Ateista
sądzi tylko, że to jest "religijne" na tyle na ile kojarzy i pamięta coś z tej dziedziny.
Naprawdę mechanizm urojeń jest taki sam u każdego człowieka wierzącego czy niewierzącego. Jeżeli ktoś miał w życiu do czynienia z treściami religijnymi, to będą one pojawiać się w urojeniach. Ja miałem do czynienia dużo z SF, to urojenia były o podróżach w czasie, ponadludzkich rozumach itp. Na przykład pewnego razu w czymś podobnym do snu przeleciało mi przed oczami wstecz całe istnienie świata ( to znaczy to co o nim wiedziałem). Tyle, że w taki jakiś subiektywny sposób, że teraz śmieszy mnie pewność, że to było to i tamte odczucia i wyobrażenia. Cofnąłem się poprzez barwne byty ewolucyjne do najprostszego, "odczuwając" ich istnienie a potem... ogarnęła mnie nieprzyjemna bolesna nicość. Istniałem duchem tylko jak materia nieożywiona i zbliżałem się do przekroczenia wstecz nawet tego poziomu. W kompletną nicość pierwotną, z której wszystko się rozpoczęło i mogło zaistnieć. Subiektywnie odczułem, że rozumiem zamysł istnienia, "poziomy" ducha istot niższych od człowieka i logikę całego życia na świecie. Odkryłem prawdę i sens rzeczywistości i to jak ona się sama w sobie tworzy i jak kolejne poziomy bytu doświadczają jej skokowo ale niewyobrażalnie więcej i piękniej. Najgorsze, że to sam wyraziłem na to zgodę a potem musiałem piąć się boleśnie poprzez kolejne szczeble istnień aż do człowieka i do siebie. A to wszystko w ciągu jednego trwającego noc urojenia. Najgorszy lek opanował mnie na myśl, że nie dam rady powrócić do punktu wyjścia i zakończę żywot historycznie i ewolucyjnie przed człowiekiem i sobą dawnym. W jakimś innym ssaku. Na niższym poziomie odbierania rzeczywistości. Żegnaj piękno i duchu ludzkiej świadomości.. Nieopisane uczucie: piękne, tajemnicze a potem boleśnie straszne.
Koszmary i urojenia przemieszane ze snem.
jojo pisze:
Zostałam ateistką, po tym, jak usłyszałam na biologii o ewolucji i to miało się nijak do biblijnego opisu stworzenia świata.
A jak ma się do wiary w stworzenie świata z nicości? ( Wydobycie go z niej, niezależnie od tego co jest wydobywane) Że wszystko istnieje, zamiast braku tego czegokolwiek, który byłby przecież bardziej prawdopodobny? Nicość to stan podstawowy a tu wszystko jednak istnieje?
To chyba o to chodzi w zdrowej nie urojeniowej i nie bajkowej wierze w ciągłego Stwórcę czegokolwiek z nicości. Stwarzanie "z nicości" i podtrzymywanie istnienia nowych rzeczy dzieje się cały czas i będzie w nieskończoność. To jest już Boski poziom stwarzania, bo najtrudniej sprawić, żeby to wszystko co jest, istniało zamiast braku tego. Tego nauka się nie ima. Dopiero potem bada naturalne prawa i procesy rozwoju jak już coś niewątpliwie istnieje.
