Wspaniale pisze:Swoją drogą jakieś 90 procent personelu medycznego psychiatrycznego (pewnie nie tylko, ale o tym mowa) stanowią kobiety. Praktycznie nie miałem do czynienia z mężczyznami: lekarzami czy tym bardziej pielęgniarzami, ewentualnie sanitariuszami, ale ci są sprowadzeni do funkcji automatu: podnieść, zanieś, wynieś, de facto nie mają prawa głosu.
Co do pielęgniarek to masz rację, rzadko trafia się pielęgniarz, ale w przypadku psychiatrów jest chyba po równo kobiet i mężczyzn, sanitariuszy - większość facetów.
BTW. Najbardziej irytującym ordynatorem z jakim miałam do czynienia była kobieta i to dzięki niej siedziałam w szpitalu znacznie dłużej. Już na wstępie powiedziała mi, iż będę tam 2msc. i to z bezczelnym uśmiechem - podejrzewam, że to również dzięki niej dostawałam z początku "lecznicze" dawki toksyny, która szkodziła mi kilka lat wstecz i była odstawiona... Tak więc namówiłam [chyba po miesiącu pobytu tam] jej zastępcę aby wyjść wcześniej, gdyż od pacjentów słyszałam o nim znacznie lepsze opinie oraz o tym, że kiedy on tam wcześniej "rządził" to pacjenci przebywali w szpitalu krócej - jednak ta baba się uparła i *autocenzura* - to już pomijając fakt, że w ogóle nie powinnam się tam znaleźć w tym czasie, nawet nie mając psychozy. Akurat biegłym sądowym był facet, więc zapewne nie ma (w tym przypadku: płci) jakichś znacznych różnic w poziomie... psychopatii, sadyzmu, podobnie jak i innych zaburzeń psychicznych.
Z resztą czego można się spodziewać po pseudonaukowcach wyznających/szerzących teoryjki bio-psychiatryczne i promujących psychotropki, dodatkowo dostających kasę liczoną od pacjenta. Może niektórzy z nich, gdyby tylko mogli bezkarnie przeprowadzać chore eksperymenty, nie wahaliby się nawet przez moment czy się na to zgodzić - za odpowiednią cenę niszcząc ludzkie życia.