ukrycie
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
ukrycie
Brdzo potrzebuje pomocy. Jakis czas temu wprowadzil sie do naszego domu( mojego i moich przyjaciol) mlody mezczyzna. Umiescila go tam firma , w ktorej pracujemy i ktora jest posrednim najemca domu. Chlopak ma 22 lata. Strasznie dziwnie sie zachowywal. Pytal kilaknascie razy o to samo i nie wierzyl w odpowiedzi, caly czas nas sprawdza, czy mowimy prawde czy tez nie. Poza tym jakis czas temu zauwazylismy, ze tylko symuluje wyjscie do pracy trzaskajac zdrzwiami a faktycznie stoi i slucha z ukrycia o czym rozmawiamy. Ma mnostwo natrectw: przed kazdym wyjsciem z domu sprawdza czy wszystko jest wylaczone, wychodzi i wraca bo czegos zapomnial. Nadomiar wszystkiego bywa agresywny, tego sie wlasnie obawiam. Boi sie baktreii i microbow i boi sie nas choc bylismy dla niego bardzo zyczliwi. Okazuje sie ze bierze klozapol. O niczym nam nie powiedzial,ze ma jakies problemy. Prawde mowiac kiedy sprawdzilam dzis co leczy klozapol troche mnie zmrozilo, ale potzrebuje jakis informacji na ten temat chociaz jak zyc z czlowiekiem ktory wszystkich podejrzewa o to ze chca go skrzywdzic, ktory szpieguje nas i bywa agresywny. Dodam, ze aktualnie przebywamy za granica i wszyscy pracujemy w domu dla osob starszych. prosze o pomoc kasia
Kasiu, jeśli wasz kolega ma schizofrenię to jest to jego prywatna sprawa, Nie musi nikomu obcemu o tym mówić. Bierze leki jest więc odpowiedzialny, a skoro jest za granicą czyli sam to ma też świadomość choroby(nikt nie zmusza go do brania leków).Dziwaczne zachowania są tylko dziwaczne i niczym nie grożą. Schizofrenicy są b. wycofani, raczej boją czy obawiają się ludzi.Nie są psychopatami, których można się obawiać.Poza tym jesteś nietolerancyjna,piszesz, że nazwa leku Cię zmroziła!! 

pozwolę sobie na komentarz. osobiście nie znam się na lekach psychotropowych, natomiast obcuję z chorymi na schizofrenię (tyle wiem, że w tym przypadku mamy do czynienia z osobą cierpiącą na to zaburzenie), mam także kontakt z personelem medycznym oraz rodzinami chorych. choć nie mam jeszcze zbyt dużego doświadczenia i najserdeczniej nie chcę w żaden sposób obrazić cytowanej osoby, muszę nie zgodzić się z pewnymi kwestiami.bozmam pisze:Kasiu, jeśli wasz kolega ma schizofrenię to jest to jego prywatna sprawa, Nie musi nikomu obcemu o tym mówić. Bierze leki jest więc odpowiedzialny, a skoro jest za granicą czyli sam to ma też świadomość choroby(nikt nie zmusza go do brania leków).Dziwaczne zachowania są tylko dziwaczne i niczym nie grożą. Schizofrenicy są b. wycofani, raczej boją czy obawiają się ludzi.Nie są psychopatami, których można się obawiać.Poza tym jesteś nietolerancyjna,piszesz, że nazwa leku Cię zmroziła!!
otóż... owszem, zdecydowana większość schizofreników to osoby wycofane, pełne obaw. nie są psychopatami i, szczerze mówiąc nie wiem, dlaczego to słowo zostało tu użyte.
natomiast.. czy nie należy się obawiać osób z takim zaburzeniem psychicznym? czy Kasia, będąca-jak sądzę- osobą niezbyt zorientowaną, nie ma prawa się bać? czy jest "nietolerancyjna"?
uważam, że autorka listu ma absolutne prawo, by odczuwać niepokój i zachowanie, takie uczucia nie mają nic wspólnego z brakiem tolerancji! wspomniała o agresji swojego współlokatora, natręctwach, braku ufności, która MOŻE wynikać z objawów urojeniowych. a wiemy do czego urojenia MOGĄ prowadzić. i jakiego rodzaju urojenia występują w przypadku schizofrenii paranoidalnej. Bo BYĆ MOŻE masz do czynienia ze schizofrenikiem paranoidalnym.
uważam, Kasiu, że powinnaś skontaktować się ze specjalistą, jeśli uda się- z rodziną chorego i dowiedzieć się, w jakim Twoje obawy są uzasadnione. być może Twój współlokator cierpi na innego rodzaju zaburzenie?(mimo ubogiej wiedzy na ten temat wiem, że lek ów stosowany jest nie tylko w schizofrenii).
Ewa
P.S. "Chciałam dodać, jeśli jeszcze nie pozbyliście się swojego kolegi?,okażcie mu trochę życzliwości i tolerancji, wsparcia. Stać Was na to?"----->aktualnie to Kasia potrzebuje wsparcia, jak sądzę, po to napisała... jeśli dowie się czegoś konkretnego na temat choroby współlokatora, specjalista również poinformuje ją jak w tym przypadku postępować... napewno wówczas konstruktywnie go wesprze swojego. a czy obecnie nie jest życzliwa? myślę, że się stara, być może nie wie jedynie jak postępować...

Gościu, o braku tolerancji piszę dlatego że Kasia i jej znajomi nie zapytali wprost chłopaka. Jeśli jest na lekach to prawdopodobnie ma jasną świadomość.Odpowiedziałby że jest chory i nie byłoby niedomówień. Ale oni kombinują z forum, ulotkami. To jest właśnie brak tolerancji.Z chorym przebywam nie na oddziale, gdzie widzi się to co się chce widzieć, lecz w domu. Nie jest to dla mnie praca, a proza życia. Z doświadczenia wiem, że nie warto być otwartym, i poinformować np. sąsiadów o chorobie.Ludzie będą tolerancyjni chyba dopiero wówczas, gdy wszyscy zostaną zdiagnozowani.W Polsce rola psychiatry najczęściej sprowadza się do roli farmakologa, psycholodzy nie rozstają się z zegarkami na które wciąż spoglądają, a pielęgniarki tylko patrzą na ręce odwiedzającej rodziny chorego czy tkwi tam kawa. Są bardzo rzadkie przyoadki że nie jest to normą.
z całym szacunkiem...
nie będę przytaczać rozbieżności w Pani wypowiedziach. ale co do stwierdzenia braku tolerancji w przypadku Kasi muszę ponownie się nie zgodzić. nie tylko zresztą w tej kwestii się nie zgadzam, ale pozostańmy przy tym, że to forum ma służyć różnym, jak mniemam osobom: m.ni. pacjentom, opiekunom, pracownikom słuzby zdrowia, ludziom zaciekawionym problemem schizofrenii i pragnącym, tak jak ja, pogłębić swoją wiedzę na ten temat... i takim, jak ta kobieta, które nie mają zielonego pojęcie o tym z czym niezapowiedzianie zetknął ich los. takim ludziom należy się również pomoc, także dla dobra chorych... aby wiedzieli jak się zachować, co robić, a czego, jakich zachowań unikać.
to po pierwsze. po drugie: czym jest brak tolerancji? czy lęk lub strach, rzecz ludzką, nieporadność można nazwać brakiem tolerancji? wszakże nie wszyscy zetknęli się z chorobą psychiczną. takim należą się wyjaśnienia, nie nagana.
pozdrawiam, Ewa
nie będę przytaczać rozbieżności w Pani wypowiedziach. ale co do stwierdzenia braku tolerancji w przypadku Kasi muszę ponownie się nie zgodzić. nie tylko zresztą w tej kwestii się nie zgadzam, ale pozostańmy przy tym, że to forum ma służyć różnym, jak mniemam osobom: m.ni. pacjentom, opiekunom, pracownikom słuzby zdrowia, ludziom zaciekawionym problemem schizofrenii i pragnącym, tak jak ja, pogłębić swoją wiedzę na ten temat... i takim, jak ta kobieta, które nie mają zielonego pojęcie o tym z czym niezapowiedzianie zetknął ich los. takim ludziom należy się również pomoc, także dla dobra chorych... aby wiedzieli jak się zachować, co robić, a czego, jakich zachowań unikać.
to po pierwsze. po drugie: czym jest brak tolerancji? czy lęk lub strach, rzecz ludzką, nieporadność można nazwać brakiem tolerancji? wszakże nie wszyscy zetknęli się z chorobą psychiczną. takim należą się wyjaśnienia, nie nagana.
pozdrawiam, Ewa
W moich wypowiedziach mogą być rozbieżności. Nie mam wiedzy książkowej,tylko praktykę.Będę się upierała ,że zbytnie informowanie otoczenia,co dzieje sie z osobą chorą jest bardziej szkodliwe niż pomocne tej osobie.To co piszesz Ewo to szczytne ideały.Piękne,przyznamy się do choroby, powiemy jak uważać na chorych. Wszyscy to zrozumieją, okażą tolerancje nawet wsparcie. Nic bardziej błędnego,społeczeństwo odsówa się od takich osób, przypina im etykietę. To są dwa światy.
co do braku tolerancji zgadzam się częściowo, choć sądzę, że żyjemy być może w różnych społecznościach, być może tu, gdzie mieszkam, bardziej toleruje się schizofreników, w ogóle chorych i niepełnosprawnych....
Ewa
P.S. moja wiedza jest nie tylko książkowa, mam do czynienia z chorymi, przyjaźnię się z kilkoma...
Ewa
P.S. moja wiedza jest nie tylko książkowa, mam do czynienia z chorymi, przyjaźnię się z kilkoma...

-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: pt cze 10, 2005 9:33 am
- Lokalizacja: Łódź, okolice
Piszesz jakby w schizofrenii paranoidalnej były jakieś szczególnego rodzaju urojenia, typowe tylko dla tego schorzenia i takie same dla wszystkich chorych. To chyba nie jest prawda.Ewa pisze: a wiemy do czego urojenia MOGĄ prowadzić. i jakiego rodzaju urojenia występują w przypadku schizofrenii paranoidalnej. Bo BYĆ MOŻE masz do czynienia ze schizofrenikiem paranoidalnym.
Każdy chory ma swoje niepowtarzalne obrazy zależne tylko od jego psychiki.
Nie rozumiem alarmistycznego tonu. Urojenia są nieodłączną częścią choroby. a statystyki mówią , że wśród schizofreników morderstwa zdarzają się rzadziej niż u tzw zdrowych (przeczytane na tym forum).
1) "Piszesz jakby w schizofrenii paranoidalnej były jakieś szczególnego rodzaju urojenia, typowe tylko dla tego schorzenia i takie same dla wszystkich chorych. To chyba nie jest prawda."
z wiedzy "książkowej" : "Najczęstrze są urojenia prześladowcze(...)"(Carston, Butcher, Mineka, "psychologia zaburzeń"). podobnie pisze Bilikiewicz. z mojego doświadczenia (również przeze mnie przeprowadzonych badań o charakterze statystycznym) wynika, że właśnie tego rodzaju urojenia dominują w schizofrenii paranoidalnej, o ile w tym przypadku z tego rodzaju zaburzeniem autorka listu ma do czynienia. to jest najczęstrzy typ urojeń. TYP, nie specyficzny rodzaj, treść urojeń. nie pisałam, że chorzy mają TAKIE SAME urojenia. Tylko GŁÓWNIE ten sam TYP.
2) "Każdy chory ma swoje niepowtarzalne obrazy zależne tylko od jego psychiki. "
oczywiście TAK. nie pisałam niczego, co mogłoby podważać Pańskie zdanie.
3) "Urojenia są nieodłączną częścią choroby"
oczywiście i tego również nie podważałam
4) "wśród schizofreników morderstwa zdarzają się rzadziej niż u tzw zdrowych "
czy ja, na Boga, pisałam coś na temat mordowania? napisałam, że urojenia MOGĄ prowadzić... i miałam na myśli agresję chorego, znam osobiście takie przypadki i nie ma w tym nic dziwacznego!
5) "Nie rozumiem alarmistycznego tonu"
ja zaś nie rozumiem, co Pan chce przez to powiedzieć...
Ewa
z wiedzy "książkowej" : "Najczęstrze są urojenia prześladowcze(...)"(Carston, Butcher, Mineka, "psychologia zaburzeń"). podobnie pisze Bilikiewicz. z mojego doświadczenia (również przeze mnie przeprowadzonych badań o charakterze statystycznym) wynika, że właśnie tego rodzaju urojenia dominują w schizofrenii paranoidalnej, o ile w tym przypadku z tego rodzaju zaburzeniem autorka listu ma do czynienia. to jest najczęstrzy typ urojeń. TYP, nie specyficzny rodzaj, treść urojeń. nie pisałam, że chorzy mają TAKIE SAME urojenia. Tylko GŁÓWNIE ten sam TYP.
2) "Każdy chory ma swoje niepowtarzalne obrazy zależne tylko od jego psychiki. "
oczywiście TAK. nie pisałam niczego, co mogłoby podważać Pańskie zdanie.
3) "Urojenia są nieodłączną częścią choroby"
oczywiście i tego również nie podważałam
4) "wśród schizofreników morderstwa zdarzają się rzadziej niż u tzw zdrowych "
czy ja, na Boga, pisałam coś na temat mordowania? napisałam, że urojenia MOGĄ prowadzić... i miałam na myśli agresję chorego, znam osobiście takie przypadki i nie ma w tym nic dziwacznego!
5) "Nie rozumiem alarmistycznego tonu"
ja zaś nie rozumiem, co Pan chce przez to powiedzieć...
Ewa
i, czego na TYM forum się nie spodziewałam, zamiast udzielić pomocy, rady, osobie "zielonej" w sprawach dotyczących postępowania z chorym prawdopodobnie na schizofrenię, zaczęły się ataki, łapanie za słówka i obrona z mojej strony... chyba nie o to chodziło...? przypominam, że temat brzmi: "kto pomoże", a nie: "pokłóćcie się"...
Ewa
Ewa
Kasiu, chcem pomóc,nie atakować. Pierwszy krok powinnaś Ty i Twoi przyjaciele wykonać w kierunku chorego współlokatora, nie lekarza. Jeśli będzie chciał z wami rozmawiać (a zależy to od Waszego podejścia),to sam Wam powie czy może być agresywny w stosunku do Was.Reszta to już jego prywatna sprawa.Każdy ma prawo być dziwaczny i niedostosowany.Nie opinia lekarza powinna zaważyć na waszym stosunku do chorego, a wasze wnioski, które wyciągniecie po próbie zbliżenia się i rozmowy.Lekarz mógłby być wiarygodny,gdyby dlugo prowadził pacjęta, znał go, a jesteście za granicą.Spróbujcie zrobić coś dobrego dla swojego rodaka.Pozdr.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: pt cze 10, 2005 9:33 am
- Lokalizacja: Łódź, okolice
Droga Ewo. Jeśli uznałaś, że moja interpretacja Twojego posta jest nieuprawniona to przepraszam.
Takie były moje odczucia kiedy go czytałem. Może spróbuj też go przeczytać uważnie i oceń czy nie jest czasami zbyt alarmistyczny.
Co do tematu: Zachowania chorego sa dziwne dla współlokatorów, ale skoro wiedzą , że jest on chory, to niepokój nie jest uzasadniony.
Kontakt z lekarzem?- Jest tajemnica lekarska więc wiele się nie dowiedzą.
A może czasami nie warto wiedzieć wszystkiego.
Dziwactwa miewają nie tylko chorzy . My wszyscy je miewamy, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Myślę , że należy współlokatora traktować jak współlokatora i nic więcej.
Rozumiem przez to życzliwość, jaką normalny człowiek okazuje drugiemu (zwłaszcza ziomkowi)za granicą swojego kraju.
Poza tym Kasia napisała na tym forum, więc przypuszczam, że poczytała inne tematy, posty . Ich lektura powinna ją oświecić co do problemów jakie mają chorzy. Ja nie odbieram dyskusji na forum jako jakiegokolwiek zagrożenia . Wprost przeciwnie, wypowiedzi raczej są oznaką zagubienia niż agresji.
Może się mylę???
Takie były moje odczucia kiedy go czytałem. Może spróbuj też go przeczytać uważnie i oceń czy nie jest czasami zbyt alarmistyczny.
Co do tematu: Zachowania chorego sa dziwne dla współlokatorów, ale skoro wiedzą , że jest on chory, to niepokój nie jest uzasadniony.
Kontakt z lekarzem?- Jest tajemnica lekarska więc wiele się nie dowiedzą.
A może czasami nie warto wiedzieć wszystkiego.
Dziwactwa miewają nie tylko chorzy . My wszyscy je miewamy, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Myślę , że należy współlokatora traktować jak współlokatora i nic więcej.
Rozumiem przez to życzliwość, jaką normalny człowiek okazuje drugiemu (zwłaszcza ziomkowi)za granicą swojego kraju.
Poza tym Kasia napisała na tym forum, więc przypuszczam, że poczytała inne tematy, posty . Ich lektura powinna ją oświecić co do problemów jakie mają chorzy. Ja nie odbieram dyskusji na forum jako jakiegokolwiek zagrożenia . Wprost przeciwnie, wypowiedzi raczej są oznaką zagubienia niż agresji.
Może się mylę???
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
też nie widzę, ale jak taka rozmowa będzie wyglądać :Ewaq pisze:hmmm.... nie widzę nic złego w wizycie Kasi u specjalisty.
mój sąsiad to schizoifrenik
byćmoże
i co ja mam począć ?
a kim pani jest dla tego sąsiada ?
sąsiadką ?
i co, spodziewa się pani, że poinformuję pani sąsiada o tej wizycie ?
broń boże
pani też nie będę informował o jego wizytach, jeśli miałyby takowe miejsce, prawda ?
tak prawda.
rzeczywiście, dlaczego kasia nie zapyta się sąsiada, czy mu czegoś potrzeba ?
drogi Zbyszku.
wizyta u specjalisty, to nie to samo, co wizyta u lekarza prowadzącego chorego współlokatora(czy to zresztą nie jest jednoznaczne z wcześniejszą rozmową z samym chorym, pt.:"u kogo się leczysz? bo jesteś chory, prawda?"-co wyglądałoby conajmniej nietaktownie a, moim zdaniem, wręcz okrutnie). tak bzdurnej wersji nie miałam na myśli nawet przez ułamek sekundy, a podstawowe informacje na temat funkcjonowania słóżby zdrowia posiadam, choćby z tego względu, że mam z nią na co dzień do czynienia. to po pierwsze.
po drugie. zapewne dorosła osoba, bo taką jest zapewne Kasia, skoro pracuje, doskonale poradziłaby sobie ze znalezieniem adresu poradni zdrowia psychicznego. nie miałaby chyba również większych problemów z dostaniem się do lekarza psychiatry lub psychologa klinicznego i trafiłaby do "pokoju nr 3 , parter, pierwsze drzwi na prawo"(na przykład ). dalej (zakładam teraz, że trafiła), mogłaby poprosić o poradę(z doświadczenia wiem, że to łatwe). lekarz lub psycholog wysłuchałby, tak jak wysłuchuje opowieści wielu innych, zaniepokojonych czyimś zachowaniem ludzi. gdyby Kasia opowiedziała, nawet pobieżnie o sytuacji jaka ma miejsce, myślę, że usłyszałaby o wiele cenniejsze informacje niż te, które są (czy jakiekolwiek są?) zawarte w odpowiedziach na jej post. nie mam oczywiście na myśli diagnozy, bo wiadomo, że to niedorzeczne. mam na myśli to, że lekarz lub psycholog kliniczny posiadający pewne doświadczenie napewno wsparłby dziewczynę radą.
to tylko pomysł i wyjaśnienie, ja TAK to widzę.
po trzecie? oczywiście, niech porozmawia ze współlokatorem, jeśli to będzie możliwe. jeśli nie będzie nietaktem, wtrącaniem się (co zarzucono w jednym chyba wczesniejszym poście)
Ewa
wizyta u specjalisty, to nie to samo, co wizyta u lekarza prowadzącego chorego współlokatora(czy to zresztą nie jest jednoznaczne z wcześniejszą rozmową z samym chorym, pt.:"u kogo się leczysz? bo jesteś chory, prawda?"-co wyglądałoby conajmniej nietaktownie a, moim zdaniem, wręcz okrutnie). tak bzdurnej wersji nie miałam na myśli nawet przez ułamek sekundy, a podstawowe informacje na temat funkcjonowania słóżby zdrowia posiadam, choćby z tego względu, że mam z nią na co dzień do czynienia. to po pierwsze.
po drugie. zapewne dorosła osoba, bo taką jest zapewne Kasia, skoro pracuje, doskonale poradziłaby sobie ze znalezieniem adresu poradni zdrowia psychicznego. nie miałaby chyba również większych problemów z dostaniem się do lekarza psychiatry lub psychologa klinicznego i trafiłaby do "pokoju nr 3 , parter, pierwsze drzwi na prawo"(na przykład ). dalej (zakładam teraz, że trafiła), mogłaby poprosić o poradę(z doświadczenia wiem, że to łatwe). lekarz lub psycholog wysłuchałby, tak jak wysłuchuje opowieści wielu innych, zaniepokojonych czyimś zachowaniem ludzi. gdyby Kasia opowiedziała, nawet pobieżnie o sytuacji jaka ma miejsce, myślę, że usłyszałaby o wiele cenniejsze informacje niż te, które są (czy jakiekolwiek są?) zawarte w odpowiedziach na jej post. nie mam oczywiście na myśli diagnozy, bo wiadomo, że to niedorzeczne. mam na myśli to, że lekarz lub psycholog kliniczny posiadający pewne doświadczenie napewno wsparłby dziewczynę radą.
to tylko pomysł i wyjaśnienie, ja TAK to widzę.
po trzecie? oczywiście, niech porozmawia ze współlokatorem, jeśli to będzie możliwe. jeśli nie będzie nietaktem, wtrącaniem się (co zarzucono w jednym chyba wczesniejszym poście)
Ewa