instynkt macierzyński
Moderator: moderatorzy
instynkt macierzyński
Ogólnie przyjmuje się, że każda kobieta go ma, a jeśli mówi, że nie ma to ... albo nie wie, że ma, albo zaraz będzie miała.
Jadąc na porodówkę wmówiłam sobie, że gdy zobaczę dziecko ton spłynie na mnie jakaś "łaska" wielkiej miłości i szczęścia. Wcale tak nie było, bachor mnie ledwo interesował, czułam się zmęczona. Bycie z dzieckiem 24 na dobę (o co tak kobiety walczą) było wielką męczarnią. Nie miałabym nic przeciwko większej pomocy pomocy pielęgniarskiej przy opiece nad tą "nówką- sztuką". Szczęśliwie pozbawiono mnie wyrzutów sumienia, że nie piałam nad cudnym bobo.
Jadąc na porodówkę wmówiłam sobie, że gdy zobaczę dziecko ton spłynie na mnie jakaś "łaska" wielkiej miłości i szczęścia. Wcale tak nie było, bachor mnie ledwo interesował, czułam się zmęczona. Bycie z dzieckiem 24 na dobę (o co tak kobiety walczą) było wielką męczarnią. Nie miałabym nic przeciwko większej pomocy pomocy pielęgniarskiej przy opiece nad tą "nówką- sztuką". Szczęśliwie pozbawiono mnie wyrzutów sumienia, że nie piałam nad cudnym bobo.
Re: instynkt macierzyński
Jeśli ma się naturę wojownika walczy się z całym światem, również z własnym dzieckiem.
Re: instynkt macierzyński
Naturalną rolą kobiet jest rodzenie i wychowanie dzieci. Kobieta powinna być opiekunką ogniska domowego, a mężczyzna powinien przynosić upolowanego zwierza.
Re: instynkt macierzyński
...
Ostatnio zmieniony czw kwie 07, 2016 10:59 pm przez mamuska, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: instynkt macierzyński
Ja urodziłam obie córki cesarskim cięciem. Miałam wysokie ciśnienie i uprzedzali, ze jak będę miała mroczki przed oczami to trzeba mówić. Poród był niemożliwy bo mogłam umrzeć. Starsza córka była malutka, ważyła kilogram i lekarze mnie uprzedzili, ze może się źle zakończyć. Och, ile się wtedy modliłam o jej życie. Zabandażowali mi piersi, a ja młoda nawet nie wiedziałam po co, ale zaraz jak się dowiedziałam kazałam to odwiązać. Uparłam się. Ściagałam pokarm dwa miesiące i pierwszy raz nakarmiłam córkę w szpitalu w Międzylesiu gdzie ją kwalifikowano do operacji serca w wieku 2 miesięcy. Mój brat zapytał mnie, czy może komuś powiedzieć że urodziłam przez ciecie, chodziło o bliznę na brzuchu. Poświeciła bym o wiele więcej dla swoich dzieci, cóż tam blizna. Oby były zdrowe i szczęśliwe.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: instynkt macierzyński
Wiele kobiet po porodzie doświadcza depresji. Dopiero od niedawna się o tym mówi. I dopiero do niedawna na kobiety, które nie maja siły zajmować się swoim dzieckiem, które najchętniej gdzieś by od niego uciekły, nie patrzy się z wyrzutem, jak na wyrodne matki.
Moja koleżanka przeżyła depresję poporodową. Zaczęła się cieszyć z obecności dziecka, dopiero po trzech latach, gdy jako tako -dzięki lekom i terapii- doszła do siebie.
Pozdrawiam.m.
Moja koleżanka przeżyła depresję poporodową. Zaczęła się cieszyć z obecności dziecka, dopiero po trzech latach, gdy jako tako -dzięki lekom i terapii- doszła do siebie.
Pozdrawiam.m.
Re: instynkt macierzyński
Ja go na pewno nie mam i nigdy nie miałam. Nigdy nie jest mi smutno na myśl, że nie mam dzieci. Nie czuję żadnej tęsknoty za macierzyństwem, gdy widzę małe dzieci np. na ulicy. Uważam, że bzdurne są wszelkie twierdzenia typu "każda kobieta ..." czy "każdy mężczyzna ...".Gehenna pisze:Ogólnie przyjmuje się, że każda kobieta go ma, a jeśli mówi, że nie ma to ... albo nie wie, że ma, albo zaraz będzie miała.
Re: instynkt macierzyński
Też nie mam instynktu macierzyńskiego i nie będę go mieć. Na pewno nie będę mieć dzieci...
Uogólnianie nie ma najmniejszego sensu.
Uogólnianie nie ma najmniejszego sensu.
To, że jakiś lek komuś służy, nie znaczy że nie zaszkodzi innej osobie.
- przegłosowany
- zaufany użytkownik
- Posty: 8191
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
- Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
- płeć: mężczyzna
Re: instynkt macierzyński
@gehenna, coooo?!
Ale jaja, bo ja też nie cierpię dzieci, których nie znam. Przechodzą takie głupie etapy (opisane przez Piageta), że przykładowo najpierw nawet nie wiedzą, że są; zwyczajnie ryczą albo żrą albo wydalają; jedno z drugim i trzecim naprzemian. Na tym etapie nie osiągają nawet jeszcze poziomu inteligencji psa czy świni (bo jak by kto nie wiedział, świnie są równie mądre, jak psy, ale rosną szybciej i mają trichę inny charakter - dlatego je, a nie psy zjadamy). Później zaczynają widzieć, że jakby są, ale czują się równocześnie innymi osobami (to jest najupierdliwszy okres, bo wtedy jak przykładowo bekniesz, to one myślą jakby same bekały.. ) i oczywiście gapią się, jak walnięte, nadstawiają uszu i ryczą z byle powodu. Później jeszcze się wstydzą, bo już się wyodrębniają od innych, ale nie wiedzą kim są, bo nie mają ludzkiej osobowości. Później na szczęście, po kilku latach, już czują się sobą i koncentrują się na własnych sprawach. I wtedy są kochane, ale też wtedy należy je zacząć ograniczać i wy-cho-wy-wać, wedle uznania.
Jednym słowem. Nic fajnego. Moja opinia oczywiście dotyczy tylko i wyłącznie dzieci, których nie znam.
Tobie zaś gehenno, jako dzieciofobowi polecam taką naprawdę kapitalną i świetną książkę pt "Musimy porozmawiać o Kevinie". Film też dobry ale naprawdę nie dorównuje książce nawet w 10%. To jest książka dla Was myślę, dla Joanny też, serio, polecam całym sercem. Jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem.
Pozdr
Ale jaja, bo ja też nie cierpię dzieci, których nie znam. Przechodzą takie głupie etapy (opisane przez Piageta), że przykładowo najpierw nawet nie wiedzą, że są; zwyczajnie ryczą albo żrą albo wydalają; jedno z drugim i trzecim naprzemian. Na tym etapie nie osiągają nawet jeszcze poziomu inteligencji psa czy świni (bo jak by kto nie wiedział, świnie są równie mądre, jak psy, ale rosną szybciej i mają trichę inny charakter - dlatego je, a nie psy zjadamy). Później zaczynają widzieć, że jakby są, ale czują się równocześnie innymi osobami (to jest najupierdliwszy okres, bo wtedy jak przykładowo bekniesz, to one myślą jakby same bekały.. ) i oczywiście gapią się, jak walnięte, nadstawiają uszu i ryczą z byle powodu. Później jeszcze się wstydzą, bo już się wyodrębniają od innych, ale nie wiedzą kim są, bo nie mają ludzkiej osobowości. Później na szczęście, po kilku latach, już czują się sobą i koncentrują się na własnych sprawach. I wtedy są kochane, ale też wtedy należy je zacząć ograniczać i wy-cho-wy-wać, wedle uznania.
Jednym słowem. Nic fajnego. Moja opinia oczywiście dotyczy tylko i wyłącznie dzieci, których nie znam.
Tobie zaś gehenno, jako dzieciofobowi polecam taką naprawdę kapitalną i świetną książkę pt "Musimy porozmawiać o Kevinie". Film też dobry ale naprawdę nie dorównuje książce nawet w 10%. To jest książka dla Was myślę, dla Joanny też, serio, polecam całym sercem. Jedna z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałem.
Pozdr
gówno w proszku na kijoszku
Re: instynkt macierzyński
...
Ostatnio zmieniony czw kwie 07, 2016 10:59 pm przez mamuska, łącznie zmieniany 1 raz.
Re: instynkt macierzyński
Nie walczę ze swoim dzieckiem, nie jestem dzieciofobem i nie miałam depresji poporodowej.
Nie żałuję, że zostałam mamą i kocham mojego syna.
Ale ... macierzyństwo nie jest dla mnie celem i sensem życia. Wiem, że moje dziecko to zupełnie odrębna istota a nie część mnie. Relacje między nami są chyba bardziej partnerskie niż podległe.
Nie żałuję, że zostałam mamą i kocham mojego syna.
Ale ... macierzyństwo nie jest dla mnie celem i sensem życia. Wiem, że moje dziecko to zupełnie odrębna istota a nie część mnie. Relacje między nami są chyba bardziej partnerskie niż podległe.
- przegłosowany
- zaufany użytkownik
- Posty: 8191
- Rejestracja: ndz wrz 26, 2010 10:59 am
- Status: aktor pisarz poeta. ostatnio mnie wystawiali na brodwayu
- płeć: mężczyzna
Re: instynkt macierzyński
Daletego wam tumaczę żebyście sobie przeczytały "Musimy porozmawiać o Kevinie". Film nie wystarczy na wasze matczyne dylematy (nawet mnie, potencjalnej matce się w ogóle nie spodobał film, a spodobała się książka). To musi być książka. To naprawdę dobra książka, ta książka. ;D
gówno w proszku na kijoszku