chora mama odmawia leczenia
Moderator: moderatorzy
chora mama odmawia leczenia
Witam
jestem tu nowa, na to forum trafiłam przypadkowo, ale bardzo potrzebuję pomocy. Opiszę w skrócie moją historię.
Moja mama choruje na schizofrenię już bardzo długo, w zasadzie chyba od zawsze. Jest po rozwodzie - z ojcem nie mieszka już prawie 10 lat. Zostawiła go po ciężkim wypadku, zupełnie samego, bez pracy i pieniędzy na dalsze zycie, z dnia na dzień, a ja jako małe dziecko zostałam postawiona przed wyborem "którego rodzica wolę". Mama rozwód uzyskała ok. 4 lata temu, sama wszystko załatwiła, szybko-sprawnie i bardzo boleśnie dla mnie.
Ja skończyłam studia, wyszłam za mąż, mam 2letnie dziecko. Mama od początku nie tolerowała mojego męża, kiedy w nas chwilę mieszkał, wyrzuciła go, później mnie ponieważ nie chciałam zerać z nim kontaktów. Po dwóch latach, po naszym ślubie, wróciliśmy do niej. Mieszkaliśmy w dużym domu, dwupiętrowym, mama na dole, my na górze. Każdy płacił za siebie rachunki, my pracowaliśmy, mama też.
Zaczęły się problemy u mamy w pracy, nie wywiązywała się ze swoich obowiązków, ze wszystkimi się kłóciła, obrażała się na kierowników lub milczała jak zaklęta i śmiała się wszystkim w twarz. Dowiedziałam się o tym od koleżanki z jej pracy, zadzwoniła do mnie i powiedziała że mama dostała ultimatum - albo rozpoczyna leczenie i jest na zwolnieniu l4, albo traci pracę.
Silą zaciągnęłam ją do lekarze, dostała dość silne leki - przepraszam ale nie pamiętam dokładnie nazwy. Na początku zażywała je regularnie, leczyła się ponad rok, wróciła do pracy. Ustąpiły stany lękowe, nerwica, depresja, wrócił apetyt, zaczęła lepiej spać, już nie uważała że wszyscy ją śledzą, podsłuchują i cały świat jest przeciwko niej. Skończyły się awantury, mama wróciła.
Wydawało się że wszystko będzie dobrze, aż do czasu kiedy urodziła nam się córka. Moja mama dosłownie oszalała na jej puncie, a ja stałam się dla Niej wrogiem nr1. Zaczęły się na nowo awantury, krzyki, wyzwiska, mama zaczęła mi wyszarpywać córkę z rąk... i znowu nas wyrzuciła, z malutkim, 8-miesięcznym dzieckiem na bruk, w środku zimy.
Zerwałam z nią kontakt, zmieniłam nr tel, nie widziałam jej rok. Przyjechała do nas, powiedziała ze znowu się leczy, przepraszała, chciała żebyśmy do niej wrócili, bo jest sama i tęskni.
I wróciliśmy....
Nie wiem dlaczego jej uwierzyłam, chyba tylko dlatego że to moja matka. Sprawdziłam, leków nie bierze, do lekarza nie chodzi, mieszkamy z nią od czerwca tego roku.
Ale teraz nie widziałam jej już prawie dwa tygodnie - kazała mi wynosić się i nie pokazywać jej na oczy. Daje mojemu dziecku do zabawy nóż, żarówki, wszystko co niebezpieczne...dlatego córka również nie zostaje już sama z babcią. Wpycha w nią jedzenie dosłownie aż do wymiotów, ponieważ twierdzi że ja ją głodzę i musi najeść się na zapas. Powiedziała ze odbierze mi dziecko i rozbije moja nową rodzinę... Że jestem dla niej nikim, że mogłabym nie istnieć, ta nienawiść widać w jej oczach.
Boję się, nie wiem co robić, nie chcę jej widzieć ale jednocześnie wiem że muszę jej pomóc.
Zamykam drzwi na klucz...
Z dnia na dzień jest coraz gorzej, mama nawet nie włącza światła kiedy jest ciemno. Całą noc pali papierosy, mało śpi, mało je, mało śpi lub wręcz całymi dniami nie wstaje z łóżka - przypuszczam że wtedy bierze jakieś leki na sen. Wygląda koszmarnie, nie dba o siebie, takie stany, skrajnej złości i furii ma przez ok. 5-6 dni w tygodniu, jeden maksymalnie dwa dni jest "normalna".
Jeżeli ktoś przeczytał ten "skrót mojego życia", dziękuję.
Jeżeli ktoś może mi pomóc, proszę niech coś napisze.
Proszę o jakieś rady, wręcz błagam, jestem już na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego.
Zaczyna mi powoli brakować chęci do życia.
Czy mogę mamę zmusić do jakiegoś leczenia? Rozmowa, prośba, mój płacz, błaganie, groźby i szantaż już niestety nie pomagają.
Joanna
jestem tu nowa, na to forum trafiłam przypadkowo, ale bardzo potrzebuję pomocy. Opiszę w skrócie moją historię.
Moja mama choruje na schizofrenię już bardzo długo, w zasadzie chyba od zawsze. Jest po rozwodzie - z ojcem nie mieszka już prawie 10 lat. Zostawiła go po ciężkim wypadku, zupełnie samego, bez pracy i pieniędzy na dalsze zycie, z dnia na dzień, a ja jako małe dziecko zostałam postawiona przed wyborem "którego rodzica wolę". Mama rozwód uzyskała ok. 4 lata temu, sama wszystko załatwiła, szybko-sprawnie i bardzo boleśnie dla mnie.
Ja skończyłam studia, wyszłam za mąż, mam 2letnie dziecko. Mama od początku nie tolerowała mojego męża, kiedy w nas chwilę mieszkał, wyrzuciła go, później mnie ponieważ nie chciałam zerać z nim kontaktów. Po dwóch latach, po naszym ślubie, wróciliśmy do niej. Mieszkaliśmy w dużym domu, dwupiętrowym, mama na dole, my na górze. Każdy płacił za siebie rachunki, my pracowaliśmy, mama też.
Zaczęły się problemy u mamy w pracy, nie wywiązywała się ze swoich obowiązków, ze wszystkimi się kłóciła, obrażała się na kierowników lub milczała jak zaklęta i śmiała się wszystkim w twarz. Dowiedziałam się o tym od koleżanki z jej pracy, zadzwoniła do mnie i powiedziała że mama dostała ultimatum - albo rozpoczyna leczenie i jest na zwolnieniu l4, albo traci pracę.
Silą zaciągnęłam ją do lekarze, dostała dość silne leki - przepraszam ale nie pamiętam dokładnie nazwy. Na początku zażywała je regularnie, leczyła się ponad rok, wróciła do pracy. Ustąpiły stany lękowe, nerwica, depresja, wrócił apetyt, zaczęła lepiej spać, już nie uważała że wszyscy ją śledzą, podsłuchują i cały świat jest przeciwko niej. Skończyły się awantury, mama wróciła.
Wydawało się że wszystko będzie dobrze, aż do czasu kiedy urodziła nam się córka. Moja mama dosłownie oszalała na jej puncie, a ja stałam się dla Niej wrogiem nr1. Zaczęły się na nowo awantury, krzyki, wyzwiska, mama zaczęła mi wyszarpywać córkę z rąk... i znowu nas wyrzuciła, z malutkim, 8-miesięcznym dzieckiem na bruk, w środku zimy.
Zerwałam z nią kontakt, zmieniłam nr tel, nie widziałam jej rok. Przyjechała do nas, powiedziała ze znowu się leczy, przepraszała, chciała żebyśmy do niej wrócili, bo jest sama i tęskni.
I wróciliśmy....
Nie wiem dlaczego jej uwierzyłam, chyba tylko dlatego że to moja matka. Sprawdziłam, leków nie bierze, do lekarza nie chodzi, mieszkamy z nią od czerwca tego roku.
Ale teraz nie widziałam jej już prawie dwa tygodnie - kazała mi wynosić się i nie pokazywać jej na oczy. Daje mojemu dziecku do zabawy nóż, żarówki, wszystko co niebezpieczne...dlatego córka również nie zostaje już sama z babcią. Wpycha w nią jedzenie dosłownie aż do wymiotów, ponieważ twierdzi że ja ją głodzę i musi najeść się na zapas. Powiedziała ze odbierze mi dziecko i rozbije moja nową rodzinę... Że jestem dla niej nikim, że mogłabym nie istnieć, ta nienawiść widać w jej oczach.
Boję się, nie wiem co robić, nie chcę jej widzieć ale jednocześnie wiem że muszę jej pomóc.
Zamykam drzwi na klucz...
Z dnia na dzień jest coraz gorzej, mama nawet nie włącza światła kiedy jest ciemno. Całą noc pali papierosy, mało śpi, mało je, mało śpi lub wręcz całymi dniami nie wstaje z łóżka - przypuszczam że wtedy bierze jakieś leki na sen. Wygląda koszmarnie, nie dba o siebie, takie stany, skrajnej złości i furii ma przez ok. 5-6 dni w tygodniu, jeden maksymalnie dwa dni jest "normalna".
Jeżeli ktoś przeczytał ten "skrót mojego życia", dziękuję.
Jeżeli ktoś może mi pomóc, proszę niech coś napisze.
Proszę o jakieś rady, wręcz błagam, jestem już na skraju wyczerpania nerwowego i fizycznego.
Zaczyna mi powoli brakować chęci do życia.
Czy mogę mamę zmusić do jakiegoś leczenia? Rozmowa, prośba, mój płacz, błaganie, groźby i szantaż już niestety nie pomagają.
Joanna
- maniek123
- nadużywający
- Posty: 2441
- Rejestracja: ndz kwie 10, 2011 4:24 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 560878
Re: chora mama odmawia leczenia
kurcze ciezka sytuacja nie wiem jak pomoc moze inni sie wypowiedza ale poruszyla mnie ta historia naprawde zycze tylko zdrowia moze troche modlitw wiecej do Boga no sam nie wiem.
bylem juz na pieńku siedmiu piekieł ale teraz chyba nawet sie nie spoce...instruktor kulturystyki i fitnesu pozdrawiam. IMPOSSIBLE IS NOTHING. najsilniejsi przetrwają slabi się powoli wykruszają...
-
- zaufany użytkownik
- Posty: 5448
- Rejestracja: ndz wrz 27, 2015 2:20 pm
- Status: Schizo
- Lokalizacja: Void
- Kontakt:
Re: chora mama odmawia leczenia
Nie.asia_maja pisze:Czy mogę mamę zmusić do jakiegoś leczenia?
''Insanity - a perfectly rational adjustment to an insane world.'' http://chomikuj.pl/Antypsychiatra
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
Zapraszam wszystkich popierających antypsychiatrie do dołączenia: http://www.digart.pl/grupy/16361/Anty-psychiatria/ moja grupa ma charakter otwarty.
- moi
- moderator
- Posty: 27824
- Rejestracja: czw maja 18, 2006 12:12 pm
- Gadu-Gadu: 9
- Lokalizacja: Dolny Śląsk
- Kontakt:
Re: chora mama odmawia leczenia
Mamę można posłać na przymusowe leczenie dopiero wtedy, gdy zacznie zagrażać sobie lub innym.
Musiałabyś wykazać przed sądem, że tak właśnie jest.
Pozdrawiam.m.
Musiałabyś wykazać przed sądem, że tak właśnie jest.
Pozdrawiam.m.
Re: chora mama odmawia leczenia
Witam Was ponownie
Dziękuję za odp.i przede wszystkim za zainteresowanie.
Wiem że nie będzie łatwo, w sumie jestem przygotowana na najgorsze, ale chyba łudziłam się że jest jakiś "cudowny lek".
O przymusowe leczenie pytałam, ponieważ mama często mówiła że już jej nie zależy na życiu, że już zrobiła wszystko, więc może odejść. Boję się że może dojść do jakiejś tragedii, nagle i bez żadnej zapowiedzi.
Kiedy chodziłam do podstawówki, pamiętam jak mama często brała relanium i przepijała wódką. A później kazała mi stać przy jej łóżku i pilnować czy oddycha. Koszmar dzieciństwa....stałam tak godzinami i bałam się zrobić choć krok....
Boję się że jeżeli ograniczę z nią kontakty, to zrobi coś głupiego, nieodwracalnego.
Tylko problem w tym, że ja już nie mam siły, to trwa większą część mojego życia. Jest tak jak chce mama albo w ogóle, nie ma dyskusji, rozmowy, kompromisu. Liczy się tylko jej zdanie, bez względu na to czy jest logiczne czy nieracjonalne.
Mama powiedziała mi ostatnio, że całe życie jest ofiarą i wszyscy wokół się nad nią pastwią, ale nie przyjmuje do wiadomości że to ona krzywdzi ludzi którzy kiedyś ją otaczali. Teraz nie ma już nikogo oprócz mnie.
Jeszcze raz Wam dziękuję, Joanna
Dziękuję za odp.i przede wszystkim za zainteresowanie.
Wiem że nie będzie łatwo, w sumie jestem przygotowana na najgorsze, ale chyba łudziłam się że jest jakiś "cudowny lek".
O przymusowe leczenie pytałam, ponieważ mama często mówiła że już jej nie zależy na życiu, że już zrobiła wszystko, więc może odejść. Boję się że może dojść do jakiejś tragedii, nagle i bez żadnej zapowiedzi.
Kiedy chodziłam do podstawówki, pamiętam jak mama często brała relanium i przepijała wódką. A później kazała mi stać przy jej łóżku i pilnować czy oddycha. Koszmar dzieciństwa....stałam tak godzinami i bałam się zrobić choć krok....
Boję się że jeżeli ograniczę z nią kontakty, to zrobi coś głupiego, nieodwracalnego.
Tylko problem w tym, że ja już nie mam siły, to trwa większą część mojego życia. Jest tak jak chce mama albo w ogóle, nie ma dyskusji, rozmowy, kompromisu. Liczy się tylko jej zdanie, bez względu na to czy jest logiczne czy nieracjonalne.
Mama powiedziała mi ostatnio, że całe życie jest ofiarą i wszyscy wokół się nad nią pastwią, ale nie przyjmuje do wiadomości że to ona krzywdzi ludzi którzy kiedyś ją otaczali. Teraz nie ma już nikogo oprócz mnie.
Jeszcze raz Wam dziękuję, Joanna
- maniek123
- nadużywający
- Posty: 2441
- Rejestracja: ndz kwie 10, 2011 4:24 pm
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 560878
Re: chora mama odmawia leczenia
bedzie dobrze pamietaj jestesmy z toba
bylem juz na pieńku siedmiu piekieł ale teraz chyba nawet sie nie spoce...instruktor kulturystyki i fitnesu pozdrawiam. IMPOSSIBLE IS NOTHING. najsilniejsi przetrwają slabi się powoli wykruszają...
Re: chora mama odmawia leczenia
Witam ponownie
piszę po bardzo długiej przerwie, ale mam wielką prośbę.
Jakiś czas temu napisał do mnie Pan - niestety z powodu awarii komputera, nie mam zupełnie żadnych namiarów na Niego. Jedyne co pamiętam, to to że ten własnie Pan zostawił mi swój numer gg i zaoferował swoją pomoc.
Jeżeli przeczyta Pan ten post, bardzo proszę o ponowny kontakt!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jest tragicznie, stan mamy pogorszył się dramatycznie, lada dzień straci pracę, awantury są na porządku dziennym, a ja nie ogarniam już swojego życia z nią u boku. W dwa miesiące schudłam do wagi 47kg, nie mogę spać,nie mogę jeść, boję się o swoją rodzinę i przyszłość.... Nie mam już siły i ochoty na tę walkę, zostałam postawiona pod ścianą i chyba już tylko czekam na strzał.
Jeżeli nadal może mi Pan pomóc, błagam o kontakt!!!!!!
Dziękuję z całego serca i pozdrawiam,
Joanna
piszę po bardzo długiej przerwie, ale mam wielką prośbę.
Jakiś czas temu napisał do mnie Pan - niestety z powodu awarii komputera, nie mam zupełnie żadnych namiarów na Niego. Jedyne co pamiętam, to to że ten własnie Pan zostawił mi swój numer gg i zaoferował swoją pomoc.
Jeżeli przeczyta Pan ten post, bardzo proszę o ponowny kontakt!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Jest tragicznie, stan mamy pogorszył się dramatycznie, lada dzień straci pracę, awantury są na porządku dziennym, a ja nie ogarniam już swojego życia z nią u boku. W dwa miesiące schudłam do wagi 47kg, nie mogę spać,nie mogę jeść, boję się o swoją rodzinę i przyszłość.... Nie mam już siły i ochoty na tę walkę, zostałam postawiona pod ścianą i chyba już tylko czekam na strzał.
Jeżeli nadal może mi Pan pomóc, błagam o kontakt!!!!!!
Dziękuję z całego serca i pozdrawiam,
Joanna
Re: chora mama odmawia leczenia
Witajcie ponownie
Piszę chyba tylko po to żeby to wszystko z siebie gdzieś wyrzucić, komuś opowiedzieć... Od mojego ostatniego listu dużo się zmieniło, na gorsze niestety. Mama jest w domu, wypowiedzenie z pracy już na nią praktycznie czeka ponieważ nie podjęła leczenia, nie ma ważnych badań okresowych. Od około miesiąca donosi tylko l4 od lek.rodzinnego, stomatologa, okulisty itp. Ale to tylko gra na zwłokę, sprawa w zasadzie jest już przesądzona.
Ja nie utrzymuję z nią kontaktów w ogóle, chyba że przypadkiem na siebie wpadniemy. Jasno dała mi do zrozumienia że mnie nie potrzebuje i nie chce. A ja nie mam już siły na tą walkę z nią. Sama leczę się już ponad rok, próbuję się pozbierać i jakoś ułożyć na nowo swoje życie. Bez rodziców, bez dziadków, bez żadnej bliskiej rodziny... nie mam nikogo, został mi tylko mąż i Maja.
I tak się tylko zastanawiam, czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Zawsze byłam z nimi, pomagałam im, kochałam, byłam dzieckiem bezproblemowym, dobrze się uczyłam, nie chodziłam na imprezy, nie piłam, nie paliłam. I właśnie wtedy, kiedy potrzebowałam ich najbardziej, dostała kilka solidnych kopniaków w ... Później następne i kolejne.
Usłyszałam ostatnio od mojej córki "kacham Cie mami" - ma niecałe 3 lata :* i wtedy dotarło do mnie że tak żyć się nie da. Nie da się żyć życiem swoim i innej osoby, nawet jeżeli to matka. Być może to co napiszę jest brutalne i bezwzględnie szczere, ale po tych 31 latach dotarło do mnie, że jeżeli ktoś nie chce Twojej pomocy-choć oferujesz ją setki razy, nie chce Cię w swoim świecie, nawet jeżeli jesteś jego dzieckiem, wręcz wyrzuca Cię z niego na siłę - czasami warto odpuścić. Choć wiem że do końca ma się nadzieję, że może jednak uda się...to czy warto na to czekać większą część swojego życia, czuć się jak zero, nie mieć poczucia własnej wartości, nie mieć żadnego wsparcia ze strony tak bliskich Ci osób. Czy warto?
Nie. Jesteśmy tylko i aż ludźmi, ale patrząc z trochę innej perspektywy - czy mamy prawo ranić innych, odpychać, obrażać, kłamać, nie kochać? Czy choroba zawsze staje się usprawiedliwieniem? W końcu są okresy, jak ja to nazywam "przebłysków normalności". Dlaczego więc nawet w tych chwilach ktoś nie jest w stanie wykazać choćby odrobiny chęci, szczerości, dobrego serca?
Taka jest moja matka. Podobny był mój ojciec.
Ja nie potrafię odpowiedzieć na te pytania, szukałam odpowiedzi i pomocy, niestety nie znalazłam. Być może poddałam się walkowerem, ale inaczej nie mogę postąpić. Ratując na siłę jej życie, pogrążałam w totalnej ruinie swoje.
Ja mam to światełko w tunelu. To słowa mojego męża, które zawsze przypominam sobie w tych najtrudniejszych momentach "umiesz liczyć Asia? - licz na siebie. I na nas - męża i córkę".
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wszystkie miłe słowa. A na zakończenie życzę, by tych lepszych chwil było znacznie więcej. Jesteście wyjątkowymi osobami, które zasługują na szczęście - cokolwiek ono by dla Was oznaczało.
Asia
ps. zapominałam dodać. Dwóch lekarzy odmówiło jej podbicia owych badań okresowych - jak udało mi się przeczytać ukradkiem - "niechęci pacjenta do jakiejkolwiek formy leczenia, brak kontaktu i woli ze strony pacjenta, pacjent nie udziela odpowiedzi na zadawane pytania, twierdzi że jest zdrowy itd" mniej więcej tak to brzmiało.
Piszę chyba tylko po to żeby to wszystko z siebie gdzieś wyrzucić, komuś opowiedzieć... Od mojego ostatniego listu dużo się zmieniło, na gorsze niestety. Mama jest w domu, wypowiedzenie z pracy już na nią praktycznie czeka ponieważ nie podjęła leczenia, nie ma ważnych badań okresowych. Od około miesiąca donosi tylko l4 od lek.rodzinnego, stomatologa, okulisty itp. Ale to tylko gra na zwłokę, sprawa w zasadzie jest już przesądzona.
Ja nie utrzymuję z nią kontaktów w ogóle, chyba że przypadkiem na siebie wpadniemy. Jasno dała mi do zrozumienia że mnie nie potrzebuje i nie chce. A ja nie mam już siły na tą walkę z nią. Sama leczę się już ponad rok, próbuję się pozbierać i jakoś ułożyć na nowo swoje życie. Bez rodziców, bez dziadków, bez żadnej bliskiej rodziny... nie mam nikogo, został mi tylko mąż i Maja.
I tak się tylko zastanawiam, czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam? Zawsze byłam z nimi, pomagałam im, kochałam, byłam dzieckiem bezproblemowym, dobrze się uczyłam, nie chodziłam na imprezy, nie piłam, nie paliłam. I właśnie wtedy, kiedy potrzebowałam ich najbardziej, dostała kilka solidnych kopniaków w ... Później następne i kolejne.
Usłyszałam ostatnio od mojej córki "kacham Cie mami" - ma niecałe 3 lata :* i wtedy dotarło do mnie że tak żyć się nie da. Nie da się żyć życiem swoim i innej osoby, nawet jeżeli to matka. Być może to co napiszę jest brutalne i bezwzględnie szczere, ale po tych 31 latach dotarło do mnie, że jeżeli ktoś nie chce Twojej pomocy-choć oferujesz ją setki razy, nie chce Cię w swoim świecie, nawet jeżeli jesteś jego dzieckiem, wręcz wyrzuca Cię z niego na siłę - czasami warto odpuścić. Choć wiem że do końca ma się nadzieję, że może jednak uda się...to czy warto na to czekać większą część swojego życia, czuć się jak zero, nie mieć poczucia własnej wartości, nie mieć żadnego wsparcia ze strony tak bliskich Ci osób. Czy warto?
Nie. Jesteśmy tylko i aż ludźmi, ale patrząc z trochę innej perspektywy - czy mamy prawo ranić innych, odpychać, obrażać, kłamać, nie kochać? Czy choroba zawsze staje się usprawiedliwieniem? W końcu są okresy, jak ja to nazywam "przebłysków normalności". Dlaczego więc nawet w tych chwilach ktoś nie jest w stanie wykazać choćby odrobiny chęci, szczerości, dobrego serca?
Taka jest moja matka. Podobny był mój ojciec.
Ja nie potrafię odpowiedzieć na te pytania, szukałam odpowiedzi i pomocy, niestety nie znalazłam. Być może poddałam się walkowerem, ale inaczej nie mogę postąpić. Ratując na siłę jej życie, pogrążałam w totalnej ruinie swoje.
Ja mam to światełko w tunelu. To słowa mojego męża, które zawsze przypominam sobie w tych najtrudniejszych momentach "umiesz liczyć Asia? - licz na siebie. I na nas - męża i córkę".
Pozdrawiam Was serdecznie, dziękuję za wszystkie miłe słowa. A na zakończenie życzę, by tych lepszych chwil było znacznie więcej. Jesteście wyjątkowymi osobami, które zasługują na szczęście - cokolwiek ono by dla Was oznaczało.
Asia
ps. zapominałam dodać. Dwóch lekarzy odmówiło jej podbicia owych badań okresowych - jak udało mi się przeczytać ukradkiem - "niechęci pacjenta do jakiejkolwiek formy leczenia, brak kontaktu i woli ze strony pacjenta, pacjent nie udziela odpowiedzi na zadawane pytania, twierdzi że jest zdrowy itd" mniej więcej tak to brzmiało.
Re: chora mama odmawia leczenia
Twoje słowa, a właściwie ich forma przypominają mi jak wielki jest czasami mój żal do tego jak ze mną postępuje moja mama. Potrzebuję się wtedy wygadać, wyrzucić to z siebie. Charakter i zatwardziałość jaki ona ma boli mnie, nawet jak żartuje to w formie: ''kupię Ci wózek taki dla starszych ludzi do chodzenia'' bo przytyłam od leków i szybko się męczę. Jej do śmiechu a ja się męczę. To ja jestem chora na schizofrenię paranoidalną, ale ona ma chorą duszę, pełno w niej złości, zawziętości. Ja się w takich chwilach za nią modlę, nie wiem czy ją zmienię w stosunku do siebie, ale zachowam spokój ducha, przebaczenie. Myślę, że i Twoja mama może mieć chorą duszę. Trzymaj się
Re: chora mama odmawia leczenia
Asia, podjęłaś ciekawy temat, czy choroba jest usprawiedliwieniem złego traktowania innych. Miałam podobne przeżycia do Twoich, w moim domu zawsze świat kręcił się wokół mamy, która była bardzo nerwowa, agresywna, źle traktowała mnie i moje siostry, miała chorobę afektywną dwubiegunową, a w związku z tym różne huśtawki nastrojów, nigdy mnie nie przytuliła, zawsze wyzywała, że jestem zerem, ciamajdą, że się do niczego nie nadaję, że jestem jej wrogiem. Gdy wracałam ze szkoły, modliłam się pod drzwiami, aby miała dobry humor, rzadko go miała. W domu ciągle czułam lęk. Pół roku temu nagle się zmieniła, zaczęła codziennie odmawiać różaniec, przeprosiła mnie za to, że zmarnowała mi dzieciństwo, a kilka dni temu napisała w sms-ie, że mnie kocha, pierwszy raz takie słowo przeczytałam od niej, a mam 41 lat. Mama jest w szpitalu psychiatrycznym i ma do mnie pretensje, że jej nie odwiedzam. Mieszkam daleko od niej, nie mogę zwolnić się z pracy a po drugie myślę sobie: Jak trwoga to do córek. Czy nie jest za późno na miłość rodzicielską? Wiem, że jest w ciężkiej sytuacji, że jest osobą nieszczęśliwą, odpokutowała wszystkie swoje grzechy, wybaczyłam jej, ale nie jestem w stanie jej kochać, całe życie mi na to nie pozwalała.
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Re: chora mama odmawia leczenia
Nie ma się co dziwić, że w Polsce nie chcą czekać na leczenie pacjentów lub ich wyleczenie w zakładach pracy bo nawet bogatsze kraje odmawiają wiz ludziom, którzy sami lub ich krewni chorowali kiedyś na choroby psychiczne. Nawet jak się wjedzie zdrowym i leczy to zwykle pozbywają się takiego pracownika jak najszybciej. Jeśli chodzi o zwolnienia to wizyta prywatna specjalisty może czasami lepiej rozwiązać problem niż zwolnienia od innych lekarzy, bo tylko specjalista może wydawać zwolnienie L4 chyba przez 6 miesięcy. A jak nie ma poprawy to kieruje do orzecznika ZUS z wnioskiem o komisję lekarską co dalej robić z pracownikiem. Zwolnienie na własną rękę lub wydane przez pracodawcę na podstawie szantażu nie jest dobre dla pracownika bo on walczy z chorobą i nie ma jak się bronić przed radcą prawnym z zakładu pracy.
-
- bywalec
- Posty: 41
- Rejestracja: pt lis 13, 2009 6:25 pm
Re: chora mama odmawia leczenia
Rzeczywiście, temat jest wart dyskusji. Osoby w psychozie bardzo często obwiniają rodzinę o swoją chorobę. Wpędzają w potworne wyrzuty sumienia. A przecież zrobilibyśmy wszystko, żeby im pomóc! Moja siostra już chyba ze 2 lata nie miała remisji. Wyzwiska, trzaskanie drzwiami, pety w łóżku (raz skończyło się pożarem), przekarmianie psa i niewypuszczanie go na dwór, i wiele innych... na dłuższą metę to jest nie do wytrzymania nie tylko dla chorego, ale i dla otoczenia. I tu pojawia się dylemat: co robić, jeśli to miałoby już nigdy się nie zmienić? Narażać rodzinę na codzienne koszmary i dalej "użerać" się z psychozą (może to mocne słowo, ale w tej chwili nie znajduję lepszego) czy stawiać ultimatum: albo się leczysz i robimy wszystko, żeby wrócić do "normalności", albo się rozstajemy (skoro tak nas nienawidzisz) i radź sobie sam? Jestem ciekawa Waszej opinii.
Re: chora mama odmawia leczenia
Zaciekawiło mnie to, co napisałeś - że nawet krewnym tych, którzy chorowali kiedyś na choroby psychiczne, jakieś kraje odmawiają wiz ? Masz na myśli USA ? Ale przecież we wniosku o wizę amerykańską nie ma rubryki, "Czy w rodzinie są/były choroby psychiczne" ! Co innego natomiast, jeśli ktoś sam informuje we wniosku wizowym czy konsula na rozmowie, że ma schizofrenię czy np. chorobę dwubiegunową ... Czy Tobie samemu zdarzyła się odmowa wizy albo komuś, kogo znasz ?lng pisze:nawet bogatsze kraje odmawiają wiz ludziom, którzy sami lub ich krewni chorowali kiedyś na choroby psychiczne.
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Re: chora mama odmawia leczenia
http://www.naukaipraca.pl/495/672_wizy-do-australii
To jest indywidualna sprawa w tych krajach anglosaskich i bardziej dotyczy emigracji niż pracy tymczasowej.
To jest indywidualna sprawa w tych krajach anglosaskich i bardziej dotyczy emigracji niż pracy tymczasowej.
Re: chora mama odmawia leczenia
Dzięki za wyjaśnienie i link. Na tej stronie piszą, że otrzymanie wizy do Australii jest niemożliwe w przypadku chorób psychicznych, ale nic nie wspominają o takich chorobach w rodzinie. Nie wiadomo też, czy mają na myśli wszelkie choroby psychiczne, czy też tylko te uchodzące za najpoważniejsze (a więc choćby schizofrenię). Najlepiej szukać informacji o tym, jak starać się o wizę danego kraju, na stronach ambasad i konsulatów oraz urzędów zajmujących się imigracją.
Osobiście podejrzewam, że - w przypadku bogatego kraju takiego jak Australia czy USA - wzmianka o diagnozie schizofrenii czy pobycie w szpitalu psychiatrycznym przy staraniach o wizę może oznaczać, że kandydat/-tka utraci szansę na jej otrzymanie, ale może wcale nie musi tak być ...
Osobiście podejrzewam, że - w przypadku bogatego kraju takiego jak Australia czy USA - wzmianka o diagnozie schizofrenii czy pobycie w szpitalu psychiatrycznym przy staraniach o wizę może oznaczać, że kandydat/-tka utraci szansę na jej otrzymanie, ale może wcale nie musi tak być ...
Re: chora mama odmawia leczenia
Witajcie :]
dawno mnie tu nie było, dużo się działo jak zwykle :] ale jest mi niezmiernie miło że kilka osób odpowiedziało na mój post. Dziękuję z całego serca, jest to dla mnie bardzo ważne.
A co u mnie? Praktycznie bez zmian, choć miałam ostatnio bardzo niemiłą sytuację, która po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że w końcu podjęłam dobrą decyzję. Żyję swoim życiem i staram się nim cieszyć, tak mocno jak potrafię.
Mój mąż trafił do szpitala, z bardzo ciężkim zapaleniem płuc, spędził tam prawie miesiąc, z czego dwa tygodnie w izolatce. W międzyczasie ja złapałam zapalenie krtani i tchawicy, straciłam głos, córka złapała oskrzela z podejrzeniem zapalenia płuc :/ Koszmar trudny do opisania i sytuacja patowa, bo nagle problemem stało się wyjście do sklepu po chleb. Męża rodzina mieszka daleko od nas, także niestety zostałam skazana na łaskę i niełaskę mamy. Poprosiłam ją jeden jedyny raz, czy mogłaby przyjść do wnuczki na godzinę - matka nie pracuje, jest w domu już ponad pół roku - tak żebym mogła szybko podjechać do szpitala zawieźć mężowi czyste piżamy i najpotrzebniejsze rzeczy. Odpowiedziała że przyjdzie, tylko musi najpierw odpocząć i wypić kawę... I faktycznie, wieczorem przyszło, po czym w drzwiach stwierdziła że jednak nie zostanie, ponieważ jest zmęczona......i wyszła. A ja stałam już ubrana w kurtce, z walizką w ręku, gotowa do wyjścia.
Po raz kolejny udowodniła mi i jasno pokazała że ma nas gdzieś za przeproszeniem. Że liczy się tylko i wyłącznie ona.
Daliśmy jakoś radę wyjść z tych kłopotów, pomogli nam znajomi którzy wpadali po pracy na chwilę do córki, tak żebym ja mogła podjechać do szpitala, przyjechała na kilka dni bratowa. Do szpitala nie można było przyprowadzać małych dzieci, stąd problem.
Ale nawet nie wiecie jak było i wstyd, kiedy pewnego razu moja teściowa zapytała o matkę, dlaczego nie przyjdzie skoro mieszka pod nami i nie pracuje?.
Ja wiem że to nie jest jej obowiązek, pomagać nam, przychodzić, kochać, rozmawiać, ale proszę powiedzcie jak w takim razie zachować się w sytuacji, kiedy ona być może kiedyś poprosi mnie o pomoc? Czy ja również mam powiedzieć że jestem "zmęczona"?
Czy osoba chora zawsze powinna być usprawiedliwiona?
pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Ja również życzę Wam wszystkiego dobrego i proszę, nigdy nie zapominajcie o sobie.
miłej nocy, Asia
dawno mnie tu nie było, dużo się działo jak zwykle :] ale jest mi niezmiernie miło że kilka osób odpowiedziało na mój post. Dziękuję z całego serca, jest to dla mnie bardzo ważne.
A co u mnie? Praktycznie bez zmian, choć miałam ostatnio bardzo niemiłą sytuację, która po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że w końcu podjęłam dobrą decyzję. Żyję swoim życiem i staram się nim cieszyć, tak mocno jak potrafię.
Mój mąż trafił do szpitala, z bardzo ciężkim zapaleniem płuc, spędził tam prawie miesiąc, z czego dwa tygodnie w izolatce. W międzyczasie ja złapałam zapalenie krtani i tchawicy, straciłam głos, córka złapała oskrzela z podejrzeniem zapalenia płuc :/ Koszmar trudny do opisania i sytuacja patowa, bo nagle problemem stało się wyjście do sklepu po chleb. Męża rodzina mieszka daleko od nas, także niestety zostałam skazana na łaskę i niełaskę mamy. Poprosiłam ją jeden jedyny raz, czy mogłaby przyjść do wnuczki na godzinę - matka nie pracuje, jest w domu już ponad pół roku - tak żebym mogła szybko podjechać do szpitala zawieźć mężowi czyste piżamy i najpotrzebniejsze rzeczy. Odpowiedziała że przyjdzie, tylko musi najpierw odpocząć i wypić kawę... I faktycznie, wieczorem przyszło, po czym w drzwiach stwierdziła że jednak nie zostanie, ponieważ jest zmęczona......i wyszła. A ja stałam już ubrana w kurtce, z walizką w ręku, gotowa do wyjścia.
Po raz kolejny udowodniła mi i jasno pokazała że ma nas gdzieś za przeproszeniem. Że liczy się tylko i wyłącznie ona.
Daliśmy jakoś radę wyjść z tych kłopotów, pomogli nam znajomi którzy wpadali po pracy na chwilę do córki, tak żebym ja mogła podjechać do szpitala, przyjechała na kilka dni bratowa. Do szpitala nie można było przyprowadzać małych dzieci, stąd problem.
Ale nawet nie wiecie jak było i wstyd, kiedy pewnego razu moja teściowa zapytała o matkę, dlaczego nie przyjdzie skoro mieszka pod nami i nie pracuje?.
Ja wiem że to nie jest jej obowiązek, pomagać nam, przychodzić, kochać, rozmawiać, ale proszę powiedzcie jak w takim razie zachować się w sytuacji, kiedy ona być może kiedyś poprosi mnie o pomoc? Czy ja również mam powiedzieć że jestem "zmęczona"?
Czy osoba chora zawsze powinna być usprawiedliwiona?
pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za wszystkie ciepłe słowa. Ja również życzę Wam wszystkiego dobrego i proszę, nigdy nie zapominajcie o sobie.
miłej nocy, Asia
Re: chora mama odmawia leczenia
nie, to nie choroba, tylko jej charakter.asia_maja pisze: Czy osoba chora zawsze powinna być usprawiedliwiona?
Zawsze się buntuję, że wszystko tłumaczy się chorobą i usprawiedliwia zachowania.
Re: chora mama odmawia leczenia
4 lata minęło, szybko
jutro moja Maja kończy 7 lat.
A ja znowu na tym forum....szukam, czytam, myślę. Wszytko wraca jak bumerang.
Byłam dziś u mamy, wyrównać jej włosy. Miała ładne włosy , do ramion. Obcięła je sama, nożyczkami w łazience, ale tylko z lewej strony głowy, do ucha. Z prawej zostały długie.
Nie widuję jej na co dzień, staram się unikać tych kontaktów, za dużo mnie to kosztuje.
W trakcie tych czterech lat była u nas kilka razy policja, były szarpaniny i wrzaski. Awantury i wyzwiska. Obrażanie mojego dziecka, męża, mnie przede wszystkim.
Było kopanie w moje drzwi w nocy, w okna, mój porysowany samochód.
Dużo tego.
Mama w trakcie ostatniego półrocza, kiedy miała przebłyski "normalności" załatwiła sobie rentę chorobową - nie wiem ile ją to kosztowało, myślę że sporo, ponieważ tak jak poprzednio - nie leczy się i nie przyjmuje żadnych leków.Pieniądze nie są tu problemem, nie dla niej.
.....ona może zniszczyć kogo chce i kupić kogo chce....tak mi kiedyś powiedziała.
Jest sama. Wyrzuciła już wszystkich ze swojego życia. Koleżanki z pracy, siostrę , brata , wnuczkę - Maja nie chce chodzić do babci. Przykre.
A mnie tak cholernie to wszytko boli, kiedy na nią patrzę, kiedy widziałam dziś jej brudne, zlepione włosy. Twarz z grymasem, mętne oczy. Ale nie takie mówiące - pomóż mi. Raczej - rób to szybko i wynocha.
Ten cały czas, moje dzieciństwo, te zmarnowane lata, moje 35 lat życia.
Dlaczego sentymenty powracają? Dlaczego?
jutro moja Maja kończy 7 lat.
A ja znowu na tym forum....szukam, czytam, myślę. Wszytko wraca jak bumerang.
Byłam dziś u mamy, wyrównać jej włosy. Miała ładne włosy , do ramion. Obcięła je sama, nożyczkami w łazience, ale tylko z lewej strony głowy, do ucha. Z prawej zostały długie.
Nie widuję jej na co dzień, staram się unikać tych kontaktów, za dużo mnie to kosztuje.
W trakcie tych czterech lat była u nas kilka razy policja, były szarpaniny i wrzaski. Awantury i wyzwiska. Obrażanie mojego dziecka, męża, mnie przede wszystkim.
Było kopanie w moje drzwi w nocy, w okna, mój porysowany samochód.
Dużo tego.
Mama w trakcie ostatniego półrocza, kiedy miała przebłyski "normalności" załatwiła sobie rentę chorobową - nie wiem ile ją to kosztowało, myślę że sporo, ponieważ tak jak poprzednio - nie leczy się i nie przyjmuje żadnych leków.Pieniądze nie są tu problemem, nie dla niej.
.....ona może zniszczyć kogo chce i kupić kogo chce....tak mi kiedyś powiedziała.
Jest sama. Wyrzuciła już wszystkich ze swojego życia. Koleżanki z pracy, siostrę , brata , wnuczkę - Maja nie chce chodzić do babci. Przykre.
A mnie tak cholernie to wszytko boli, kiedy na nią patrzę, kiedy widziałam dziś jej brudne, zlepione włosy. Twarz z grymasem, mętne oczy. Ale nie takie mówiące - pomóż mi. Raczej - rób to szybko i wynocha.
Ten cały czas, moje dzieciństwo, te zmarnowane lata, moje 35 lat życia.
Dlaczego sentymenty powracają? Dlaczego?
- piotrs
- zaufany użytkownik
- Posty: 2118
- Rejestracja: sob paź 08, 2016 10:41 am
- Lokalizacja: Koronka Do Bożego Miłosierdzia
Re: chora mama odmawia leczenia
mozna sila zmusic kogos do leczenia jak zagraza zyciu swojemu lub komus
to jest ciezka choroba wszystkich traktuje sie jak wrogow nawet najblizszych
bez lekow zyje w swoim urojeniowym swiecie nie da sie przetlumaczyc ze jest chora z sledzeniem kamerowaniem moze podsluchami
to jest ciezka choroba wszystkich traktuje sie jak wrogow nawet najblizszych
bez lekow zyje w swoim urojeniowym swiecie nie da sie przetlumaczyc ze jest chora z sledzeniem kamerowaniem moze podsluchami
- Alex1950
- zaufany użytkownik
- Posty: 650
- Rejestracja: czw sie 31, 2017 10:02 pm
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Nowa Huta
Re: chora mama odmawia leczenia
Sentymenty wracają, bo kochasz ją zapewne. Mimo swojego zachowania, spowodowanego chorobą. Tak jak Piotr napisał jeżeli zagraża innym, to należałoby ją zmusić do leczenia.
Nie przestawaj się uśmiechać, bo to sprawia że jesteś najpiękniejsza