, że będzie tylko lepiej. Musi być lepiej. Pozdrawiam.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 9:47 pm
Szukam sił do dalszej walki
Dziękuję Ilga z całego serca Czytam czytam o tej chorobie Ja po prostu myślalam ze szybciej wroci siebie Czasami po prostu tesknie za nim Niby widze go ale brakuje mi jego uśmiechu "co słychać", po porstu rozmowy:) Masz racje Musi byc lepiej Dzisiaj jadę do Niego Nie spodziewam sie jakiejs wielkiej poprawy ale w kazdym gescie upatruje iskierki ze jest lepiej. Cierpliwie czekam na lepsze jutro
Re: Szukam sił do dalszej walki
pamiętam jak było u nas, po tygodniu, dwóch brania leków chcieliśmy by była zdrowa. Niestety - nie ma tak dobrze. dziś wiem doskonale, że na efekty trzeba poczekać, ale warto. cały mój (nasz) stres potęgował się, ponieważ tak jak pisałam nie mieliśmy dosłownie zielonego pojęcia o tego typu chorobach. Niestety, tak jak duuuuża część społeczeństwa. nikt w bliższej rodzinie nie choruje/nie chorował. wiem, ze to marne usprawiedliwienie swojej niewiedzy, ale myślę, ze tak już po prostu jest. dopóki człowiek nie zetknie się z tym naprawdę blisko, nie zdaje sobie sprawy jak to jest. wszystkiego dobrego. pozdrawiam.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 4
- Rejestracja: pn lis 12, 2007 9:47 pm
Witam Cie ilga Dziekuje za odpowiedz tylko ze on juz w szpitalu jest ponad 2 miesiace..... teraz dodatkowo nie chce brac lekow;/ Boje sie poprostu ze nie bedzie juz nigdy tak jak dawniej.... Przeciez powinna byc poprawa... czasami owszem jest troszke lepiej ... nie chce narzekac tylko to wszytsko jest jak jakis kiepski zart Po prostu wszystko wyglada inaczej Kiedys mialam znajomego ktorego siostra miala schizofrenie i widocznie to byl jakis ciezki przypadek bo wlasciwie nie byl oz nia kontaktu Calymi dniami siedziala w domu na bardzo silnych lekach podawanych w zastrzykach Chyab tego tez sie boje Oj ale nie bedzie tak zle
Wierze w to ze bedzie dobrze:) Pozdrawiam goraco i duzo zdrowka dla Ciebie nio i siostrzyczki:)

Kasiunia_1, nie chcę Ci ciągle pisać, że potrzeba cierpliwości i czasu, bo to już pewnie wiesz. My też zmienialiśmy leki i tutaj trzeba zaufać lekarzowi - nie ma innego wyjścia. z czasem, z doświadczeniem chory pewnie wie, co jak na niego działa i wtedy może wyrazić/wspomóc decyzję lekarza o wyborze leków, a teraz, cóż, trzeba sie zdać na jego wiedzę i doświadczenie. również życzę zdrówka i pozdrawiam.
Ostatnio zmieniony ndz lut 17, 2008 7:55 pm przez ilga, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 7
- Rejestracja: wt gru 11, 2007 3:28 pm
- Lokalizacja: świętokrzyskie
witam
mojego brata dziś pogotowie wywiozło do szpitala po tym jak nozem zaatakował mamę , on choruje od 6 lat i juz nie licze ile razy miał zmieniane leki, miesiąc temu wyszedł ze szpitala po4 miesiącach i lekarze sięprzyznali ze nie mogli sobie z nim poradzić bo nic mu nie pomagało , wpadli na pomysł zeby podawać mu lekarstwo w zastrzyku raz na dwa tygodnie ,jak wyszedł ze szpitala to sie zadeklartował ze będzie przyjmiwał leki doustnie bo po zastrzyku się bardzo źle czuje
ale jak widać tak samo jak u ciebie też udawał że bierze leki aż kilka dni temu zauważyłam ze coś jest nie tak, i się nie myliłam ja już steaciłam nadzieję na to że kiedykolwiek się wyleczy , jeszcze ostatnio jego doktorka mnie uswiadomiła ze w im młodszym wieku sie zachoruje tym choroba jest cięższa on zachorował jeszcze w szkole średniej więc mogę się spodziewać tylko ze będzie coraz gorzej. niestety ale na to jestem nastawiona
mojego brata dziś pogotowie wywiozło do szpitala po tym jak nozem zaatakował mamę , on choruje od 6 lat i juz nie licze ile razy miał zmieniane leki, miesiąc temu wyszedł ze szpitala po4 miesiącach i lekarze sięprzyznali ze nie mogli sobie z nim poradzić bo nic mu nie pomagało , wpadli na pomysł zeby podawać mu lekarstwo w zastrzyku raz na dwa tygodnie ,jak wyszedł ze szpitala to sie zadeklartował ze będzie przyjmiwał leki doustnie bo po zastrzyku się bardzo źle czuje
ale jak widać tak samo jak u ciebie też udawał że bierze leki aż kilka dni temu zauważyłam ze coś jest nie tak, i się nie myliłam ja już steaciłam nadzieję na to że kiedykolwiek się wyleczy , jeszcze ostatnio jego doktorka mnie uswiadomiła ze w im młodszym wieku sie zachoruje tym choroba jest cięższa on zachorował jeszcze w szkole średniej więc mogę się spodziewać tylko ze będzie coraz gorzej. niestety ale na to jestem nastawiona