Nieporozumienia rodzinne
Moderator: moderatorzy
- dunia_schizunia
- zaufany użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: ndz kwie 29, 2007 3:33 pm
- Kontakt:
Nieporozumienia rodzinne
Chciałam poruszyc bardzo wazna kwestie jaką są relacje miedzy członkami rodziny.
I mam pytanie: Czy jest możliwe że postawy co niektórych domowników moga przyczynic sie do pogorszenia stanów zdrowia i nawrotu???
Niestety u mnie tak jest, że często dochodzi do spięc pomiędzy mną i bratem.
A to powoduje, że potem czuje się podle,
choc to nie ja zawiniłam, tylko on.
Bo on ma taki dziwny zwyczaj gnojenia mnie nawet przy innych członkach rodziny i pomiatania mną, czasem nazywa mnie nawet - UWAGA!!! -Kobierzynem!!!
Zapraszam do dyskusji na ten temat.
Jestem ciekawa jak to jest u Was.
I mam pytanie: Czy jest możliwe że postawy co niektórych domowników moga przyczynic sie do pogorszenia stanów zdrowia i nawrotu???
Niestety u mnie tak jest, że często dochodzi do spięc pomiędzy mną i bratem.
A to powoduje, że potem czuje się podle,
choc to nie ja zawiniłam, tylko on.
Bo on ma taki dziwny zwyczaj gnojenia mnie nawet przy innych członkach rodziny i pomiatania mną, czasem nazywa mnie nawet - UWAGA!!! -Kobierzynem!!!
Zapraszam do dyskusji na ten temat.
Jestem ciekawa jak to jest u Was.
- aaa
- zaufany użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: pn wrz 06, 2004 10:59 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Np. w moim. Mój stary cały czas mówi mi co jak mam robić (mam Q*wa 32 lata). Czuję się jak jakiś zakładnik .
"Pobyt w szpitalu grozi kalectwem lub śmiercią"
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
- marcelinka
- zaufany użytkownik
- Posty: 7964
- Rejestracja: czw sty 25, 2007 7:24 pm
- Kontakt:
Tak zgadzam się z wami. U mnie jest tak samo. Tylko ja za wszystkie niepowodzenia siostry, mamy czy gdy babcia kłóci się z mamą biorę na siebie a potem ryczę po kątach i tak narastają we mnie negatywne emocje, z których rodzi się lęk i urojenia. 

Każdy zachód jest zapowiedzią poranka, Uśmiechaj się codziennie bo warto, niezależnie od pory dnia 

cześć. czytam was od kilku miesięcy ale po raz pierwszy piszę. ja jestem członkiem rodziny któremu się wszystko w zyciu- jak na razie- udaje. za to moja siostra jest chora. dawała sobie radę przez 10 lat ale dopadł ją nawrót. tydzień temu przywiozłam ją ze szpitala po trzymiesięcznym pobycie. jest nadal w takim samym stanie,jak wtedy gdy tam trafiła. nikt nie umie powiedzieć, czy wróci do nas... na razie traci pracę i nie jest w stanie wyjść na spacer z psem nie mówiąc o załatwianiu formalności związanych z rentą. z dnia na dzień jest bardziej agresywna, gasi na mamie papierosy itp. i za wszystko, co jej się przydarzyło lub nie przydarzyło w życiu wini cały świat. ci z was, którzy doświadczyliście tej choroby jakoś próbujecie sobie z nią radzić... ja pytam: co można zrobić dla człowieka, który nie chce dać sobie pomóc????
Do największych nieporozumień dochodziło między mną a moim bratem kiedy zaczęłam chorować. Zaczęło się od ciężkiej depresji, której mój brat w ogóle nie akceptował, a postrzegał ją jako moje wielkie lenistwo i brak dobrej woli zeby wziąć się w garść. Powiedział mi wtedy nawet , że "zeszłam na psy" co mnie okropnie zabolało. Nasze relacje z tego okresu wspominam jako istne piekło.
Potem była psychoza i wizyta brata w szpitalu. Leżałam na ostrym - podczas psychozy nie jadłam i nie piłam, okropnie schudłam - niektórzy chorzy myśleli, jak się później okazało, że przywieziono anorektyczkę. Mój brat wtedy płakał, dorosły facet starał się ukryć łzy, ale mu to nie wychodziło. Kiedy zrozumiał, że to choroba, z którą walczę a nie moje "widzimisie" i zmienił zupełnie do mnie stosunek. Dziś łączy nas dosyć serdeczna więź, czego i Tobie Dunia szczerze życzę.
Potem była psychoza i wizyta brata w szpitalu. Leżałam na ostrym - podczas psychozy nie jadłam i nie piłam, okropnie schudłam - niektórzy chorzy myśleli, jak się później okazało, że przywieziono anorektyczkę. Mój brat wtedy płakał, dorosły facet starał się ukryć łzy, ale mu to nie wychodziło. Kiedy zrozumiał, że to choroba, z którą walczę a nie moje "widzimisie" i zmienił zupełnie do mnie stosunek. Dziś łączy nas dosyć serdeczna więź, czego i Tobie Dunia szczerze życzę.
Melisa
chors napisał, że chore układy rodzinne i stres z tym związany to podstawa chorób psychicznych. mnie i moją chorą siostrę wychowywali ci sami rodzice stosując te same metody wychowawcze, zakazy i nakazy. nie było różowo,sądzę zresztą że w żadnej rodzinie nie jest różowo ale ja mam dom, wspaniałych synów, satysfakcjonującą pracę a moja siostra nie. teraz zbieram baty za to. wiem, że te wyrzuty to wynik jej niezdolności do podejmowania takich decyzji, jakie podejmowałam ja, że to jak jej życie dotąd wyglądało jest najprawdopodobniej wynikiem choroby.. obydwie miałyśmy ojca alkoholika który kazał nam do siebie mówić *tatusiu* mając pianę w kącikach ust, obydwie jako dzieci rozpoznawałyśmy stopień upojenia alkoholowego tatusia po jego pukaniu do drzwi ale nasze życiorysy to białe i czarne. Dlaczego?
- aaa
- zaufany użytkownik
- Posty: 202
- Rejestracja: pn wrz 06, 2004 10:59 pm
- Lokalizacja: Kraków
- Kontakt:
Mój brat też ma prawie "ułożone życie" i co ? A co "dlaczego"
To prawda, że jest/było więcej czynników, ale czemu po kilkudniowej nieobecności mojego tate czuję jakby mnie ktoś "uwolnił" - duży ciężar spadł z moich barków 



"Pobyt w szpitalu grozi kalectwem lub śmiercią"
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
-- http://pl.youtube.com/watch?v=ryyo9CqyeSI --
- dunia_schizunia
- zaufany użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: ndz kwie 29, 2007 3:33 pm
- Kontakt:
tematu ciąg dalszy
Dziękuję Wam za tak duży odzew 
Chciałam jeszcze coś dodac odnośnie złych relacji rodzinnych jakie panują u mnie w domu.
Jest tak, że najlepszy kontakt mam z mamą, z tatą niestety trochę gorszy, ponieważ on nie za bardzo rozumie na czym polega ta choroba i dziwi się dlaczego naprzykład, że się wszystkiego boję, że nie mam chęci do niczego itd...
Nieraz potrafi mi nieźle nagadac, a zwłaszcza kiedy mój stan się pogarsza i straszy mnie szpitalem a ja nie chce o tym słyszec, zresztą on sam wie jak tam jest okropnie, zwłaszcza na oddziale 3B
Niestety najgorzej jest z bratem.Z nim to po prostu nie da się wytrzymac.
Traktuje mnie jak kogoś gorszego, człowieka innej kategorii.
Często daje mi to do zrozumienia. Więc wolę go unikac, nie wchodzic mu w drogę, bo nie lubie jak się na mnie wyżywa, zresztą nie tylko na mnie...
Juz nieraz mama przez niego płakała...
W domu najczęściej rozmawiam z mamą, lecz nie mamy łatwego życia...
Musimy się opiekowac moją babcią, a jej mamą, która jest chora i niedołężna. Często zdarza jej się powiedziec coś dziwnego, coś czego my nie za bardzo rozumiemy...
A zresztą z babcią jest tak że cały dzień prześpi z przerwami na jedzenie, picie, leki i toaleta.
Natomiast w nocy zaczyna się sajgon
Babcia co pół godziny woła, żeby pójśc z nią do toalety. W rezultacie
mama mało co śpi i jest ciągle niewyspana i rozdrażniona.
Staram się pomagac mamie jak tylko mogę, żeby choc troche
odciążyc ja z obowiązkow.
Brat natomiast nie chce nic pomóc, cały czas siedzi na komputerze, lub ogląda telewizję, czasami tylko wyjdzie i coś porobi...
A przecież jest tyle roboty
Jego zachowanie w stosunku do mnie i innych strasznie mnie dobija, to on jest w wiekszości przyczyną moich złych stanów.
Zazwyczaj jestem spokojna, czasem aż za bardzo, ale jak zacznie sie czepiac to szkoda gadac
A mama lubi wylewac swoje żale właśnie przede mną.
Czasami jest bardzo ciężko...
Nieraz to ja muszę ją uspokajac.
Ją albo resztę, kiedy znów wybuchnie jakaś bezsensowna kłotnia.
Trochę ta moja wypowiedź jest chaotyczna, no ale cóż...
Ciężko jest mi w tej chwili zebrac myśli...
No ale chyba zrozumiecie o co mi chodzi...

Chciałam jeszcze coś dodac odnośnie złych relacji rodzinnych jakie panują u mnie w domu.
Jest tak, że najlepszy kontakt mam z mamą, z tatą niestety trochę gorszy, ponieważ on nie za bardzo rozumie na czym polega ta choroba i dziwi się dlaczego naprzykład, że się wszystkiego boję, że nie mam chęci do niczego itd...
Nieraz potrafi mi nieźle nagadac, a zwłaszcza kiedy mój stan się pogarsza i straszy mnie szpitalem a ja nie chce o tym słyszec, zresztą on sam wie jak tam jest okropnie, zwłaszcza na oddziale 3B

Niestety najgorzej jest z bratem.Z nim to po prostu nie da się wytrzymac.
Traktuje mnie jak kogoś gorszego, człowieka innej kategorii.
Często daje mi to do zrozumienia. Więc wolę go unikac, nie wchodzic mu w drogę, bo nie lubie jak się na mnie wyżywa, zresztą nie tylko na mnie...
Juz nieraz mama przez niego płakała...
W domu najczęściej rozmawiam z mamą, lecz nie mamy łatwego życia...
Musimy się opiekowac moją babcią, a jej mamą, która jest chora i niedołężna. Często zdarza jej się powiedziec coś dziwnego, coś czego my nie za bardzo rozumiemy...
A zresztą z babcią jest tak że cały dzień prześpi z przerwami na jedzenie, picie, leki i toaleta.
Natomiast w nocy zaczyna się sajgon

Babcia co pół godziny woła, żeby pójśc z nią do toalety. W rezultacie
mama mało co śpi i jest ciągle niewyspana i rozdrażniona.
Staram się pomagac mamie jak tylko mogę, żeby choc troche
odciążyc ja z obowiązkow.
Brat natomiast nie chce nic pomóc, cały czas siedzi na komputerze, lub ogląda telewizję, czasami tylko wyjdzie i coś porobi...
A przecież jest tyle roboty

Jego zachowanie w stosunku do mnie i innych strasznie mnie dobija, to on jest w wiekszości przyczyną moich złych stanów.
Zazwyczaj jestem spokojna, czasem aż za bardzo, ale jak zacznie sie czepiac to szkoda gadac

A mama lubi wylewac swoje żale właśnie przede mną.
Czasami jest bardzo ciężko...
Nieraz to ja muszę ją uspokajac.
Ją albo resztę, kiedy znów wybuchnie jakaś bezsensowna kłotnia.
Trochę ta moja wypowiedź jest chaotyczna, no ale cóż...
Ciężko jest mi w tej chwili zebrac myśli...
No ale chyba zrozumiecie o co mi chodzi...
- metales
- bywalec
- Posty: 93
- Rejestracja: czw cze 15, 2006 10:48 pm
- Lokalizacja: Ul. Kazimierza Wielkiego, piętro III, jak widac na fotce czubek drzewa szpilkowego
- Kontakt:
Wszelkie konflikty, szczególnie u osób bardziej podatnych, o niskim poziomie własnej wartości, mogą prowadzić do stanów około, lub wręcz depresyjnych - a tego choroby psychiczne NIE LUBIĄ. Jeśli masz jakiś sposób, lub współpracujesz z jakimś psychologiem - poproś go o przemodelowanie Twojego poczucia wartości. Kiedy to się stanie, zauważysz niewątpliwie niezwykłą zmianę w relacji między Tobą i otaczającymi Ciebie ludźmi.
tu i tam czasem mam ochotę dorzucic swoje trzy grosze
metales
metales
- dunia_schizunia
- zaufany użytkownik
- Posty: 81
- Rejestracja: ndz kwie 29, 2007 3:33 pm
- Kontakt:
odp
Jakiś czas temu miałam kontakt z psychologiem.
Chodziłam wtedy na terapię zajęciową do Środowiskowego Domu Samopomocy. Pracuje tam od niedawna bardzo fajna, młodziutka Pani psycholog.
Ale zrezygnowałam z uczestnictwa w tych zajęciach, ponieważ to było miejsce nie do życia dla mnie
Ciagle jakieś krzyki, kłotnie, smiechy, jakaś okropna muzyka na cały regulator...Po prostu ciężko było mi tam wytrzymac, nie mogłam sobie znalezc jakiegos spokojnego miejsca a kiedy wracalam do domu to byłam nie do życia!
Byłam tam bardzo popularna osobą..Nonstop JA, JA, JA...
I tak w kółko...Nie mogłam sie od nich uwolnic i nie mialam nigdy spokoju.
W końcu przestałam tam chodzic i juz tam nigdy nie wróce
A psychologa poszukam gdzie indziej, moze w Krakowie, bo wiem że musze miec taką pomoc...
Chodziłam wtedy na terapię zajęciową do Środowiskowego Domu Samopomocy. Pracuje tam od niedawna bardzo fajna, młodziutka Pani psycholog.
Ale zrezygnowałam z uczestnictwa w tych zajęciach, ponieważ to było miejsce nie do życia dla mnie

Ciagle jakieś krzyki, kłotnie, smiechy, jakaś okropna muzyka na cały regulator...Po prostu ciężko było mi tam wytrzymac, nie mogłam sobie znalezc jakiegos spokojnego miejsca a kiedy wracalam do domu to byłam nie do życia!
Byłam tam bardzo popularna osobą..Nonstop JA, JA, JA...
I tak w kółko...Nie mogłam sie od nich uwolnic i nie mialam nigdy spokoju.
W końcu przestałam tam chodzic i juz tam nigdy nie wróce
A psychologa poszukam gdzie indziej, moze w Krakowie, bo wiem że musze miec taką pomoc...