
Jest dla mnie typem reżysera, który bardziej przejmuje się sposobem ustawienia kamery niż czymkolwiek innym. Tak, nie sposób nie docenić i z pewnością jego filmy są pod względem wizualnym arcydziełami (podobnie jak "Element zbrodni" czy inne z początkowego okresu Von Triera), ale weź taką scenę .SięSzłoSkrajemDrogi pisze:Bela Tarr dla mnie jest świetny.Czuję jak wszystko we mnie tętni pomimo pozornej monotonii.W ogóle ludzie nadużywają pojęć,szczególnie szalenie łatwo mówią o pretensjonaliźmie.Czysty subiektywizm bez żadnych argumentów.
Wynika z niej, że idą. No i fajnie, bo pewnie też to, że jak idą i przesuwają się za nimi wszystkie papierki, które mijają formułuje jakiś pogląd na temat rzeczywistości. Problem w tym, że jego filmy składają się wyłącznie z takich długich, przeintelektualizowanych, przesymbolizowanych scen. I w ostatecznym rozrachunku mnie to męczy. O, tu na przykład przez kilka minut widzimy krowy, wieś:
Ale ja właśnie piszę z metapoziomu!SięSzłoSkrajemDrogi pisze:Wydaje mi się,że nie potrafisz wejśc w na metapoziom i cały czas piszesz ze swojej perspektywy.Ja nie neguję Twoich fascynacji takim kinem,sam je bardzo cenię.W tym momencie jest to jednak dla mnie bardziej sztuka dla sztuki.

Nie wiem czy lubisz np Coenów. To jest dopiero metapoziomowate kino. Jest to z pewnością sztuka dla sztuki, błyskotliwa zabawa w kino. Ale, z drugiej strony, weź sobie takie przykładowo "Fargo" - neonoir w okolicznościach przyrody i stylu zgoła dziwnym jak dla tego gatunku, na dodatek podlany absurdem i czarnym humorem, z przesłaniem całkiem nowatorskim jak dla tego gatunku. Niby śmiesznie, ale nie do końca, bo jak się zastanowić głębiej nad źródłem zła, na które pod przykrywką programowo antyintelektualnej zabawy (fuck! pada jakieś 236 razy) wskazują Coenowie, to już przestaje być śmiesznie. Ta scena jest bardzo wymowna:
"fuck!, give me a signal, c'mon!"

Takie lubię.

Ale nie tylko takie, inne też.