schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

Zaniedbałam ten watek a jest wciaz aktualny u mnie. Teraz postanowilam byc sama, bo kontakty z mezczyznami są dla mnie zbyt męczące. Meczy mnie ta cała gadanina o niczym. A sex stał sie formą potwierdzania mojej atrakcyjności. Jak zaczynam cos czuc, to facet uciekal. A ja udawalam ze mnie to w ogóle nie obchodzi. Wiec zostawilam sprawy damsko-meskie innym, ktorzy potrafia lepiej z tego korzystac. Jestem zimna jak lód.
xena wojownicza księżniczka w zadumie
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

jasiek_1984 pisze: teraz biore leki, i jestem niezdolny do przezywania uniesien... biore jakies wspomagacze, ale to nie dziala - cynk, magnez i podobne...
myslalem, ze bedzie lepiej, ale niestety nic z tego.
Zapewniam cie, jako doswiadczona w te klocki, ze taki chlopak moze byc bardzo slodki. A natura sobie z tym poradzi, tylko nie mysl o tym zbyt intensywnie. to bardzo blokuje
xena wojownicza księżniczka w zadumie
Maike
zarejestrowany użytkownik
Posty: 2
Rejestracja: sob wrz 01, 2007 9:07 pm

lav

Post autor: Maike »

z mojego doświadczenia, jest bardzo trudno człowiekowi z schizofrenią stworzyć trwały związek, ciężko jest odnaleść też wspólny jezyk z osobą która widzi świat przez pryzmat inny wartości,
ale napewno związek jest taki do stworzenia i może być napewno trawały
, przykładem jest choćby eliot nash, który do tej pory kocha swoją żone, a ona zapewne jego
jesteśmy inni to napewno, ale napewno nie na tyle żeby nie móc pokochać drugiej osoby z wzajemnościa
uważam, że jesli związek ma coś wnieść w zycie drugiej osoby to napewno musi opierać sie na szczerości i zrozumieniu, zaufaniu, które to wartości musi zrozumieć druga połówka chorego na schizofrenie, tak właśnie uwazam musi ona wiedzieć o tym co się z nami dzieje.
Jesteśmy trudnym narodem, ale jakże cennym i wartościowym, jakże doświadczonym życiowo.
pozdrowienia
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

Mysle, ze chodzi o to, zeby choroba byla traktowana jako cos pobocznego, a nie glowny temat relacji pomiedzy ludzmi. Zeby klotnie nie byly rozptrywane jako efekt choroby, choc czasem nim są. Itp itd. I zeby zwracac uwage na cos co laczy a nie dzieli. Przeciez w schizie emocje sa po prostu wieksze, bardziej zmienne a nie zupelnie inne. da sie to zrozumiec.
xena wojownicza księżniczka w zadumie
Awatar użytkownika
mei
zaufany użytkownik
Posty: 7518
Rejestracja: ndz cze 10, 2007 8:12 pm

Post autor: mei »

.
Ostatnio zmieniony ndz lut 02, 2014 3:00 pm przez mei, łącznie zmieniany 1 raz.
xena
zaufany użytkownik
Posty: 350
Rejestracja: czw mar 02, 2006 12:58 am

Post autor: xena »

Ewik z tego co piszą inni na temat skutkow leków, to chyba masz rację. ale moze jesli nie chce sie dla nikogo starac, to moze w otoczeniu brakuje odpowiedniej osoby? moze warto poszukac gdzie indziej? ja bez lekow mam spadek zaineteresowania sprawami damsko-meskimi i szukam wymowek jesli ktos sie mna zainteresuje. bo po co? Moze wiec to wynik traumy, strachu przed odrzuceniem, a nie samych lekow.
xena wojownicza księżniczka w zadumie
fotex
zaufany użytkownik
Posty: 609
Rejestracja: sob sty 28, 2006 4:04 pm
Lokalizacja: Kraków

Post autor: fotex »

A ja byłem u endokrynologa i wychodzi na to że jestem bezpłodny.Albo jądra albo przysadka muzgowa.W drugim przypadku płodność jest do przywrócenia :wink:
Ania20
zaufany użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: śr sty 03, 2007 4:04 pm

Post autor: Ania20 »

Hmm, temat o miłości. Jestem schizofreniczką, oczym dowiedziałamsię niedawno, myślałam,że stan paranoidalny to jeszcze nie choroba... lekarz rozwiałamoje wątpliwości...

Co do kochania. Czasami kocham całą sobą, podniecam się, angażuję, zależy mi na drugiej osobie, słucham wyteżenie, jestem rozmowna, wczuwam się, staje się miła, dotykam, mówię czułe słowa.
Innym razem...zastanawiam się, czy to jest "to", czy poznałam "tą"osobę, nie dowierzam sobie, że z kimś jestem. Ciężkie uczucie - stawia się znaki zapytania nad każdym gestem,czy druga osoba jest tego warta,czy czasem nie oszukuje się siebie samej i jej. Miłość nie opiera się tylko na zauroczeniu, to jest kwestia chcenia także. Mam nadzieje, że będę chciała być z kimś:)
Ania20
zaufany użytkownik
Posty: 86
Rejestracja: śr sty 03, 2007 4:04 pm

Post autor: Ania20 »

ewik pisze:Zastanawiam sie czy miłość przy neuroleptykach jest możliwa. Przecież po nich nic sie nie czuje. i to obniżone libido. i skutki uboczne np.tycie. wszystko to zniecheca do nawiazywania jakichś głębszych relacji.
Mimo obniżonego libido cały czas do tej pory szukałamkontaktu z płcią przeciwną (ciekawe czemu:). Faktycznie, czasem się nic nie czuje, jest pustka,przynajmniej tych uczuć o zabarwieniu pozytywnym, takich jak radość, podniecenie, poczucie ulgi. Co najciekawsze, mimo, że większość chłopaków po stwierdzeniu, że jestem dla nich za gruba, nie chciało kontynuować znajomości, znalazła się jednak osoba, której to nie przeszkadza. I chwała JEJ za to! Mam nadzieję, że kiedyś albo mi zmienią leki iznów schudnę i poczuję się bardzo atrakcyjną kobietką, albo sama znajdę jakiś system chudnięcia, żeby działał w moim przypadku i będę chudnąć, zyskując wiarę w siebie a może co więcej - akceptację otoczenia. Leki powodują u mnie coś takiego, że nie zwracam wielkiej uwagi na to jak wyglądam. To prawda, nie lubię się w lustrze,ale już jak się nie patrzę, to "zwisa" mi to.
bogdan
zaufany użytkownik
Posty: 550
Rejestracja: ndz lut 24, 2008 11:40 pm

Post autor: bogdan »

Kocham mocno, namietnie, cudownie! Poetycko!
Kocham jak artysta! :)

Prawde mowiac to jesli kobieta da mi tylko szanse, potrafie ja bezwglednie oczarowac i rozkochac w sobie do reszty :P.

A jesli juz chodzi o te milosc na codzien to jestem kawalem drania, porabanego, chorego drania. Swoja pierwsza, wymarzona milosc wyrzucilem z domu na walizkach, a wczesniej jeszcze mialem ochote ja zdradzic, gdyz bylem prawie pewien tego, ze ona ma juz swoich adoratorow i spedza z nimi czas. Bylem tez chorobliwie zazdrosny o jej bylych kochankow ;f. A zanim doszlo do finalu, m.in. bedac w depresji, wyskoczylem z lozka w czasie napadu leku/ zlosci, pocialem sie w lazience i wypisalem krwia na podlodze:
NIE POMAGASZ MI!
Po czym wybieglem w samych slipach w nocy na "spacer" w stanie kompletnego otepienia. Mialem juz wtedy halucynacje. Spotkalem ja jak wychodzila z domu, by mnie poszukac. Umylem stopy pod prysznicem, wyryczalem sie i wrocilem na swoja polowe lozka, nic nie mowiac. Zasnalem jak dziecko.

Skrzywdzilem to biedne dziewcze. Teraz rozmawiamy ze soba czasem. Mowi, ze mi wybaczyla, a ja nadal sobie pluje w brode, ze ja stracilem.
Wstyd mi za siebie.

Druga kobieta nie byla moja miloscia, ale zdazylem ja bardzo polubic i nadal czuje do niej pewien sentyment. Wycofalem sie w momencie, gdy czulem, ze cos nadchodzi... Lezac z nia w lozku, dusilem sie. Nocne wizje i sny byly okrutne, a we mnie roslo jakies napiecie - znalem je, obawialem sie go. Nie mowilem jej o tym jako o przyczynie, choc bylismy krotko i romans byl bez zgrzytow. Czuje, ze stac mnie na to, by kochac tak mocno, ze swe serce bym mej Milosci podawal na tacy pokrojone w plasterki cienkie jak papier, to wiem, ze to jest wlasnie nie to!
Raz chce bliskosci, raz nie moge zniesc tego, ze ktos jest kolo mnie i to na dodatek ta sama osoba.
Nie popelnilem tych samych bledow co za pierwszym razem. Nie popelnilem w zasadzie zadnych bledow w tym drugim, krotkim zwiazku, ale moje napiecie roslo zbyt gwaltownie i nie wrozylo nic dobrego. Ah, raz tylko mielismy troche chora noc, w ktorej chcialem sie napic jej krwi i bylem juz na granicy by stac sie niemilym :?.

Teraz chcialbym miec dziewczyne, ale na zasadzie spotykania sie i ew. nocowania. Tak - zaczynam tesknic za tym, by z kims porozmawiac itd. lecz wiem, ze przede mna dluga droga zanim naucze sie efektywnie wspolzyc pod jednym dachem. Poki co mieszkam sam i chwale sobie pod Niebiosa te sytuacje, mimo iz rzeczywiscie czuje sie dosc samotny...
Awatar użytkownika
Bezpieczny
zaufany użytkownik
Posty: 593
Rejestracja: pn lis 12, 2007 11:26 pm
Lokalizacja: Wwa

Post autor: Bezpieczny »

Piciu pisze: Jednak byliśmy osobami różnymi pod wieloma względami. Przestaliśmy się dogadywać i nasz związek stopniowo umierał.
To ciekawe wydawałoby się, że właśnie osoby skrajnie różne mają największe szansę na udany związek, tak słyszałem.
Nasz prezydent ? NIE mój!
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/

Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
kamuniak
zarejestrowany użytkownik
Posty: 12
Rejestracja: czw lip 10, 2008 11:55 pm

Post autor: kamuniak »

witam:) mam nadzieje ze temat o milosci bedzie dalej kontynuowany...
ja od pieciu lat jestem w stalym zwiazku, od trzech lat choruje, od momentu zachorowania troche sie w naszym zwiazku zmeinilo, razem musielismy nauczyc sie zyc nei tylko ze soba ale tez z choroba...ja stalam sie troche jakby neiobecna, duzo spalam, nic mi sie nie chcialo...po jakims czasei malymi kroczkami poszlam na oddzial dzienny, potem mialam zmiejszane leki i zaczelam uczyc sie zyc z choroba a moj chlopak ( obecnie maz) uczyl sie zyc z nami...przewartosciowalam, a wlasciwie przewartosciowalismy nasze zycie...stalismy sie takimi misiami...po pracy do domku, mneij wyjsc, regularny sen...co nie oznacza ze w naszym zyciu sie nic nie dzieje...spotykamy sie ze znajomymi ale mniej np w weekendy, kazde wyjscie czy wyjazd wczesneij sobei palnowalismy...nasze zycie stalo sie bardzo poukladane, co pozawla nam walczyc z choroba i rozpoznawac jej nawroty...dla mnei wazny jest tez sen, wieczorami padam...a rano tzreba mnei dlugo budzic, ale moj maz poradzil sobie rowneiz z tym i keidy ja zasypiam on zaczyna majstekowac przy kompie...
wiem z doswiadczenia ze chory na schizofrenie moze kochac i byc kochanym ( wiadomo sa dni lepsze i gorsze) tylko aby zwiazek pzretrwal oprocz milosci rzecz jasna osoba zdrowa musi duzo dowiedziec sie o chorobei i ja zaakceptowac, jak rowneiz razem nalezy dojsc do takeigo porozumeinia aby wspolnei zyceie przewartosciowac bo przeciez sa rzeczy wazne i wazneijsze... :):):)
bogdan
zaufany użytkownik
Posty: 550
Rejestracja: ndz lut 24, 2008 11:40 pm

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: bogdan »

Dodalas nadzieji kamuniak :). Tak trzymaj :)
We barely remember what came before this precious moment
Choosing to be here right now
Hold on, stay inside
This body holding me, reminding me that I am not alone in
This body makes me feel eternal
All this pain is an illusion
Avelina19
zaufany użytkownik
Posty: 65
Rejestracja: pt sie 18, 2006 11:36 am

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: Avelina19 »

Jestem schizofreniczką i zgadzam się z osobą,która umieściła ten temat,ja właśnie mam tak,że jak kogoś kocham to są dni kiedy mogłabym go zacałować,a czasem sprać...kiedyś byłam bardzo spokojna teraz zrobiłam się bardzo nerwowa,wystarczy,że coś mi nie pasuje a już wpadam w furię:/tak to u mnie jest,tak się zastanawiam,bo często miewam wahania nastroju i biorę od tego depakine chromo,a co by było gdybym jej niebrała?nawet nie chcę o tym myśleć,wracając do tematu mam faceta,który kocha mnie i chyba coś u mnie zaczyna się wykluwać:P
Avelina19
silna
zaufany użytkownik
Posty: 47
Rejestracja: śr lut 07, 2007 11:19 pm

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: silna »

kurcze strasznie dawno mnie tu nie bylo..... widze ogromne zmiany.

kiedys tu pisalam o sobie i o moim chlopaku ktory choruje. powiem wam ze 3 razy zerwalimsy jak wydawalo mi sie powaznie. raz na ponad rok bez kontaktu pozniej sie zeszlismy, pozniej na 4 miesiace ja sie potrafilam go czepiac o wszytsko nawet o to ze dlugo spi (nie rozumialam ze to niezalezy od niego :( ) noi o moja zazdrosc. pozniej sie zeszlimsy a pozniej znowu chyba tez o moja zazdrosc. nie byismy ze soba pol roku. przez 2 miesiace nie rozmawialimsy. teraz oczywiscie rozumiem ze czasem spi dlugoooo choc rzadko mu sie zdarza spac do 15:) nauczylam sie ze czasem sie poprostu nie odzywa przez 2 dni:( mieszkani w innych miastach. ale co mysle ze jest najwazniejsze to ze on wie ze ja jestem ze sie juz go nie czepiam ze rozumiem ze czasem nie ma ochoty sie do mnie odezwac. np dzis:) zadzwonilam do niego sie pytam dlaczego sie nie ozywa a on ze porozmawiamy kiedy indziej bo teraz cos robi. pozniej mu napisalam ze jest kochany to nie odpisal...pozniej cos tam jeszcze napisalam tez nie odpisal. no coz nie bede sie czepiac o to. nie chce znowu czegos popsuc. powiedzcie mi czy to ze on czasem sie nie odzywa to jest normalne???? gadalimsy kiedys o jego chorobie....teraz juz nie poruszamy tego tematu, staramy sie zyc i chyba nam wychodzi jakby niczego nie bylo. ale on ostatnio ejst caly czas smutny:(:( nie wiem jak go rozweselic:( ostatnio mi powiedzial ze stara sie byc najlepszy jak potrafi, ze sie duzo zmienil a przynajmniej staral sie zmienic na lepsze i ze juz lepszy byc nie potrafi ale boi sie ze kiedys mu powiem spadaj koles juz cie nie chce.
ja go kcoham oczywiscie bardzo mocno i nie wydaje mi sie abym kiedys potrfaila mu tak powiedziec, przeszlam z nim juz chyba wszytsko co bylo mozliwe a jednak z nim zostalam, i nawet nie mam w myslach odejscia. a wiec czy to ze on jest taki smutny i nie ochoty ze mna gadac jest normalne przy tej chorobie??? dodam ze leki juz bierze w profilaktycznych dawkach:) malutkich..... zolafren
Awatar użytkownika
Bezpieczny
zaufany użytkownik
Posty: 593
Rejestracja: pn lis 12, 2007 11:26 pm
Lokalizacja: Wwa

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: Bezpieczny »

A co to jest ten lav ? ;)

Ja kocham jednoślady i to jest miłość bezgraniczna! Więc naprawdę można i w chorobie i z lekami!
Nasz prezydent ? NIE mój!
http://www.bronislawkomorowski.info.pl/
http://www.bronislawkomorowski.tk/

Cudak Tusk i jego cudy: http://www.tuskwatch.pl/ <- rewelacyjna strona.
rudegirl
zaufany użytkownik
Posty: 225
Rejestracja: sob mar 29, 2008 8:32 pm

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: rudegirl »

a ja kocham i jestem kochana..

kocham jak nigdy dotąd, po czubek głowy, po koniuszki palców..

kocham jak wariat.. jakkolwiek by tego nie zrozumieć.........
wolę być niedoskonałą wersją samej siebie,niż najlepszą kopią kogoś innego
irena
zaufany użytkownik
Posty: 318
Rejestracja: czw wrz 04, 2008 11:52 am

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: irena »

I co tu zrobić z tak dobrze rozpoczętym dniem.

Chyba wezmę się do pracy!
Awatar użytkownika
mmatys
zarejestrowany użytkownik
Posty: 6
Rejestracja: wt wrz 23, 2008 4:36 pm

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: mmatys »

Ciekawy temat, gratuluje
witam, jestem schizofrenikiem mam 27lat. Z perspektywy czasu moje nieudane zwiazki oceniam jako rozpadle z powodu niezgodnosci charakterow. Schizofrenik kocha calym sercem. Potem może przesadnie cierpi. Teraz bardzo polubilem kolezanke z terapii z taka sama diagnoza jak moja. To nie milosc lecz przyjazn ludzi jadacych na tym samym wozku. Ja takie przyjaznie cenie sobie najwyzej a nie silne namietnosci ktore z czasem ustepuja.
Osobiscie chetnie dowiedzialbym sie jak to jest kochac schizofrenika bo na pewno jest to w jakis sposob trudna milosc.
pozdrawiam
.żondzi pienionc.żondzi xionc.
Awatar użytkownika
robmiko
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: wt lip 26, 2005 10:25 pm
Lokalizacja: poznan

Re: schizo lav czyli jak kocha schizofrenik

Post autor: robmiko »

Myśle,że najważniejsza jednak jest wiedza jak to napisał Zbyszek.Osoba zdrowa szybko odejdzie bo bedzie coś nie tak.
Nadzieja przedłuża życie
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”