Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Moderator: moderatorzy
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Od czasu gdy zaczął mieć większe problemy to on był chory więc ja robiłam wszystko co w mojej mocy aby było lepiej i właściwie wszystko co on chciał a momentami on tracił jasność i logiczne myślenie nawet częściej niż momentami...Już raz wypisywał się na żądanie teraz jak załatwiałam mu przyjęcie (bo mnie prosił o to )
obiecywał ,że będzie cierpliwy i poczeka aż lekarze sami go wypiszą uznając że sobie poradzi.A teraz za wszelką cenę chce wyjść, mam nadzieję że wymuszę przynajmniej na nim zażywanie leków bo poprzednio z tym też był problem, a coś takiego to droga donikąd, bez konsekwencji i cierpliwości to nie ma szans aby poradził sobie z tą chorobą. Ja czasem sama w tym wszystkim tracę jasność oceny sytuacji dlatego tu piszę aby się całkiem nie pogubić.
obiecywał ,że będzie cierpliwy i poczeka aż lekarze sami go wypiszą uznając że sobie poradzi.A teraz za wszelką cenę chce wyjść, mam nadzieję że wymuszę przynajmniej na nim zażywanie leków bo poprzednio z tym też był problem, a coś takiego to droga donikąd, bez konsekwencji i cierpliwości to nie ma szans aby poradził sobie z tą chorobą. Ja czasem sama w tym wszystkim tracę jasność oceny sytuacji dlatego tu piszę aby się całkiem nie pogubić.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Słusznie. Po to jest to forum. Pisz, postaramy się pomóc.Gamma pisze:... Ja czasem sama w tym wszystkim tracę jasność oceny sytuacji dlatego tu piszę aby się całkiem nie pogubić.
Spokój i nie daj się zwieść. W końcu to dla Ciebie też szkoła życia !
Stawiaj warunki i egzekwuj je. W końcu robisz to tylko w jego obronie.
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Dziękuję, zrobię co w mojej mocy pamiętając o tym, że powrót do zdrowia jest rozciągnięty w czasie i trzeba cierpliwości(również ze strony chorego albo nawet przede wszystkim) bo tym wszyscy tu piszą...
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
"szkoła życia " dobrze to określiłeś...No i nie ma w realu z kim o tym rozmawiać ...Byliśmy w udanym związku tak sądzę a koleżanka jak jej przedstawiłam sytuację (że szpital i schizofrenia ) to była przekonana,że zakończyłam tą znajomość...Lekarze są zdystansowani i ostrożni (nawet się nie dziwie bo ostatecznie zawsze każdy na nich winę zwala) teraz dopiero się zmienili po dłuższym czasie... Więc to forum jest rzeczywiście wartościowe.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: czw cze 09, 2011 9:14 pm
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Ja mogę powiedzieć, ze swojej strony, bo 3 lata temu przechodziłam dokładnie to samo. Nie wiem czego zabrakło w moim przypadku, bo ja z ta chorobą przegrałam. Wydawało mi się, że jesteśmy w stanie ją razem pokonać. Z tym, że ja bardziej chciałam niż on. Bez akceptacji i świadomości choroby, osoba chora na schizofrenię nie jest w stanie nic zrobić.. Przynajmniej tak było u nas. Mój partner nie miał świadomości choroby, jego rodzina też nie. Nawet teraz po 3 epizodzie - chyba najgorszym w skutkach i konsekwencjach nie podejmują kroków, nie starają się pomoc. Ja już się od tego odcinam - wiem, że w tym momencie muszę zawalczyć o siebie i skupić się na sobie, bo miałam ciężki rok. Mój były partner zadzwonił do mnie mówiąc, że skończył mu się zolafen, nie ma ubezpieczenia bo nadal nie ma pracy, nie chce zamknąć działalności gospodarczej, stwierdził, że zacznie brac to co ma w domu - abilify. Nie muszę chyba mówić jakie to ma skutki, po wyjściu i przerwaniu leczenia ostatnim razem w styczniu, z abilify przepisani mu zolafen. Samowolnie w domu zaczął znów brać abilify, później znów zolafen, teraz abilify ... Przed świętami kiedy robił sobie takie przejścia otrzymywałam wiadomości, że mu podglądam pulpit na komputerze i zainstalowałam programy szpiegowskie ... Powiedziałam mu, żeby porozmawiał z mamą szczerze o chorobie, żeby mu pomogła w chwilach kryzysu a nie stała z założonymi rękami z dewizą "jest pełnoletni może robić co chce co ja mogę". Chcę się odcinać ale wciąż w tym jestem ... boję się, że skoro wszyscy to mają w nosie on sobie coś zrobi nie wiem.... co radzicie?
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Na to pytanie:
Masz nas - evot, będziemy z Tobą i w miarę możliwości będziemy pomagać.
Dziękujemy, że jesteś
odpowiedziałaś sobie sama:candydolls pisze:co radzicie?
Życzę Ci wytrwałości i cierpliwości, której wielu zabrakło.candydolls pisze:Chcę się odcinać ale wciąż w tym jestem ...
Masz nas - evot, będziemy z Tobą i w miarę możliwości będziemy pomagać.
Dziękujemy, że jesteś

Wasz świat nic mi nie dał, nic nie może mi zabrać
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: czw cze 09, 2011 9:14 pm
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Dziękuję!
Gdyby nie to forum, na które natrafiłam 3 lata temu wiele problemów i wątpliwości nie znalazłoby rozwiązania. Ja tak strasznie wkręciłam się w ta chorobę, tak bardzo się tym interesowałam, że nawet teraz powracam i czytam forum, przeglądam wątki. Był długi czas, że tutaj w ogóle nie zaglądałam, przyznaję się. Zapomniałam o jego chorobie, cieszyłam się życiem, był strach, czasem się pojawiał ale upychałam go zakamarkach mojej pamięci. Weszłam tutaj ponownie jakiś czas temu. Gdzieś tutaj przeczytałam, że związek z osoba chorą jest tak intensywny, że każdy inny wydaje się być nudny. Mimo tego co on mi robił, był dla mnie tak interesujący, tak mocno chciałam być z nim, że pozwalałam mu na wyzwiska, upokorzenie, przekleństwa. Chciałam wierzyć, że nam się uda. Tyle w to zainwestowałam, że bałam się poddać, powiedzieć 'kapituluję', wywiesić białą flagę. Ja też z tego wszystkiego wynoszą szkołę dla siebie.. bo przecież.. czasami wygrywamy, czasami bierzemy lekcję ..
Gdyby nie to forum, na które natrafiłam 3 lata temu wiele problemów i wątpliwości nie znalazłoby rozwiązania. Ja tak strasznie wkręciłam się w ta chorobę, tak bardzo się tym interesowałam, że nawet teraz powracam i czytam forum, przeglądam wątki. Był długi czas, że tutaj w ogóle nie zaglądałam, przyznaję się. Zapomniałam o jego chorobie, cieszyłam się życiem, był strach, czasem się pojawiał ale upychałam go zakamarkach mojej pamięci. Weszłam tutaj ponownie jakiś czas temu. Gdzieś tutaj przeczytałam, że związek z osoba chorą jest tak intensywny, że każdy inny wydaje się być nudny. Mimo tego co on mi robił, był dla mnie tak interesujący, tak mocno chciałam być z nim, że pozwalałam mu na wyzwiska, upokorzenie, przekleństwa. Chciałam wierzyć, że nam się uda. Tyle w to zainwestowałam, że bałam się poddać, powiedzieć 'kapituluję', wywiesić białą flagę. Ja też z tego wszystkiego wynoszą szkołę dla siebie.. bo przecież.. czasami wygrywamy, czasami bierzemy lekcję ..
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Gamma pisze:"No i nie ma w realu z kim o tym rozmawiać ...Byliśmy w udanym związku tak sądzę a koleżanka jak jej przedstawiłam sytuację (że szpital i schizofrenia ) to była przekonana,że zakończyłam tą znajomość..
Tez przechodze przez te “Szkole zycia”-tak, to trudna szkola, trudne kursy, ale zawsze staram sie odrabiac lekcje najlepiej jak potrafie. Lekcja, ktorej nie towarzyszy bol niczego nas nie nauczy.
Mialam podobnie jak Ty. Czasami opowiadalam kolezance o moim chlopaku, ale ona nie lubila sluchac o nas. Wiesz dlaczego? Bo ludzie z reguly nie lubia sluchac o czyims szczesciu.
Pozniej odszedl. W chorobie inaczej wszystko widzial, paranoje... inaczej ocenial rzeczywistoc, sytuacje, bylam ta Najgorsza!!! Dlugo nie chcial mnie znac, nie ufal!!! Spedzil w szpitalu kilka miesiecy.
Wrocil. Przepraszal, dziekowal, ze czekalam. Powiedzial “ Bylas zawsze kiedy mnie nie bylo”. Pozniej byl jeszcze jeden pobyt, ale krotszy.
Tak jak napisala Mariii wytrwalosc, cierpliwosc i dodam jeszcze Wiara i Milosc- tego nie moze zabraknac.
Gdyby nie choroby, problemy moze bysmy nie dostrzegli piekna zycia, jego wartosci.
Wszyscy wiemy, ze pieknie jest kochac i byc kochanym, ale taka miloscia bezwarunkowa z calego serca.
"Nadzieja przychodzi do czlowieka wraz z drugim czlowiekiem"
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Bertha, czyli się ułożyło? Gratulacje.
Cieszę się. 


Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Jared Leto, 13.04.2014.
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Mei
Znasz te legende ze Panu Bogu zabrakło serc, przecial jedno na pol i jedna polowke dal mezczyznie, a druga kobiecie dlatego szukamy tej swojej polowki, bo ona gdzies jest...
Bardzo duzo zawdzieczam Wam! To od Was pobieralam lekcje czym jest ta choroba, jak sobie radzic, to od Was uczylam sie sily! Tutaj na forum poznalam fajnych ludzi.
Dziekuje, dziekuje!!

Znasz te legende ze Panu Bogu zabrakło serc, przecial jedno na pol i jedna polowke dal mezczyznie, a druga kobiecie dlatego szukamy tej swojej polowki, bo ona gdzies jest...
Bardzo duzo zawdzieczam Wam! To od Was pobieralam lekcje czym jest ta choroba, jak sobie radzic, to od Was uczylam sie sily! Tutaj na forum poznalam fajnych ludzi.
Dziekuje, dziekuje!!

"Nadzieja przychodzi do czlowieka wraz z drugim czlowiekiem"
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Znam tę legendę. Miło czytać tak pozytywne historie. 

Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Jared Leto, 13.04.2014.
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Zaczynam wierzyć, że ta nasza historia się pozytywnie mimo wszystko zakończy...
W momentach "kryzysowych" rzeczywiście evot to jedyne miejsce gdzie można szukać bezpiecznego wsparcia.
Ja też po uszy się zaangażowałam w ten związek wiem, że On też jest zaangażowany i nawet jak miał jakieś urojenia czy jazdy zawsze była między nami jakaś nić porozumienia i zaufanie...
Postaram się być dobrej myśli nie zamartwiać się na zapas...Jest lepiej i będzie dobrze...
Dzięki za wsparcie pewnie jeszcze nie raz będzie mi potrzebne...
W momentach "kryzysowych" rzeczywiście evot to jedyne miejsce gdzie można szukać bezpiecznego wsparcia.
Ja też po uszy się zaangażowałam w ten związek wiem, że On też jest zaangażowany i nawet jak miał jakieś urojenia czy jazdy zawsze była między nami jakaś nić porozumienia i zaufanie...
Postaram się być dobrej myśli nie zamartwiać się na zapas...Jest lepiej i będzie dobrze...
Dzięki za wsparcie pewnie jeszcze nie raz będzie mi potrzebne...
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: czw cze 09, 2011 9:14 pm
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Ja dzisiaj czuję taką totalną pustkę..Wróciłam z pracy, staram się czymś zająć myśli. Jak bumerang wracają do mnie jego zdrady, analizuję, myślę co ja wtedy robiłam w tym czasie, czy było to po śmierci mojego taty,kiedy, jakie dni.. Powtarzam sobie: on jest chory, nie chciał Cię tak zranić, nie panował nad tym, nie myśl o tym. Przestaję wierzyć, że jakoś mi się moje życie ułoży. Przeglądałam znowu mój wątek od początku.
Najgorsze jest to, że nie potrafię, nie chcę, żeby on znikał z mojego życia. Nie chcę. Dzisiaj znowu wszystko we mnie pęka. Myślałam, że będę w stanie żyć normalnie, ułożyć sobie życie na nowo. Teraz widzę, że jest to totalnie poza mną, żyje tym co było, przeszłością. Siedzę teraz i nawet jak to piszę łzy same mi płyną. Tyle chwil - wszystko przepadło. Nie wiem co ja sobie myślałam 3 lata temu, że dam radę, że wszystko się ułoży, jak mogłam być tak głupia. On się ciągle asekurował, a ja? ja cała rozentuzjazmowana, niezaprzeczalnym poczuciem słuszności w to, że tak należy, wbiegłam w samo epicentrum ognia i na własne życzenie spłonęłam doszczętnie. On jest chory a ja na własne życzenie sobie to zafundowałam. Gdzie jest ta granica co wolno, co warto, co należy robić. Ja już nie potrafię tego ubierać w słowa. Walczę z sobą, żeby nie dzwonić do niego co chwilę, to tak jakbym bała się bomby, ale wolała siedzieć obok niej, bo strach jest mniejszy. Nie wiem, dziś już nie wiem nic.
Najgorsze jest to, że nie potrafię, nie chcę, żeby on znikał z mojego życia. Nie chcę. Dzisiaj znowu wszystko we mnie pęka. Myślałam, że będę w stanie żyć normalnie, ułożyć sobie życie na nowo. Teraz widzę, że jest to totalnie poza mną, żyje tym co było, przeszłością. Siedzę teraz i nawet jak to piszę łzy same mi płyną. Tyle chwil - wszystko przepadło. Nie wiem co ja sobie myślałam 3 lata temu, że dam radę, że wszystko się ułoży, jak mogłam być tak głupia. On się ciągle asekurował, a ja? ja cała rozentuzjazmowana, niezaprzeczalnym poczuciem słuszności w to, że tak należy, wbiegłam w samo epicentrum ognia i na własne życzenie spłonęłam doszczętnie. On jest chory a ja na własne życzenie sobie to zafundowałam. Gdzie jest ta granica co wolno, co warto, co należy robić. Ja już nie potrafię tego ubierać w słowa. Walczę z sobą, żeby nie dzwonić do niego co chwilę, to tak jakbym bała się bomby, ale wolała siedzieć obok niej, bo strach jest mniejszy. Nie wiem, dziś już nie wiem nic.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Nie martw się, zadzwoń jeśli masz ochotę, ale w żadnym razie nie daj sobą pomiatać. Jeśli on miałby pomiatać tobą teraz lepiej zerwij na amen.
Powiedz mu , ze dzwonisz , bo myślałaś o nim, ale to wcale nie oznacza że miałabyś zrezygnować ze stawiania warunków ! Stawiaj je i wymagaj !
Powiedz mu jasno, że martwi Cię jego choroba i wcale nie musisz dodawać żadnych wytłumaczeń.
Rób tak, żeby on Cię rozumiał, żeby znał i rozumiał Twoje zastrzeżenia, wątpliwości i warunki.
I dalej się nic nie martw - jeszcze będzie na to czas, wtedy nadrobisz.
Powiedz mu , ze dzwonisz , bo myślałaś o nim, ale to wcale nie oznacza że miałabyś zrezygnować ze stawiania warunków ! Stawiaj je i wymagaj !
Powiedz mu jasno, że martwi Cię jego choroba i wcale nie musisz dodawać żadnych wytłumaczeń.
Rób tak, żeby on Cię rozumiał, żeby znał i rozumiał Twoje zastrzeżenia, wątpliwości i warunki.
I dalej się nic nie martw - jeszcze będzie na to czas, wtedy nadrobisz.
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Tak musi być szacunek...Jeśli nie lepiej się na pięcie odwrócić i odejść , nie wszystko można chorobą tłumaczyć.
Choć rozumiem ,że bliską osobę łatwiej usprawiedliwiać i wybielać i trudno o obiektywizm ale on jest niezbędny aby mieć poczucie własnej wartości i przetrwać i być sobą -nie dać się zniszczyć...
Choć rozumiem ,że bliską osobę łatwiej usprawiedliwiać i wybielać i trudno o obiektywizm ale on jest niezbędny aby mieć poczucie własnej wartości i przetrwać i być sobą -nie dać się zniszczyć...
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: czw cze 09, 2011 9:14 pm
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Cieszę się bo dowiedziałam się, że mój były partner dostał pracę i wyjeżdża zagranicę.. Z jednej strony wiem, że dla niego jest to jedyna szansa, w psychozie narobił okropnych długów, kredytów i praca w PL nie byłaby w stanie dać mu takich pieniędzy.. Z drugiej strony boję się, że samotny wyjazd będzie powtórką z września - kiedy to po paru miesiącach wrócił do kraju z najgorszą psychozą..ciężka praca, leki zaczynały mu przeszkadzać po spowolniały... Boję się. Pomimo tego, że bardzo mnie skrzywdził nie życzę mu złe - wręcz przeciwnie, chciałabym, żeby w końcu w chorobie znalazł swoje miejsce i był w stanie nad nią panować..
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Może to jest szansa też dla Ciebie. Może łatwiej będzie się uniezależnić od niego, gdy będzie daleko.
Kochajcie tych, których chcecie kochać, żyjcie tak, jak chcecie żyć i nigdy nie pozwólcie by ktokolwiek przeszkodził wam w zmienianiu waszych marzeń w rzeczywistość.
Jared Leto, 13.04.2014.
Jared Leto, 13.04.2014.
- JudasHonor
- moderator
- Posty: 1895
- Rejestracja: ndz wrz 24, 2006 8:04 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Gdańsk
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
@candydolls
Poszukaj terapii dla osób DDD/DDA, bo myślę że potrzebujesz zrozumieć siebie, swoje słabości i popracować nad tym, gdyż to te słabości prowadzą Cię w problemy.
Według mnie, gdy kolejny raz czytam twoje posty, to widzę dwóch ludzi potrzebujących pomocy. Z twoim chłopakiem problem jest oczywisty, u Ciebie nie tak jaskrawy ale myślę, że równie poważny. Ty wybawiasz ludzi, w każdym razie starasz się to robić, a twój wysiłek i tak jest skazany na porażkę.
Myśle, że jesteś dobrym człowiekiem i przy odpowiednim doborze ludzi, partnerów twoje życie może być szczęśliwe. Jednak póki co zajmujesz się wrakami, rozbitkami, wykolejeńcami, podświadomie wybierasz takie ofiary losu. A to dlatego, że chcesz odegrac swoją rolę, wybawiciela. Jednak ten trud skazany będzie na porażkę, gdyż każdy musi sam się wybawiać. Natomiast Ty utoniesz w problemach tych nieszczęśników, one ogarną twój świat, twój umysł, czyjeś problemy staną się twoimi problemami.
Siedzisz w domu i zadręczasz się co z nim sie dzieje, czy znów nie popadł w tarapaty, czy da sobie radę, jestes opętana myślą o nim. Wydaje Ci się, że się troszczysz o niego, że mu pomożesz, że to tylko jego niezdarność stoi na przeszkodzie by zaczął korzystać z twoich rad i twojej pomocy. On i tak nie korzysta z twojej pomocy, więc tobie jest jeszcze bardziej żal go, bo wiesz że on brnie dalej w problemach.
Obrazowo wygląda to tak, że on skacze w płomień bo chce, bo nie rozumie, bo nie poczuł ognia, bo nie czuje różnicy. Natomiast Ty trzymasz go za rękę, mimo że on sam nie do końca tego chce, nie rozumie twojego poświęcenia, nie docenia tego zbytnio. Ale w końcu płomienie ogarniaja również Ciebie, topisz się w ogniu do którego on sam wskoczył.
Jeśli nie pozwolisz mu spłonąć to on nigdy nie stanie się lepszy. Niech w pełni poniesie konsekwencje swoich czynów, niech stanie się przez to odpowiedzialny. Nie masz prawa zabierać innym prawa do odpowiedzialności za ich czyny. Zabierasz im przez to szansę na stanie się dojrzałymi, odpowiedzialnymi ludźmi.
Zniszczenie jest często elementem tworzenia. Wiele z historii ludzi z tego forum, to pozytywne historie. Choroba obraca nas w pył, ale czasem udaje nam się z niego odrodzić i to na lepsze.
Poszukaj terapii dla osób DDD/DDA, bo myślę że potrzebujesz zrozumieć siebie, swoje słabości i popracować nad tym, gdyż to te słabości prowadzą Cię w problemy.
Według mnie, gdy kolejny raz czytam twoje posty, to widzę dwóch ludzi potrzebujących pomocy. Z twoim chłopakiem problem jest oczywisty, u Ciebie nie tak jaskrawy ale myślę, że równie poważny. Ty wybawiasz ludzi, w każdym razie starasz się to robić, a twój wysiłek i tak jest skazany na porażkę.
Myśle, że jesteś dobrym człowiekiem i przy odpowiednim doborze ludzi, partnerów twoje życie może być szczęśliwe. Jednak póki co zajmujesz się wrakami, rozbitkami, wykolejeńcami, podświadomie wybierasz takie ofiary losu. A to dlatego, że chcesz odegrac swoją rolę, wybawiciela. Jednak ten trud skazany będzie na porażkę, gdyż każdy musi sam się wybawiać. Natomiast Ty utoniesz w problemach tych nieszczęśników, one ogarną twój świat, twój umysł, czyjeś problemy staną się twoimi problemami.
Siedzisz w domu i zadręczasz się co z nim sie dzieje, czy znów nie popadł w tarapaty, czy da sobie radę, jestes opętana myślą o nim. Wydaje Ci się, że się troszczysz o niego, że mu pomożesz, że to tylko jego niezdarność stoi na przeszkodzie by zaczął korzystać z twoich rad i twojej pomocy. On i tak nie korzysta z twojej pomocy, więc tobie jest jeszcze bardziej żal go, bo wiesz że on brnie dalej w problemach.
Obrazowo wygląda to tak, że on skacze w płomień bo chce, bo nie rozumie, bo nie poczuł ognia, bo nie czuje różnicy. Natomiast Ty trzymasz go za rękę, mimo że on sam nie do końca tego chce, nie rozumie twojego poświęcenia, nie docenia tego zbytnio. Ale w końcu płomienie ogarniaja również Ciebie, topisz się w ogniu do którego on sam wskoczył.
Jeśli nie pozwolisz mu spłonąć to on nigdy nie stanie się lepszy. Niech w pełni poniesie konsekwencje swoich czynów, niech stanie się przez to odpowiedzialny. Nie masz prawa zabierać innym prawa do odpowiedzialności za ich czyny. Zabierasz im przez to szansę na stanie się dojrzałymi, odpowiedzialnymi ludźmi.
Zniszczenie jest często elementem tworzenia. Wiele z historii ludzi z tego forum, to pozytywne historie. Choroba obraca nas w pył, ale czasem udaje nam się z niego odrodzić i to na lepsze.
Kolejny dzień pełen nowych możliwości.
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 83
- Rejestracja: czw cze 09, 2011 9:14 pm
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Masz rację, wiem, ze moje zachowanie nie jest normalne. Zaczęłam się rozglądać czy gdzieś w Katowicach odbywają się takie terapie.. nie wiem jak się przełamać, żeby się przyznać, że mam problem i dać sobie pomóc.. Ale to co jest teraz, to co czuję nie jest normalne.. 

- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Re: Proszę o pomoc, radę, wsparcie
Polemizowałbym. A co czują inni ludzie w takiej sytuacji ? Bo mnie się wydaje, że podobnie albo wcześniej zrywa im się kontrola.candydolls pisze:... to co czuję nie jest normalne..
Jak by nie było psychoterapia rzadko kiedy zaszkodzi, dlatego zawsze warto.