Dzisiaj faktycznie nikt już niczego nie czyta, co przenosi całe zagadnienie w domenę abstrakcji, niemniej nie widzę jakiegoś specjalnego powodu do czynienia róznicy między ksiażką a np. filmem. I tak jak puszczenie kilkulatkowi pornola może ciężko skrzywić psychikę, a dorosłego tasiemce typu "Klan" zamienić w infantylnego kretyna, tak samo równie niebezpieczna może być dobra nawet książka wchłonięta w niewłaściwym czasie.moi pisze:Uważam, że dzieci powinny czytać to, na co mają ochotę. Nawet zbyt poważne książki. Znudzą się, albo zafascynowane powrócą do nich po latach.
Z własnego podwórka, to bardzo mi - oceniam z dzisiejszej perspektywy - zaszkodziła przeżywana w okresie tzw. dojrzewania fascynacja Hłaską. Po prostu jego pełen pesymizmu nihilizm padł na podatny grunt depresyjnej osobowości, w efekcie czego zacząłem szybko lewitować w coraz czarniejsze rejony. Zapewne nieco inaczej wszystko by się to potoczyło, gdyby zamiast "Następnego do raju" i reszty ktoś podsunął mi wtedy np. Łysiaka.