jak pomóc bratu??

relacje rodzinne i ogólnie interpersonalne

Moderator: moderatorzy

Mario

jak pomóc bratu??

Post autor: Mario »

witam;)
moj brat od kilku 4 lat choruję na schizofrenię paranoidalną.własnie ma za sobą trzeci pobyt w szpitalu.mam jeden zasadnicze pytanie.w jaki sposób mogę pomóc bratu w powrocie do normalnego zycia.jest to nielada problem dla mojej rodziny ,ponieważ brat w obecnej chwili swój sposób na życie upatruje w pobycie w szpitalu ,bądz innych ośrodkach.np.leczenia uzależnień.chce wracać do szpitala po trzymiesięcznym pobycie w nim.tlumaczy to tym ,ze w swoim rodzinnym mieście nie potrafi sie odnaleźć ,nudzi się co jest niejako powodem ,ze wraca do dawnego towarzystwa (ludzi palących trawkę).jest to jakgdyby błędne kolo ,ponieważ jak wiadomo palenie trawki może w dużym stopniu przyczynic sie do nawrotu choroby.próbuje mieć nad tym jakiąś kontrolę ,ale nie zawsze to się udaje. :cry:
probowałem tez w jakiś sposób przekonać brata ,zeby znalazl sobie jakieś zainteresowanie,hobby, co pozwoli mu w jakiś przyjemny sposób spędzać czas,ale ogolna niechęć do robienia czegoś co wymaga jakiegoś wysiłku jest tu większa i nie łatwa do pokonania.czy jest na to jakis sposób.moze ktoś z własnego doświadczenia coś podpowie co pomogło wyjśc z tego stanu.
pozdrawiam
:)
Commodore 64
zbanowany
zbanowany
Posty: 256
Rejestracja: ndz kwie 04, 2004 12:44 pm
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: z planety ziemia
Kontakt:

Post autor: Commodore 64 »

Miałem podobną sytuację (2 miesiące temu)...trawę można palić.
Mario

re.

Post autor: Mario »

atari505450483idea pisze:Miałem podobną sytuację (2 miesiące temu)...trawę można palić.
nie bardzo kolego.przytoczyl bym Ci wiele argumentow na nie ,ale nadmiar tekstu mógl by Cie zniechęcic .pozwole sobie na maly cytacik:

SYNDROM AMOTYWACYJNY
Niektórzy specjaliści, jak na przykład Maxwell twierdzą, iż prawdopodobnie najbardziej szkodliwym efektem ubocznym THC, wynikającym z regularnego używania konopi jest syndrom amotywacyjny, objawiający się apatią, zobojętnieniem, zaniedbaniem własnego wyglądu i niemożnością skupienia się na jakichkolwiek celach. Dimoff i Carper również wspominają o stanie związanym z długotrwałym przyjmowaniem konopi, a związanym ze zmniejszoną energią, zmniejszoną dążnością do osiągnięć, apatią, skróconym czasem skupienia uwagi, nieadekwatną oceną sytuacji, a przede wszystkim z upośledzoną zdolnością do komunikowania się z innymi. Chruściel pisze o zespole amotywacyjnym objawiającym się tym, że osoba długotrwale pozostająca pod działaniem kannabis traci ochotę do podejmowania jakichkolwiek działań psychicznych i fizycznych. Stan ten nazywa wypaleniem; dotyczy ono również sfery emocjonalnej.


Jakie objawy występują po długotrwałym używaniu marihuany?
- zesztywnienie lub zwiotczenie powodujące utratę kontroli nad napięciem mięśniowym,
- uszkodzenie komórek kory mózgowej,
- "złe podróże",
- apatię,
- zanik koncentracji,
- nawroty doznań

po przeczytaniu tej publikacji naukowej nadal twierdzisz ,ze trawka nie mam wplywu na samopoczucie pacjenta.palicie ,a nawet nie przeczytacie nigdzie czym sie trujecie i jakie sobie szkody w organiźmie wyrządzacie .ważne ,ze przez chwile jest fajnie ,a co później to nie ważne.tak do tego podchodzi większość.jestem pewien ,ze gdybym zapytal jak nazywa sie podstawowa substancja ,ktora znajduje sie w trawce i wywoluje owe "super efekty" to 99% palących nie zna odpowiedzi.więc nie mow mi ,ze można palic jak nic na ten temat nie wiesz.
sheena
bywalec
Posty: 93
Rejestracja: śr lut 25, 2004 12:45 am
Lokalizacja: from industrial revolution

Post autor: sheena »

Syndrom amotywacyjny to i owszem, alejesli chodzi o szkodliwosc na komorki kory mozgowej to zdaje sie, ze istnieje masa innych specyfikow ktore w wiekszej mierze niz thc szkodza temuz; a tak na marginesie to widze, ze rozne publikacje naukowe na temat marihuany itp roznia sie troche od siebie pod wgledem merytorycznym.. Jakkolwiek, kluczowa role wydaje sie pelnic psychika i rozne uwarunkowania osobowosci, niezaprzeczalnym faktem jest iz thc roznie dziala na roznych ludzi. Schizofrenikom jednak ze zrozumialych wzgledow nie powinno sie polecac palenia..
Btw natknelam sie kiedys na informacje ze thc w jednoczesnym polaczeniu z amfetamina bardzo szkodzi wlasnie ze wzgledu na niszczenie czegos tam w mozgu, co moze stymulowac w znaczenj mierze rozwoj schizofrenii.
I may be schizophrenic, but at least I have each other
Gość

Post autor: Gość »

Sporo kiedy paliłem więc myślę, że mogę się tutaj wypowiedzieć. No więc tak:
1) Generalnie, przy rozsądnym używaniu trawki przez ZDROWYCH ludzi nie ma właściwie ryzyka jakichś specjalnych niezdrowych konsekwencji palenia. Wiadomo że każda tego typu substancja w jakiś sposób wpływa negatywnie na organizm, ale - jak wynika przynajmniej z raportu WHO - skutki palenia marihuany są dużo mniej szkodliwe dla zdrowia niż np. skutki picia alkoholu czy palenia tytoniu. Mówiąc "rozsądne palenie" mam oczywiście na myśli palenia okazjonalne (np pare razy w miesiącu), a nie wprowadzanie się w taki stan np. codziennie. Znam sporo ludzi palących trawę od bardzo długiego czasu i funkcjonujących jak najbardziej normalnie zarówno na poziomie psychicznym jak i intelektualnym.

2) Syndrom amotywacyjny jest rzeczywiście faktem, jednak jest tak, że jak zaprzestajesz palenia, to chęci i motywacja pomału wracają.

3) Punkt 1 odnosił się zdecydowanie do osób ZDROWYCH, tzn nie mających z sobą żadnych problemów emocjonalnych czy psychicznych. W przypadku schizofrenii zdecydowanie NIE POLECAŁBYM trawki. Dlaczego? Dlatego, że czasem faktycznie można mieć po niej bardzo niemiłe i dziwne akcje; jakieś stany paranoidalne itp. Jeśli ktoś na codzień ma z sobą problemy, to trawka tylko je spotęguje! Dlatego też trawa jest zdecydowanie dla ludzi o silnej psychice. Ja chyba do takich nie należę, dlatego podjąłem decyzję o tym by zdecydowanie ograniczyc palenie. Nie mam co prawda schizofrenii, ale miewam czasem stany lękowe, które po trawie zdecydowanie się nasilały. Poza tym kilkakrotnie miałem po zapaleniu strasznie dziwne paranoje oraz stany schizoidalne i przestraszyłem się trochę, bo chwilami już sam nie wiedziałem czy to moje urojenia czy rzeczywistość.

Dlatego więc nie ma chyba sensu eksperymentować w ten sposób na sobie. Bo generalnie po co na siłę wprowadzać się w jakieś dziwne stany psychotyczne? Co co nasilać w sobie lęki?

To tyle; mam nadzieję że komuś pomoże to co napisałem.
Pozdrawiam
Arti
Mario

re.

Post autor: Mario »

dokładnie Arti jestem takiego samego zdania.praktycznie napisales to co na ten temat myślę,chyba nie musze nic dodawać. ja sam miałem okazje przekonac sie jak niektóre narkotyki dzialają na psychike ludzką ,więc nie pisalem swojego postu z "powietrza"
pozdrawiam i dzięki za wpis;)
Awatar użytkownika
zbyszek
admin
Posty: 8034
Rejestracja: ndz lut 02, 2003 1:24 am
Status: webmaster
płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: zbyszek »

chyba zeszliśmy trochę z tematu. o mhr można długo i namiętnie, choć pewnie rzeczywiście nie każdy ma motywację.

jak pomóc bratu ? myślę że to długi proces, bo trzeba: 1. leczyć chorobę psychiczną, 2. leczyć możliwe uzależnienie, 3. starać się o nowe środowisko, 4. starać się o powrót jego zainteresowań i radości życia. myślę, że taka właśnie kolejność choć istnieją przecież sprzężenia zwrotne.

to dużo pracy. zastanów się i zaplanuj ! kto ją wykona, czy ty sam, i na ile się podzielisz z innymi.

ad.1 sprawa jest oczywista: trzeba za każdym razem odwieźć brata do szpitala, dopilnować regularnych wizyt lekarskich i brania leków. dłuższego pobytu w szpitalu nie ma co się obawiać, bo kiedyś mu się to znudzi i wtedy w naturalny sposób nabierze ochoty do nowego życia. Nawet jeśli powróci dopiero po roku, lub dwóch straty w porównaniu z odsiedzeniem tego roku w domu nie będzie. Warto jednak postarać się o dobrą opiekę szpitalną w szczególności o możliwie częste rozmowy z dobrym psychologiem, którego on lubi (nie psychiatrą, bo to oczywiste). jakaś dłuższa psychoterapia po szpitalu też bardzo pomoże. brat musi przynajmniej cotygodniowo być profesjonalnie uświadamiany o lekach, narihuanie, swojej sytuacji, środowisku i tym co może i powinien sam zrobić.

ad.2 chyba rzeczywiście minie jeśli rodzina, całe otoczenie jak i on sam będzie pielęgnować pełną świadomość zagrożeń.

ad.3 to będzie najtrudniejsze. trzeba chyba z nim samemu chodzić do rodziny, potem do znajomych, potem do innych, gdzie mu się spodoba. najlepiej zaplanować i ustalić z rodziną (niekoniecznie najbliższą, np. jakiś chrzestny) dokładniejszy podział pracy. np. raz na tydzień z chrzestnym do biblioteki i na lody, raz na tydzień z ciotką na koncert, kościół, lub kawiarnia z dyskusją, itd. ktoś powinien koordynować kalendarz i dbać o momenty słabości, bezsensu i powrotu do starych przyzwyczajeń. oczywiście plan trzeba zrobić wspólnie z nim. przekonasz go sesją rodzinną popartą wypowiedzią psychologa.

ad.4 przyjdzie samo. miej zaufanie do brata. nie naciskaj.
Gość

do Mario

Post autor: Gość »

Czesc Mario.
Nie mam pewnosci czy nadal odwiedzasz tę stronę i czy odpowiesz na mój post ale chęć podzielenia się z kimś moim problemem jest silniejsza.
Moja siostra od dłuższego czasu choruje. Nie wiem jak jej pomóc, wciąż jest apatyczna i nie stara sie nawet czyms zainteresowac. Myślę, że nawet nie próbuje walczyć, uległa tej rzeczywistości, w której wciaż sie znajduje. Nic ją nie cieszy. Niedawno wyszła ze szpitala i dziś wraca do pracy, cały dzień zastanawiam się jak sobie poradzi.
Chciałabym abyś mi napisał jak poradziłeś sobie z brakiem zainteresowania u swojego brata. Chiałabym aby moja siostra znalazła coś co sprawi, że znów zacznie sie uśmiechać. Psekadia
Gość

Re: do Mario

Post autor: Gość »

Anonymous pisze:Czesc Mario.
Nie mam pewnosci czy nadal odwiedzasz tę stronę i czy odpowiesz na mój post ale chęć podzielenia się z kimś moim problemem jest silniejsza.
Moja siostra od dłuższego czasu choruje. Nie wiem jak jej pomóc, wciąż jest apatyczna i nie stara sie nawet czyms zainteresowac. Myślę, że nawet nie próbuje walczyć, uległa tej rzeczywistości, w której wciaż sie znajduje. Nic ją nie cieszy. Niedawno wyszła ze szpitala i dziś wraca do pracy, cały dzień zastanawiam się jak sobie poradzi.
Chciałabym abyś mi napisał jak poradziłeś sobie z brakiem zainteresowania u swojego brata. Chiałabym aby moja siostra znalazła coś co sprawi, że znów zacznie sie uśmiechać. Psekadia
cześć;)
nie wiem czy potrafię Ci jakoś konkretnie pomóc.nie podalem nigdzie ,ze poradziłem sobie z tym problemem.wydaje mi się jednak ,ze problem tkwi w tym, jaki kontakt z innymi ludźmi ma Twoja siostra.czy utrzymuje z kims jakies kontakty czy jest raczej zamknięta w sobie i obojętna na te sprawy.napewno to co pisze w swoim poście Zbyszek w punkcie 3 ma duże znaczenie.prowadzienie w" miare aktywnego "życie w końcu wyzwoli w Twojej siostrze jakieś zainteresowania.czyli chyba najpiewierw trzeba zadbać o kontakt twojej siostry z otoczeniemi ,a zainteresowania same przyjda .mnie niestety narazie sie to nie udało..
brat własnie sam (nikomu nie mówiąc) pojechal do szpitala,ponieważ męczyła go ta cala monotonia życia,a zwlaszcza brak kontaktu z innymi.większośc jego znajomych to jak wcześniej wspomniałem ludzie ,którzy sobie popalaja i używaja roznych "wynalazków" .brat praktycznie całkowicie zerwal z tym środowiskiem kontakt (to jedyna pozytywna sprawa),jednak nie łatwo w niewielkim mieście zmienić tak nagle środowisko i otoczenie.
początkowo wciągnęły go wycieczki rowerowe,obserwacja przyrody itp.chcial nawet troche fotografowac,ale był problem z aparatem.
z czasem jednak stracil tą enregię i zapal .ogolnie zniechęcił go do wszystkiego brak kontaktu z innymi luźmi,codzienność ,rutyna ,monotonia. wybral narazie pobyt w szpitalu,ponieważ tlumaczy ,ze tam przynajmniej ma z kim porozmawiać.
narazie nie wiem co o tym myśleć ,ponieważ nie rozmawialem jeszcze z lekarzem na temat jego stanu zdrowia.
***************************************************
swój post pisałas dośc dawno ,więc myśle ,ze do tego czasu Twoja siostra juz rozkręciła sie w pracy i jest wszystko ok;)
życze Tobie i siostrze uśmiechu na twarzach . pozdrawiam;)
elfe

Re: jak pomóc bratu??

Post autor: elfe »

Witajcie,

czytając list Maria czułam sie jakbym sama czytała hitorie mojego brata. Choruje od 3 lat. Teraz jest po raz drugi w szpitalu. NIe chce brac leków. teraz zaproponowali mu jakiś lek w zastrzyku o przedłużonym działaniu - co 28 dni- i zyprexę. Na razie, po 10 dniach mówi, że zycie go nudzi, że nie chce mu się chcieć. Na razie czekam, bo i tak niewiele mogę zrobić. Jednak dopiero teraz, od tego momentu gdy diagnoza brzmi: schozofrenia (wczesniej takiej nie było) zaczynam czytać o tej chorobie. Ale wcześniej też próbowałam namawiac brata na jakieś hobby, na rower, na deskę, na fotografie, bo wczesniej tym sie interesował.

Wiem na pewno już jedno. Kiedyś brat powiedział mi, że nie chce chodzić do lekarza na terapię, bo wie, że on działa na zasadzie budowania zaufania, a brat nie potrafi nikomu zaufać. Jeżeli znajdzie sie choć taka jedna osoba, to mam nadzieję, że brat sie zahaczy. Myślałam już nawet o jakimś mądrym zakonniku albo księdzu, choć nie jestesmy wierzacy, ale wiara podobno czyni cuda.
szukam też w internecie jakiś ośrodków quasi rehabilitacyjnych, takich do których po szpitalu brat będzie mógł sie nauczyć i na powrót przyzwyczajać do dbania o siebie, do jakiejś organizacji, do odpowiedzialności. słyszałam o Domu pod Fontanna w Warszawie. Wiem tez o Szkole Życia w Krakowie przy szpitalu im. Babińskiego. Oglądąłam kiedys program w tv na temat schozifrenii. Wypowiadały sie tam dwie osoby, jedna kobieta mówiła że przez 7 miesięcy była w jakimś osrodku w Komorowie i dopiero potem stanęła na nogi, znalazła pracę.
Najgorsze jest jednak to że ani najlepsze chęci moje ani innych na nic sie zdadzą, jesli brat sam nie bedzie chciał. A on na razie nie chce. Mówi o samobójstwie, ale tylko mówi. Żyć też mu sie nie chce, ale jednocześnie lubi, jak przychodze do niego i może i pokaząc jaki bardzo jest chory. A mnie przeraża perspektywa, że do końca życia - mojego lub jego - już tak będzie.
muszę terz auczyc sie jak żyć z ta chorobą brata, jak go motywować, jak go wspierać. a samam mam ze sobą problemy, więc nie wiem jak to wszystko ogarnąć.
pozdrawiam
Gość

Re: do Mario

Post autor: Gość »

Dziekuje za dopowiedz, szczerze powiedziawszy juz sie jej nie spodziewalam.
Przez ten czas wiele sie zmienilo, nawet moje nastawienie do choroby i przede wszystkim do mojej siostry. Jestem jakby bardziej czujna, ostrozna i dopatruje sie wszelkich objawow badz powrotow choroby. Lecz mimo wszystko staram sie wprowadzac ja w swiat przed ktorym tak panicznie ucieka. Dbam o to aby otaczala sie ludzmi i by nie rezygnowala z zycia. (tak czesto brakuje mi sil bo ona nie zawsze wykazuje zainteresowanie)
Znalazla jednak nowa pasje- jedzenie. Wciaz sie czyms zajada i tyje 1 kg tygodniowo. Robi to bez zadnych ograniczen i nie potrafi sie kontrolowac. Musi jesc caly czas, coraz wiecej i wiecej. Zaczelam jej zabierac jedzenie i przydzielac porcje- kontrola na kazdym kroku:)
Prace stracila, nie podpisali umowy. Teraz siedzi w domu i ma mnostwo czasu by oddac sie swojej nowej pasji. Jednak mimo wszystko wierze, ze jest lepiej. Dostrzegam nadzieje w drobnych sytuacjach i chwilach usmiechu. I chyba tego powinnam sie trzymac.
Pozdrawiam Cie serdecznie i Tobie rowniez zycze usmiechu:) Psekadia
ODPOWIEDZ

Wróć do „rodzina i otoczenie”