Forum rodzin i opiekunów ( tylko)
Moderator: moderatorzy
Choroba w Rodzinie.
[/quote]
Moja tęsciowa ma bardzo roszczeniową postawę wobec wszystkich, głownie wobec opieki społecznej (ale to wina wpierania jej przez bliskich, że wszystko jej się należy bo jest chora).Ona jest nieudolna życiowo i właściwie za późno, żeby coś z tym zrobić.[/quote]
Młoda,
nie dopuść do sytuacji w której mąż przed Tobą zacznie ukrywać, że pomaga chorej Mamie. To będzie koniec Waszej Rodziny.
Moja tęsciowa ma bardzo roszczeniową postawę wobec wszystkich, głownie wobec opieki społecznej (ale to wina wpierania jej przez bliskich, że wszystko jej się należy bo jest chora).Ona jest nieudolna życiowo i właściwie za późno, żeby coś z tym zrobić.[/quote]
Młoda,
nie dopuść do sytuacji w której mąż przed Tobą zacznie ukrywać, że pomaga chorej Mamie. To będzie koniec Waszej Rodziny.
Re: Choroba w Rodzinie.
Młoda,Senior pisze:
nie dopuść do sytuacji w której mąż przed Tobą zacznie ukrywać, że pomaga chorej Mamie. To będzie koniec Waszej Rodziny.[/quote]
Nie jest możliwe ukrywanie tego, wtedy gdy jest chora,tzn jak ma atak to wiedzą o tym wszyscy(mieszkam w małej mieścinie). Zresztą mąż nie musi przede mną tego ukrywać, ja nie mam mu za złe, że jej pomaga. Chodzi mi tylko o to, aby jej mąż też poczuwał się do odpowiedzialności,a nie zwalał wszystko na mojego męża.
oddział zamknięty, brrrr
Jutro (już drugi raz) jadę z mężem w odwiedziny do teściowej na oddział zamknięty. Czuję się strasznie, po pierwsze dlatego, że tam jest strasznie, a po drugie wiem, że szpital to ostateczność, a w tym przypadku naprawdę nie było to konieczne..bywało z nią gorzej i mój mąz jakoś sobie dawał radę. Był niedawno taki atak, że myślałam, że to już ostateczność i powinna być na oddziale zamkniętym...ale wyszła z tego bez szpitala...a teraz,nie było aż tak źle (no cóż, może później byłoby gorzej, ale tego nie wiemy).
A dlaczego?!?! Nieważne, teraz już tak musi być.
Ostatni raz w szpitalu była dobrych parę lat temu (prawie 10), mówią, że tam jest się miesiąc i dłużej, może ktoś z was ma doświadczenie.
Ps. W szpitalu zaczepił mnie chłopak (dodał mi otuchy), był tam już miesiąc i na dniach ma wychodzić...był taki... normalny, prawdziwy, świadomy..On dał mi nadzieję, że to ma sens, ale czy ma??
A dlaczego?!?! Nieważne, teraz już tak musi być.
Ostatni raz w szpitalu była dobrych parę lat temu (prawie 10), mówią, że tam jest się miesiąc i dłużej, może ktoś z was ma doświadczenie.
Ps. W szpitalu zaczepił mnie chłopak (dodał mi otuchy), był tam już miesiąc i na dniach ma wychodzić...był taki... normalny, prawdziwy, świadomy..On dał mi nadzieję, że to ma sens, ale czy ma??
Nie rozumiem dlaczego uważasz szpital jako coś strasznego. Szpital jak szpital jedni ludzie są w porządku inni nie. Ja wspominam mój pobyt w szpitalu dobrze, poznałem kilku na prawdę fajnych ludzi. W szpitalu jest trochę tak jak na tym forum - ludzie są bardzo różni, mają odmienne poglądy - np. pan z fajeczką, z którym można było porozmawiać na najróżniejsze tematy, Jarek z którym kopaliśmy dół dla zdechłego psa lekarki był bardzo w porządku, od razu się skumaliśmy, Kamil - informatyk z zaburzeniami maniakalno-depresyjnymi starał się rozerwać wszystkich chorych - puszczał na swoim laptopie filmy, zaganiał wszystkich do gier, nawet pielęgniarki dziwiły się, że ma takie zacięcie rechabilitacyjne. W szpitalu są nie tylko schizofrenicy ale również ludzie którzy cierpią na nerwicę, bezsenność itd. Z resztą schizofrenicy nie są tacy straszni - co najlepiej widać po tym forum.
Alojz, wieje od Ciebie profesjonalizmem, to dobrze, ale odnosząc się do Twojej wypowiedzi nt. edukacji pacjentów to mam trochę inne zdanie. Mąż był w szpitalu pod Warszawą, szpital w stanie fatalnym, na sam widok zbutwiałych okien, które gdyby nie kraty już dawno powypadałyby na zewnątrz, na posesji dzikie chaszcze. Wszystko to na dzeień dobry powodowało depresję, przynajmniej u mnie. Jednak pamiętam też cudownych lekarzy i psychologa, którzy opiekowali się mężem. Wiele godzin terapii było też poświęconych edukacji pacjentów, ja też nie tyle mogłam, co musiałam porozmawiać z psychologiem. Nie tylko na temat zdrowia męża, ale w dużej mierze jak ja sobie z tym radzę, by nikt nie cierpiał w rodzinie z powodu choroby męża. Dodam, że był to trzeci pobyt w szpitalu psychiatrycznym, przy pierwszym epizodzie psychotycznym traktowano nas inaczej, myślę, że dopiero przy rozpoznaniu schizofrenii postępowanie jest inne.
Veto, odnośnie Twojej wypowiedzi, że chorych psychicznie traktuje się gorzej niż innych, to najbardziej boli mnie utrata pracy męża tam, gdzie pracował gdy zaczęła się choroba. Po cichu, że to niby redukcja etatu został zwolniony. Ktoś się zlitował i załatwił pracę w innej placówce tej samej firmy, ale tam praca była ponad siły męża. Pozostałe prace to lepiej szkoda gadać. Lecz co tu się dziwić, nie ma pracy dla młodych zdrowych, wykształconych, więc nie dziwię się, że chorzy nie wytrzymują reguł prawa dżungli. W szpitalu motywowano męża do pracy, by wrócił do normalnego życia w społeczeństwie. Lecz jaka to praca? Tylko fizyczna, lub sprzątanie. Mąż skończył studia i mółby robić to co lubi, ale na 1/2 lub co najwyżej 3/4 etatu. Nie skarżę się jednak, bo robimy wszystko by tę pracę znaleźć dla męża, by się nie czuł w pracy człowiekiem zdegradowanym do końca przez życie.
Veto, robię, co mogę by poprawić nasze życie z mężem, ale sama. Nie czuję się absolutnie na siłach, by występować na forum europejskim, bądź pikietować przed Sejmem, by mąż miał pracę zgodną z wykształceniem ( skończył studia ekonomiczne dzienne ). Nie mam siły, lecz są naprawdę organizacje, które to mogą i robią za mnie ale to naprawdę nie jest to forum i nie pisz, że Cię obsobaczono, tu jest innego rodzaju grupa wsparcia, ja już to wiem i nie oczekuję za dużo. Duże oczekiwania powodują duże rozczarowania, ja ze swej strony Cię przepraszam.
Veto, odnośnie Twojej wypowiedzi, że chorych psychicznie traktuje się gorzej niż innych, to najbardziej boli mnie utrata pracy męża tam, gdzie pracował gdy zaczęła się choroba. Po cichu, że to niby redukcja etatu został zwolniony. Ktoś się zlitował i załatwił pracę w innej placówce tej samej firmy, ale tam praca była ponad siły męża. Pozostałe prace to lepiej szkoda gadać. Lecz co tu się dziwić, nie ma pracy dla młodych zdrowych, wykształconych, więc nie dziwię się, że chorzy nie wytrzymują reguł prawa dżungli. W szpitalu motywowano męża do pracy, by wrócił do normalnego życia w społeczeństwie. Lecz jaka to praca? Tylko fizyczna, lub sprzątanie. Mąż skończył studia i mółby robić to co lubi, ale na 1/2 lub co najwyżej 3/4 etatu. Nie skarżę się jednak, bo robimy wszystko by tę pracę znaleźć dla męża, by się nie czuł w pracy człowiekiem zdegradowanym do końca przez życie.
Veto, robię, co mogę by poprawić nasze życie z mężem, ale sama. Nie czuję się absolutnie na siłach, by występować na forum europejskim, bądź pikietować przed Sejmem, by mąż miał pracę zgodną z wykształceniem ( skończył studia ekonomiczne dzienne ). Nie mam siły, lecz są naprawdę organizacje, które to mogą i robią za mnie ale to naprawdę nie jest to forum i nie pisz, że Cię obsobaczono, tu jest innego rodzaju grupa wsparcia, ja już to wiem i nie oczekuję za dużo. Duże oczekiwania powodują duże rozczarowania, ja ze swej strony Cię przepraszam.
witajcie.
jestem na tym forum pierwszy raz.
szukam faktów jak zyć z osoba chorą i się nie bać.
Mój chłopak "B" miał pół roku temu nerwicę lękową, przerodzila się ona w psychozy a teraz w schizofrenię. szybko!!!
Bierze leki--duzo i często
Przestał pracowac, siedzi, gapi się w okno, pije którąś z kolei kawę i pali fajki. Czasami zachowuje się normalnie, ale najczęsciej właśnie tak.
Nie było by tak źle ale powiedział mi dziś, że ostatniio jak wbijałam gwoździki do takiej deseczki to on miał natrętne myśli--weź ten młotek i walnij ją w głowę!!!, że jak idzie do piwnicy to boi się że się powiesi bo tam jest dużo sznurków , ze słyszy głos " powieś się"
Ja mam ćórkę...żyjemy razem od 8 miesięcy pod jednym dachem...boję się...o siebie, o dziecko, o kota
niby bierze leki..ale jak mu coś odbije...co mam robic?? Co daje gwarancję że nie sięgnie po nóż?!
jestem na tym forum pierwszy raz.
szukam faktów jak zyć z osoba chorą i się nie bać.
Mój chłopak "B" miał pół roku temu nerwicę lękową, przerodzila się ona w psychozy a teraz w schizofrenię. szybko!!!

Bierze leki--duzo i często
Przestał pracowac, siedzi, gapi się w okno, pije którąś z kolei kawę i pali fajki. Czasami zachowuje się normalnie, ale najczęsciej właśnie tak.
Nie było by tak źle ale powiedział mi dziś, że ostatniio jak wbijałam gwoździki do takiej deseczki to on miał natrętne myśli--weź ten młotek i walnij ją w głowę!!!, że jak idzie do piwnicy to boi się że się powiesi bo tam jest dużo sznurków , ze słyszy głos " powieś się"
Ja mam ćórkę...żyjemy razem od 8 miesięcy pod jednym dachem...boję się...o siebie, o dziecko, o kota
niby bierze leki..ale jak mu coś odbije...co mam robic?? Co daje gwarancję że nie sięgnie po nóż?!
babiasta, to trudne, ale mozna życ z osobą chorą. Jesteście na początku leczenia, a w nim potrzeba sporo cierpliwości i poczucia, że druga osoba jest blisko, że rozumie i czuje problem... Nie zostawiajcie teraz siebie... Mój brat leczy sie ponad osiem lat i cały czas ma żonę i dwie córki przy sobie. Również ja jako siostra wspieram każdy jego dzień. To pomaga... Trzeba cierpliwości i znów przyjdą piękne dni... Trzymaj się, pozdrawiam, Ania
Babiasta witaj!
Wiesz nie chodzi mi tu o to zeby cie straszyc...ale moim zdaniem leczenie jest nieodpowiednie,powinien chyba leki zmienic,albo dawke.To co mówi to niestety prawdziwe i on to moze zrobic...Moze powienien pójsc na ten najgorszy czas do szpitala...?Porozmawiaj z lekarzem.
dziękuję za odpowiedzi
chyba za wczesnie opisałam ten temat.
Mój chłopak od 3 dni nie mieszka ze mna bo pije. sprzedał wiertarke , plecak górski i inne przedmioty. nie wiem czemu pije ale jeżeli pije to ma ciąg az nie wyląduje na odtruciu. poza tym jak pije to nie bierze leków. zdecydowałam się nie wpuścić go do domu. więc raczej nie bedziemy razem i nie ma tematu
dziękuje
chyba za wczesnie opisałam ten temat.
Mój chłopak od 3 dni nie mieszka ze mna bo pije. sprzedał wiertarke , plecak górski i inne przedmioty. nie wiem czemu pije ale jeżeli pije to ma ciąg az nie wyląduje na odtruciu. poza tym jak pije to nie bierze leków. zdecydowałam się nie wpuścić go do domu. więc raczej nie bedziemy razem i nie ma tematu
dziękuje
Mieszkając z osobą chorą, opiekując się nią szukamy sensu, aby było nam łatwiej. Jest to jakieś doświadczenie. Uczy nas tolerancji, pokory wobec życia. Stajemy się odpowiedzialni, lepsi. Ktoś wierzący znajdzie argumentację typu :krzyż. Wszystko ok. Kiedy po kilku latach będziemy posiadaczami wszystkich tych pozytywnych cech, chcielibyśmy od losu, aby było już po wszystkim. Schizofrenia jednak nie mija.Nasze poświęcenie nie ma sensu. Maże w wymiarze wieczności. Chorzy nie bardzo są w stanie swoim zachowaniem, okazać wdzięczność. Mamy też świadomość, że jeśli się zniechęcimy, odpuścimy sobie, to odbije się to również na nas samych. Gorsza opieka, gorsze zachowanie osoby chorej.Od tego nie ma ucieczki. Po latach, wydaje nam się, że jest lepiej, że sie unormowało. Guzik prawda, to my przywykliśmy, i nie razi nas już tyle co przedtem. Ludzie postronni, jednak nas, opiekunów zaczynają postrzegać, jak lekko zakręconych. Może to indukcja.Czasem czuję sie jak ktos, kto doświadczył śmierci klinicznej i teraz zupełnie inaczej patrzy na świat.
- zbyszek
- admin
- Posty: 8033
- Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
- Status: webmaster
- płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontakt:
Witaj Babiasta, rozpoczynaj proszę, nowy temat w osobnym wątku, autor tego wątku nie będzie zadowolony ze zmiany jego tematu.
Pytaj się go także co powinnaś jego zdaniem w takim przypadku uczynić. Jeśli zakpi i powie "wołać policję" - rozważ to także poważnie. Nie miej pretensji i nie wymagaj, żeby rozwiał twoje obawy poprzez brak choroby, bo on ją ma !
Właściwą odpowiedzią jest prawidłowa opieka lekarska. Wypadki przemocy są wśród chorych rzadsze niż wśród zdrowych. Przyczyną jest osłabienie przez chorobę.
Według mnie najłatwiej ocenisz ryzyko w rozmowie z chorym. Po prostu pytaj się go, czy on może sobie wyobrazić, że coś takiego zrobi. Jeśli potwierdzi weź to bardzo poważnie !babiasta pisze:... Co daje gwarancję że nie sięgnie po nóż?!
Pytaj się go także co powinnaś jego zdaniem w takim przypadku uczynić. Jeśli zakpi i powie "wołać policję" - rozważ to także poważnie. Nie miej pretensji i nie wymagaj, żeby rozwiał twoje obawy poprzez brak choroby, bo on ją ma !
Właściwą odpowiedzią jest prawidłowa opieka lekarska. Wypadki przemocy są wśród chorych rzadsze niż wśród zdrowych. Przyczyną jest osłabienie przez chorobę.