chcę zniknąć
Moderator: moderatorzy
Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 8
- Rejestracja: sob cze 11, 2005 10:50 pm
- Lokalizacja: warszawa
chcę zniknąć
mam męża chorego na schizofrenię paranoidalną.jestem z Nim 3 lata,mamy rocznego synka,ale przed narodzinami nie wiedziałam,że jest chory..zanim jeszcze wyszłam ze szpitala- zaczęło się....koszmar.nikomu nie życzę takich przeżyć,takich słów i to w takich okolicznościach.Mariusz jest terz poraz drugi w szitalu.znowu choroba skupiła się na mnie (i teraz również na dziecku).nie daję sobię już rady.i psychicznie i finansowo (On nie nadaje się do pracy,tylko ją podjął,od razu wylądował w szpitalu,pomimo brania leków)Mąż całe dnie spędza na spaniu.zajmuje się jedynie zaspokajaniem własnych potrzeb.nie ma tu miejsca na mnie i synka.ja jestem od zarabiania pieniędzy i dbania o WSZYSTKO.nie mam żadnej pomocy od teściowej,która ciągle "jeździ mi na psychice" i próbuje pozbyć się swojego "problemu": tj.syna.mam już dosyć.odkąd poznałam Mariusza,moje życie zmieniło się w koszmar.mam umówioną wizytę u psychologa,bo sytuacja mnie przerasta..
kocham Mariusza,ale z litości.wiem,że nigy nie będę z Nim szczęśliwa.nie wiem,czy Jego egoizm wynika z choroby,czy to poprostu Jego charakter.poza tym mam małe dziecko.i to na Nim muszę się skupić.bo ma tylko mnie..nie wyobrażam sobie dalej takiego życia,a jednocześnie nie mam serca,by zostawić męża.poprostu mi Go żal.tkwię w jakimś toksycznym związku,w którym mąż stał się dzieckiem.
nie mam już sił,by to wszystko udźwignąć.co zrobilibyście na moim miejscu???????????
kocham Mariusza,ale z litości.wiem,że nigy nie będę z Nim szczęśliwa.nie wiem,czy Jego egoizm wynika z choroby,czy to poprostu Jego charakter.poza tym mam małe dziecko.i to na Nim muszę się skupić.bo ma tylko mnie..nie wyobrażam sobie dalej takiego życia,a jednocześnie nie mam serca,by zostawić męża.poprostu mi Go żal.tkwię w jakimś toksycznym związku,w którym mąż stał się dzieckiem.
nie mam już sił,by to wszystko udźwignąć.co zrobilibyście na moim miejscu???????????
Moja mama po urodzeniu mnie zachorowala na schizofrenie. Urodzial mnie kiedy miala 38lat. Moj padre nie zostawil mamy z 2 powodow: w owczesnych czasach bylo bardzo ciezko, on sam pracowal od rana do popoludnia, dlatego tez musial miec kogos kto by sie mna zajmowac podczas jego nieobecnosci. Drugi to rowniez finansowy, wiedizal ze sam moze nie zdolac utrzymac mnie i siebie, wiec potrzebowal dodatkowego zrudla dochodu w postaci renty. Dodatkowo kolejna przyczyna dlaczego nie zostawil mamy jest to iz chyba sam nie byl juz w stanie lub moze nie czul sie na silach znalesc inna partnerke. Z tego co obecnie zauwazam oraz z tego co mi mowil w mlodosci najprawdopodobniej przezywal dosc silan depresje. Obecnie takze ja przezywa, ale stara sie bagatelizowac ten fakt negujac go (wiadomo chory zawsze neguje to ze jest chory) Ma on takze silna nerwice. Stan psychiczny rodzicow bardzo sie na mnie odczisnol. Obecnie mam duze problemy ze soba. Podejrzewam borderline. Dodatkowo w wyniku infekcji candidia mam objawy autystyczne, co dodatkowo utrudnia mi zycie. Relacji typowo partnerskich jakie zazwyczaj sa w zwiazku u nas nie ma. Wszytko odbywa sie raczej na stopie formalnej, jak w jakims urzedzie. Wydaje mi sie ze to z winy taty, ktory jest zamkniety w sobie, niom i z racji tego ze jest facetem to tym bardziej skrywa uczucia. Ale czuje jedno. To ze w glebi serca mnie kocha i chce dla mnie jak najlepiej, choc momentami nerwica troche mu w tym przeszkadza, lecz pomimo to musze przyznac ze to co do tej pory robil jest naprawde godne podziwu. Kiedys z racji tego ze musial oszczedzac na bezynie, a musail wykonac prace jezdzil przez caly dzien rowerem zeby ja ukonczyc. Przejechal w sumie tego dnia 90 km....
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 8
- Rejestracja: sob cze 11, 2005 10:50 pm
- Lokalizacja: warszawa
witaj! nie bardzo rozumiem,co chcesz mi przekazać...najpierw mówisz,że Twój tata nie zostawił chorej mamy z wielu powodów,a nastepnie zaznaczasz,że Ich choroby bardzo odcisnęły się na Twoim życiu.czy sugerujesz mi odejście od męża ze względu na dobro dziecka?czy branie przykładu z ojca,który został z mamą?
- zbyszek
- admin
- Posty: 8034
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Olu, bardzo dobrze cię rozumiem, nie jesteś w takiej sytuacji niestety wyjątkiem. bardzo często się zdarza, kiedy niedojrzała kobieta buduje związek na własnych potrzebach realizacji macierzyństwa, a potem okazuje się, że mąż jest egoistą, bo nie spełnia jej potrzeb. niestety nie masz chyba wyjścia, bo nie da się kochać z litości, ani na zawołanie, ani nawet z małżeńskiego poczucia obowiązku.
a propos praca: to cud siły woli, że mariusz po dwóch pobytach w szpitalu w przeciągu trzech lat w ogóle podjął próbę pracy.
nie martw się, może szczęście (ktoś) się do ciebie uśmiechnie, bo tobie rzeczywiście trudno uśmiechać się teraz do innych.
a propos praca: to cud siły woli, że mariusz po dwóch pobytach w szpitalu w przeciągu trzech lat w ogóle podjął próbę pracy.
nie martw się, może szczęście (ktoś) się do ciebie uśmiechnie, bo tobie rzeczywiście trudno uśmiechać się teraz do innych.
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 25
- Rejestracja: pt cze 10, 2005 9:33 am
- Lokalizacja: Łódź, okolice
Nie zgadzam się , że Olka jest niedojrzała. Gdyby tak było to nie szukała by tutaj rozwiązania swoich i swojej rodziny problemów. To raczej świadczy o jej dojrzałości.zbyszek pisze:.bardzo często się zdarza, kiedy niedojrzała kobieta buduje związek na własnych potrzebach
Oczywiście podtrzymuję swoje pytanie z przed kilku tygodni:
Czy jesteś w stanie żyć w takim związku przez następne 50 lat. To jest chyba zasadnicze pytanie.Gdyby mój syn zamierzał się żenić to przyszła żona musiała by ze szczegółami wiedzieć o jego chorobie. Sam bym jej to powiedział.
Jeśli Ola nic nie wiedziała to albo nikt jej nie powiedział, albo choroba ujawniła się już po ślubie.
Jaka by nie była odpowiedź na te pytania , to aktualne jest to pytanie zasadnicze (czerwone).
Pozdrawiam Zbyś
-
- zarejestrowany użytkownik
- Posty: 8
- Rejestracja: sob cze 11, 2005 10:50 pm
- Lokalizacja: warszawa
Drogi Zbyszku! to nie tak. to Mariusz nalegał na ślub,jak również na dziecko..szczerze mówiąc,jeśli chodzi o synka,to "wpadliśmy"..ja byłam tak zaskoczona tym faktem, w dodatku studiowałam.. i myślałam o tabletkach wczesnoporonnych. Mariusz powiedział mi wtedy, że jeśli nie urodzę dziecka ,to mam się wynosić. ja Go tak kochałam.. (tzn.teraz też kocham,ale już jakby inaczej...) byłam gotowa zrobić dla Niego wszystko, a On wykorzystywał to, ciągle mnie szantażował: jeśli nie zrobisz tego, to się wynoś. wiesz, jak to boli? nie wiem, dlaczego nie odeszłam wtedy.. za bardzo Go kochałam. nie wyobrażałam sobie bez Niego życia, pomimo wszystko.. teraz to On prosi: nie odchodź. ja jeszcze nie odeszłam. mieszkam teraz u mamy. muszę to wszystko przemyśleć i poukładać. pójść do psychologa. nie radzę sobię z tym wszystkim. siły dodaje mi tylko mój maluszek. wiem jednak, że Mariusz się juz nie zmieni.. Jego wady uwydatniły się w momencie, gdy urodził się Damianek. podam przykład: nie weżmie synka na ręce, bo mu może bucikami ubrudzić spodnie.. itp.itd.
aha. jeszcze 2 słowa do Zbysia:
dziękuję za słowa otuchy... jeśli chodzi o Twoje pytanie, to odpowiedź brzmi: nie. nie, bo nie dam rady.. ale jednocześnie tak strasznie żal mi męża. boję się Jego ewentualnej reakcji.. kocham Go.ale, tak jak pisałam, jak swoje dziecko.. może dlatego jest mi tak trudno podjąć decyzję... może to ze mną jest coś nie tak? już sama nie wiem, o co mi chodzi..
aha. i rozróżniam Zbyszka, od Ciebie Zbysiu...
pozdrawiam Was obu serdecznie
aha. jeszcze 2 słowa do Zbysia:
dziękuję za słowa otuchy... jeśli chodzi o Twoje pytanie, to odpowiedź brzmi: nie. nie, bo nie dam rady.. ale jednocześnie tak strasznie żal mi męża. boję się Jego ewentualnej reakcji.. kocham Go.ale, tak jak pisałam, jak swoje dziecko.. może dlatego jest mi tak trudno podjąć decyzję... może to ze mną jest coś nie tak? już sama nie wiem, o co mi chodzi..
aha. i rozróżniam Zbyszka, od Ciebie Zbysiu...
pozdrawiam Was obu serdecznie