czy ja słyszę głosy??????

Dla osób szukających ogólnej pomocy i wstępnej orientacji dotyczącej choroby.
Kto umie dokładniej nazwać problem proszę pisać w działach tematycznych "Ogólnej dyskusji"

Moderator: moderatorzy

Regulamin forum
Uwaga: o pomoc w konkretnych sprawach, dla których odpowiednie działy istnieją w "Dyskusji Ogólnej" proszę pisać tam.Tutaj tylko w sprawie ogólnej pomocy w zorientowaniu się w tematyce, np. gdy ktoś szuka wstępnej pomocy, co począć z taką chorobą i jak nazwać i określić jej objawy
johnson&johnson
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: sob wrz 02, 2006 6:14 pm

czy ja słyszę głosy??????

Post autor: johnson&johnson »

mam taki problem. ciągle mam jakieś wyrzuty sumienia. na przykład, wczoraj sobie uświadomiłem takie coś. kiedyś gościłem u siebie starego przyjaciela. dużo wtedy ćpaliśmy (nie ważne co, amfę trawę). no i jemu się skończyły pieniadze. to mu pożyczyłem i miał je oddać kiedy wróci do siebie.wysłał smsa, że wysłał. ja jakoś nie mogłem uwierzyć, bo pieniądze nie dochodziły ze 4, 5 dni...dlaczego nie mogłem uwierzyć: wiedziałem, ze kilku ludzi zrobił na kasie tzn. pożyczył i nie oddał, albo oddawał jak mu pasowało. no i ja do niego zadzwoniłem już w drugi dzień czy na pewno wsłał.powiedział, ze wysłał, ale nie dochodziły.no to wysyłałem mu smsy, ze nie mam co jeść i w ogóle (była to rzeczywiście resztka moich pieniedzy), czy ma jakieś pokwitowanie, że wysłał spytałem. pieniądze w końcu doszły, gdzieś po pięciu, sześciu dniach. wysłał je na poczcie dlatego tak długo szły.

jednak od tego czasu coś się popsuło (a to wymyśliłem wczoraj, że od tego czasu).czułem wyraźną niechęć z jego strony, a wcześniej był to jeden z lepszych, może najlepszy przyjaciel. tak to postepowało, coraz bardziej mnie olewał. poznał i zaczął trzymać z nowymi osobami, zwłaszcza z jedną.kiedyś jak byliśmy razem w barze to słyszałem złośliwości od tamtej osoby, że nie mam już czego szukać, ze jestem chu..., i że stojąc tu narażam się tylko tą swoją nadzieją na śmieszność, bo tak naprawdę nikt mnie nie lubi, bo mam takie cechy, jakie mam...

(często czuję sie na przykład lepszy, mądrzejszy i wrażliwszy od pozostałych,tak jest w istocie i inni mogą to czuć,choć tak naprawdę nie mam nic szczególnego do zaoferowania - jestem mądry sam dla siebie, mam jakąś wiedzę, na temat kina, książek, polityki, filozofii, muzyki, znam się na tym, ale kontakty z ludźmi mam dość zaburzone, wszystko to tak nie przystaje do siebie i powinno być inaczej - myślę)

...Oczywiście nic z tego co sobie myślę nie zostaje wyrażone wprost - wszystko w bardziej pośrednich formach: lekceważenia, napięcia, ukradkowych spojrzeń, uśmieszków.często myśle sobie, ze moja znajomość z innymi opiera się na jakichś powierzchownościach (duży potencjał ma to słowo, więc nie będę tego rozwijał). rzeczywisty świat znajduje się za moimi plecami. prościej i dosadniej nie mogę chyba tego napisać.albo, że taki stan relacji z ludźmi wynika z tego, ze nic nie potrafię.albo czasami, ze chcą mnie skrzywdzić osmieszyć - to bardzo rzadko, właściwie to myślę, ze tylko w sytuacjach, w których dzieje się to naprawdę (ta niepewność, co do tego, co rzeczywiste - mogli by stać się zamienić w hipopotamy, a ja i tak zastanawiałbym się czy to, co widzę to hipopotamy właśnie)

Wracając do sprawy głosów: dopiero wczoraj połączyłem fakty; to, że odsunął się ode mnie (mój przyjaciel) właśnie po tym całym incydencie z pieniędzmi. Najpierw miałem taki obraz (w wyobraźni), że płacze przeze mnie, skulony, bo uznałem za złodzieja. Teraz jak o tym myślę to jest on typem osoby, która małą wagę przywiązuje do czegokolwiek, taki luzak. Nie wiem jak mogłem sobie taki obraz stworzyć. Ale machina przyczynowo-skutkowa ruszyła: bardzo go skrzywdziłem i właściwie wszystko to moja wina, dalej-skrzydzony-opowiedział o tym, jaki jestem fałszywy i stąd te moje towarzyskie zakłócvenia. oczywiście ni tylko przez to, bo takich win mam wiele i często o nich myślę...i stopniowo się osuwam ze świata.

gdy są głosy (jeśli to są głosy;nic nie mówi nie toczy się we mnie dialog wewnętrzny, który bym mógł usłyszeć, chyba,że toczy się właśnie taki, którego nie mogę usłyszeć, a da się go zrekonstruować na podstawie powyższej wypowiedzi, przynajmniej w pewnym stopniu).takie coś próbuję rekonstruować, choć nie widzę u siebie rozszczepienia jaźni. Wydaje mi się, ze czaasami potrafię w zupełnie inny sposób myśleć o różnych sprawach; przypisywałbym to zdolnościom inteligencji, wrażliwości lub nadmiernej wyobraźni, ale te spojrzenia chyba za bardzo przechodzą w skrajności dobre-złe, właściwie to dobr już nie istnieje w czystej postaci-istnieją jedynie różne stopnie niepewności.



A tak w ogóle to czuję się beznadziejnie-potrafię w jednej chwili wszcząć awanturę, a jednocześnie czuć się winny. Bywam agresywny. Dziś na przykład w stosunku do matki, bo: wypowiedziała na mój temat krytykę nie do mnie tylko do ojca i babci, a właściwie to tak w przestrzeń rzuciła: ON to i tamto. W zasadzie często to robi; albo - mówiąc do mnie - "dwudziestotrzyletni chłopak a pokoju nie potrafi raz na tydzień posptrzątać". zawsze wszystko w tej trzeciej osobie, nawet sam tak myślę o sobie, zawsze jakbym stał z boku i siebie obserwował, ważył wartość rozmowy, ciągle oceniał.teraz też myślę jedynie o tym co mi odpiszecie.
Inni też ważą wartość wszystkiego i wszystkich, tak jak ja ważę wartość siebie, nie umiem jednak ocenić ich jako ich, (chyba, że w tv, bo tak w świecie to za bardzo się boję), tylko w relacji do siebie. Wszystko to sprowadza się do tego, ze nie widzę swiata tak naprawdę, widzę tylko przez swój pryzmat, a raczej na jego końcówkach, w momencie połączenia ze mną. Tylko to widzę.Lęk.Na wszystko patrzę przez lęk, a czasem nmi się zdaje, że wszyscy mówią o mnie, a w zasadzie tak nie myślę, nie potrafię sobie jednak wyobrazić tego, że mówią o mnie coś dobrego. A to przy oczywistym założeniu, że muszą się jakoś komunikować na mój temat, tak jak komunikują się na temat wszystkich pozostałych, i jak ja komunikuję się na temat innych z ludźmi (nie zawsze w samych superlatywach), prowadzi do wniosku, ze jeśli już coś mówią o mnie to wyłącznie źle.Czasami tak nie myślę, a właściwie nie myślałem-miałem okresy zaufania do ludzi...al już ich nie mam. Nie twierdzę, że spiskują czy coś, ale po prostu - nie lubią, nie wiem nawet dlaczego mieliby lubić, nie ma tkich powodów.I w tym sęk, bo coś musi być.

Znowu poczucie winy, więc pozwólci, że się wytlumaczę: nie myślę, ze rodzice przez to całe zwracanie się ptrzez on, krytykowanie moich znajomych itp. są winni mojej schizofreni, jeśli takową mam lub jej początki.Sam nie byłem święty: ćpałem dużo (już nie choć problemy z alkocholem trchę mam) (tu też może ciekawy nawias, bo marycha wprowadzała w końcu takie "podwójne rozumienie", lęk przed właściwymi , prawdziwymi, tzn. negatywnymi treściami.mpże ktoś z was też miał taki finał bakania fuj), piłem, piję choć rzadziej, bo rzadziej wychodzę z domu, eksperymentowałem z umysłem na wszelkie możliwe sposoby, nie wiedząc jak wrażliwy to organ, nawet teraz, pisząc to myślę, ze w jakimś sensie z nim igram.

Przepraszam za literówki, może czasami brak sensu; próbowałem Wam z jednej strony dać jakiś opis, a z drugiej puścić jakiś strumień światła na świadomość moją w trakcie pisania i w pewien sposób, na to , co o tym myślę już teraz. Wylałem te słowa i wiem, że jakbym pisał jutro to napisałbym coś innego, ale to również byłoby prawdziwe. nie oznacza to, że bym zaprzeczył temu co teraz, ale moja myśl biegłaby inaczej i opisałym inny aspekt, zdarzenie, a może to samo, ale z innego punktu widzenia.

PRRRRRRROOOOOOOSZZZĘę! przeczytajcie to i powiedzcie mi czy mieliście coś podobnego. Czy mam schizo, albo jakieś symptomy. Do psychologa nie mogę iść teraz, bo za dużo mam na głowie, a zagłębianie się w sobie - z praktyki wiem - pogarsza wszystko.


Z góry dziękuję i pozdrawiam
johnson&johnson
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: sob wrz 02, 2006 6:14 pm

Post autor: johnson&johnson »

chciałem dopisać coś, bo jak przejrzałem swój poprzedni post, to wydaje mi się skrajnie niejasny w wielu miejscach, a zwłaszcza w jednym. Mianowicie-miał być o głosach.więc wyjaśniam: za głosy w swoim przypadku uznaję swoje wyobrażenia na temat tego, co mogą mówić o mnie inni ludzie.nie jest to jakiś słyszalny dialog, a raczej coś, co rozgrywa się w wyobraźni i wiem, że jest to w wyobraźni.tym niemniej nie mogę się pozbyć tego natrętnego myślenia.jakbym oceniał siebie, ale wkładam to w usta innych; to co mogą sobie oni pomyśleć i powiedzieć.nie wiem czy mówią, ale czasem myślę, ze tak właśnie jest, a jeśli nie jest, to nic nie zmienia, bo projekcja już padła.Więc dla mnie jest.

Kiedyś też miałem takie coś po amfetaminie, na polu namiotowym jak nie mogłem zasnąć, ze ludzie z pola zmówili się i specjalnie hałasują żebym nie mógł zasnąć, mówią też różne straszne rzeczy na mój temat.A dlaczego chcieli mnie wykończyć?Bo nie chcieli takiego idioty jak ja na swoim polu.
Uciekłem więc z pola, wsiadłem w pociąg (niestety nie ten, co przedłużyło uciążliwą i tak podróż, "ludzie gadali na mój temat w pociągu też") i wróciłem do siebie.po zejściu amfetaminowym wszystko prysło, ale miałem kilka takich zejść.zawsze pryskało-trudniej lub łatwiej, odciskając swój znak.
teraz ok, jednak tego poczucia, że ktoś robi coś za moimi plecami trudno mi się wyzbyć. :cry: [/url]
Baz

Post autor: Baz »

czlowieku ja to nie wiem.wiem jacy sa ludzie.ograniczeni totalnie ograniczeni. okropnie ograniczeni. a tak wogole to nie potrafie ci odpowiedziec bo nie pamietam o co chodzilo.sorry. AAAA i nie wciagaj fety bo robi pranie wirowanie a potem suszenie strzepkow mozgu. AAA no i istotne jest to czy nadal cpasz.te glosy itd. jesli masz dlugi staz to bardzo mozliwe a raczej bym dal 90% ze to od dragow. trawa to lajt choc tez potrafi w psychice namieszac. zespol amotywacyjny itd...ale po 3miesiacach od zaprzestania palenia wszystko do normy wraca. i jesli dalej bedziesz mial takie problemy to idz do lekarza bo na forum nikt ci nie zdiagnozuje tak skomplikowanej choroby jaka jest schizofrenia.
Pi
zarejestrowany użytkownik
Posty: 26
Rejestracja: wt sie 08, 2006 11:03 pm

Post autor: Pi »

Uff, długi ten tekścior...
Na mój nos, to nie schiza. Każdy ma "rozliczenia" ze sobą, nawet może do siebie gadać itp....Teksty matki (choć słuszne) mogą wkurzać, zależy od aktualnego nastroju... Na pewno za dużo picia i narkotyków... a Twoje odczucia mogą brać się właśnie ze stanów "po". Jeśli można radzić, to najpierw oczyść swój organizm z toksyn, spróbuj jakiejś "normalności", no i obserwuj swoje reakcje. Gdybyś nadal miał jakieś "wąty", wtedy zasuwaj do lekarza... i pisz do nas...Powodzenia!
Awatar użytkownika
Nowy
zaufany użytkownik
Posty: 235
Rejestracja: pt kwie 28, 2006 6:28 pm

Post autor: Nowy »

Jeżeli w opisanej przez ciebie sytuacji występuje schizofrenia, to należy podnieść o połowę odsetek chorych na schize. Przestań brać, a wszystko wróci do normy. Nie będzie wątpliwośći czy to głosy czy normalność.
Hidden
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: śr wrz 06, 2006 11:10 am

Re: czy ja słyszę głosy??????

Post autor: Hidden »

No niewiem czy tak wróci do normy:/ Ja mam pewne wątpliwości co do tego. Ja nie trykam już długo zająłem się sportem "siłownia" ćwicze regularnie jakieś 3.5 roku i nadal czuje się źle. Co prawda nie słysze już czyiś myśli ani głosów, ale nadal mam problemy z wychodzedziem z domu i ogólnie. Odizolowałem się troche już jakieś 4 lata to trwa no i nie mogę się odnaleźć. Często myśle, aby stąd odejść ale nie mogę nie mam tyle odwagi niestety :/
Chwila spokoju nie na psychotropowych lekach. Sentymenty do domu zawsze wiesz którędy
johnson&johnson
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: sob wrz 02, 2006 6:14 pm

Post autor: johnson&johnson »

dziękuję za wszystkie odpowiedzi!
nie wiem czy uspokaja mnie twierdzenie, ze to nie jest schiza. jeśli chodzi o staż to rzeczywiście był długi i intensywny, długo już nie biorę nic, trawki nawet nie mogę bo od razu mnie tripuje.chodzi o to,że dokonały się pewnie jakieś trwałe zmiany w moim mózgu, albo nietrwałe, ale jakaś trwała psychiczna hipochondria.tak jak hidden pisze, tylko, że ja nie chodzę na siłownię i siedzenie w domu trwa u mnie krócej.A propos uwag matki.Kocham ją, to pewne. Jednak każdy psycholog - nawet zwykły, społeczny - powie, że mówienie do kogoś bez zwracania się do niego, tak samo jak wieczne porównania z innymi nie mogą oddziaływać dobrze na psychikę lub choćby na osobowość (w tym kontekście polecam przyjrzenie się temu jak widział to Kafka książeczkę w wersji e-book "list do ojca"franza kafki, świetna książka, podobnie jak i inne jego). Po amfie miałem okres schizo, w którym zespół przygotowujący skoki narciarskie chciał mnie ośmieszyć przed całą polską widownią, papież mówił do mnie też, a raczej próbował mnie napiętnować-do dziś nie wiem za co. trwało to znacznie dłużej niż klasyczny zjazd, bo jakieś 2 mies., w których jednak halucynacje cały czas słabły. a po drugi to nie był pierwszy raz. u psychologa byłem. powiedział, ze to nie schizo, ale
1.neurotyczność
2.skłonność do depresji
3.cechy paranoidalne
4.łatwość popadania we wszelkiego rodzaju uzależnienia
5.nadwrażliwość-aż chciałoby się zaśpiewać "zasługa to czy wada", w każdym razie ludziom z łatwością przychodzi zrobić ze mnie gówno, więc pozwolę sobie nie zaśpiewać
6.no i że zatruty byłem - to rzecz jasna

Tak czy inaczej-schizofrenia to czy nie, jest mi źle!!!

pozdrowienia dla hiddena, co prawda nie napisałeś wiele, ale wydaje mi się, że łączy nas ta sama niepewność

jeszcze raz dzięki i pozdrawiam!

nie wiem po co to napisałem.diagnozy nie będiecie chcieli mi wystawić. I słusznie.Ja chyba lubię narzekać po prostu.chciałem instrumentalnie potraktować to forum, przyznaję...
johnson&johnson
zarejestrowany użytkownik
Posty: 4
Rejestracja: sob wrz 02, 2006 6:14 pm

Post autor: johnson&johnson »

hidden!
nie załamuj się,
zawsze może być jeszcze gorzej, a moze nawet lepiej, coś przecież robisz, chodzisz na siłownię, pisałeś. mi rośnie brzuch i nic więcej.z domu nie wychodzę, bo mówię sobie, że mam wszystkich w dupie.

a propos ograniczenia, to ja nie wiem, w jakim stopniu ludzie potrafią być ograniczeni, bo słowo to jest dla mnie nader zagadkowe. Tak samo jak "prosty"- kiedyś ktoś powiedział, że Tischner był prosty, albo że Kant, bo miał proste potrzeby i nigdy nie wyjechał z Królewca (też cierpial on na schizofrenię, podobnie jak Hegel, czyli z grubsza biorąc dwóch myślicieli, którzy stworzyli podwaliny pod dwie główne szkoły filozofii moralności i polityki) choć przykładów, nawet blisko, nie brakuje.
a ludzie, tak naprawdę to myślą o różnych rzeczach i nie ma ich za co winić.

narkotyków nie biorę i żałuję, że brałem

pozdrawiam
chada
bywalec
Posty: 37
Rejestracja: pn mar 27, 2006 2:19 pm

Post autor: chada »

pisalem juz o tym kiedys, moim zdaniem narkotyki sa jak eliksir prawdy, wyciagaja z czlowieka to cale gowno co i tak predzej czy pozniej by wyplynelo. schizofrenia to piekna choroba, nie zamienilbym jej na nic innego, dgy masz remisje powoduje , ze stajesz sie silniejszy , a gdy masz nawroty znow jestes malym. zycze wszystkim by juz na zawsze stali sie silniejsi, a swoje zmarnowane dni wspominali ze smiechem. w sierpniu bylem na festiwaalu techno , przyjebalem kreche, bo bylem na rano w pracy , troche nad ranem palilem, bylo zajebiscie. mialem najpiekniejszego haluna w zyciu, w pewnym momencie, gdy tanczylem obok zapalil sie kszak i powiedzial do mnie 'od tej pory bedziesz szczesliwy' . i o dziwo jestem chociaz wiadomo problemy byly, sa i beda.
Awatar użytkownika
Ryszard
zaufany użytkownik
Posty: 754
Rejestracja: pt paź 03, 2003 4:20 pm
Lokalizacja: Warszawa

Post autor: Ryszard »

Najwyraźniej masz problem z narkotykami a nie ze schizfrenią ... szczęsciarz z ciebie ....
chada
bywalec
Posty: 37
Rejestracja: pn mar 27, 2006 2:19 pm

Post autor: chada »

zazycie raz na pol roku kreski prochu albo spalenie blunta raz na jakis czas nie czyni ze mnie narkomana. zaburzenia schizoafektywne typ mieszany, mam zdiagnozowane od pieciu lat i tyle walcze z ta choroba.
Awatar użytkownika
qe
zarejestrowany użytkownik
Posty: 29
Rejestracja: pt wrz 22, 2006 9:08 am
Lokalizacja: Warszawa
Kontakt:

Post autor: qe »

johnson&johnson pisze:ludzie gadali na mój temat w pociągu też
To miesci sie wedlug mnie wsrod zaburzen psych., jezeli wystepuje na trzezwo. Tez tak mialem. Nazywaja to "urojenia ksobne"
If you don't risk anything you risk even more.
Erica Jong
ODPOWIEDZ

Wróć do „kto pomoże”